Mąż odszedł - nie wiem jak go traktować, co robić

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Bławatek
Posty: 1685
Rejestracja: 09 maja 2020, 13:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Mąż odszedł - nie wiem jak go traktować, co robić

Post autor: Bławatek »

Niepozorny nie będę kopiować całego Twojego posta, ale postaram się odnieść do wszystkich fragmentów

1) czy zaprosiłam męża na Święta

Mówiłam mężowi że jesteśmy w domu i zapraszam, ale się nie odniósł konkretnie, a że ma drugie dziecko i ustalone kontakty sądownie to z Świąt poprzednich pamietam, ze tam jeździł w umówiony dzień a do nas gdy mu pasuje (to też boli, mówiłam mu o tym). Może działam na swoją szkodę, ale z racji tego, że mój mąż zawsze do nas przychodzi niezapowiedziany i kiedy mu pasuje to zaczynam też go tak traktować tj. nie informuję, że gdzieś wychodzimy - jak przyjdzie to zobaczy czy jesteśmy czy nie. Mój mąż tak działa od ślubu i żadne prośby nie działają. Ja po prostu przestałam mu się tłumaczyć ze wszystkiego bo potem jest tak, że ja o nim nie wiem nic, za to on wszystko o mnie wiedział. Problem z zaproszeniem go np. na obiad jest taki, że popsuł mi się całkowicie piec (staruszek ponad 20 letni, wielokrotnie naprawiany) więc korzystam z pieca pozostałych domowników, których mąż swego czasu mocno uraził swoją opinią o nich i nigdy nie przeprosił więc sama myśl, że u nich ugotuję obiad dla męża mnie już mrozi. U siebie korzystam z piekarnika, mikrofalówki, no, ale wielu rzeczy świątecznych na takim sprzęcie nie wyczaruję. Tu przypomnę, że mój mąż nie chciał brać kredytu na mieszkanie więc utknęliśmy na lata z moją rodziną. Dodatkowo parę razy męża zapraszałam wcześniej jak na moim zdechlaku piecu udalo się cos zrobić, ale zawsze odmawiał.

Nawet jak czasami w niedzielę proponuję by wspólnie z synem zobaczyć jakiś film, albo oni sami, to zazwyczaj słyszę - spać mi się chcę wiec idę sie położyć, albo: wyprasować rzeczy do pracy muszę, więc już idę.

2) jak długo czasu powinien spędzać mąż z synem aby zostać w moich oczach "obecnym ojcem"

Na napewno 15 minut czy nawet godzina w tygodniu spędzona obok siebie, ale na zasadzie syn gra na konsoli a mąż ogląda coś w komórce nie są dla mnie czasem razem spędzonym. A tak to zazwyczaj wygląda. Nie wiem, takie wizyty to mi się bardziej kojarzą z wujkami, czy sąsiadami (bo ja mieszkam w takim regionie gdzie spotkania w gronie wujostwa czy sąsiedzkie byly często, nawet na codzień i zazwyczaj wujek pytal, a jak w szkole, lubisz jeździć na rowerze itp.). Syn się interesuje wieloma rzeczami a w dzisiejszym czasie filmików na Youtube naprawdę można coś ciekawego zobaczyć a potem o tym pogadać. Gdzie się dziecko ma nauczyć komunikacji jak nie w rodzinie. No, ale jak rozmów nie ma to kontaktu też nie ma. (Tak, mój mąż ma problem z rozmawianiem, ale z dzieckiem chyba latwiej gadać niż z dorosłym). Mnie syn często pyta czy coś razem zobaczymy i często w trakcie o tym mówimy, a po zobaczeniu dalej ciągniemy temat. I to są takie sprawy gdzie mąż by się odnalazł. Bo np. dlaczego ja mam wyjaśniać dlaczego są opony zimowe i letnie. OK, ja zawsze byłam ciekawa całego świata i mnie cieszy szukanie informacji, ale niekoniecznie mój umysł musi wszystko ogarniać. Ostatnio syn zadał pytanie na ktore nie umiałam odpowiedzieć, ale mu powiedziałam "czekaj, skorzystamy z dobrodziejstwa cywilizacji i poszukamy w necie". Oboje się czegoś nowego dowiedzieliśmy. A jak syn zadaje pytanie ojcu to słyszy - następnym razem, bo nie mam czasu, bo nie mam okularów, bo nie wiem. Technika, "stop drogowka", budowle lego, budowa pojazdów, prędkości pojazdów - to są tematy męskie a nie z matką. Ja jako kobieta chce nauczyć go gotowania, dbania o zwierzątka i ludzi, dbania o porządek.
Każde popołudnie ma kilka godzin + weekendy to daje naprawdę dużo możliwości. Mój ojciec nie był za bardzo zaangażowanym, ale wujkowie tak, więc wiem, że mężczyźni mogą aktywnie z dzieckiem czas spędzać.
*trochę się rozpisałam:)

3) Dlaczego chciałabym aby mąż zawoził syna w okresie zimowym na zajęcia dodatkowe

Głównie dlatego, że jest ciemno, zazwyczaj w te dni pada, a syn marudzi, że moknie i marznie. Autobusy często o tej porze bywają spóźnione i musimy wcześniej jechać by zdążyć i często przed zajęciami wstępujemy do sklepu by czas jakoś przeleciał. Mi to nie przeszkadza ale szkoda mi dziecka. No i nie lubię jego marudzenia. Poza tym w okolicy zajęć gromadzi się młodzież, której sama się w takich ciemnościach boję. Od wiosny jest łatwiej bo jest jaśniej, cieplej, mogę na syna poczekać na zewnątrz, coś poczytać.

4) Jak chcę zachęcić męża do opieki w weekend jeśli do tej pory mi się nie udało.

Poproszę i zobaczymy czy zadziała. Wstępnie już mu sygnalizowałam że chciałabym żeby miał jeden weekend w miesiącu z synem, nie określił się. Ale może ojciec mu coś nagadał, bo teściowi mojemu bardzo nie podoba się lekceważący styl życia syna i fakt, że ma mały kontakt z dzieckiem. Do sądu bym nie chciała iść. Jak się nie uda to trudno. Ale znam kilka przykładów gdy ojcowie nie mieli czasu dla swoich dzieci a teraz biadolą, że dzieci nie chcą mieć z nimi kontaktu.

