Mąż odszedł - nie wiem jak go traktować, co robić

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Mąż odszedł - nie wiem jak go traktować, co robić

Post autor: Ruta »

Bławatku,
ja to czytam tak, że widzisz taką opozycję: obowiązki - nieodpowiedzialność. Ty na jednym biegunie, mąż na drugim.

Czy masz pewność, że jakbyś sobie poleżała, gdy masz na to ochotę, to trawa w tym czasie urośnie do kolan, basen zarośnie grzybami, a lodówka całkiem się opróżni?

Biorę przykład z tych osób, które nic nie muszą. I jest mi o wiele lepiej. Spróbuj kilka dni nie zrobić ani jednej rzeczy, której nie masz ochoty robić. I ani jednej rzeczy, do której czujesz ciężką niechęć.

Od jakiegoś czasu nie mam obowiązków domowych i żyje mi się dobrze. Jem posiłki, mamy wszystko poprane, syn ma ogarniętą naukę i nawet koty żyją. Nie ma tylko presji.
Bławatek
Posty: 1685
Rejestracja: 09 maja 2020, 13:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Mąż odszedł - nie wiem jak go traktować, co robić

Post autor: Bławatek »

Ruta pisze: 16 paź 2023, 15:01 Bławatku,
ja to czytam tak, że widzisz taką opozycję: obowiązki - nieodpowiedzialność. Ty na jednym biegunie, mąż na drugim.

Czy masz pewność, że jakbyś sobie poleżała, gdy masz na to ochotę, to trawa w tym czasie urośnie do kolan, basen zarośnie grzybami, a lodówka całkiem się opróżni?

Biorę przykład z tych osób, które nic nie muszą. I jest mi o wiele lepiej. Spróbuj kilka dni nie zrobić ani jednej rzeczy, której nie masz ochoty robić. I ani jednej rzeczy, do której czujesz ciężką niechęć.

Od jakiegoś czasu nie mam obowiązków domowych i żyje mi się dobrze. Jem posiłki, mamy wszystko poprane, syn ma ogarniętą naukę i nawet koty żyją. Nie ma tylko presji.
Ruto ja nieraz odpuszczam obowiązki i odpoczywam - bo nieraz nie mam już siły i chęci na żadną pracę, aktywność. Tylko nie da się w nieskończoność odwlekać. Tak teraz mam ze stertą prania - korzystając z pogody ogarnęłam wszystkie prania większe i mniejsze a teraz z braku czasu gdy nie mogłam na bieżąco prasować przerażają mnie te zaspy w pokoju.

Mi bardziej chodzi o to, że mąż wiedząc o różnych aktywnościach syna nie kwapi się by go gdzieś zawieź, odebrać, albo zrobić cięższe zakupy - o co nieraz proszę ale często jest tak, że na moje 4 prośby jedną może po czasie spełni. Spoko, mogę syna zaprowadzić wieczorem na angielski i przy okazji zrobię w pobliskim sklepie zakupy i mam 3 rzeczy załatwione - bezpieczeństwo syna (szczególnie zimą gdy jest ciemno), czas spędzony z synem i zakupy zrobione. Ale w tej chwili potrzebuję byc w domu i prasować. Mi bardziej chodzi o to, że wszystko jest na mojej głowie a mąż gdy przychodzi to siedzi i surfuje po internecie zamiast aktywnie spędzać czas z synem. I nie ma w nim chęci by coś zrobić dla kogoś - w tym momencie dla dziecka - zdeklarować się, że będzie go zawoził - a jeśli chodzi o jego kontakty z drugim dzieckiem to pilnował sztywnych godzin. Tak, próbowałam nieraz też na stałe męża "uwiązać" godzinami spotkań z synem tak jak ma przy drugim dziecku, ale jedynie sądownie by zadziałało. No nic, żal mi tego smutnego życiowo gościa jakim jest mój mąż. Wiele traci - na własne życzenie. Ty, Ruto, może kochając bezgranicznie męża nie masz takich smutków i bolączek, ja jednak ani nie idealizuję męża ani go nie tłumaczę - jako mąż i ojciec nie potrafi wypełniać swoich ról, a ja za niego nie mam zamiaru pracować.
Firekeeper
Posty: 807
Rejestracja: 24 maja 2021, 19:46
Płeć: Kobieta

Re: Mąż odszedł - nie wiem jak go traktować, co robić

Post autor: Firekeeper »

Bławatek pisze: 17 paź 2023, 9:23 ja jednak ani nie idealizuję męża ani go nie tłumaczę - jako mąż i ojciec nie potrafi wypełniać swoich ról, a ja za niego nie mam zamiaru pracować.
Właśnie Bławatku to robisz. Na Tobie spoczywa całe wychowanie dziecka. Od dbania o podstawowe rzeczy po ogarnianie angielskiego i organizowanie atrakcji żeby się nie nudził.

A Twój mąż może i posprzątać, odwiedzić rodziców i nawet spotkać się z drugim dzieckiem.

Zastanowiłaś się dlaczego Twój mąż się nie kwapi by gdzieś zawieść, odebrać, zrobić zakupy itd?
Mi bardziej chodzi o to, że wszystko jest na mojej głowie a mąż gdy przychodzi to siedzi i surfuje po internecie zamiast aktywnie spędzać czas z synem. I nie ma w nim chęci by coś zrobić dla kogoś - w tym momencie dla dziecka - zdeklarować się, że będzie go zawoził
A co ma robić? Czy w tym domu czuję się ,, u siebie" ? Czy ma możliwość wziąć syna i z nim jechać nawet sprzątać czy do dziadków? Czy Ty jak mąż jest z synem jesteś cały czas gdzieś obok czy znikasz?

Drugie co mnie zastanawia to bierzesz wszystko na siebie. Mi to przypomina moją rodzinną wadę. Bierzemy na siebie wszystko, a potem psioczymy, że inni nam nie pomagają, nic nie robią. My jesteśmy ( kobiety w rodzinie) lepsze, ale nas wykorzystują. I zamiast zreflektować to bierzemy jeszcze więcej.

Dlaczego nie postawisz się mężowi i nie ustalisz z nim jego obowiązków?
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Mąż odszedł - nie wiem jak go traktować, co robić

Post autor: Ruta »

Bławatku,
Właśnie o to chodzi, żeby się nie zajeżdżać. Jesteśmy same z dużą ilością obowiązków odpowiedzialności. Potrzebujemy być wypoczęte. Z prasowania zrezygnowałam całe lata temu. Rozwieszam pranie, tak żeby się nie gniotło, no i potem od razu do szafy. Mnóstwo czasu zaoszczędzone.

Gdybym lubiła prasować, to bym prasowała... ale nie lubię. Nie lubię też myć okien, ale lubię mieć czyste szyby. Więc czasem decyduję się je umyć. Ale nie za często. Nie lubię jeździć na zakupy, więc zamawiam przez internet, a drobne zakupy robi syn. Sama wolę wybrać tylko owoce i warzywa. Mam sklep w pobliżu do którego zaglądam w drodze z Kościoła. Jest droższy niż targ, ale po drodze, którą przechodzę. Na targ to wyprawa na trzy godziny. Wybieram trzy godziny mojego życia i trochę mniej owoców w koszyku.
Daleko mi jeszcze do dobrego ogarnięcia codzienności, i tak bywam przemęczona, fizycznie i psychicznie, bo za mało w tym dbam o siebie. Ale wiem już dokąd idę.

Przyjrzyj się liście swoich obowiązków. I zredukuj ją na początek o dwadzieścia procent.

Mój mąż jako ojciec zawodzi ostatnio na całej linii. Przyjmuję to za fakt. Syn już sobie z tym radzi, więc zostawiam męza z jego postawą samego. Nie naciskam. Nie organizuję. Nie nakłaniam. Ale też nie mam problemu, żeby powiedzieć mężowi, co o jego postawie myślę i co czuję. Dziś wysłalam go pod figowiec.

Widzę, że masz bunt na postępowanie męża. Ale czy wiesz, czego od niego konkretnie chcesz? Żeby prasował? Żeby spędzał czas z synem? Żeby przychodził regularnie w konkretnych godzinach?
Bławatek
Posty: 1685
Rejestracja: 09 maja 2020, 13:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Mąż odszedł - nie wiem jak go traktować, co robić

Post autor: Bławatek »

Bławatek pisze: 17 paź 2023, 9:23
Właśnie Bławatku to robisz. Na Tobie spoczywa całe wychowanie dziecka. Od dbania o podstawowe rzeczy po ogarnianie angielskiego i organizowanie atrakcji żeby się nie nudził.

A Twój mąż może i posprzątać, odwiedzić rodziców i nawet spotkać się z drugim dzieckiem.

Zastanowiłaś się dlaczego Twój mąż się nie kwapi by gdzieś zawieść, odebrać, zrobić zakupy itd?
Mi bardziej chodzi o to, że wszystko jest na mojej głowie a mąż gdy przychodzi to siedzi i surfuje po internecie zamiast aktywnie spędzać czas z synem. I nie ma w nim chęci by coś zrobić dla kogoś - w tym momencie dla dziecka - zdeklarować się, że będzie go zawoził
A co ma robić? Czy w tym domu czuję się ,, u siebie" ? Czy ma możliwość wziąć syna i z nim jechać nawet sprzątać czy do dziadków? Czy Ty jak mąż jest z synem jesteś cały czas gdzieś obok czy znikasz?

