Jak rozmawiać?

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

CzysteŚwiatło
Posty: 120
Rejestracja: 22 wrz 2018, 13:53
Jestem: w trakcie rozwodu
Płeć: Kobieta

Jak rozmawiać?

Post autor: CzysteŚwiatło »

Witam. Na samym wstępie chciałabym Wam bardzo podziękować, że jesteście. Bo jesteście na prawdę niesamowitą Wspólnotą. Od jakiegoś czasu analizuję forum oraz wszelkie dostępne na stronie Sychar materiały i dawno już nie miałam takiego poczucia gruntu pod nogami jak mam aktualnie- a to wszystko dzięki Wam.

Nie tak dawno temu mój mąż oznajmił mi, że chce rozwodu. Jesteśmy 5 lat po ślubie, 11 lat razem. Ja jestem DDD, mój mąż DDA (choć nigdy tego nie przyzna, że rodzice mają problem z alkoholem). Mój mąż jest moją skałą. Wyciągnął mnie z na prawdę okropnego dna, przywrócił wiarę w siebie, a nawet zaprzepaścił samą swoją obecnością moje myśli samobójcze. Nasza relacja była zawsze trudna, rzadko udawało nam się wypracowywać kompromisy, mój mąż wymagał ode mnie bezgranicznej akceptacji jego wad, był bardzo przeczulony na punkcie "bycia przymuszanym". A ja zawsze odpuszczałam. Ponieważ jako DDD sama doskonale wiem, jak ważne jest poczucie bezpieczeństwa, akceptacji i kontroli nad życiem. Nie był to dla mnie żaden większy problem - ważniejsze było, że jesteśmy razem, niż wszelkie podziały. Mam świadomość, że pod tą skorupą jest tak na prawdę ukryte niedocenione, niekochane małe dziecko i tak bardzo chciałam w każdy możliwy sposób to dziecko utulić - bo sama wiem, jakie to jest ważne i potrzebne. Nie wiem, czy to był tak duży błąd z mojej strony, że na to wszystko się godziłam, czy może mój mąż to wykorzystał przeciwko mnie.

Mój ukochany zaczął się ode mnie oddalać jakieś kilka miesięcy temu. Zaczęło się od jeszcze częstszego niż dotychczas wypominania każdego drobiazgu, aż do kompletnego izolowania się. Jeszcze nie tak dawno temu staraliśmy się o dziecko, a teraz nagle mi wyrzucił, że tak na prawdę nigdy mnie nie kochał, nigdy nie byłam dla niego ważna, ożenił się ze mną tylko ze strachu przed samotnością i postanowił przestać marnować czas i mi i sobie. Oczywiście jest jakaś kowalska, ale z tego co się orientuję, to jest typowo wirtualna znajomość, przyjaźń, osoba, która "go rozumie i otworzyła mu oczy" (ponieważ ja oczywiście nigdy go nie rozumiałam). Każda rozmowa z nim jest zupełnie inna. W każdej słyszę kompletnie inne, często sprzeczne ze sobą, argumenty. Zupełnie tak, jakby mnie okłamywał, lub sam nie wiedział co czuje i czego oczekuje. W jednej chwili jest przejęty i bardzo go wzrusza każde czułe słowo z mojej strony, w innej mówi dużo rzeczy, którymi świadomie chce mnie zranić. W jednej chwili zarzuca mi, że nie umiemy ze sobą rozmawiać, a w drugiej gdy mu udowadniam, że on zazwyczaj ucina wszystkie rozmowy, to jest już kolejna wymówka- bo on nie lubi ze mną rozmawiać i tak w kółko, z każdym jednym drobiazgiem.

Na chwilę obecną łaskawie pozwolił mi zostać w mieszkaniu. Co jest samo w sobie kolejną sprzecznością, ponieważ sama wyszłam z pytaniem, czy chce, abym się wyprowadziła. Oczywiście o terapii nie ma mowy, bo przecież on nie chce rozwiązywać żadnych problemów, bo i tak ich rozwiązywanie ze mną nie ma sensu.