5) sytuacja gdy mąż sam wrócił z imprezy rodzinnej

Mój wkład w tą sytuację? Fakt, że nie doprecyzowałam z mężem dokładnie o której będziemy wychodzić. Ale przyjęłam, że jeżeli mąż widział, że syn się schował i czeka na znalezienie przez kuzynostwo to faktem jest, że trzeba poczekać aż skończą zabawę i syn z wszystkimi się pożegna. Zapominam, że to co dla mnie jest oczywiste dla drugiego człowieka niekoniecznie. Nie jest dla mnie problemem powrót autobusem.

6) Samochody męża

Tak, mąż ma dalej kilka samochodów, wszystkie są na niego. Te które były nasze wspólne zostały sprzedane, bo mężowi nie chciało się przy nich grzebać. I tu pamiętam, że mój mąż nie chciał mnie dopisać do współwłasności do jakiegokolwiek innego samochodu, bo przeze mnie straciłby zniżki. Ale przed jego odejściem w gronie jego rodziny była dyskusja na temat samochodów i jednemu bratankowi mówił, że dobrze by było jakby miał współwłasność z kimś lub zakupił jakiś motocykl by mu zbieraly się zniżki na przyszłość. Pamiętam, że wtedy zapytałam "a dlaczego w stosunku do mnie nie dałeś takiej propozycji?" - odpowiedź męża " nie pomyślałem".

Nawet ostatnio mąż mi proponował, że jednym samochodem bym mogła jeździć, ale akurat w nim szwankuje ogrzewanie i w zimę nieźle trzeba się natrudzić z zamarznietymi lub zaparowanymi szybami, z zamarzającymi zamkami. Nie żebym marudziła, ale nie mam czasu uczyć się obslugi problemowego auta, lub się stresować jadąc (te auto tak ma od zawsze i podobno nic sie nie da z tym zrobic - trzeba to "polubic"). Raz gdy mąż zapomniał, że ma nas w weekend gdzieś zawieź to też chciał mi dać kluczyki, ale wtedy zapowiadali większą zamieć i podziękowałam. Miałam umówioną taksówkę i nawet doświadczony kierowca miał problem do nas dojechać bo tak sypało, że nie bylo nic widać, a taksówkarz całą drogę psioczyl na warunki - ja bym nie dała rady.

Adwokat mi kiedyś mówiła, że samochody zakupione w małżeństwie są wspólną własnością małżonków, ale mąż uznaje inaczej. Aczkolwiek gdy poruszałam temat samochodów to zawsze deklarował, że jest do naszej dyspozycji i wszędzie nas zawiezie. W praktyce "jak mi będzie pasowało ".
Sądzić bym się z nim musiała, ale uruchomiłoby to całą lawinę złośliwości.

7). Moje oczekiwania

Bo chyba nic złego w tym, że w związku człowiek ma jakieś oczekiwania względem drugiej osoby. Bo jeśli mąż nie jest słowny i tym rozwalał życie rodziny to chyba można oczekiwać zmiany. W związku powinno się współdziałać a nie tylko realizować własne plany czy marzenia.

8) enneagram osobowości

Poczytam sobie na spokojnie

Nie wiem czy miałam idealne wyobrażenie o przyszłym małżonku. Na pewno wiedziałam jakie cechy mógłby mieć, a jakich lepiej nie. W mężu przed ślubem widziałam kilka wad i przyjęłam je, bo sama bez wad nie byłam. Bardziej boli mnie to, że mój mąż podkoloryzował siebie, a po ślubie już mu się nie chciało grać.

Tak na szybko

Zalety męża
- punktualność (choć czasami to też wada),
- pomocowosc,
- kreatywność,
- tworzenie czegoś z niczego (ale głównie przy samochodach),
- chęć do wyjazdów,
- nie palenie,
- nie picie alkoholu
- dbanie o siebie

Wady męża
- mała decyzyjność,
- brak własnego zdania w wielu kwestiach,
- zmienne nastroje,
- wybuchowość,
- brak pewności siebie,
- mała chęć do ruchu, sportu.
- koncentracja na sobie,
- niechęć do dużych skupisk ludzi

Część tych rzeczy się może wyklucza, czy przenika, ale tak właśnie jest.

Niepozorny jeśli chodzi o wspólne zabawy z dzieckiem to mnie też wiele rzeczy nudzi czy nie potrafiłam się bawić w sposób jaki syn chciał bo z klocków to bym wolała budować budowle, tworzyć miasta, a mój syn np. wolał robić pościgi pojazdami. Albo np. nigdy nie byłam na kręglach choć niedaleko od dawna mamy kręgielnię, ale jak parę lat temu syn został zaproszony przez kolegę na urodziny na kręgielni to wcześniej pojechaliśmy się pouczyć i zaznajomić z kulami i kręglami. Podobnie z lodowiskiem - nigdy nie miałam okazji jeździć, a zawsze chciałam (a mój mąż podobno umie) więc może kiedyś namówię syna by spróbować, bo na razie nie chce. Na nartach trochę w dzieciństwie jeździłam, ale na małych górkach i zwyklych nartach dziecięcych. Mój mąż umie jeździć i nawet w małżeństwie go namawiałam by tego nie rzucał tylko np. ze swoją rodziną gdzieś jeździł ale nie chciał. Chciałam aby nasz syn się nauczył, ale mężowi nie chciało się nigdy na stok pojechać.

Warto znaleźć takie dziedziny w których zarówno dziecko jak i rodzic miło będzie spędzać czas. A czas z dzieckiem jest ważny tym bardziej, że zawsze nadchodzi moment gdy rodzic idzie w odstawkę i ważniejsi stają się koledzy, a potem sympatia.

Jeśli za długo to przepraszam
Awatar użytkownika
Niepozorny
Posty: 1588
Rejestracja: 24 maja 2019, 23:50
Jestem: w separacji
Płeć: Mężczyzna

Re: Mąż odszedł - nie wiem jak go traktować, co robić

Post autor: Niepozorny »

Bławatek pisze: 02 sty 2024, 21:42 Jeśli za długo to przepraszam
Dziękuję za odpowiedzi. Dobrze się czytało. Zajęło mi to mniej czasu, niż napisanie tych kilku pytań we wcześniejszym poście.

3) Dlaczego chciałabym aby mąż zawoził syna w okresie zimowym na zajęcia dodatkowe

Głównie dlatego, że jest ciemno, zazwyczaj w te dni pada, a syn marudzi, że moknie i marznie. Autobusy często o tej porze bywają spóźnione i musimy wcześniej jechać by zdążyć i często przed zajęciami wstępujemy do sklepu by czas jakoś przeleciał. Mi to nie przeszkadza ale szkoda mi dziecka. No i nie lubię jego marudzenia. Poza tym w okolicy zajęć gromadzi się młodzież, której sama się w takich ciemnościach boję. Od wiosny jest łatwiej bo jest jaśniej, cieplej, mogę na syna poczekać na zewnątrz, coś poczytać.
Tutaj się nie zrozumieliśmy. Może powinienem podkreślić słowo tylko:
Niepozorny pisze: 02 sty 2024, 11:38 Dlaczego chciałabyś, aby mąż woził syna na dodatkowe zajęcia tylko w okresie zimowym?
gdyż chodziło mi o to, że twój mąż mógłby stale zawozić waszego syna na te zajęcia.