Drugie co mnie zastanawia to bierzesz wszystko na siebie. Mi to przypomina moją rodzinną wadę. Bierzemy na siebie wszystko, a potem psioczymy, że inni nam nie pomagają, nic nie robią. My jesteśmy ( kobiety w rodzinie) lepsze, ale nas wykorzystują. I zamiast zreflektować to bierzemy jeszcze więcej.

Dlaczego nie postawisz się mężowi i nie ustalisz z nim jego obowiązków?
Ruto - prosta odpowiedź: mój mąż jest wygodny i do tego egoistycznie działający.

Czy to po ślubie czy to od czasu gdy z nami nie mieszka próbowałam męża zachęcać do wzięcia odpowiedzialności za decyzje które podjął tj. założenie rodziny i poczęcie dziecka. Walka z wiatrakami bo mój mąż zawsze kalkulował co z tego będzie miał. Jeśli okazywało się że będzie musiał poświęcić swój czas, pieniądze lub wysiłek a korzyści będą małe to robił wszystko by nic nie robić. A dla mnie nawet prasowanie jego koszul choć trudne to była radość, że dbam o męża. Ja byłam inaczej wychowana więc przyjmowalalam na siebie to wszystko bo gdybym odpuściła to nie tylko dom by był zaniedbany ale także nasze dziecko. Wśród znajomych i sąsiadów mam takich którym nie zależy- nic nie remontują, nic nie robią bo łatwiej biadolić na swój los. Ja zazwyczaj zakasam rękawy i działam - jak czegoś nie potrafię to się dopytuję lub szukam w internecie rozwiązań. Wolę iść do przodu niż ciągle narzekać. Tak, narzekam na męża ale już do końca życia będzie moją kulą u nogi. Tzn. ja się nim nie przejmuję i żyję seoim życiem, ale różne zobowiązania są, szczególnie związane z dzieckiem bo głupia zgoda na wycieczkę wymaga podpisu obojga rodziców.

Ręce mi opadają gdy słyszę np. jego tłumaczenia gdy wpada na pół godziny i już zmyka bo musi zrobić to i to i tamto i iść wcześniej spać. No, ja nie muszę robić tych wszystkich rzeczy i spać też nie potrzebuję chodzić wcześniej. A nieraz powtarzałam mężowi, że ja też mam do zrobienia to i to i jeszcze tamto a rano wstaję o 5 i nie mam ochoty zarywać nocy. Nie widzi związku bo to nie jest jego interes. Jego interesem jest jego komfort. Gdy mi mówi, że będzie miał cały tydzień nadgodzin to mu [...] nie zawracam i ogarniam sama, ale w inne dni gdy wraca normalnie mógłby synem aktywniej się zająć.

Inna sprawa - chciałam wymienić synowi drzwi, ale kompletnie się nie znam na tych sprawach dotyczących zawiasów i otwierania w prawo czy w lewo - bo przecież w zależności po której stronie stoję to się raz otwierają w lewo a po drugiej stronie w prawo :oops: :lol: A mój mąż jest techniczny (w pracy i w garażu) I prosiłam go o to. 3 lata temu obiecał nie tylko mi ale i synowi. Do dziś nawet próby zmierzenia nie było. Przypominane co jakiś czas. W końcu sama to ogarnę. I będę mieć satysfakcję :D

Ja już powoli myślę czy na spółę z kimś działalności remontowej nie zacząć (doświadczeniei sprzęt mam) - tylko czasu brak. Ale jak za parę lat syn się bardziej usamodzielni to kto wie...

Ruto - egoizm i własny komfort zawsze zwycięża. U mnie zwycięża chęć życia w dobrych lub lepszych warunkach.
Ostatnio zmieniony 18 paź 2023, 12:33 przez Lawendowa, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód: Wykropkowane to co trzeba
Mimi
Posty: 104
Rejestracja: 31 sie 2023, 12:29
Płeć: Kobieta

Re: Mąż odszedł - nie wiem jak go traktować, co robić

Post autor: Mimi »

Bławatki, jak ja Cię rozumiem!


Bławatek pisze: 17 paź 2023, 9:23 Mi bardziej chodzi o to, że wszystko jest na mojej głowie a mąż gdy przychodzi to siedzi i surfuje po internecie zamiast aktywnie spędzać czas z synem. I nie ma w nim chęci by coś zrobić dla kogoś
Mnie też denerwował widok męża siedzącego notorycznie z nosem w telefonie.
Po pierwsze trwonił czas na bzdury (non stop szukał okazji zakupowych), po drugie, skoro zachęcamy dzieci do odłożenia telefonów na bok, to jaki to przykład? Wytłumaczyłam mu to spokojnie. Teraz jak chce czegoś szukać ( robi to rzadko) zamyka się w pokoju. I tak wolę, przynajmniej dzieci nie mają złego przykładu. :D
Bławatek pisze: 16 paź 2023, 9:51 Gdybym brała przykład z męża to nasze dziecko chodziłoby głodne - bo po co wstawać wcześniej i robić mu śniadanie, po co coś gorącego mu zrobić na kolację - niech je na okrągło płatki z mlekiem - lepiej poleżeć i pooglądać tv bo przecież po to płacę różne abonamenty żeby z nich korzystać. Mam niechęć do wszystkiego to sobie poleżę, najwyżej zrobi się jeszcze większy bałagan, lodówka będzie pusta, basen zarośnie glonami, trawa będzie do kolan a jak zabraknie czystych rzeczy to się kupi nowe ;). Dziecko niech też samo sobą się zajmuje bo rodzice robią karierę a po ciężkiej pracy muszą poleniuchować, zdrzemnąć się. Ruto sama jesteś matką i raczej odpowiedzialna osobą więc raczej wiesz, że przykład bierze się z tych lepszych osób by wzrastać a nie spadac.
Właśnie, ktoś musi się za te obowiązki wziąć. Niektóre nie mogą czekać, np. głodne dziecko, chore dziecko, dziecko potrzebujące pomocy w czymś-ważnym, itp.
Bławatek pisze: 14 sie 2023, 10:32 bo on ciągle ma dużo pracy,
Czyli źle zarządza czasem. Nie można mieć stale nawału pracy 8-)
To dobra wymówka, żeby sie odciąć od obowiązków domowych, które w oczach wielu są takie mdłe i nieciekawe...no może i takie bywają, ale wymagają pochylenia sie nad nimi. Ktoś to musi zrobić.

Bławatek pisze: 14 sie 2023, 10:32 A i nauczyłam się, że nie muszę być na każde zawołanie i potrzebę innych ludzi
Super! Też mam tę lekcję za sobą!

Bławatek pisze: 14 sie 2023, 10:32 Nauczyłam się "mieć chwile wolnego i tylko dla siebie" - od dziecka byłam goniona do wszelkich prac w domu i przy grządkach, choć jako dziecko i nastolatka znajdowałam czas na książki. Jak się pojawiło nasze dziecko to nie miałam nawet chwilki by artykuł w gazecie przeczytać bo zawsze było coś do zrobienia. A teraz daję radę odłożyć różne rzeczy na bok by znaleźć czas dla siebie. I tu postawa męża mi pomaga bo jeżeli on może leniuchować wiodąc nowe kawalerskie życie to czemu ja nie mogę 😉. Choć nieraz się muszę ganić, że owszem dywan trzeba odkurzyć a trawnik skosić ale nic się nie stanie jak zrobię to za pół godziny lub wieczorem - teraz jest chwila relaksu 😁
I ja podobnie od dziecka byłam goniona do pracy. W domu rodzinnym nie mogłam sie na chwilę położyć, bo zaraz mama mnie do czegoś gnała. Jako dorosła nie poszłam w ten schemat, bardzo dobrze pamiętam, co czuła mała Mimi.
Wiele obowiązków domowych podzieliłam między dzieci. Tylko ktoś tym musi zarządzać... Nadzorcą mianowałam M, on lubi wskazywać palcem, co jest do roboty :lol: M przez to nie ma poczucia, że proszę go o sprzątanie. I mam święty spokój.
Okna myję raz w roku, no może dwa. Zwykle są brudne, mi to nie przeszkadza. Wiele odpuszczam.
Wolę pójść na spacer, na lody z dziećmi, pobiegać, poczytać, itp.
Relacje są najważniejsze, to dla mnie priorytet. Czasu dla dzieci i M nigdy nie żałuję.

Bławatek pisze: 17 paź 2023, 9:23 ja nieraz odpuszczam obowiązki i odpoczywam - bo nieraz nie mam już siły i chęci na żadną pracę, aktywność. Tylko nie da się w nieskończoność odwlekać
Otóż to!!!
Firekeeper
Posty: 807
Rejestracja: 24 maja 2021, 19:46
Płeć: Kobieta

Re: Mąż odszedł - nie wiem jak go traktować, co robić

Post autor: Firekeeper »

Ja widzę u Ciebie taką cechę jaką ja mam. Czyli ,, bez łaski ". Mój mąż też w moim zamyśle miał być idealny. Często porównywałam go z innymi mężczyznami. Zwracałam uwagę, na to jak inni ojcowie zajmują się dziećmi, jak dbają o dom, żony itd. Frustrowało mnie to. Bo mój mąż nie wpisywał się w ten zamysł. Więc podejmowałam różne próby zmiany tej sytuacji. Mój mąż jak każdy reagował na to buntem.