Kompletnie nie wiem jak z nim rozmawiać. Widzę, że próbuje sam znajdywać wymówki na to, aby to małżeństwo zakończyć, i nie chce mu tego ułatwiać. Z drugiej strony wydaje mi się (a może już sobie wmawiam), że jest strasznie zagubiony. Jakie macie doświadczenie z małżonkami DDA? Jak się poruszać, żeby nie ranić i nie pomagać w ranieniu siebie?
"Panie, przepasz mnie i poprowadź gdzie ja nie chcę pójść"
jacek-sychar

Re: Jak rozmawiać?

Post autor: jacek-sychar »

Witaj CzysteŚwiatło na naszym forum.

Cieszę się, że forum Sychar pomaga znaleźć grunt pod nogami.
CzysteŚwiatło pisze: 23 wrz 2018, 20:29 Mój mąż jest moją skałą.
Nie wiem, czy właściwy fundament sobie wybrałaś. Człowiek jednak jest zmienny i nie potrafi dać właściwego oparcia. W czas pogody może i tak, ale gdy przyjdzie burza, fundament musi być mocniejszy. My za taki pewny fundament przyjmujemy Boga.

To co piszesz o swoich relacjach z mężem, to typowe zachowania dorosłych dzieci.
CzysteŚwiatło pisze: 23 wrz 2018, 20:29 Jakie macie doświadczenie z małżonkami DDA? Jak się poruszać, żeby nie ranić i nie pomagać w ranieniu siebie?
Najprościej byłoby pójść na terapię dla dorosłych dzieci. I Ty i Twój mąż.
Możliwe jednak, że w chwili obecnej Twój mąż nie będzie nie tylko pójść na taką terapię, ale nawet o niej słyszeć.
Wyznajemy sprawdzona zasadę, że ratownik musi być silny. Ponieważ to Ty jesteś tutaj, czyli Ty chcesz ratować, czyli jesteś ratownikiem. Warto więc zadbać o siebie. Zbudować lepszą siebie.
Na początek polecam lekturę:
ks prof. Grzegorz Polok, „Rozwinąć skrzydła” i „W drodze do siebie”
za darmo dostępne tutaj:
http://www.rozwinacskrzydla.pl/
Oraz druga książka, pełniejsza:
Jim Conway, Dorosłe dzieci prawnie lub emocjonalnie rozwiedzionych rodziców. Jak uwolnić się od bolesnej przeszłości. Wydawnictwo Logos, Warszawa 2010
fragment za darmo jest tutaj:
http://www.rozwinacskrzydla.pl/studenci ... dzicow.pdf

Moja żona była DDA. DDD i DDRR. Na początku było pięknie. Trwało to jakieś 15 lat. Potem zaczęło się psuć. Nieprzepracowane traumy z dzieciństwa zaczęły wychodzić. Na koniec naszego wspólnego życia nie byłem już w stanie jej zrozumieć. Dopiero ta druga książka pozwoliła mi inaczej spojrzeć na moja żonę. Co prawda było już za późno na ratowanie małżeństwa, bo żona zdążyła się emocjonalnie ewakuować, ale zrozumiałem jej ból istnienia. Zresztą autor też był DDRR.

Polecamy również nasze ogniska. Ich lista jest tutaj:
http://sychar.org/ogniska/

Na koniec chciałem Ci przypomnieć, że internet nie jest anonimowy. Dlatego pisząc staraj się nie podawać szczegółów, które pozwoliłyby na identyfikację Ciebie.
Angela
Posty: 490
Rejestracja: 31 maja 2017, 1:34
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Jak rozmawiać?

Post autor: Angela »