7). Moje oczekiwania

Bo chyba nic złego w tym, że w związku człowiek ma jakieś oczekiwania względem drugiej osoby. Bo jeśli mąż nie jest słowny i tym rozwalał życie rodziny to chyba można oczekiwać zmiany. W związku powinno się współdziałać a nie tylko realizować własne plany czy marzenia.
Napisałaś, że przyjmujesz, że twój mąż taki jest i tak ma. Mimo wszystko oczekujesz, że postąpi inaczej. Z niespełnionym oczekiwaniem przychodzi rozczarowanie. Jeśli Ci one nie przeszkadzają, to wtedy nie ma w tym nic złego.

Podobnie z lodowiskiem - nigdy nie miałam okazji jeździć, a zawsze chciałam (a mój mąż podobno umie) więc może kiedyś namówię syna by spróbować, bo na razie nie chce.
Jeździ się tak samo jak na (łyżwo)rolkach. Jedynie hamowanie jest trudniejsze.

Warto znaleźć takie dziedziny w których zarówno dziecko jak i rodzic miło będzie spędzać czas. A czas z dzieckiem jest ważny tym bardziej, że zawsze nadchodzi moment gdy rodzic idzie w odstawkę i ważniejsi stają się koledzy, a potem sympatia.
Jedną z takich dziedzin w okresie zimowym było jeżdżenie na nartach biegowych lub sankami. Niestety obecnie brak śniegu w naszej okolicy.
Z braku rodzi się lepsze!
Bławatek
Posty: 1685
Rejestracja: 09 maja 2020, 13:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Mąż odszedł - nie wiem jak go traktować, co robić

Post autor: Bławatek »

Niepozorny pisze: 02 sty 2024, 23:13
3) Dlaczego chciałabym aby mąż zawoził syna w okresie zimowym na zajęcia dodatkowe

Głównie dlatego, że jest ciemno, zazwyczaj w te dni pada, a syn marudzi, że moknie i marznie. Autobusy często o tej porze bywają spóźnione i musimy wcześniej jechać by zdążyć i często przed zajęciami wstępujemy do sklepu by czas jakoś przeleciał. Mi to nie przeszkadza ale szkoda mi dziecka. No i nie lubię jego marudzenia. Poza tym w okolicy zajęć gromadzi się młodzież, której sama się w takich ciemnościach boję. Od wiosny jest łatwiej bo jest jaśniej, cieplej, mogę na syna poczekać na zewnątrz, coś poczytać.
Tutaj się nie zrozumieliśmy. Może powinienem podkreślić słowo tylko:
Niepozorny pisze: 02 sty 2024, 11:38 Dlaczego chciałabyś, aby mąż woził syna na dodatkowe zajęcia tylko w okresie zimowym?
gdyż chodziło mi o to, że twój mąż mógłby stale zawozić waszego syna na te zajęcia.
Bo znając męża wiem, że jak tylko jest ciepło to lubi zajmować się swoim hobby czyli grzebać przy autach. Zimą aura nie sprzyja. Też mam co robić wiosną i latem jak jest ciepło, ale zamiennie mogę godzinkę poświęcić na czekanie połączone z czytaniem (zresztą jak będzie jasno to syn będzie sam mógł chociaż w jednym kierunku dotrzeć). A ponieważ mój mąż lubi jak jest sprawiedliwie tzn. że on nie jest wykorzystywany, stąd wystarczy mi tylko te kilka jesienno- zimowych miesięcy (w sumie to "sprawiedliwie" w myśleniu męża bardziej znaczy "bym ja nie tracił"). Znam bardzo dobrze męża i wiem na ile można mieć oczekiwań. Aczkolwiek szanuje jego wolę i słowo nie. Choć to nieraz mi nie pasuje, bo ja zostaję z obowiązkami a on żyję jak kawaler. No, ale wpływ mam tylko na siebie. Mogę poprosić i poczekać na wolę drugiej strony.
Ostatnio zmieniony 03 sty 2024, 8:46 przez Niepozorny, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód: poprawiono cytowanie
Firekeeper
Posty: 807
Rejestracja: 24 maja 2021, 19:46
Płeć: Kobieta

Re: Mąż odszedł - nie wiem jak go traktować, co robić

Post autor: Firekeeper »

Bławatku jako, że ja mam problem z rządzeniem, kontrolowaniem czy proszeniem zwracam uwagę szczególnie na to jak ty podchodzisz do męża ulegle.

Ja nauczyłam się prosić męża ale tylko wtedy kiedy ja potrzebuję pomocy. Np. Zeszło powietrze z koła i proszę aby sprawdził, bo potrzebuję taczki do pracy w ogrodzie. Nie proszę o to aby zajął się dziećmi, zawiózł na zajęcia, zrobił zakupy, posprzątał.

Od początku małżeństwa byłam jak kierownik. A co za tym idzie zarzaądzałam. Mężowi to się podobało, bo skoro ja zarządzam to też ponoszę konsekwencję decyzji. Mąż ograniczał się do pytania co mam zrobić, albo siedział na kanapie i czekał na przydział pracy. Ale im bardziej byłam sfrustrowana tym mocniej cisnęłam. Więc mąż robił praktycznie wszystko. Więc się zaczynał buntować.

Obecnie ja dalej zarządzam. Ale nie na taką skalę. Mąż uczy się asertywności. Ja odpuszczania. Odsunęłam się aby miał możliwość decydowania. Jaką decyzję nie podejmie to szanuję. Bo wiem jak to jest jak wszystko jest na mojej głowie i słyszę jeszcze pretensje.

Mój mąż bez mojego gadania i zarządzania sam doskonale wie, kiedy ci zrobić tylko ma inny czas na wykonanie wszystkiego. Cieszy mnie, że przejmuje większą kontrolę. Schodzimy z schematu pracownik i kierownik.

Czy ty musisz się prosić męża aby zajął się swoim dzieckiem?

Szanujesz słowo nie ale przejmujesz wtedy jego obowiązki. Więc po co on ma coś robić? Po co ma się wysilać? Po co ma się angażować?
Brakuje mi u Ciebie takiej konsekwencji w działaniu.