Pamiętam jak budowaliśmy dom i zmusiłam w sumie męża do tego aby zajął się wyłożeniem płytek w całym domu. Bo przecież to proste i taniej. Chociaż ani on ani ja nie mieliśmy pojęcia jak się za to wziąć. Ale ja tak jak Ty. Jak to się nie da, wszystko się da. Wtedy nie było jeszcze tak popularnych filmów na YouTube z instrukcjami i radami więc wykupiłam różne muratory. Przeczytałm i stwierdziłam, że bierzemy się do roboty. Mój mąż robotnik, ja kierownik. Już po pierwszych kilku płytkach i nieudanych cięciach. Mąż rzucił robotę. Powiedział, że on tego nie zrobi. A ja podobnie jak Ty stwierdziłam, że bez łaski sama to zrobię. Oczywiście zaczęłam to robić sama. Jeszcze gorzej niż on 🤦. Koniec końców. Zrobiliśmy te płytki, krzywe to krzywe ale zrobione przez nas. A potem mąż doszedł do wniosku, że skoro wiem lepiej i mam więcej czasu to mogę przecież zrobić więcej. Więc sama jeszcze pomalowałam cały dom i wyłożyłam panele. I tak przez wiele lat z mężem licytowaliśmy się kto zrobił więcej. Ja uważałam się, za lepszą. Bo ja to wszystko zrobię, wystarczy poczytać, dowiedzieć się. A mąż to leń bo nic mu się nie chce.

Byłam zazdrosna o jego czas. Bo on wracał z pracy i najchętniej leżałby na kanapie. A ja wtedy pokazywałam mu jak to jestem zajęta i ile jest pracy. Stukałam garnkami, krzyczałam na dzieci bo przecież tyle pracy domowej. Bo bałagan. Bo to nie zrobione i tamto. W końcu doszło do tego, że nie dałam mu usiąść, bo musiał coś zrobić tak jak ja.

O tym pisze Ci też Ruta. To jest taki w nas przymus zrobienia. Bo my zrobimy to lepiej. Bo lepiej wiemy jak spędzić czas z dzieckiem, jak zrobić remont, zakupy. I robimy to kosztem nas samych, bo przecież nie dopuścimy do siebie myśli, że można nie prasować ( ja nie prasuję jak Ruta, dokładnie takie same mam wnioski, wystarczy uprać i złożyć i samo się wypracuje)

Mój mąż był bardzo przeze mnie niedoceniony. Nawet to, że ułożył te płytki ja skwitowałam ,, i co można było zrobić?! "

Może dla Twojego męża te drzwi to kolejny Twój wymysł. Fajnie jest czuć się potrzebnym. Piszesz, że mężowi musi się kalkulować, a usłyszeć od żony takie szczere docenienie to też przecież jest duży bonus i zachęta.

Czy jesteś wstanie powiedzieć mężowi, że potrzebujesz go? Nie umiesz tych drzwi ogarnąć, nie wiesz jak to zmierzyć. Chcesz z nim jechać do marketu, bo on wybierze najlepsze drzwi?

Tylko czy chcesz pracować nad relacjami z mężem, czy już go skreśliłaś?
Bławatek
Posty: 1685
Rejestracja: 09 maja 2020, 13:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Mąż odszedł - nie wiem jak go traktować, co robić

Post autor: Bławatek »

Firekeeper pisze: 18 paź 2023, 14:53 Ja widzę u Ciebie taką cechę jaką ja mam. Czyli ,, bez łaski ". Mój mąż też w moim zamyśle miał być idealny. Często porównywałam go z innymi mężczyznami. Zwracałam uwagę, na to jak inni ojcowie zajmują się dziećmi, jak dbają o dom, żony itd. Frustrowało mnie to. Bo mój mąż nie wpisywał się w ten zamysł. Więc podejmowałam różne próby zmiany tej sytuacji.

...

Może dla Twojego męża te drzwi to kolejny Twój wymysł. Fajnie jest czuć się potrzebnym. Piszesz, że mężowi musi się kalkulować, a usłyszeć od żony takie szczere docenienie to też przecież jest duży bonus i zachęta.

Czy jesteś wstanie powiedzieć mężowi, że potrzebujesz go? Nie umiesz tych drzwi ogarnąć, nie wiesz jak to zmierzyć. Chcesz z nim jechać do marketu, bo on wybierze najlepsze drzwi?

Tylko czy chcesz pracować nad relacjami z mężem, czy już go skreśliłaś?
Firekeeper nie rozkazuję mężowi tylko miło i grzecznie proszę dodatkowo liczę się z tym, że może powiedzieć NIE. Ale gdy nie mówi NIE tylko się deklaruje że pomoże to fajnie by było gdyby jednak wypełniał obietnice. I też mówię "że on na pewno ogarnie dany temat lepiej niz ja" - nie działa. Aktualnie to nawet syn nie ma ochoty o nic taty prosić bo tata jest niesłowny.

Bardzo chętnie bym popracowała z mężem nad naszymi relacjami. Sama też swoją pracę wykonywałam i dalej czynię lecz niestety na dłuższą metę samemu się nic nie zdziała. Czasami pojawia się u mnie frustracja bo co bym nie robiła to mąż i tak "głuchy lub uparty".

Mój mąż nie musi być ideałem jednakże obowiązki różne i odpowiedzialność za rodzinę wskazane ;) Takie minimum. I już idę na kompromis dla mnie krzywdzący ;) :lol:

PS: Gdy przy pomocy obcej osoby remontowałam to ten pan sam wszystko ogarniał (a na codzień w remontach nie siedział tylko dorywczo) - raz tylko pojechałam dokupić jakiś wkrętów ale miałam karteczkę z opisem co kupić. Gdy mąż miał też coś dla syna zrobić to owszem z wkrętarką po miesiącu się zjawił ale bez wkrętów i musiałam przeszukiwać dom w poszukiwaniu czegokolwiek co by można użyć - tak musiałam bo gdybym nie znalazła to syn nie miałby zrobionej tej rzeczy o którą prosił ojca. A mąż często nawet służbowo jest w sklepach budowlanych więc wiedząc, że będzie coś robił, mógł zawczasu zakupić potrzebne materiały. To chyba nie są za duże wymagania z mojej strony. To tak jakbym obiecała mu bigos i zrobiła tylko z kapusty bo nie zakupiłam kielbasy, przypraw, przecieru itp. :lol:
Bławatek
Posty: 1685
Rejestracja: 09 maja 2020, 13:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Mąż odszedł - nie wiem jak go traktować, co robić

Post autor: Bławatek »

Mimi pisze: 18 paź 2023, 12:23 Bławatki, jak ja Cię rozumiem!


Bławatek pisze: 17 paź 2023, 9:23 Mi bardziej chodzi o to, że wszystko jest na mojej głowie a mąż gdy przychodzi to siedzi i surfuje po internecie zamiast aktywnie spędzać czas z synem. I nie ma w nim chęci by coś zrobić dla kogoś
Mnie też denerwował widok męża siedzącego notorycznie z nosem w telefonie.
Po pierwsze trwonił czas na bzdury (non stop szukał okazji zakupowych), po drugie, skoro zachęcamy dzieci do odłożenia telefonów na bok, to jaki to przykład? Wytłumaczyłam mu to spokojnie. Teraz jak chce czegoś szukać ( robi to rzadko) zamyka się w pokoju. I tak wolę, przynajmniej dzieci nie mają złego przykładu. :D
Bławatek pisze: 16 paź 2023, 9:51 Gdybym brała przykład z męża to nasze dziecko chodziłoby głodne - bo po co wstawać wcześniej i robić mu śniadanie, po co coś gorącego mu zrobić na kolację - niech je na okrągło płatki z mlekiem - lepiej poleżeć i pooglądać tv bo przecież po to płacę różne abonamenty żeby z nich korzystać. Mam niechęć do wszystkiego to sobie poleżę, najwyżej zrobi się jeszcze większy bałagan, lodówka będzie pusta, basen zarośnie glonami, trawa będzie do kolan a jak zabraknie czystych rzeczy to się kupi nowe ;). Dziecko niech też samo sobą się zajmuje bo rodzice robią karierę a po ciężkiej pracy muszą poleniuchować, zdrzemnąć się. Ruto sama jesteś matką i raczej odpowiedzialna osobą więc raczej wiesz, że przykład bierze się z tych lepszych osób by wzrastać a nie spadac.
Właśnie, ktoś musi się za te obowiązki wziąć. Niektóre nie mogą czekać, np. głodne dziecko, chore dziecko, dziecko potrzebujące pomocy w czymś-ważnym, itp.
Bławatek pisze: 14 sie 2023, 10:32 bo on ciągle ma dużo pracy,
Czyli źle zarządza czasem. Nie można mieć stale nawału pracy 8-)
To dobra wymówka, żeby sie odciąć od obowiązków domowych, które w oczach wielu są takie mdłe i nieciekawe...no może i takie bywają, ale wymagają pochylenia sie nad nimi. Ktoś to musi zrobić.