Witaj CzysteŚwiatło, ja podobnie widzę schemat funkcjonowania mojego małżeństwa.
Ja jestem dzieckiem emocjonalnie rozwiedzionych rodziców, chłodnych dla siebie i dzieci, nieumiejących wyrażać uczuć. Mąż wychowany w dysfunkcyjnej rodzinie, bez ojca po jego samobójczej śmierci. Jako najmłodszy, lekceważony przez starszych braci, miał zawsze silną potrzebę pokreślania w naszym małżeństwie, że jest głową rodziny. Mi to odpowiadało, mąż też był dla mnie skałą. Podporządkowałam się jego pomysłom, bo jego działania były odpowiedzialne i przez 22 lata małżeństwa to działało. Potrafił być krytyczny wobec mnie, ale w równym stopniu do samego siebie. Nie było problemu dla niego przyznać się i przepraszać za błędy.
Coś się jednak stało, że mąż zaczął się zachowywać jak zranione i obrażone dziecko, choć w moim postępowaniu nic się nie zmieniło.
CzysteŚwiatło pisze: 23 wrz 2018, 20:29 Mój ukochany zaczął się ode mnie oddalać jakieś kilka miesięcy temu. Zaczęło się od jeszcze częstszego niż dotychczas wypominania każdego drobiazgu, aż do kompletnego izolowania się.
U mnie to się stało 4 lata temu.
CzysteŚwiatło pisze: 23 wrz 2018, 20:29 Każda rozmowa z nim jest zupełnie inna. W każdej słyszę kompletnie inne, często sprzeczne ze sobą, argumenty. Zupełnie tak, jakby mnie okłamywał, lub sam nie wiedział co czuje i czego oczekuje. W jednej chwili jest przejęty i bardzo go wzrusza każde czułe słowo z mojej strony, w innej mówi dużo rzeczy, którymi świadomie chce mnie zranić.
Mój mąż raz mówi, że jestem jego ukochaną żoną i modli się za mnie, ale musimy zostać w separacji, bo teraz mi nie ufa. Drugiego dnia, że się mną brzydzi i od zawsze tylko się ze mną męczył.
jacek-sychar pisze: 23 wrz 2018, 21:59 Na początku było pięknie. Trwało to jakieś 15 lat. Potem zaczęło się psuć. Nieprzepracowane traumy z dzieciństwa zaczęły wychodzić. Na koniec naszego wspólnego życia nie byłem już w stanie jej zrozumieć.
Jacku, czy udało Ci się odpowiedzieć na pytanie dlaczego dopiero po 15 latach ( w moim małżeństwie po 22) wyszły te traumy z dzieciństwa? Jaki demon je wyciągnął. U mojego męża ewidentnie odezwały się nieciekawe przeżycia z dzieciństwa i młodości. Dodatkowo mąż zaczął projektować je na mnie imputując mi złe intencje i czyny, jakie były jego udziałem w odległej już
przeszłości.
Stało się to w momencie, gdy dzieci zaczęły dorastać i mogliśmy być tylko dla siebie. Początkowo wydawało się, że to najlepszy okres w naszym życiu. Lecz szybko mąż rozczarował się mną albo sobą, nie wiem. Może zmęczyła go rola bycia skałą. Może nigdy o sobie tak nie myślał i udawanie okazało się ponad jego siły. A może tak o sobie myślał, ale przyszedł kryzys wieku średniego, czas podsumowania i stanięcia w prawdzie o sobie. Gdy bilans wyszedł mu gorzej niż oczekiwał, złoś przelał na mnie. Nie wiem i w związku z tym nie wiem jak pomóc sobie i jemu. Też nie wiem
CzysteŚwiatło pisze: 23 wrz 2018, 20:29 Jak się poruszać, żeby nie ranić i nie pomagać w ranieniu siebie?
wiem
Wyciągam tylko z tego forum ile mogę, aby budować swoją tożsamość na nowo, już teraz całkowicie niezależnie od męża, opierając się wyłącznie na Bogu. Odkryłam wreszcie po 50 latach życia, że czas wreszcie dorosnąć. Gdy to się stanie, mąż nie będzie w mocy mnie zranić i nie będzie to z mojej strony zimna obojętność, ale zrozumienie dla jego słabości.I też nie pogarda, ale otwartość bez oczekiwania czegoś w zamian.
jacek-sychar

Re: Jak rozmawiać?

Post autor: jacek-sychar »