Mąż mówi, że chce mu się spać i wychodzi. A zostawiłaś ich tak samych na pół dnia i niech sobie radzą?

Żyje jak kawaler, bo nie czuje obowiązku no to niech zostanie weekend z synem, a Ty spróbuj sobie odpocząć i poczuj się jak panna. Byłabyś wstanie zrobić tak?

Piszesz, że piec nie taki i nie masz jak obiadu zrobić dla męża. To czemu nie pójdziesz do niego na obiad?

Sytuacja z autem. Mnie mąż też nie dopisał, bo zapomniał. W sumie dla mnie co za różnica i tak auta są nasze, ale potem pomyślałam o tych zniżkach. Przecież mogę kiedyś zostać sama i nie będę ich miała. Nie oczekiwałam przy kupnie kolejnego auta, że mój mąż tym razem sobie przypomni lub nie, a ja się będę wkurzać, że nie jestem współwłaścicielem, a sama byłam przy podpisaniu umowy i sama siebie dopisałam.

Chodzi mi głównie o to abyś nie była bezradna i wycofana, a żebyś wiedziała, że masz prawo wymagać, być stanowcza, bo syn i małżeństwo to nie tylko twoja odpowiedzialność ale też męża i nie możesz cały czas przejmować jego obowiązków. A że będzie się wkurzał no to normalne. Każdy się wkurza jak przychodzą zmiany. Ale Ty nie musisz z dzieckiem iść piechotą w deszczu na zajęcia jak macie auto.
Julit
Posty: 143
Rejestracja: 08 wrz 2021, 21:41
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Mąż odszedł - nie wiem jak go traktować, co robić

Post autor: Julit »

Firekeeper, ale co w sytuacji o której pisze Bławatek (odwożenie syna na zajęcia), ma ona zrobić?

Czekać, bo obiecane? Ale mąż zapomniał. OK, jedzie z synem sama. A następnym razem? Przypomnieć? Bławatek twierdzi, że nie działa, a ja jej wierzę.

Jedyne co przychodzi mi na myśl, to zawieźć syna pod drzwi męża i postawić przed faktem: ponieważ zapominasz przyjechać, my przyjechaliśmy. Oto syn twój, zawieź go na zajęcia, jak obiecałeś. I wtedy Bławatek może udać się na chwilę poczuć panną... Dla mnie to absurd, ale może czegoś nie widzę. I takich przykładów w historii Bławatka można by opracować wiele.

Przepraszam za sarkazm, ale czasem mam wrażenie, że rozmowy z Tobą są jak głuchego z niewidomym, a wynikają z fundamentalnej różnicy, którą pięknie Bławatek opisała. Gdyby jej mąż zechciał pochylić się nad sobą i swoimi deficytami, zdał sobie z nich sprawę, nazwał i do tego był gotów nad nimi pracować, nie byłoby takich absurdalnych sytuacji. Wykonałby tak gigantyczną pracę nad sobą, jaką wykonałaś Ty. I podziw i chwała dla Ciebie za to. Może Twoja zmiana właśnie, pociągnęła wasze małżeństwo, Was, w górę. Ale była otwartość z drugiej strony. Jeśli tej otwartości i dojrzałości nie ma, pozostaje uznać bezsilność i wejść w zaradność, czyli ogarnianie rzeczywistości wokół. Warto jednak w tym wszystkich znaleźć czas dla siebie, na swój odpoczynek, bo na długo tego paliwa nie starczy.

Naprawdę podziwiam Was za przemianę - Ciebie i męża. Dajecie nadzieje, że niemożliwie staje się możliwe. Ale proszę, podawaj przykłady konkretnych zachowań na konkretne sytuacje. Bławatek bardzo szczegółowo opisuje te konkrety. Dziel się doświadczeniem własnym, bo jest nieocenione, ale i wiedzą, którą zdobywasz. Wiem, że radzenie nie wskazane, ale czasami mam wrażenie, że teoretyzowanie wprowadza więcej zamętu.
Firekeeper
Posty: 807
Rejestracja: 24 maja 2021, 19:46
Płeć: Kobieta

Re: Mąż odszedł - nie wiem jak go traktować, co robić

Post autor: Firekeeper »

Julit pisze: 03 sty 2024, 13:16
Ale proszę, podawaj przykłady konkretnych zachowań na konkretne sytuacje. Bławatek bardzo szczegółowo opisuje te konkrety. Dziel się doświadczeniem własnym, bo jest nieocenione, ale i wiedzą, którą zdobywasz. Wiem, że radzenie nie wskazane, ale czasami mam wrażenie, że teoretyzowanie wprowadza więcej zamętu.
Sytuacja z dowożeniem dziecka na zajęcia. Mam fobię społeczną. I boję się jeździć autem. Wszędzie dzieci woził mąż, bo ja mam fobię. Śnieg spadł, mąż brał wolne, bo ja nie pojadę. Byłam w tym tak uparta, że potrafiłam rozchorować się aby mieć powód żeby nie jechać. A mój mąż się na wszystko godził, no bo przecież jak nie pojedzie to będzie ten zły. Ja to wykorzystywałam. A on nie rezygnował. Co jakiś czas tylko się wkurzał, że wszędzie musi wozić. To jest na jego głowie. Na terapii uczył się asertywności. Co zrobił. Kazał mi wziąć nogi w troki i jechać z synem na zajęcia, bo on ma inne rzeczy to zrobienia. Prawo jazdy mam to mam jeździć. Pojechał i mnie zostawił. Nie pojechałam. Kolejny raz to samo. Proszę już aby zawiózł dziecko na zajęcia. Maz pokazał palcem tam jest auto, tam kluczyki. Powodzenia. Wymyśliłam kolejny powód, że syn ma biegunkę i nie będzie go na zajęciach. Za trzecim razem już groziło synowi, że z zajęć będzie skreślony. Mąż się nie ugiął, a ja nie miałam wyjścia. Myślałam, że żołądek mi się przekręcił do góry nogami. Ale dojechałam na zajęcia. Wróciłam i mąż mi szczerze pogratulował. Powiedział, że jest dumny. Następnym razem odważyłam się już jechać po ciemku, potem w śniegu. A ostatnio mąż wyskoczył z swojego auta, żeby mi pomóc zaparkować u mechanika, a ja zrobiłam to sama tyłem. Też powiedział, że mi to super wyszło. I co? Jeżdżę autem. Czy mam uczucie strachu? Tak mam. Czy chciałbym zrezygnować z zajęć aby nie jechać sama? Tak. Czy mąż rezygnuje z czegoś aby jechać za mnie. Nie.