Bławatek pisze: 14 sie 2023, 10:32 A i nauczyłam się, że nie muszę być na każde zawołanie i potrzebę innych ludzi
Super! Też mam tę lekcję za sobą!

Bławatek pisze: 14 sie 2023, 10:32 Nauczyłam się "mieć chwile wolnego i tylko dla siebie" - od dziecka byłam goniona do wszelkich prac w domu i przy grządkach, choć jako dziecko i nastolatka znajdowałam czas na książki. Jak się pojawiło nasze dziecko to nie miałam nawet chwilki by artykuł w gazecie przeczytać bo zawsze było coś do zrobienia. A teraz daję radę odłożyć różne rzeczy na bok by znaleźć czas dla siebie. I tu postawa męża mi pomaga bo jeżeli on może leniuchować wiodąc nowe kawalerskie życie to czemu ja nie mogę 😉. Choć nieraz się muszę ganić, że owszem dywan trzeba odkurzyć a trawnik skosić ale nic się nie stanie jak zrobię to za pół godziny lub wieczorem - teraz jest chwila relaksu 😁
I ja podobnie od dziecka byłam goniona do pracy. W domu rodzinnym nie mogłam sie na chwilę położyć, bo zaraz mama mnie do czegoś gnała. Jako dorosła nie poszłam w ten schemat, bardzo dobrze pamiętam, co czuła mała Mimi.
Wiele obowiązków domowych podzieliłam między dzieci. Tylko ktoś tym musi zarządzać... Nadzorcą mianowałam M, on lubi wskazywać palcem, co jest do roboty :lol: M przez to nie ma poczucia, że proszę go o sprzątanie. I mam święty spokój.
Okna myję raz w roku, no może dwa. Zwykle są brudne, mi to nie przeszkadza. Wiele odpuszczam.
Wolę pójść na spacer, na lody z dziećmi, pobiegać, poczytać, itp.
Relacje są najważniejsze, to dla mnie priorytet. Czasu dla dzieci i M nigdy nie żałuję.

Bławatek pisze: 17 paź 2023, 9:23 ja nieraz odpuszczam obowiązki i odpoczywam - bo nieraz nie mam już siły i chęci na żadną pracę, aktywność. Tylko nie da się w nieskończoność odwlekać
Otóż to!!!
Dziękuję Mimi,

Człowiek się uczy całe życie, aczkolwiek niektórzy niekoniecznie :?

Mi dużo daje obserwowanie innych i czerpanie z czyichś doświadczeń - jak są dobre to "przywłaszczam" i się zmieniam, a tego co złe to dostrzegam i się też uczę i unikam.

Moja mama była siłaczką wszystko ogarniającą bo na swojego męża za bardzo nie mogła liczyć. I ja tak bardzo nie chciałam takiego modelu u siebie, że długo wybierałam odpowiedniego kandydata na męża. I klops - jednak się nie udało, bo okazało się, że mam podobną relację. Gdy tylko chciałam coś zmieniać to mój mąż się buntował i uciekał - albo dosadnie (pierwsza jego wyprowadzka po 1,5 roku małżeństwa :( ) albo w białych rękawiczkach tj. w pracę, hobby. A ja byłam tą wredną, która ciągle wymaga i się czepia. No cóż - wymagam od siebie to i od innych szczególnie tych z którymi mieszkam wymagam - wsparcia, rekacji, wspólnego działania. Bo to trochę głupio ciągle mężowi przypominać, że jego jedyny obowiązek czyli wynoszenie śmieci nie jest przez niego realizowany :oops:

Życzę sobie i tobie (i wszystkim samodzielnym rodzicom też) znalezienia równowagi między obowiązkami i powinnosciami a dbaniem o siebie i swój wolny czas.
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Mąż odszedł - nie wiem jak go traktować, co robić

Post autor: Ruta »

Bławatku,

Mam wrażenie, że chcesz, by twój mąż bardziej się zaangażował, ale nie masz już pomysłów.

Czasem pomaga zmiana. Masz dość długą listę niewłaściwych zachowań męża, jego mankamentów i swoich oczekiwań. Ja takie listy też miałam. Myślę jak Firekeeper: dobrze te listy wyrzucić.

Mój mąż bywa nerwowy podczas spotkań z synem. Czasem coś mu się chce, czasem nie. Mnie to denerwuje. O tym, żeby się mąż z młodym pouczył, czy zrobił ćwiczenia mogę zapomnieć. Nawet o czytaniu lektury.

Ale młody chce po prostu mieć czas z tatą. Nawet jak ten tata leży na kanapie, to jest. Można coś do niego powiedzieć. Oddycha.

Zeszłam na ziemię. Mój mąż jest jaki jest. Synowi wystarczy budowanie relacji z tym tatą, którego ma. Bez mojej presji.
Bławatek
Posty: 1685
Rejestracja: 09 maja 2020, 13:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Mąż odszedł - nie wiem jak go traktować, co robić

Post autor: Bławatek »

Napisze co nieco w swoim watku bo czytając ciagle nowe historie nowych osób wraca do mnie wiele spraw, które analizuję i zastanawiam się czy mogło byc w moim zyciu inaczej. Gdzie popełniłam błędy.
Taka już jestem - uczę się na swoich i cudzych błędach, przykładach.

Z zazdrością czytam tu na forum jak panom zależy na kontaktach z dziećmi, jak cierpią gdy żona ogranicza im kontakty, jak nie mogą spędzić Świąt z własnymi dziećmi. A mój mąż - nie ograniczam, nie zabraniam, wręcz przeciwnie ciągle zachęcam do kontaktów, wspólnych aktywności, a mój mąż?! Nie czuje potrzeby, chęci?! Nie rozumiem jego działania. Nawet w te Święta - wpadł rano z prezentem, chwilę posiedział i uciekł. Nie dopytałam jak spędzać miał resztę Świąt bo może bym usłyszała że cały dzień spędzi z nieślubnym dzieckiem i moje serce jeszcze bardziej by krwawiło (bo w sądzie walczył o kontakty i możliwe, że jakiś dzień Świąt jest jego)

Ostatnio zapytałam męża "chciałbyś mieć takiego ojca jakim jesteś?" - nie zrozumiał, więc dopowiedziałam "ciągle nieobecnym" - jego odpowiedź "ale przecież ja przychodzę". Tak, czasami, raz w tygodniu na 30 minut. Dla mnie mało i syna też. Bo widzę z jaką chęcią jeździ z wujkami czy ojcami kolegów gdziekolwiek. Syn jest osobą małomówną i zamkniętą i sam z siebie nie powie czy mu to odpowiada, a nawet jak próbuję się od niego czegoś na temat ojca dowiedzieć to nie mówi.

Mój plan działania na przyszłość: poprosić męża by w okresie zimowym zawoził syna na zajęcia dodatkowe i przywoził, bo niestety nigdy się do tego nie garnie, a zawsze mamy pecha i w te dni mokniemy lub marzniemy. Dodatkowo - by jeden weekend w miesiącu należał do nich - żeby zabierał syna do siebie. Już kilkukrotnie to proponowałam, ale mąż nie chciał skorzystać. Bo mój mąż woli swoją wolność. A ja też potrzebuję oddechu od obowiązków. Pojechać w góry, na jakieś rekolekcje, warsztaty.

A ja coraz bardziej łapie się na tym, że jest mi bez niego łatwiej w życiu. Bo mogę mieć uporządkowany dzień, nikt mi nie burzy spokoju wewnętrznego cichymi dniami, pretensjami, nic nie robieniem.

Poza tym zawiodłam się na nim ostatnio bardzo często. Mimo, że ciągle powtarzał, że jak będziemy potrzebować jego pomocy czy samochodu to mamy mu powiedzieć. No, ale... Łatwo mu się obiecuję, z wykonaniem jest kiepsko. Zazwyczaj nie ma czasu, ma inne plany. Nawet gdy mu wcześniej zapowiadam, że wtedy i wtedy byśmy go potrzebowali. Za to dla znajomych i koleżanek z pracy czas ma zawsze. Wiem bo czasami tłumaczy się tym, że go 2 tygodnie nie było, bo kogoś na lotnisko zawoził, komuś w przeprowadzce pomagał, z kimś na zakupy pojechał. Z kimś...