Angela pisze: 24 wrz 2018, 1:09 Jacku, czy udało Ci się odpowiedzieć na pytanie dlaczego dopiero po 15 latach ( w moim małżeństwie po 22) wyszły te traumy z dzieciństwa? Jaki demon je wyciągnął.
15 lat było szczęśliwych. Potem było już gorzej. W sumie przeżyliśmy razem 24 lata. Ale okazało się potem, że ostatni rok to była masakra, bo był już kochanek. Wcześniejsze lata (między 15 a 23) też było coraz gorzej.
A dlaczego? Nie wiem. To siedziało w głowie żony. Zaczęło z niej wychodzić. Poczucie swojej małej wartości, próba decydowania całkowicie o swoim życiu, czyli dyskredytowanie mnie całkowicie. I wiele jeszcze innych mniejszych przyczyn. Zrozumiałem żonę po lekturze książki Jimiego Conwaya.
Im wiodło się nam lepiej materialnie, tym gorzej było w naszych relacjach. Żona chciała mieć coraz więcej (tutaj pojawił się jej zakupoholizm ciuchów) a jednocześnie chciała, żebym cały czas był do jej dyspozycji. Ponieważ to ja głównie zarabiałem, nie zawsze miałem na to czas i siłę. A głównym powodem były chyba "darmowe wieczory i weekendy". Taka taryfa na telefon. Żona wygadywała w miesiącu dwa dni (około 50 godzin). Jak przychodził wieczór lub weekend, to zasiadała do telefonu i tyle jej było w domu. Przestała się troszczyć o dzieci i dom.
lena50
Posty: 1391
Rejestracja: 17 sie 2017, 0:29
Płeć: Kobieta

Re: Jak rozmawiać?

Post autor: lena50 »

CzysteŚwiatło....fajno,że tu trafiłaś,choć z drugiej strony...lepiej by było gdybyś nie musiała....ot paradoks.
Tymniemniej ....lepiej tu,niż gdzie indziej.
Wielu z trafiających tu uzyskało wsparcie i pomoc,wielu naprawiło siebie i na powrót poczuło się szczesliwym(z małżonką/iem,czy bez), część z nas pod wpływem tego forum uratowało swoje małeństwa.
Jednak to tylko forum,jedna z form pomocy,ale nie jedyna.
Pytasz nas jak rozmawiać....ja nie wiem,bo was nie znam,proponuję psychologa.
lena50....dawniej lena
GosiaH
Posty: 1062
Rejestracja: 12 gru 2016, 20:35
Płeć: Kobieta

Re: Jak rozmawiać?

Post autor: GosiaH »

CzysteŚwiatło, ja serdecznie polecam i jestem wielkim orędownikiem książki "5 języków miłości" Chapmana oraz "porozumienie bez przemocy" - tu jest i książka (pod tym samym tytułem, Marshall Rosenberg) i wiele kursów

Warto, bo te lektury mogą pomóc w rozmowach z każdym, nie tylko ze współmałżonkiem
"Nie mów ludziom o Bogu kiedy nie pytają, żyj tak, by pytać zaczęli" św. Jan Vianney
CzysteŚwiatło
Posty: 120
Rejestracja: 22 wrz 2018, 13:53
Jestem: w trakcie rozwodu
Płeć: Kobieta

Re: Jak rozmawiać?

Post autor: CzysteŚwiatło »

Bardzo serdecznie dziękuję za wszelkie, nawet najmniejsze wsparcie. Nawet, jeśli mogę sobie tutaj tylko pomarudzić, to i tak jest dla mnie na prawdę dużo.
jacek-sychar pisze: 23 wrz 2018, 21:59
Najprościej byłoby pójść na terapię dla dorosłych dzieci. I Ty i Twój mąż.
Możliwe jednak, że w chwili obecnej Twój mąż nie będzie nie tylko pójść na taką terapię, ale nawet o niej słyszeć.
Jak już wspomniałam- mój mąż nie widzi alkoholizmu swoich rodziców. Faktem jest, że z zewnątrz są niesamowicie udaną rodziną, a to, że wypiją "kieliszek wina dziennie.... Przecież każdy tak robi". Ba, nawet przez te wspólne 11 lat NIGDY nie powiedział na ich temat żadnej negatywnej rzeczy. Kilka razy próbowałam go uświadomić, że mają problem, ale zawsze reagował agresywnie. Ponadto zawsze był dumny i nie korzystał z niczyjej pomocy, a aktualnie jest tak zacięty i negatywnie nastawiony, że nawet wprost mi powiedział, że i tak to nie przyniesie skutku. Ot 3x Nie, przez które o wspólnej terapii mogę sobie tylko pomarzyć.