Nie pochyliła bym się nad moim problemem fobii i lękami gdyby mąż dalej robił wszystko za mnie. Pozwolił mi dalej manipulować nim. Dalej szukałabym wymówek. Ja mogłam wszystko. Miałam czas na odpoczynek. Mogłam leżeć pół dnia, ale jemu nie wolno było po pracy siąść. Czy zmieniałam się, bo mi się zachciało? Wstałam rano i stwierdziłam no dziś to pojadę autem, a co mi tam, zmienię się? Nie. Ja nie miałam wyjścia. Dość było już uciekania i szukania wymówek. Mąż postawił mnie przed wyborem. Albo sama się przełamię, albo będę się tłumaczyć dlaczego syn nie ma terapii.
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Mąż odszedł - nie wiem jak go traktować, co robić

Post autor: Ruta »

Zwykle jestem przemęczona, bo są długie okresy, kiedy mąż jest wyłączony przez nietrzeźwość. Ale i w okresach trzeźwości niechętnie podejmuje obowiązki. Mimo to nie poddaję się i kiedy tylko jest trzeźwy, jednak wymagam. Robię to dla siebie. Każdy najmniejszy obowiązek jaki podejmie mąż mnie odciąża. W zasadzie za każdym razem zaczynam od nowa.

Co pomaga?

Teoria zafiksowania funkcjonalnego mężczyzn (którą poznałam tu na forum): dopóki mąż nie będzie musiał, dotąd niczego się nie podejmie. Po co zmieniać coś, co działa!

Teoria męskiej tendencji do ograniczania strat (z klubu katolickich mam): jeśli kobieta pełniąc obowiązki jest zamęczona, ale wszystko działa, to okiem mężczyny nie ma sensu, by i on był zamęczony i nieprzytomny. Ktoś musi nie spać, aby spać mógł ktoś!

Teoria komfortu (księdza Dziewieckiego): kobiety mają skłonność do ofiarności i zakładają, że mąż odpowie podobnym zaangażowaniem. Są zdziwione i zranione, gdy mężczyzna angażuje się mniej, a cieszy się komfortem, jaki zapewnia mu żona. Gdy mężczyźnie jest dobrze, nie widzi powodu, by to zmieniać!

Teoria potrzeby przestrzeni i braku presji (moja): czuję się fatalnie pod presją, nie lubię być przymuszana, nie lubię działać pod dyktando, według wytycznych, nie lubię nie mieć wyboru. Blokuję się wtedy i nie mam ochoty na współpracę, zakładam, że mój mąż ma podobnie. Z niewolnika nie ma pracownika!

Z NVC (Rosenberg) nauczyłam się z kolei wyrażać moje potrzeby i prośby wobec męża osobiście i wprost. Niczego też nie poleruję. Jeśli czuję gniew, frustrację - ujawniam je, ale w taki sposób, by nie czynić za nie odpowiedzialnym męża:

"Jestem zmęczona."
"Jestem zmęczona - i to twoja wina."
"Czuję się zagniewana i nadmiernie obciążona obowiązkami".
"Czuję się zagniewania i nadmiernie obciążona obowiązkami - bo masz syna i mnie gdzieś".

Kiedyś moje prośby o pomoc były zaopatrzone w zawoalowane obciążanie męża winą za mój stan i przypisywaniem mu określonych intencji, motywów - bo nie pomaga, bo ma gdzieś, bo ja mam wszystko na głowie. Zrezygnowałam z tego.
***

Zima. Od dwóch czy może i trzech tygodni codziennie w środku dnia zawoziłam syna na zajęcia rehabilitacyjne. Byłam już zmęczona, rozbijało mi to pracę, a na to wszystko spadły jakieś ogromne ilości śniegu. Zajęcia były w takim miejscu, gdzie od przystanku szło się jeszcze prawie 15 minut przez średnio miłą okolicę. Nie mam prawa jazdy, ani samochodu. Mąż ma.

W tamtym czasie mąż był w okresie budowania złotego życia z kochanką i miał gdzieś obowiązki. Odmawiał wszystkiego. A jednak w desperacji zadzwoniłam do męża. Powiedziałam, jak bardzo zmęczona jestem. Szczerze. I że musi kolejny tydzień zawozić syna, bo ja nie dam już rady. Zawoził.

Wiem, że jest pozorna sprzeczność między brakiem presji, a powiedzeniem mężowi, że musi coś konkretnego zrobić. Ale jej nie ma.
Bławatek
Posty: 1685
Rejestracja: 09 maja 2020, 13:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Mąż odszedł - nie wiem jak go traktować, co robić

Post autor: Bławatek »

Julit pisze: 03 sty 2024, 13:16 Firekeeper, ale co w sytuacji o której pisze Bławatek (odwożenie syna na zajęcia), ma ona zrobić?

Czekać, bo obiecane? Ale mąż zapomniał. OK, jedzie z synem sama. A następnym razem? Przypomnieć? Bławatek twierdzi, że nie działa, a ja jej wierzę.

Jedyne co przychodzi mi na myśl, to zawieźć syna pod drzwi męża i postawić przed faktem: ponieważ zapominasz przyjechać, my przyjechaliśmy. Oto syn twój, zawieź go na zajęcia, jak obiecałeś. I wtedy Bławatek może udać się na chwilę poczuć panną... Dla mnie to absurd, ale może czegoś nie widzę. I takich przykładów w historii Bławatka można by opracować wiele.

Przepraszam za sarkazm, ale czasem mam wrażenie, że rozmowy z Tobą są jak głuchego z niewidomym, a wynikają z fundamentalnej różnicy, którą pięknie Bławatek opisała. Gdyby jej mąż zechciał pochylić się nad sobą i swoimi deficytami, zdał sobie z nich sprawę, nazwał i do tego był gotów nad nimi pracować, nie byłoby takich absurdalnych sytuacji. Wykonałby tak gigantyczną pracę nad sobą, jaką wykonałaś Ty. I podziw i chwała dla Ciebie za to. Może Twoja zmiana właśnie, pociągnęła wasze małżeństwo, Was, w górę. Ale była otwartość z drugiej strony. Jeśli tej otwartości i dojrzałości nie ma, pozostaje uznać bezsilność i wejść w zaradność, czyli ogarnianie rzeczywistości wokół. Warto jednak w tym wszystkich znaleźć czas dla siebie, na swój odpoczynek, bo na długo tego paliwa nie starczy.