Niedawno była też sytuacja niezbyt miła - byliśmy na wspólnej imprezie rodzinnej. Mąż nas zawoził. W pewnym momencie powiedział widząc, że część gości wychodzi "może my też pójdziemy już? " odpowiedziałam, że OK, tylko niech najpierw tamci wyjdą, bo jest tłok. Nasz syn bawił się z kuzynostwem w chowanego i tak skutecznie się schował, że ciężko mieli go znaleźć. Nagle mój mąż się pojawil ubrany w kurtkę i zapytał "idziecie? Bo ja wychodzę" . Stanęłam jak wryta i tylko odpowiedziałam "a możesz pozwolić dziecku skończyć zabawę i się z wszystkimi pożegnać?", padła odpowiedź męża "przecież mówiłem, że zaraz wychodzę ". I wyszedł. Nie tylko ja byłam w szoku, goście też. Jestem duża i umiem sama wrócić, jednakże to jak nas potraktował, jakim tonem głosu to wszystko mówił spowodowało, że się rozpłakałam bo wróciły wspomnienia jak nas zawsze traktował

A jeszcze wcześniej nieraz wspominałam mężowi, że potrzebuję zrobić cięższe zakupy typu kartony z mlekiem, większe soki dla syna i potrzebowałabym podjechać do sklepu. Przez pół roku nie miał czasu, a w końcu jak pojechaliśmy to miał pretensje że za dużo kupiłam. Ja płaciłam, no ale był mniejszym autem i się wkurzał że na siedzenia torby mu daję. Bagażnik jak zawsze zawalony gratami. Jak mieszkaliśmy razem to też z tym miał problem zawsze. A mój kręgosłup coraz bardziej mnie boli od noszenia ciężarów. Mam w planie od nowego roku co miesiąc mężowi smsem wysyłać listę z ciężkimi produktami dla naszego syna by to ogarnął we właściwym czasie. Choć pewnie się zawiodę. Przed świętami też go poprosiłam o zakup napojów. Nie dał rady, tzn. był w sklepie ale nie było tego co chciałam a nie wpadł na pomysł żeby podobne zakupić. Sama przyniosłam w rękach, a potem sił na porządki nie miałam:(.

Przyjmuję do wiadomości, że mój mąż taki jest i tak ma. Ale to jego działanie i postępowanie nie jest dobre w rodzinie i związku. Takie osoby powinny być same a nie zakładać rodzinę. Bo (tak mi się zawsze wydawało) zakładając rodzinę nie ma już mojego "egoistycznego" życia jestem ja, małżonek, dzieci. I plany, działanie, powinny uwzględniać te wszystkie osoby.

Mój ojciec też zawsze był taki wycofany, nieprzystępny, wyobcowany. Rzadko się z nami bawił, gdzieś zabierał. Fakt, kiedyś były inne czasy, ale ojcowie koleżanek byli inni. Mój ojciec miał problem zimowym wieczorem odebrać mnie od koleżanek, ze szkolnej dyskoteki, zajęć dodatkowych. Bo mu się wieczorem nie chciało nigdzie wychodzić. Moja mama musiała to ogarniać. I mój mąż miał podobnie jak z nami mieszkał - ja zamiast jak kobieta zająć się przygotowywaniem kolacji musiałam iść po syna do kolegi bo mąż wymyślał setki powodów dlaczego nie pójdzie. OK, ja nie mam z tym problemu tylko niech w tym czasie zrobi kolację dla wszystkich a nie siedzi z założonymi rękami i czeka aż ja wrócę i zrobię. Wielokrotnie próbowałam zmienić to nasze funkcjonowanie ale mój mąż był oporny. I dlatego czując się "niekochana" staram się by mój syn nie odczuwał, odtrącenia, samotności, braku zainteresowania. I to nie jest tak, że jak jakaś kwoka teraz chronue go i każę mu ciągle że mną spędzać czas. Ale by nie siedział non stop z nosem w telefonie daję mu "wędki" i swój czas.

A mój mąż tak jakby nie miał absolutnie żadnych refleksji na temat swoich niewłaściwych zachowań oraz tego że inni też mogą mieć swoje, potrzeby, życie i problemy: zawodowe, zdrowotne. Nie chce brać odpowiedzialności za siebie i swoje decyzje, za to uważa, że zawsze on ma gorzej i jest poszkodowany.

Takie analizy i refleksje na koniec roku mi się nasunęły bo próbuję zrozumieć dlaczego tak a nie inaczej działam i odbieram innych. Może widząc inne fajne rodziny też chciałam kiedyś taką mieć. I starałam się do tego dążyć.

Dlaczego mnie boli obojętność męża? Bo mój ojciec nigdy nie był zaangażowanym mężem i ojcem. I bardzo nie chciałam mieć takiego męża. Ale mój mąż przed ślubem nieźle grał zaangażowanego, pomagającego, pamiętającego o wszystkim. Po ślubie już nie musiał grać. A jak nie było mojej zgody na jego nowe oblicze to słyszałam, że złą i niepokorną żoną jestem. A ja pokochałam innego jego przecież.
renta11
Posty: 846
Rejestracja: 05 lut 2017, 19:20
Płeć: Kobieta

Re: Mąż odszedł - nie wiem jak go traktować, co robić

Post autor: renta11 »

Bławatku

Twoje propozycje (odwożenie dziecka i przywożenie, lista z zakupami itd.) są bardzo dobre. Może wyznacz jeden dzień w tygodniu (albo dwa) konkretny na to przywożenie, aby lepiej mu się utrwaliło, że np. czwartki są jego. A w czasie czekania na syna może zrobić Ci zakupy. Tutaj chyba będzie ważna konsekwencja w pilnowaniu go.
Czasami jest tak, że nasz mąż/żona są niezdolni do podjęcia obowiązków męża/ojca. Nie wiem, czy tak jest z Twoim mężem. Sama będziesz wiedzieć, kiedy należy odpuścić, przestać na niego liczyć, a liczyć tylko na siebie i syna. Syn jeszcze potrzebuje jego konkretnej pomocy, więc próbuj. Może coś się zmieni.

Co do wyboru męża/żony to bardzo często wybieramy na podobieństwo ojca/mamy. Bo najbardziej lubimy te piosenki, które dobrze znamy. I dzieje się to raczej poza świadomością. Czyli wybieramy nie to, co widzimy na scenie, ale to co chowa się poza kurtyną.
Ja pierwszego męża (sakramentalnego) wybrałam na podobieństwo ojca, drugiego (cywilnego) - matki. Usprawiedliwia mnie chyba tylko młody wiek i brak wówczas dostępu do informacji (dobrych psychologicznych książek). Dobrze, że dzisiaj świat jest inny i inna świadomość ludzi.
A dostęp do wiedzy (internet) jest praktycznie nieograniczony. To jest piękne i daje wiele możliwości.
św. Augustyn
"W zasadach jedność, w szczegółach wolność, we wszystkim miłosierdzie".
Bławatek
Posty: 1685
Rejestracja: 09 maja 2020, 13:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Mąż odszedł - nie wiem jak go traktować, co robić

Post autor: Bławatek »

renta11 pisze: 28 gru 2023, 11:51 Bławatku

Twoje propozycje (odwożenie dziecka i przywożenie, lista z zakupami itd.) są bardzo dobre. Może wyznacz jeden dzień w tygodniu (albo dwa) konkretny na to przywożenie, aby lepiej mu się utrwaliło, że np. czwartki są jego. A w czasie czekania na syna może zrobić Ci zakupy. Tutaj chyba będzie ważna konsekwencja w pilnowaniu go.
Czasami jest tak, że nasz mąż/żona są niezdolni do podjęcia obowiązków męża/ojca. Nie wiem, czy tak jest z Twoim mężem. Sama będziesz wiedzieć, kiedy należy odpuścić, przestać na niego liczyć, a liczyć tylko na siebie i syna. Syn jeszcze potrzebuje jego konkretnej pomocy, więc próbuj. Może coś się zmieni.

Co do wyboru męża/żony to bardzo często wybieramy na podobieństwo ojca/mamy. Bo najbardziej lubimy te piosenki, które dobrze znamy. I dzieje się to raczej poza świadomością. Czyli wybieramy nie to, co widzimy na scenie, ale to co chowa się poza kurtyną.
Ja pierwszego męża (sakramentalnego) wybrałam na podobieństwo ojca, drugiego (cywilnego) - matki. Usprawiedliwia mnie chyba tylko młody wiek i brak wówczas dostępu do informacji (dobrych psychologicznych książek). Dobrze, że dzisiaj świat jest inny i inna świadomość ludzi.
A dostęp do wiedzy (internet) jest praktycznie nieograniczony. To jest piękne i daje wiele możliwości.
No właśnie jeśli chodzi o bycie konsekwentną to w stosunku do wszystkich potrafię, a mój mąż ma w sobie coś takiego (trudno mi to nazwac), że szybko się poddaję bo wiem, że szkoda mojego czasu i sił.
Dam mu ostatnią możliwość na wykazanie się i odpuszczam na zawsze bo mnie to za bardzo kosztuje jeśli chodzi o moje zdrowie. Bo czy to tak trudno zapamiętać, że w dwa wieczory na stałe syn ma zajęcia dodatkowe gdzie musi dotrzeć i wrócić. Tak trudno zapamiętać prośbę o zawiezienie gdzieś przez 2 tygodnie (czasami w jakis weekend zdarza sie nam mieć potrzebę dotarcia gdzieś dalej, a przeciez maz samproponowsl swoje auto - ale zazwyczsj jesttak samo "zapomniałem, nie mogę, trzeba mi było przypomnieć". Ja się czuję jak chodzący kalendarz - o wszystkim za wszystkich mam pamiętać. I najlepiej non stop przypominać. Za mnie nikt nie pamięta i nie przypomina.