Angela pisze: 24 wrz 2018, 1:09
U mojego męża ewidentnie odezwały się nieciekawe przeżycia z dzieciństwa i młodości. Dodatkowo mąż zaczął projektować je na mnie imputując mi złe intencje i czyny, jakie były jego udziałem w odległej już
przeszłości.
Stało się to w momencie, gdy dzieci zaczęły dorastać i mogliśmy być tylko dla siebie. Początkowo wydawało się, że to najlepszy okres w naszym życiu. Lecz szybko mąż rozczarował się mną albo sobą, nie wiem. Może zmęczyła go rola bycia skałą. Może nigdy o sobie tak nie myślał i udawanie okazało się ponad jego siły. A może tak o sobie myślał, ale przyszedł kryzys wieku średniego, czas podsumowania i stanięcia w prawdzie o sobie.
U nas kryzys się zaczął, gdy zmieniłam tryb pracy. Wcześniej pracowałam na 12h zmianach, w dodatku na 1,5 etatu, więc praktycznie ciągle byłam w pracy. Aktualnie przeszłam do normalnej pracy, od 7 do 15, mam wolne weekendy. Zrobiłam to głównie dla niego. Ale efekt wyszedł odwrotny od zamierzonego....
Angela, czy możesz mi powiedzieć, jak u Was doszło do separacji? Czy była to decyzja wspólnie podjęta, czy raczej pod wpływem emocji? Bardzo się obawiam tej decyzji. Mój mąż potrafi być dosyć.... brutalny. Nie w sensie przemocy, ale w sensie takiej.... obojętności. Potrafi sięgać po różne metody, żeby pokazać, że już mu na mnie nie zależy. Nie chce siedzieć pod jednym dachem z człowiekiem, który tylko potrafi mi udowodniać, że nic dla niego nie znaczę. Ale boję się, że rozpoczęcie separacji będzie równoznaczne z dołożeniem cegiełki do rozpadu tego małżeństwa.
"Panie, przepasz mnie i poprowadź gdzie ja nie chcę pójść"
rak
Posty: 995
Rejestracja: 30 wrz 2017, 13:41
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Jak rozmawiać?

Post autor: rak »

CzysteŚwiatło pisze: 25 wrz 2018, 16:59 Faktem jest, że z zewnątrz są niesamowicie udaną rodziną ...Ba, nawet przez te wspólne 11 lat NIGDY nie powiedział na ich temat żadnej negatywnej rzeczy. Kilka razy próbowałam go uświadomić, że mają problem, ale zawsze reagował agresywnie. Ponadto zawsze był dumny i nie korzystał z niczyjej pomocy, a aktualnie jest tak zacięty i negatywnie nastawiony, że nawet wprost mi powiedział, że i tak to nie przyniesie skutku
wprawdzie moi teściowie z akoholem problemu nie mają, ale mają inne dysfunkcje, na tyle silne, że ... na zewnątrz też wydają się niesamowicie udaną rodziną. Takie udawanie, zamiatanie problemu pod dywan to też jak wiesz jedna z oznak takiego stanu rzeczy.
Żona też rękoma i nogami broniła ich zawsze i nigdy nie pozwoliła złego słowa powiedzieć, prędzej już na własną rodzinę, małżeństwo. Mi szczerze odkrycie ich dysfunkcji zajęło ładne parę lat, bo nic oczywistego nie było, a na zewnątrz ładnie błyszczało.
Potrzeba kontroli, którą wspominasz na końcu to też coś co spokojnie mogę napisać o swojej żonie.
CzysteŚwiatło pisze: 25 wrz 2018, 16:59 U nas kryzys się zaczął, gdy zmieniłam tryb pracy. Wcześniej pracowałam na 12h zmianach, w dodatku na 1,5 etatu, więc praktycznie ciągle byłam w pracy. Aktualnie przeszłam do normalnej pracy, od 7 do 15, mam wolne weekendy. Zrobiłam to głównie dla niego. Ale efekt wyszedł odwrotny od zamierzonego....
to też b. mocno we mnie wybrzmiewa. Wszystko było spoko jak trzymaliśmy się razem ale na dystans (dając sobie b. dużo wolności), ale jak zacząłem "marudzić", że chciałbym rodzinę, dom, dzieci, jakąś stabilizaję to zaczęła się jedna wielka ucieczka.
Tylko jak sie temu przyjrzałem to zauważyłem, że ta ucieczka trwała dużo, dużo dłużej, tylko następowała b. powoli, większe wydarzenia po prostu ją przyśpieszyły. I to też działo się pod płaszczykiem dbania o rodzinę, tylko deklaracje kompletnie nie pokrywały się z działaniami. Teraz jak na to patrzę to absurd niektórych sytuacji aż powala, ale kiedyś budziły tylko większe zdziwienie, albo przechodziły bez echa...
Nieważne jest, gdzie jesteś, ale wszędzie tam, gdzie przyjdzie ci się znaleźć, ważne jest, jak żyjesz - Henri J.M.Nouwen
Angela
Posty: 490
Rejestracja: 31 maja 2017, 1:34
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Jak rozmawiać?