Naprawdę podziwiam Was za przemianę - Ciebie i męża. Dajecie nadzieje, że niemożliwie staje się możliwe. Ale proszę, podawaj przykłady konkretnych zachowań na konkretne sytuacje. Bławatek bardzo szczegółowo opisuje te konkrety. Dziel się doświadczeniem własnym, bo jest nieocenione, ale i wiedzą, którą zdobywasz. Wiem, że radzenie nie wskazane, ale czasami mam wrażenie, że teoretyzowanie wprowadza więcej zamętu.
Dziękuję Julit. Bo chyba rozumiesz moją sytuację.

Nie powiem, że jest całkowicie źle bo są okresy gdy mąż jest pomocny, ale zazwyczaj gdy go naprawdę potrzebujemy to on ma wtedy fazę - myślę o sobie. I tu nie chodzi o mnie, bo duża jestem i całe życie samodzielna jestem, ale o syna który jakby nie było staje się mężczyzną i potrzebuje męskiego towarzystwa. A poza tym też mam dni gdy mi się nie chce czy kobiece sprawy dokuczają ale z racji bycia mamą mam obowiązki i wtedy nie ma, że boli lub się nie chce.
Bławatek
Posty: 1685
Rejestracja: 09 maja 2020, 13:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Mąż odszedł - nie wiem jak go traktować, co robić

Post autor: Bławatek »

Firekeeper pisze: 03 sty 2024, 14:37
Nie pochyliła bym się nad moim problemem fobii i lękami gdyby mąż dalej robił wszystko za mnie. Pozwolił mi dalej manipulować nim. Dalej szukałabym wymówek. Ja mogłam wszystko. Miałam czas na odpoczynek. Mogłam leżeć pół dnia, ale jemu nie wolno było po pracy siąść. Czy zmieniałam się, bo mi się zachciało? Wstałam rano i stwierdziłam no dziś to pojadę autem, a co mi tam, zmienię się? Nie. Ja nie miałam wyjścia. Dość było już uciekania i szukania wymówek. Mąż postawił mnie przed wyborem. Albo sama się przełamię, albo będę się tłumaczyć dlaczego syn nie ma terapii.
Tu bym odwróciła sytuację - mój mąż jest "Tobą" a ja "twoim mężem". Staram się by mąż wziął odpowiedzialność za różne sfery ale jakoś chęci na razie u niego brak.

Ja się nie boję jeździć autem - no OK, musiałabym poćwiczyć trochę, bo już za kółkiem trochę nie byłam. U mnie występuje brak pojazdu, a "prezent" męża w postaci problemowego samochodu mnie nie cieszy bo bym się ciągle stresowała a ja potrzebuje mniej stresu bo mój organizm źle reaguję na stres.

Napisałaś mi też wcześniej, że jak jestem teraz bez pieca to może by nas mąż do siebie na obiad zaprosił. Byłoby ciężko bo mąż nie gotuje (a to był jego główny powód wytykany mi w pozwie że ja nie gotuję - sam przykladu nie daje) - stołuje się głównie w pracy, na obiad w restauracji czy barze nie mam co liczyć bo mąż zawsze nie ma pieniędzy.
Bławatek
Posty: 1685
Rejestracja: 09 maja 2020, 13:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Mąż odszedł - nie wiem jak go traktować, co robić

Post autor: Bławatek »

Firekeeper pisze: 03 sty 2024, 10:27 Bławatku jako, że ja mam problem z rządzeniem, kontrolowaniem czy proszeniem zwracam uwagę szczególnie na to jak ty podchodzisz do męża ulegle.

Ja nauczyłam się prosić męża ale tylko wtedy kiedy ja potrzebuję pomocy. Np. Zeszło powietrze z koła i proszę aby sprawdził, bo potrzebuję taczki do pracy w ogrodzie. Nie proszę o to aby zajął się dziećmi, zawiózł na zajęcia, zrobił zakupy, posprzątał.

Od początku małżeństwa byłam jak kierownik. A co za tym idzie zarzaądzałam. Mężowi to się podobało, bo skoro ja zarządzam to też ponoszę konsekwencję decyzji. Mąż ograniczał się do pytania co mam zrobić, albo siedział na kanapie i czekał na przydział pracy. Ale im bardziej byłam sfrustrowana tym mocniej cisnęłam. Więc mąż robił praktycznie wszystko. Więc się zaczynał buntować.

Obecnie ja dalej zarządzam. Ale nie na taką skalę. Mąż uczy się asertywności. Ja odpuszczania. Odsunęłam się aby miał możliwość decydowania. Jaką decyzję nie podejmie to szanuję. Bo wiem jak to jest jak wszystko jest na mojej głowie i słyszę jeszcze pretensje.

Mój mąż bez mojego gadania i zarządzania sam doskonale wie, kiedy ci zrobić tylko ma inny czas na wykonanie wszystkiego. Cieszy mnie, że przejmuje większą kontrolę. Schodzimy z schematu pracownik i kierownik.

Czy ty musisz się prosić męża aby zajął się swoim dzieckiem?

Szanujesz słowo nie ale przejmujesz wtedy jego obowiązki. Więc po co on ma coś robić? Po co ma się wysilać? Po co ma się angażować?
Brakuje mi u Ciebie takiej konsekwencji w działaniu.

Mąż mówi, że chce mu się spać i wychodzi. A zostawiłaś ich tak samych na pół dnia i niech sobie radzą?

Żyje jak kawaler, bo nie czuje obowiązku no to niech zostanie weekend z synem, a Ty spróbuj sobie odpocząć i poczuj się jak panna. Byłabyś wstanie zrobić tak?

Piszesz, że piec nie taki i nie masz jak obiadu zrobić dla męża. To czemu nie pójdziesz do niego na obiad?

Sytuacja z autem. Mnie mąż też nie dopisał, bo zapomniał. W sumie dla mnie co za różnica i tak auta są nasze, ale potem pomyślałam o tych zniżkach. Przecież mogę kiedyś zostać sama i nie będę ich miała. Nie oczekiwałam przy kupnie kolejnego auta, że mój mąż tym razem sobie przypomni lub nie, a ja się będę wkurzać, że nie jestem współwłaścicielem, a sama byłam przy podpisaniu umowy i sama siebie dopisałam.

Chodzi mi głównie o to abyś nie była bezradna i wycofana, a żebyś wiedziała, że masz prawo wymagać, być stanowcza, bo syn i małżeństwo to nie tylko twoja odpowiedzialność ale też męża i nie możesz cały czas przejmować jego obowiązków. A że będzie się wkurzał no to normalne. Każdy się wkurza jak przychodzą zmiany. Ale Ty nie musisz z dzieckiem iść piechotą w deszczu na zajęcia jak macie auto.
Firekeeper jednak do tego też się odniosę.