Ja tak bardzo nie chciałam za męża kogoś podobnego do mojego ojca, że byłam bardzo ostrożna, a nawet wybredna. Wolałam zostać sama niż mieć takiego męża. Mój mąż przed ślubem pokazał się z innej strony I dostał "dobre rekomendacje" wspólnych znajomych i nawet gdy jakieś wątpliwości się pojawiły to stwierdziłam, że nie ma przecież ludzi idealnych, ja sama przecież też nie jestem idealna. Mój błąd. Teraz mam co wybrałam. Choć nie do końca to konsekwencje mojego wyboru, decyzji, no zostałam na samym początku oszukana. Pamiętam jak kiedyś miałam dość wykonywania tych wszystkich "męskich rzeczy", tej samotności gdy mój mąż wolał garaż niż czas z rodziną i powiedziałam mężowi, że jest taki jak mój ojciec - nic nie zrozumiał tylko się obraził (bo mój ojciec to prosty człowiek, a on (mąż) przecież jest na poziomie). Tak sobie myślę, dociera do mnie, ze mój mąż mnie nigdy nie kochał. Tak od momentu ślubu się czułam i dalej czuję.

Im mniej oczekiwań i marzeń tym spokojniej się żyje i jest mniej rozczarowań i bólu. Lepiej być samowystarczalną. I żeby nie było - nie lubię tego, ale albo będę działać, albo będę żyć w bylejakosci.
Bławatek
Posty: 1685
Rejestracja: 09 maja 2020, 13:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Mąż odszedł - nie wiem jak go traktować, co robić

Post autor: Bławatek »

renta11 pisze: 28 gru 2023, 10:19
Firekeeper pisze: 27 gru 2023, 9:47
Bławatek pisze: 25 gru 2023, 20:04
Firekeeper chodzę od paru dni z tymi twoimi słowami i się wkurzam. Bo nie będąc w mojej sytuacji, czy też Kingi nie zrozumiesz o co nam chodzi. Super, że potrafisz z mężem się dogadać, znaleźć jakiś kompromis, ale pamiętaj, że czasami z różnymi osobami się tego nie da. Zazdroszczę Ci relacji z mężem
Bławatku zauważyłam, że moje komentarze cię triggerują [uruchamiają/oburzają]*. Rozumiem o co Wam chodzi. Bo sama tkwiłam długo w takim myśleniu: ,, nie da się, to niemożliwe, nic z tego nie będzie "

Przeprowadzono kiedyś takie badanie. Jest na Youtube filmik. Zebrano grupę osób, która miała oglądać film i liczyć ile razy kobiety na filmie podadzą sobie piłkę. Następnie zapytano te osoby nie o liczbę podań, a o to czy widziały goryla. Jakiego goryla?! Okazało się, że w trakcie filmu między kobietami podającymi piłkę przechodził goryl. Ale osoby skupione na zadaniu, czyli liczeniu nie zwróciły w ogóle na niego uwagi.

Do czego zmierzam. Ja przez tyle lat małżeństwa głównie skupiałam się na tym, że nasze małżeństwo jest bez sensu. Mąż ma nałogi, nic się nie da zrobić, jest co raz gorzej. Beznadzieja. Utwierdzałam się w tym przekonaniu co raz bardziej i szukałam co raz więcej potwierdzeń i dowodów na to, że faktycznie tak jest. Zauważyłam każdy negatywny gest czy zachowanie męża, a wszystko dobre ( czyli ten goryl) to tak umykało. A nawet jak już co dostrzegłam to za jakiś czas znalazłam kolejne dowody na to, by szala przechyliła się w stronę to koniec.

Musiałam to odwrócić. Po terapii mąż odciął się ode mnie. Zyskałam dystans. Jednocześnie analizując swoje własne zachowania powoli zaczynałam dostrzegać, że mój mąż też ma zalety, a nie tylko wady. Nazwę wady z czasem zaczynałam zamieniać na trudności. Zaczęłam zmieniać moje patrzenie na męża. Zmieniłam cel: to małżeństwo ma sens. Więc zbierałam dowody potwierdzające to, że jest na czym budować. Jest nad czym pracować. Jest szansa i nadzieja.

Zobacz Bławatku ile właśnie ty w komentarzach piszesz o tych trudnościach męża. Jakbyś była już utwierdzona i przekonana, że z tej mąki chleba nie będzie.

Druga sprawa:
Najważniejsze, że w tych przygotowaniach znalazłam czas dla syna. Najważniejsze, że spędzam z synem aktywnie czas wolny. Fakt, teraz piszę posta, ale syn w tym czasie gra i rozmawia z kolegami - taki czas :), nastolatkowie już nie potrzebują non stop z rodzicem siedzieć i gadać. Ale zobaczyliśmy wspólnie ciekawy film, pograliśmy razem, pogadaliśmy. A mój mąż? Nie zamykam przed nim drzwi, choć widzę nieraz jak lustruje "mój porządek", a w kolejne święta nie chce więcej pobyć i aktywnie spędzić czas z własnym dzieckiem.
Często w komentarzach podkreślasz aspekt spędzania czasu aktywnie z synem.

,,Najważniejsze, że w tych przygotowaniach znalazłam czas dla syna". Dla kogo jest to najważniejsze? Czyja to jest potrzeba? Twoja, syna, męża?

Widzisz ja w tamtym roku z mężem praktycznie na siłę wzięliśmy naszą córkę na święta do babci. Mieliśmy potrzebę bycia w święta razem. Aby rodzina widziała, że jesteśmy razem. Aby nie było komentarzy gdzie jest córka. Skończyło się to tak, że kosztowało nas to wszystkich mnóstwo nerwów. Wczoraj pojechaliśmy na święta do babci sami. Bez córki. Każdy był zadowolony.

Ty masz potrzebę bycia i spędzania czasu aktywnie z synem. Twój mąż jest zadowolony z tych 15 minut. A jakie potrzeby ma wasz syn?
Jeśli dla niego te 15 minut z tatą to za mało to czy potrafi on sam powiedzieć o tym tacie?

Nasza córka podeszła do męża i mówi do niego. Wiesz tata ty chyba wolisz wolisz moją siostrę i brata i oni są ulubionymi dziećmi, a ja nie. Mąż miał szansę zmierzyć się z tą opinią sam.

Przypomina mi się też moja teściowa. Ja jestem z domu, gdzie jak się 5 minut nie wróci na czas to już wszyscy dzwonią i się martwią. Każdy pyta o każdego. Święta i uroczystości razem. A moja teściowa. Nigdy nie zadzwoniła zapytać się jak dzieci. Wkurzało to mnie. Zarzucałam jej, że nie intersuje się wnukami. Tworzyłam taki kontrast aby mąż widział moja rodzina dobra i jego rodzina ta zła. I pewnie została bym przy takim myśleniu. Ja miałam potrzebę aby babcia miała kontakt z wnukami. Więc to ja z mężem zaczęliśmy zawozić nasze dzieci do babci, albo babcię przywozić do nas. Nigdy nie powiedziała nie. Wnukami zajmuje się super. Ale jej trudność to komunikacja. Nie chce się narzucać więc jest bierna w kontaktach. Tak zaczęłam na to patrzeć i mam z nią dobre stosunki. A mój wcześniejszy obraz jej osoby to babcia, która nie wie, że ma wnuki.

I tak myślę Bławatku, że jeśli twoją i syna potrzebą jest spędzić więcej czasu z mężem to czy podejmujesz się odwiedzić go? Zadzwonić zapytać jak się ma? Zaprosić na kawę?
Firekeeper chciałabym z moimi mężem zbudować na nowo relację, ale znów bym się musiała mężowi podporządkować i zapomnieć o sobie, o swoich potrzebach. Ja nie chcę by mąż mi się podporządkowywał tylko by było tak jak być powinno - nie praca i hobby najważniejsze ale rodzina, nie mój wlasny spokój (izolacja) - ale wspólne działanie, bycie, wspólne działanie na codzień i wspólne decydowanie. Bo zawierając małżeństwo nie jest się już tylko pojedynczą osobą, ale wspólnotą.
Ja też miałam wyobrażenie, że z mężem to będziemy razem, wszystko będziemy robić razem.

Na stan obecny razem to my mamy dzieci, kredyt i wspólne konto. I to tyle.

Wspólnie to robimy tylko zakupy. Resztę jakbyśmy robili wspólnie to byśmy się pozabijali 😉.

Staram się akceptować męża takiego jakim jest. I chcę aby on też mnie akceptował. Chcę decydować o sobie i chcę aby mąż też decydował o sobie samym. Jedyne wspólne decyzje jakie podejmujemy to odnośnie wydatków.

Kiedyś nie dawaliśmy sobie czasu na hobby. Jakby to był wstyd, że mając dzieci nie poświęcamy im całego wolnego czasu tylko mamy hobby.

Mąż potrafi wolny dzień spędzić poza domem i wrócić wieczorem zadowolony i odstresowany. Kiedyś bym się obraziła, że cały dzień zostałam sama. Teraz sama znikam na cały dzień, a on zostaje z dziećmi.

Z mężem spędzamy bardzo mało czasu razem i w naszym przypadku jest to bardzo dobre rozwiązanie. A myślałam, że jak do tego dojdzie to nie będziemy mieli nawet o czym rozmawiać. A wprost przeciwnie.

