Maz mnie zostawil...
: 22 maja 2022, 19:11
Jestem wdzieczna, ze natrafilam na te wspolnote i forum. Bardzo mi pomaga...
Jestesmy malzenstwem od 6 lat. Zawsze para jak z bajki. Maz nie pali, nie pije, nie ma nalogow, kolezkow. Zawsze odpowiedzialny, ksiaze z bajki, ktory zawsze podkreslal, jak mu zalezy tylko na nas, na mnie, rozwody twardo potepia. Jest introwertykiem jak ja, wiec lubilismy czas spedzac razem. Maz jest ateista. Nikt w rodzinie nie wierzy w Boga...Niesty jest wiara w reiki i inne wschodnie nauki. W jego rodzinie sa prawie wszyscy po rozwodzie - jego tata odszedl od mamy i wrocil (!) od kochanki po 10 latach. To mnie akurat pociesza. Jezeli chodzi o wiare, to maz mowil, ze nikt go do Boga nie poprowadzil. Do kosciola chodzilam sama, modlilam sie sama, lektury duchowe czytalam tez sama.Jednak czasami cos tam mowil, ze go interesuje msza lub zycie swietych, ale nic wiecej. Jego bozkiem jest pilka i mecze, kazdy wieczor musi byc mecz, kazdy weekend przynajmniej 3...
Jakos 3 lata po slubie zwiazalam sie z bardzo zla osoba, cale szczescie, ze Bog mnie wyzwolil. Byly spotkania z ksiadzem egzorcysta, ciezko pracowalam, zeby sie dostac z wplywu , przetrwalam, zalowalam, odpokutowalam i wszystko wygladalo dobrze. Maz zabezpieczal rodzinie finansowo, ja dbalam o dom, pracowalam tylko dorywczo. A moze to byl blad? Po jakims czasie zaczelam mniec zaburzenia psychizne i leczylam sie z fobia spoleczna, po prostu balam sie wychodzic z domu. Maz zawsze byl przy mnie, wszystko rozumial, opiekowal sie mna. O wszystkim rozmawialismy...
To tak w skrocie.. Wiem, ze popelnilam duzo bledow, wiem, ze wina jest na mojej stronie, ale zawsze mialam pewnosc, ze bedziemy razem do konca zycia. Hm..
Miesiac temu wyjechal do rodzicow. Z dnia na dzien. Nie odzywal sie. Nie mialam pojecia, co sie stalo, dlaczego. Wrocil po 3 dniach, ze musial "odpoczac", bo ciagle mam do niego jakies pretensje i on juz nie ma sily. Minel miesiac, w miedzyczasie pojechalismy na wycieszki, do kolegow, spedzalismy czas. Jednak wyczulam, ze cos nie jest tak. Ktoregos dnia umowil sie z kolega na piwo, wrocil o 2 w nocy. Nastepnego dnia powiedzial, ze nie byl z kolega, ale z jakas dziewczyna. Nie mam o nia pytac, tylko mi nie chce juz klamac. I ze to koniec, ze mnie nie kocha, jest nieszczesliwy, ze to nie zycie, zyjemy jak wspollokatorzy obok siebie (akurat to jest prawda) i ze teraz on ma prawo miec fajne zycie. W stosunku do mnie jest chamski, agresywny, zachowuje sie jak totalnie obcy czlowiek, nie chce mnie dotknac, nie trafiaja do niego zadne argumenty...Teraz mieszka u rodzicow, nie wie, co bedzie, rozwod jest dla niego jedyna opcja. Swiat mi sie zawalil jak wszystkim. Wiem, ze to dzialanie zlego, bo on dziala zawsze tak samo.
Modle sie codziennie, skupiam si na sobie, na swojej relacji z Bogiem. Prosze o modlitwe. Wiem, ze inni maja gorzej, bo sa nalogi, dzieci, nieslubne dzieci.
Nie chodze do pracy, nie mam stalych dochodow, jestem 100% uzalezniona od meza, bo tak nam zawsze odpowiadalo...On mowil, ze mnie oczywiscie nie wywali na bruk, moge nadal mieszkac w mieszkaniu i on bedzie oplacac wszystkie rachunki..