Marzą mi się weekendy bez dziecka, bo mam co przez weekendy robić - stary dom wymaga ciągłych napraw, a ja nie lubie się odrywać od roboty bo np. trzeba dziecku obiad zrobić - ja się zadowolę szybką kanapką - nie potrzebuję talerza zupy czy też drugiego dania.

A tak szczerze - będąc ciągle w gotowości w domu i w pracy potrzebuję od czasu do czasu odpoczynku i robienia mniejszej ilości rzeczy, a nie ciągła spina. Jakiś dzień w górach, parku, na spotkaniu ze znajomymi, bez ciągłego marudzenia dziecka "nudzi mi się", "nie chce mi się", "zaraz coś zrobię "

Kiedyś miałam już na maksa dość tego jak mąż olewał rodzinę i obowiązki I spokojnie mu powiedziałam, że jak on ciągle ma wolne popołudnia to ja poproszę o jedno popołudnie w tygodniu tylko dla mnie poza domem. Mąż patrzył na mnie jak na wariatkę, nic nie powiedział. A parę tygodni później się wyprowadził mówiąc "nie kocham cię". A teraz jak bywam stanowcza to mąż odreagowuje w ten sposób, że potrafi nie pojawic się przez 2 tygodnie, taka kara dla mnie.

A jeśli chodzi o zostawienie męża z synem popołudniu - robiłam tak nie raz i jeśli mnie nie było a mężowi już się chciało iść do domu to zostawiał syna samego, nawet jak był mniejszy, i szedł do siebie. Gdy mu mówiłam, dlaczego nie zostajesz dłużej aż nie wrócę to słyszałam "ale twoja rodzina jest na dole więc syn nie był sam". A ja naprawdę wychodziłam maksymalnie na 2 godziny. Odechciewało mi się wychodzić.

Firekeeper więcej napisałam Ci na priv.
Niepoprawny83
Posty: 271
Rejestracja: 07 wrz 2021, 22:43
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Mąż odszedł - nie wiem jak go traktować, co robić

Post autor: Niepoprawny83 »

Bławatek pisze: 04 sty 2024, 21:45
- ja się zadowolę szybką kanapką - nie potrzebuję talerza zupy czy też drugiego dania.
Skoro jesz kanapki w weekend to zakładam, że w tygodniu nie jest dużo lepiej.
Kochaj bliźniego swego jak siebie samego. Myślę, że przyjacielowi nie zaproponowała byś na obiad kanapki, więc może siebie zacznij traktować równie dobrze, a wtedy i remonty sprawniej pójdą. A nawet jeśli zaniedbasz nieco dom, to twój organizm jest przecież ważniejszy.
U mnie zadbanie o siebie w postaci gotowania i jedzenia zdrowych posiłków to jeden z ważniejszych etapów dorastania. Pokazuję sobie, ze jestem wart tego by zjeść zdrowo i smacznie, a to nie było dla mnie takie oczywiste po latach spędzonych w toksycznym związku.
Organizm inaczej reaguje na stres, gdy jest odpowiednio odżywiony, polecam rosołki i zupy na wywarach długo gotowane, naprawdę aminokwasy w nich zawarte uzdrawiają, ale najpierw trzeba przyjąć, ze jesteśmy warci włożonego w posiłek wysiłku.

Moim zdaniem albo kanapka i święty spokój albo obiadek jako element budowania prawdziwego pokoju w sobie.


Druga sprawa o jakiej myślałem, to twój nacisk na kontakt męża z synem. Zresztą pewnie to już było poruszane. Jeśli nawet wypracujesz taki kontakt to czy on będzie korzystny dla syna, jeśli cały czas będzie czuł się ignorowany w czasie spotkania? Może lepiej znaleźć jakiś inny męski wzorzec, dobrego trenera, opiekuna który swoją postawą i stawianymi wymaganiami wprowadzi go w męski świat?
Zaufaliśmy miłości.
Bławatek
Posty: 1685
Rejestracja: 09 maja 2020, 13:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Mąż odszedł - nie wiem jak go traktować, co robić

Post autor: Bławatek »

Niepoprawny83 pisze: 09 sty 2024, 8:59
Bławatek pisze: 04 sty 2024, 21:45
- ja się zadowolę szybką kanapką - nie potrzebuję talerza zupy czy też drugiego dania.
Skoro jesz kanapki w weekend to zakładam, że w tygodniu nie jest dużo lepiej.
Kochaj bliźniego swego jak siebie samego. Myślę, że przyjacielowi nie zaproponowała byś na obiad kanapki, więc może siebie zacznij traktować równie dobrze, a wtedy i remonty sprawniej pójdą. A nawet jeśli zaniedbasz nieco dom, to twój organizm jest przecież ważniejszy.
U mnie zadbanie o siebie w postaci gotowania i jedzenia zdrowych posiłków to jeden z ważniejszych etapów dorastania. Pokazuję sobie, ze jestem wart tego by zjeść zdrowo i smacznie, a to nie było dla mnie takie oczywiste po latach spędzonych w toksycznym związku.
Organizm inaczej reaguje na stres, gdy jest odpowiednio odżywiony, polecam rosołki i zupy na wywarach długo gotowane, naprawdę aminokwasy w nich zawarte uzdrawiają, ale najpierw trzeba przyjąć, ze jesteśmy warci włożonego w posiłek wysiłku.

Moim zdaniem albo kanapka i święty spokój albo obiadek jako element budowania prawdziwego pokoju w sobie.


Druga sprawa o jakiej myślałem, to twój nacisk na kontakt męża z synem. Zresztą pewnie to już było poruszane. Jeśli nawet wypracujesz taki kontakt to czy on będzie korzystny dla syna, jeśli cały czas będzie czuł się ignorowany w czasie spotkania? Może lepiej znaleźć jakiś inny męski wzorzec, dobrego trenera, opiekuna który swoją postawą i stawianymi wymaganiami wprowadzi go w męski świat?
Niepoprawny83 może nieprecyzyjnie napisałam - szybką kanapkę zamiast obiadu lubię gdy działam intensywnie fizycznie i nie mam czasu odłożyć np. pędzel lub piłę. Jak jest syn to zawsze obiad wyczaruję. Niestety na takie gotowanie jak bym chciała nie mam czasu i możliwości. Ale staram się spełniać zachcianki syna - domowa pizza z górą warzyw, tortilla z kurczakiem i mixem warzyw albo naleśniki, kotleciki, ryba itp. Kiedyś to była też pomidorowa - z mięskiem i pietruszką, ale preferencje dziecku się zmieniły:). Za to do pracy gdy w spokoju mogę zjeść sałatkę to często sobie robię.