Bławatku dlatego aby budować relację nie trzeba się podporządkowywać. Właśnie dobrze jest mieć swoje zdanie, własne zainteresowania, marzenia, umiejętność decydowania i nauczyć się akceptować, że ktoś może mieć inne zainteresowania, inne zachowania, inne przyzwyczajenia. Mi akceptacja męża takim jakim jest, a nie takim jakim chce aby był pomogła dużo zmieniać w sobie i w moim podejściu.
Firekeeper

Jest jedna rzecz, która odróżnia Twoją sytuację od innych sytuacji na tym forum. A moim zdaniem to rzecz kluczowa.
Macie z mężem dwoje dzieci z autyzmem. Dwoje dzieci na całą trójkę.
Statystycznie, kiedy w rodzinie jest dziecko (a tutaj aż dwoje) z niepełnosprawnością to mężowie w ponad 90 % przypadków zostawiają swoje rodziny. Kobieta zostaje z tym sama na co dzień, a ojciec w najlepszym przypadku z pozycji swojej nowej, zdrowej rodziny pomaga głównie finansowo. Tak jest najczęściej.
U Was podziało się inaczej. Ty oddelegowałaś się do dzieci, skończyłaś jakieś studia tematyczne, a przynajmniej dokształciłaś się porządnie. Bardzo się to również przydało potem w odbudowie małżeństwa.
Dla Twojego męża chapeau bas. Sama pisałaś wielokrotnie, że on zawsze podkreślał, że nie ma mowy o żadnym rozwodzie, żadnym rozstaniu. Bo jak przypuszczam podjął decyzję, że nie zostawi swojej rodziny w tak trudnej sytuacji.
Wasze dzieci są u Was ogromnym spoiwem. I są powodem, dla którego każde z Was robi wiele, aby przekroczyć siebie.
Twój mąż zamiast odejść poszedł do psychologa. I wcześniej pogubiony (może również z powodu braku miejsca w tej szczególnej sytuacji, braku radzenia sobie z tym) zaczął przejmować ponownie rolę głowy rodziny.
A Ty, uzbrojona w dużą wiedzę psychologiczną (no bo dzieci) już wiedziałaś, jak mu odpowiedzieć. Każde z Was odnalazło się w tej trudnej sytuacji, znalazło dla siebie miejsce w tej rodzinnie trudnej układance.
Bo i Ty i mąż podjęliście świadomą decyzję, że pozostajecie razem, obojętnie co się będzie działo. A przecież trąbimy tutaj, że miłość jest decyzją. Chapeau bas.
Bo jesteście tak różni, tyle Was dzieli, mało rzeczy robicie wspólnie. A jednak trwacie razem, i teraz trwacie w bardzo piękny sposób. Chore dzieci, czy inne trudne sytuacje sprawiają, że ludzie idą do góry, albo lecą w dół. Wam obojgu udało się razem wzlecieć w górę. Bardzo rzadki przypadek to jest.
Napisałam to, bo wydaje mi się, że jest to sprawa kluczowa. W każdym razie ja to tak widzę. Moja koleżanka często mówi, że wszystko w życiu jest po coś.
Pozwoliłam sobie wkleić post renty z wątku Kingi do swojego bo chciałam do niego nawiązać a nie chcę zaśmiecać wątku Kingi.

Firekeeper, mój mąż jeśli chodzi o opiekę nad synem i spędzanie czasu z dzieckiem był zawsze oporny, jeśli chodzi o finanse rodzinne to jego opór też był duży. Wiele razy próbowałam to zmienić, ale jak nie ma chęci drugiej strony to nic się nie osiągnie.

Mieliśmy przed odejściem męża wiele sytuacji gdy diagnozowalismy naszego syna pod kątem różnych chorób fizycznych czy też zaburzeń neurologicznych. Zazwyczaj ja sama wszędzie jeździłam - z kilkulatkiem, który nie usiedzial było trudno stać w kolejce 3 godziny bez wsparcia drugiej osoby, bo ani wyjść z kolejki na chwilę, bo a nuż nas zawołają, dodatkowo ciężko biegać za kilkulatkiem ciągle, gdy się ma torbę z rzeczami na zmianę, piciem, jedzeniem. Pewnie też Firekeeper przez to przechodziłaś. I wracając z takich badań byłam nieraz psychicznie i fizycznie wykończona a mój mąż nie rozumiał o co mi chodzi bo przecież dzień urlopu mam a on był w pracy. Poza tym kupę kasy wydaliśmy przez lata na specjalną dietę, diagnozy, badania i ja ciągle miałam żal, że my ciągle nie możemy zmienić rozlatującego się łóżka, kupić nowych mebli bo ciągle nie ma kasy. Mój mąż nie chciał przyjąć na swoje barki obowiązku zadbania o lepszy byt rodziny, a mial wiele możliwości - sama mu finansowalam zakup narzędzi na przyklad. Ja od razu po macierzyńskim wróciłam do pracy a z tych pieniędzy, które dawał mąż na życie połowy miesiąca byśmy nie przeżyli (do dziś nie wiem ile mąż rzeczywiście zarabiał i jaką część na dom dawał). Mieliśmy też jedną większą diagnozę - tu już mąż był z nami bo była dalej, wyszłam załamana bo gdyby nie pomogła terapia to za kilka miesięcy musielibyśmy wyłożyć bardzo dużą sumę by pomóc synowi. Ja się wtedy rozpłakałam publicznie pod przychodnią bo się wystraszyłam skąd my weźmiemy taką sumę. A mój mąż nic, zero reakcji tak jakby to nie był jego problem. Całą terapię to ja byłam zaangażowana, a mój mąż w tym czasie sobie planował odejście od nas - szykował sobie grunt u koleżanki, odkładał pieniądze na adwokata, jeszcze mniej bywał w domu. Teraz mi się to układa w całość. I widzisz nawet trudna choroba własnego dziecka go nie zatrzymała- bo wazniejszy dla niego był jego komfort niż dobro dziecka, rodziny. Gdybym miała możliwość to nerkę bym sprzedała a nie szukała lepszego życia bez zmartwień.

Firekeeper może nie dogadujecie się z mężem w każdej sprawie, materii, może nie jest to wasze życie takie jakie chcieliście mieć, ale macie coś bardzo ważnego - wspólne dbanie o dobro dzieci, wzajemne zaangażowanie, wspólne konto. Pewnie nie ma u was różowo, ale mimo różnych trudności jestescue razem i razem je pokonujecie. Może w jakieś części ty bardziej, w innej mąż bardziej. Macie relację bo oboje jej chcecie. Kwestia kluczowa - dwie strony muszą chcieć.

Jak to renta11 ładnie napisała "w razie trudności ludzie idą go góry lub lecą w dół" - wam chciało się pokonywać przeciwności losu, ale w większości przypadków gdy pojawiają się trudności, choroba, niepełnosprawność to mężczyźni uciekają i kobieta zostaje sama z problemami życiowymi i chorobami. Twój mąż, Firekeeper, stanął na wysokości zadania, choć pewnie wiele to go kosztowało.

Dlatego fajnie się czyta, że komuś się udało, że takie albo inne metody zadziałały, ale nie da się często tego samego gdzie indziej wdrożyć bo są inne składowe problemu, relacji.
Awatar użytkownika
Niepozorny
Posty: 1588
Rejestracja: 24 maja 2019, 23:50
Jestem: w separacji
Płeć: Mężczyzna

Re: Mąż odszedł - nie wiem jak go traktować, co robić

Post autor: Niepozorny »