Post autor: Angela »

CzysteŚwiatło pisze: 25 wrz 2018, 16:59 Angela, czy możesz mi powiedzieć, jak u Was doszło do separacji? Czy była to decyzja wspólnie podjęta, czy raczej pod wpływem emocji?
U nas separacja jest nieformalna pod jednym dachem. Po burzliwym okresie 2 lat, kiedy mąż nawet używał przemocy fizycznej, on sam postanowił się ode mnie odseparować. Sama moja bliskość wprawiała go w dziwny stan poirytowania. Pewnego dnia po powrocie z pracy zastałam mieszkanie przemeblowane i rozdzielone pokoje. Ja w tym czasie miałam przygotowany wniosek o separację sądową, ale go nie złożyłam. Od kiedy unikamy się, a dziećmi zajmujemy się na przemian, mąż się wyciszył. Mamy na tyle duży dom, że mogę mieć swój azyl, gdy mąż jest w domu. Funkcjonujemy trochę jak sąsiedzi. Mąż manifestuje coraz większą obojętność do mnie. Np nie odpowiada na moje powitanie, za to czule wita się z psem.
CzysteŚwiatło
Posty: 120
Rejestracja: 22 wrz 2018, 13:53
Jestem: w trakcie rozwodu
Płeć: Kobieta

Re: Jak rozmawiać?

Post autor: CzysteŚwiatło »

rak pisze: 25 wrz 2018, 17:26
to też b. mocno we mnie wybrzmiewa. Wszystko było spoko jak trzymaliśmy się razem ale na dystans (dając sobie b. dużo wolności), ale jak zacząłem "marudzić", że chciałbym rodzinę, dom, dzieci, jakąś stabilizaję to zaczęła się jedna wielka ucieczka.
Tylko jak sie temu przyjrzałem to zauważyłem, że ta ucieczka trwała dużo, dużo dłużej, tylko następowała b. powoli, większe wydarzenia po prostu ją przyśpieszyły. I to też działo się pod płaszczykiem dbania o rodzinę, tylko deklaracje kompletnie nie pokrywały się z działaniami. Teraz jak na to patrzę to absurd niektórych sytuacji aż powala, ale kiedyś budziły tylko większe zdziwienie, albo przechodziły bez echa...
Próbuję to zrozumieć, ale na prawdę nie potrafię. Dla mnie największym marzeniem było, aby mieć normalną rodzinę. I to było ważniejsze niż jakiekolwiek traumy i doświadczenia. I myślałam, że udało mi się Pana Boga złapać za nogi....


Dziś mój mąż zupełnie spokojnie mi oznajmił, że przeprasza za to, że postawił mnie w takiej sytuacji, ale jest zdecydowany na rozwód. Jest gotowy oddać mi wszystko, czego będę chciała i jest mu kompletnie obojętne, czy będę go ciągała po sądach. Decyzję już podjął. Gdy spytałam go o konkretną przyczynę to zaczął być agresywny. Jeszcze dwa miesiące temu byliśmy szczęśliwi (a przynajmniej mi się tak wydawało). A on w tak krótkim czasie podjął decyzję o zakończeniu związku, który trwał ponad dekadę. Kompletnie nie wiem co powinnam robić....
"Panie, przepasz mnie i poprowadź gdzie ja nie chcę pójść"
jacek-sychar

Re: Jak rozmawiać?

Post autor: jacek-sychar »

CzysteŚwiatło pisze: 27 wrz 2018, 15:55 Kompletnie nie wiem co powinnam robić....
Ja proponuję zadbać o siebie. Wzmocnić się i popracować nad sobą, bo niezależnie od tego jak sprawy się zakończą, to przyda Ci się to w dalszym życiu.