Przepraszam za slaby polski, od urodzenia mieszkam zagranica, mam tylko polskie korzenie i wiem, ze nie jest idealnie..
Jestesmy malzenstwem od 6 lat. Zawsze para jak z bajki. Maz nie pali, nie pije, nie ma nalogow, kolezkow. Zawsze odpowiedzialny, ksiaze z bajki, ktory zawsze podkreslal, jak mu zalezy tylko na nas, na mnie, rozwody twardo potepia. Jest introwertykiem jak ja, wiec lubilismy czas spedzac razem. Maz jest ateista. Nikt w rodzinie nie wierzy w Boga...Niesty jest wiara w reiki i inne wschodnie nauki. W jego rodzinie sa prawie wszyscy po rozwodzie - jego tata odszedl od mamy i wrocil (!) od kochanki po 10 latach. To mnie akurat pociesza. Jezeli chodzi o wiare, to maz mowil, ze nikt go do Boga nie poprowadzil. Do kosciola chodzilam sama, modlilam sie sama, lektury duchowe czytalam tez sama.Jednak czasami cos tam mowil, ze go interesuje msza lub zycie swietych, ale nic wiecej. Jego bozkiem jest pilka i mecze, kazdy wieczor musi byc mecz, kazdy weekend przynajmniej 3...
Jakos 3 lata po slubie zwiazalam sie z bardzo zla osoba, cale szczescie, ze Bog mnie wyzwolil. Byly spotkania z ksiadzem egzorcysta, ciezko pracowalam, zeby sie dostac z wplywu , przetrwalam, zalowalam, odpokutowalam i wszystko wygladalo dobrze. Maz zabezpieczal rodzinie finansowo, ja dbalam o dom, pracowalam tylko dorywczo. A moze to byl blad? Po jakims czasie zaczelam mniec zaburzenia psychizne i leczylam sie z fobia spoleczna, po prostu balam sie wychodzic z domu. Maz zawsze byl przy mnie, wszystko rozumial, opiekowal sie mna. O wszystkim rozmawialismy...
To tak w skrocie.. Wiem, ze popelnilam duzo bledow, wiem, ze wina jest na mojej stronie, ale zawsze mialam pewnosc, ze bedziemy razem do konca zycia. Hm..
Miesiac temu wyjechal do rodzicow. Z dnia na dzien. Nie odzywal sie. Nie mialam pojecia, co sie stalo, dlaczego. Wrocil po 3 dniach, ze musial "odpoczac", bo ciagle mam do niego jakies pretensje i on juz nie ma sily. Minel miesiac, w miedzyczasie pojechalismy na wycieszki, do kolegow, spedzalismy czas. Jednak wyczulam, ze cos nie jest tak. Ktoregos dnia umowil sie z kolega na piwo, wrocil o 2 w nocy. Nastepnego dnia powiedzial, ze nie byl z kolega, ale z jakas dziewczyna. Nie mam o nia pytac, tylko mi nie chce juz klamac. I ze to koniec, ze mnie nie kocha, jest nieszczesliwy, ze to nie zycie, zyjemy jak wspollokatorzy obok siebie (akurat to jest prawda) i ze teraz on ma prawo miec fajne zycie. W stosunku do mnie jest chamski, agresywny, zachowuje sie jak totalnie obcy czlowiek, nie chce mnie dotknac, nie trafiaja do niego zadne argumenty...Teraz mieszka u rodzicow, nie wie, co bedzie, rozwod jest dla niego jedyna opcja. Swiat mi sie zawalil jak wszystkim. Wiem, ze to dzialanie zlego, bo on dziala zawsze tak samo.
Modle sie codziennie, skupiam si na sobie, na swojej relacji z Bogiem. Prosze o modlitwe. Wiem, ze inni maja gorzej, bo sa nalogi, dzieci, nieslubne dzieci.
Nie chodze do pracy, nie mam stalych dochodow, jestem 100% uzalezniona od meza, bo tak nam zawsze odpowiadalo...On mowil, ze mnie oczywiscie nie wywali na bruk, moge nadal mieszkac w mieszkaniu i on bedzie oplacac wszystkie rachunki..
Przepraszam za slaby polski, od urodzenia mieszkam zagranica, mam tylko polskie korzenie i wiem, ze nie jest idealnie..