Witaj Bławatku,

postanowiłem, że zadam trochę pytań do twojego kilkudniowego posta i podzielę się, jak to wygląda u mnie.
Bławatek pisze: 28 gru 2023, 10:23 Z zazdrością czytam tu na forum jak panom zależy na kontaktach z dziećmi, jak cierpią gdy żona ogranicza im kontakty, jak nie mogą spędzić Świąt z własnymi dziećmi. A mój mąż - nie ograniczam, nie zabraniam, wręcz przeciwnie ciągle zachęcam do kontaktów, wspólnych aktywności, a mój mąż?! Nie czuje potrzeby, chęci?! Nie rozumiem jego działania. Nawet w te Święta - wpadł rano z prezentem, chwilę posiedział i uciekł.
Chciałaś, żeby spędził z wami więcej czasu podczas Świąt? Czy zaprosiłaś go wcześniej?
Ostatnio zapytałam męża "chciałbyś mieć takiego ojca jakim jesteś?" - nie zrozumiał, więc dopowiedziałam "ciągle nieobecnym" - jego odpowiedź "ale przecież ja przychodzę". Tak, czasami, raz w tygodniu na 30 minut. Dla mnie mało i syna też. Bo widzę z jaką chęcią jeździ z wujkami czy ojcami kolegów gdziekolwiek. Syn jest osobą małomówną i zamkniętą i sam z siebie nie powie czy mu to odpowiada, a nawet jak próbuję się od niego czegoś na temat ojca dowiedzieć to nie mówi.
Jak często i ile czasu powinien spędzać twój mąż z waszym synem, żeby w twoich oczach mógł zostać "obecnym" ojcem?
Mój plan działania na przyszłość: poprosić męża by w okresie zimowym zawoził syna na zajęcia dodatkowe i przywoził, bo niestety nigdy się do tego nie garnie, a zawsze mamy pecha i w te dni mokniemy lub marzniemy. Dodatkowo - by jeden weekend w miesiącu należał do nich - żeby zabierał syna do siebie. Już kilkukrotnie to proponowałam, ale mąż nie chciał skorzystać. Bo mój mąż woli swoją wolność. A ja też potrzebuję oddechu od obowiązków. Pojechać w góry, na jakieś rekolekcje, warsztaty.
Dlaczego chciałabyś, aby mąż woził syna na dodatkowe zajęcia tylko w okresie zimowym?
Do tej pory nie udało Ci się zachęcić męża do spędzania weekendów z synem. Jak chcesz to zmienić?
A ja coraz bardziej łapie się na tym, że jest mi bez niego łatwiej w życiu. Bo mogę mieć uporządkowany dzień, nikt mi nie burzy spokoju wewnętrznego cichymi dniami, pretensjami, nic nie robieniem.
U mnie podobnie. Nie lubię niewiadomych, bo przez nie ciężko coś zaplanować, a taką niewiadomą były zachowania mojej żony.
Poza tym zawiodłam się na nim ostatnio bardzo często. Mimo, że ciągle powtarzał, że jak będziemy potrzebować jego pomocy czy samochodu to mamy mu powiedzieć. No, ale... Łatwo mu się obiecuję, z wykonaniem jest kiepsko. Zazwyczaj nie ma czasu, ma inne plany. Nawet gdy mu wcześniej zapowiadam, że wtedy i wtedy byśmy go potrzebowali. Za to dla znajomych i koleżanek z pracy czas ma zawsze. Wiem bo czasami tłumaczy się tym, że go 2 tygodnie nie było, bo kogoś na lotnisko zawoził, komuś w przeprowadzce pomagał, z kimś na zakupy pojechał. Z kimś...
Mam wrażenie, że tutaj od lat nic się nie zmieniło w zachowaniu twojego męża (wg twoich opisów).
Niedawno była też sytuacja niezbyt miła - byliśmy na wspólnej imprezie rodzinnej. Mąż nas zawoził. W pewnym momencie powiedział widząc, że część gości wychodzi "może my też pójdziemy już? " odpowiedziałam, że OK, tylko niech najpierw tamci wyjdą, bo jest tłok. Nasz syn bawił się z kuzynostwem w chowanego i tak skutecznie się schował, że ciężko mieli go znaleźć. Nagle mój mąż się pojawil ubrany w kurtkę i zapytał "idziecie? Bo ja wychodzę" . Stanęłam jak wryta i tylko odpowiedziałam "a możesz pozwolić dziecku skończyć zabawę i się z wszystkimi pożegnać?", padła odpowiedź męża "przecież mówiłem, że zaraz wychodzę ". I wyszedł. Nie tylko ja byłam w szoku, goście też. Jestem duża i umiem sama wrócić, jednakże to jak nas potraktował, jakim tonem głosu to wszystko mówił spowodowało, że się rozpłakałam bo wróciły wspomnienia jak nas zawsze traktował
Przykro mi, że miałaś taką sytuację... ale czy dostrzegasz swój "wkład" w jej zaistnieniu?
A jeszcze wcześniej nieraz wspominałam mężowi, że potrzebuję zrobić cięższe zakupy typu kartony z mlekiem, większe soki dla syna i potrzebowałabym podjechać do sklepu. Przez pół roku nie miał czasu, a w końcu jak pojechaliśmy to miał pretensje że za dużo kupiłam. Ja płaciłam, no ale był mniejszym autem i się wkurzał że na siedzenia torby mu daję. Bagażnik jak zawsze zawalony gratami. Jak mieszkaliśmy razem to też z tym miał problem zawsze. A mój kręgosłup coraz bardziej mnie boli od noszenia ciężarów. Mam w planie od nowego roku co miesiąc mężowi smsem wysyłać listę z ciężkimi produktami dla naszego syna by to ogarnął we właściwym czasie. Choć pewnie się zawiodę. Przed świętami też go poprosiłam o zakup napojów. Nie dał rady, tzn. był w sklepie ale nie było tego co chciałam a nie wpadł na pomysł żeby podobne zakupić. Sama przyniosłam w rękach, a potem sił na porządki nie miałam:(.
Niestety nie pamiętam już wszystkiego, co pisałaś o samochodach męża. Nadal ma ich kilka? Czy one są tylko jego własnością?
Przyjmuję do wiadomości, że mój mąż taki jest i tak ma. Ale to jego działanie i postępowanie nie jest dobre w rodzinie i związku. Takie osoby powinny być same a nie zakładać rodzinę. Bo (tak mi się zawsze wydawało) zakładając rodzinę nie ma już mojego "egoistycznego" życia jestem ja, małżonek, dzieci. I plany, działanie, powinny uwzględniać te wszystkie osoby.
Mam wrażenie, że przyjmujesz do wiadomości, ale mimo wszystko masz oczekiwania względem męża, jakby był innym człowiekiem.
Mój ojciec też zawsze był taki wycofany, nieprzystępny, wyobcowany. Rzadko się z nami bawił, gdzieś zabierał. Fakt, kiedyś były inne czasy, ale ojcowie koleżanek byli inni. Mój ojciec miał problem zimowym wieczorem odebrać mnie od koleżanek, ze szkolnej dyskoteki, zajęć dodatkowych. Bo mu się wieczorem nie chciało nigdzie wychodzić. Moja mama musiała to ogarniać. I mój mąż miał podobnie jak z nami mieszkał - ja zamiast jak kobieta zająć się przygotowywaniem kolacji musiałam iść po syna do kolegi bo mąż wymyślał setki powodów dlaczego nie pójdzie. OK, ja nie mam z tym problemu tylko niech w tym czasie zrobi kolację dla wszystkich a nie siedzi z założonymi rękami i czeka aż ja wrócę i zrobię. Wielokrotnie próbowałam zmienić to nasze funkcjonowanie ale mój mąż był oporny. I dlatego czując się "niekochana" staram się by mój syn nie odczuwał, odtrącenia, samotności, braku zainteresowania. I to nie jest tak, że jak jakaś kwoka teraz chronue go i każę mu ciągle że mną spędzać czas. Ale by nie siedział non stop z nosem w telefonie daję mu "wędki" i swój czas.
Z podziwem czytam, gdy piszesz o tym, jak spędzasz czas z synem. Ja nie pamiętam, żeby moja mama się kiedykolwiek ze mną bawiła, gdy byłem dzieckiem. Z tatą również nie spędzałem za dużo czasu. Nauczył mnie grać w szachy (tzn. podstawowych zasad) i gdy byłem nastolatkiem, to chodził ze mną i moim bratem grać w piłkę nożną. Większość wolnego czasu spędzałem jednak na samodzielnej zabawie klockami (np. w wojnę między dwoma armiami) lub na podwórku z kolegami. Obecnie ciężko mi bawić się z moimi dziećmi. Jak były młodsze, to wspólnie spędzaliśmy czas na zabawie w chowanego lub w berka. Teraz są już nastolatkami, więc inaczej spędzają czas. Do tego bardzo się od siebie różnią i nie chcą robić tego samego. Młodsze dziecko woli gry komputerowe/telefoniczne. Kiedyś spróbowałem wejść w ten świat, żeby wspólnie pograć, ale okazałem się za słabym graczem i dziecko wolało grać z innymi dziećmi. Czasem jestem zapraszany do wspólnej zabawy klockami, ale jestem bardzo niechętny. Skoro w dzieciństwie bawiłem się nimi sam, to nie bardzo rozumiem, jak można się nimi bawić z kimś. Natomiast starsze dziecko lubi spędzać czas aktywnie. Czasem razem idziemy biegać. W planach mamy wybranie się na lodowisko.
Dlaczego mnie boli obojętność męża? Bo mój ojciec nigdy nie był zaangażowanym mężem i ojcem. I bardzo nie chciałam mieć takiego męża. Ale mój mąż przed ślubem nieźle grał zaangażowanego, pomagającego, pamiętającego o wszystkim. Po ślubie już nie musiał grać. A jak nie było mojej zgody na jego nowe oblicze to słyszałam, że złą i niepokorną żoną jestem. A ja pokochałam innego jego przecież.
Wczoraj czytałem o enneagramie osobowości. Wg opisu jednego z typów, po ślubie zaczyna dostrzegać on w swoim małżonku wady, których nie widział wcześniej przez kilka lat i powodem tego jest wcześniejsze wyobrażanie sobie idealnego partnera. Nie mówię, że masz taki typ. Raczej jak się jest zakochanym, to widzi się tylko zalety, a nie widzi się wad. Wiadomo, że wtedy każda osoba, chce pokazać się z jak najlepszej strony. Trudno byłoby mi obecnie powiedzieć, co takiego widziałem w mojej żonie, że to ją wybrałem. Niestety raczej sprowadziłoby się to tylko do tego, że przy niej JA czułem się...(tutaj można wpisać jakieś miłe rzeczy ;) ).
Z braku rodzi się lepsze!
ODPOWIEDZ