Jeśli chodzi o męski wzorzec to mamy to szczęście, że ojcowie kolegów syna są w porządku i często syn z nimi wspólnie spędzą czas, bo np. proponują wspólny wypad na sanki, rower. Dobrze, że syn ma fajnych kolegów a oni fajnych ojców. Tylko, że tacy mężczyźni są tylko na chwilę.

Może za dużo naciskam na te kontakty męża z synem, ale ciągle mam w uszach jak on mówił "małym dzieckiem zajmuje się matka, a jak podrośnie to ojciec przejmuje rolę i zajmuje sie dzieckiem". Tak, w słowach mój mąż był zawsze mistrzem. A poza tym jak będzie spędzał czas z synem to nie będzie "tracił" czasu z kowalskimi.
Niepoprawny83
Posty: 271
Rejestracja: 07 wrz 2021, 22:43
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Mąż odszedł - nie wiem jak go traktować, co robić

Post autor: Niepoprawny83 »

Bławatek pisze: 09 sty 2024, 22:29

Niepoprawny83 może nieprecyzyjnie napisałam
Precyzyjnie napisałaś, tylko moja sugestia do okazania sobie miłości w postaci czasu na przygotowanie posiłku nie jest dla ciebie zachęcająca.
Bławatek pisze: 09 sty 2024, 22:29
A poza tym jak będzie spędzał czas z synem to nie będzie "tracił" czasu z kowalskimi.
Tylko czy na tym zyska twój syn cokolwiek. Mierzysz męża swoją miarą i myślisz, że jak już będą razem to będzie im fajnie. Ja myślę, że mniej lub bardziej wymuszony kontakt zaowocuje większą alienacją, potencjalnymi dysfunkcjami u syna, dzieci wszak czytają emocje lepiej niż myślimy.

Ale wiadomo Bławatku to twoje życie (no i syna oczywiście)
Pogody ducha.
Zaufaliśmy miłości.
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Mąż odszedł - nie wiem jak go traktować, co robić

Post autor: Ruta »

Niepoprawny83 pisze: 09 sty 2024, 8:59
U mnie zadbanie o siebie w postaci gotowania i jedzenia zdrowych posiłków to jeden z ważniejszych etapów dorastania. Pokazuję sobie, ze jestem wart tego by zjeść zdrowo i smacznie, a to nie było dla mnie takie oczywiste po latach spędzonych w toksycznym związku.
Organizm inaczej reaguje na stres, gdy jest odpowiednio odżywiony, polecam rosołki i zupy na wywarach długo gotowane, naprawdę aminokwasy w nich zawarte uzdrawiają, ale najpierw trzeba przyjąć, ze jesteśmy warci włożonego w posiłek wysiłku.

(...)


Druga sprawa o jakiej myślałem, to twój nacisk na kontakt męża z synem. Zresztą pewnie to już było poruszane. Jeśli nawet wypracujesz taki kontakt to czy on będzie korzystny dla syna, jeśli cały czas będzie czuł się ignorowany w czasie spotkania? Może lepiej znaleźć jakiś inny męski wzorzec, dobrego trenera, opiekuna który swoją postawą i stawianymi wymaganiami wprowadzi go w męski świat?
Niepoprawny dziękuję za twój wpis. Mierzę się ze stresem i jego skutkami. Ugotuję sobie ramen. Licząc na zbawienne działanie aminkowasów. Na razie zajdam stres byle czym, czyli niczym, co by mi służyło.

Bławatku, to co napisał niepoprawny o nacisku na kontakt męża z synem, w dużej mierze pokrywa się z moim doswiadczeniem.

Z uwagi na zamknięcie sprawy, czyli jakiegoś etapu życia, robię podsumowania. Ostatnie lata mocno zabiegałam o to, by mąż utrzymywał relacje z dziećmi. Nie widzę dobrych zabiegów tych owoców.
Moją motywacją po części była chęć by chłopcy mieli tatę. To nie wypaliło. U nas była i kwestia procesu, orzekania kontaktów - i tu był wybór mniejszego zła, ale nie dobra.

Tak sobie myślę, że twojemu mężowi jest wygodnie się nie angażować i przerzucać na ciebie odpowiedzialność. Czy twój mąż zachowuje się tak także w kwestii finansów?
Bławatek
Posty: 1685
Rejestracja: 09 maja 2020, 13:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Mąż odszedł - nie wiem jak go traktować, co robić

Post autor: Bławatek »

Niepoprawny83 pisze: 10 sty 2024, 8:18
Bławatek pisze: 09 sty 2024, 22:29

Niepoprawny83 może nieprecyzyjnie napisałam
Precyzyjnie napisałaś, tylko moja sugestia do okazania sobie miłości w postaci czasu na przygotowanie posiłku nie jest dla ciebie zachęcająca.
Bławatek pisze: 09 sty 2024, 22:29
A poza tym jak będzie spędzał czas z synem to nie będzie "tracił" czasu z kowalskimi.
Tylko czy na tym zyska twój syn cokolwiek. Mierzysz męża swoją miarą i myślisz, że jak już będą razem to będzie im fajnie. Ja myślę, że mniej lub bardziej wymuszony kontakt zaowocuje większą alienacją, potencjalnymi dysfunkcjami u syna, dzieci wszak czytają emocje lepiej niż myślimy.

Ale wiadomo Bławatku to twoje życie (no i syna oczywiście)
Pogody ducha.
Niepoprawny83 gdy czasu ma sie mało to trudno dużo czasu przeznaczać na zabawę z przygotowaniem posiłków - gdy się wraca z pracy ok 17 (po drodze robiac zakupy) i jest wiele rzeczy do ogarnięcia a jest się do tego w pojedynkę to bywa ciężko. Tym bardziej, że mam teraz takiego szefa przy którym spokojnie nie ma więc w pracy też ciągle na wysokich obrotach i w stresie. A takie chwilę jak teraz, że mogę coś w spokoju napisać są rzadkością bo zazwyczaj o tej porze (21.30, 22.00) ogarniam zmywanie, mycie podłóg, planowanie co będziemy następnego dnia jeść, co ubierzemy. Wiadomo, że nie trzeba mieć idealnego porządku kosztem swojego odpoczynku więc próbuję w tym zabieganym życiu znajdować równowagę.

W sumie to mi się już nie chce mężowi przypominać, że jest ojcem. Zawsze ważniejsza była dla niego praca I samochody. I z tym nie wygram. Ale boli. Boli, bo tak jest od 12 lat.
ODPOWIEDZ