Nie oskarżaj się również. Możesz analizować swoje małżeństwo, co było w nim nie tak, ale nie warto się tym zadręczać.
Na przyszłość nie mamy wpływu, bo jest dopiero przed nami.
Przeszłość była i minęła, więc też już poza naszym wpływem.
Mamy tylko wpływ na teraźniejszość. Więc się tym zajmij.

A coś tak czuję podskórnie, że niedługo pojawi się jakaś "prawdziwa miłość" w otoczeniu Twojego męża. Takie nagłe odejście i utrata uczuć mogą wskazywać, że one są już zainwestowane gdzieś indziej.
I obym się mylił.
CzysteŚwiatło
Posty: 120
Rejestracja: 22 wrz 2018, 13:53
Jestem: w trakcie rozwodu
Płeć: Kobieta

Re: Jak rozmawiać?

Post autor: CzysteŚwiatło »

jacek-sychar pisze: 27 wrz 2018, 16:04 A coś tak czuję podskórnie, że niedługo pojawi się jakaś "prawdziwa miłość" w otoczeniu Twojego męża. Takie nagłe odejście i utrata uczuć mogą wskazywać, że one są już zainwestowane gdzieś indziej.
I obym się mylił.
I się pojawiła nowa miłość. Mąż wrócił kilka dni temu z delegacji (w czasie której mnie poinformował o chęci rozwodu). Na początku był na zmianę albo obrażony albo przesadnie miły. Od jakiegoś czasu obiecywał "poważną rozmowę", a ja cierpliwie czekałam i trzymałam się na dystans. Gdy w końcu doszło do tej "poważnej rozmowy", oczywiście nic nowego nie usłyszałam. Dopiero gdy mu oświadczyłam, że na separację się zgodzę, ale o rozwodzie nie ma mowy, a nawet będę walczyć w sądzie o mediacje wyznał mi, że kogoś poznał. To było, gdy był pierwszy raz w delegacji w tym samym miejscu, za granicą. Zdradził mnie, a po powrocie do domu cieszył się życiem (....staraliśmy się o dziecko.....). Teraz gdy znowu spędził miesiąc z tą kobietą uświadomił sobie, że to jest jego "wielka miłość" i chce rzucić wszystko i z nią zacząć życie. I nadal się stara o ugodowe załatwienie rozwodu. Nawet wykorzystuje wszystko, co powiedziałam wcześniej (czyli np. że skoro go kocham to chyba chce jego szczęścia, a on będzie szczęśliwy tylko z nią). Powiedział że albo się wyprowadzę do końca tygodnia albo on to zrobi. Nie czekałam długo. Spakowałam się jak tylko zamknęły się za nim drzwi. Po prostu nie mogę w to uwierzyć.... 4 tygodnie. Tyle wystarczy, aby przekreślić całe małżeństwo i pójść do łóżka z kimś, kogo się dopiero poznało.....
"Panie, przepasz mnie i poprowadź gdzie ja nie chcę pójść"
jacek-sychar

Re: Jak rozmawiać?

Post autor: jacek-sychar »

Jak ja czasami bardzo chciałbym się mylić. :(

CzysteŚwiatło
Trzymaj. Teraz chyba najtrudniejszy okres przed Tobą.
Angela
Posty: 490
Rejestracja: 31 maja 2017, 1:34
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Jak rozmawiać?

Post autor: Angela »

Dlaczego Ty się spakowałaś? Gdzie zatem ma wrócić? Dałaś mu dodatkowy argument, również dla sądu, że pierwsza się poddałaś. Choć to o wiele trudniejsze, trwaj na swoim Westerplatte!
Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje Westerplatte, jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić, jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć, jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić, nie można zdezerterować. Wreszcie, jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte. Utrzymać i obronić, w sobie i wokół siebie, obronić dla siebie i dla innych.
Jan Paweł II
Otulam modlitwą
Camilaa
Posty: 290
Rejestracja: 19 sty 2018, 20:54
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Jak rozmawiać?

Post autor: Camilaa »

Przykro mi.
CzysteŚwiatło , przepraszam że pytam ale czemu Ty się wyprowadzilas?
ODPOWIEDZ