Zdrada emocjonalna Żony

Powrót to dopiero początek trudnej drogi...

Moderator: Moderatorzy

Awatar użytkownika
Niepozorny
Posty: 1588
Rejestracja: 24 maja 2019, 23:50
Jestem: w separacji
Płeć: Mężczyzna

Re: Zdrada emocjonalna Żony

Post autor: Niepozorny »

town78 pisze: 18 cze 2023, 0:05 Chyba znowu moje emocje zawiodły mnie na manowce. Dalem się im ponieść zamiast mieć je pod kontrolą. Wrócił żal i ból i pytania, na które nie dobrej odpowiedzi. Przebaczyłem mojej żonie, ale jeszcze jej o tym nie powiedziałem - chyba to nie jest jeszcze ten moment.
Nie jestem przekonany o tym, że przebaczyłeś swojej żonie. Gdyby tak było, to nie czułbyś żalu i bólu (no chyba, że to z innego powodu). Oczywiście mogłeś zdecydować, że przebaczyłeś, ale w głębi serca jeszcze tego przebaczenia nie ma. O przebaczeniu możesz poczytać np. tu: https://deon.pl/inteligentne-zycie/psyc ... nie,289965

Mamy w planach też odwiedziny w jej poprzedniej pracy, przy okazji załatwiając inne sprawy, żona nalega żebym pojechał z nią (żebym nie snuł domysłów czy się spotkali czy nie), ale chyba nie chcę tam jechać (choć z drugiej strony chętnie bym mu spojrzał w oczy..)
Żona ci powiedziała, że chce z tobą pojechać do poprzedniej pracy, żebyś nie snuł domysłów czy to twoje przypuszczenie?
Z braku rodzi się lepsze!
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Zdrada emocjonalna Żony

Post autor: Ruta »

Niepozorny pisze: 18 cze 2023, 0:42 Nie jestem przekonany o tym, że przebaczyłeś swojej żonie. Gdyby tak było, to nie czułbyś żalu i bólu (no chyba, że to z innego powodu). Oczywiście mogłeś zdecydować, że przebaczyłeś, ale w głębi serca jeszcze tego przebaczenia nie ma.
Na rekolekcjach z księdzem Łukaszem Kałaską ksiądz powiedział bardzo ważną dla mnie rzecz. Że czuć ból i inne trudne emocje można także po przebaczeniu. I nie oznacza to, że się nie przebaczyło. Oraz, że takie emocje mogą wracać po okresach wyciszenia. Warto posłuchać.

Przebaczyłam mężowi. Nadal czuję ból. Uważam to za łaskę. Ból pozwala mi na chronienie siebie przed kolejnymi krzywdami. I mam co ofiarować w intencji mojego męża.

Czasem przebaczam komuś i ból się leczy.

Gdy byłam mała wychowawczyni w przedszkolu z całej siły w złości popchnęła mnie na drzwi. Wszystkie dzieci były przestraszone, zapadła cisza. Czułam się zdezorientowana, nie byłam pewna co się stało, bolała mnie głowa od uderzenia. Małe zdarzenie, dużo bólu dla ciała, dla psychiki. Gdy pracowałam nad nauką przebaczania wróciło do mnie, że ja wszystkie te lata nosiłam w sobie nieprzebaczenie wobec tej kobiety. Przebaczyłam. Ale uraza jaka wtedy we mnie powstała leczyła się długo. Nie wiem nawet czy się wyleczyła do końca. Na pewno pojawia się we mnie uczucie zagniewania, gdy myślę o tym zdarzeniu.
town78
Posty: 34
Rejestracja: 05 kwie 2023, 9:33
Płeć: Mężczyzna

Re: Zdrada emocjonalna Żony

Post autor: town78 »

Niepozorny,
To moja żona chce, żebyś pojechali tam razem. Żebym właśnie nie snuł domysłów, nie są to moje przypuszczenia a jej słowa. No i zastanawiam się czy jechać, czy jednak nie lepiej pracować nad tym żeby nie kontrolować. Nie czuję potrzeby sprawdzania jej telefonu choć pojawiają się takie momenty, że przychodzi mi to do głowy, ale przywołuję się do porządku.
Jeśli chodziło przebaczenie to tak, przebaczyłem. I tutaj odniose się do słów Ruty s kolejnego postu i słów ks. Kalaski bo jest mi to teraz bliskie. Że nawet po przebaczeniu zostaje pamięć po tym co się wydarzyło. Boli coraz mniej, tym bardziej, że mam świadomość, że to również ja przyczyniłem się do tej zdrady. Tak jak powiedział kiedyś Pavel - pojawienie się kowalskiego to efekt a nie przyczyna.
Momenty kiedy wraca to silniej są u mnie wynikiem tego, że czasem w ferworze domowych obowiązków mam mniej czasu na modlitwę, spotkanie z Bogiem, bo to On daje mi siłę.
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Zdrada emocjonalna Żony

Post autor: Ruta »

Town,
pomyślałam sobie, że rekolekcje, choć pracują w nas długo, to w kryzysie są jednak doraźną formą wsparcia. Może warto byście poszukali dla siebie jakiejś formy pomocy bardziej stałej?

Piszesz o pracy wyjazdowej, więc zapewne udział w spotkaniach na żywo w ognisku sycharowskim dziś dla was nie jest możliwy. Ale mamy też grupy modlitewne, spotykające się on line, codziennie o różnych porach. Może moglibyście się na nie łączyć nie tylko z domu, ale podczas twojego wyjazdu także? To dobra forma bycia razem, a po modlitwie jest zawsze możliwość rozmowy z osobami z grupy. Takie rozmowy dają dobre wsparcie. Informacje o grupach masz tutaj, może którąś sobie wybierzecie: http://sychar.org/skype/ Nie ma obowiązku łączenia się codziennie, sami możecie sobie wybrać w jakie dni chcecie się łączyć.

Wysyłam ci też link do rozmów z małżonkami, którzy przeszli przez kryzysy umacniając swoją więź małżeńską. Te rozmowy to nie tylko źródło nadziei, że każdy kryzys można w małżeństwie przepracować, ale też zasób wiedzy o tym, jak wychodzić z kryzysu w relacji między małżonkami: https://youtube.com/playlist?list=PLobU ... RjVSaJJM5O

Town, ja widzę w twoich wpisach dużo trudności związanych z emocjami, z tym jak sobie z nimi radzić i jak bezpiecznie dla drugiej osoby swoje trudne emocje komunikować. Warto to w sobie porządkować. Ja miałam tu duży bałagan, dziś mam trochę mniejszy. Do pracy indywidualnej jest tu dobry Marshall Rosenberg (książka "Porozumienie bez przemocy" i/lub jego wystąpienia na You Tubie), warto też pomyśleć o 12 Krokach, bardzo mi pomogły (warsztat jest możliwy także w formule on-line).

Pogody ducha :)
town78
Posty: 34
Rejestracja: 05 kwie 2023, 9:33
Płeć: Mężczyzna

Re: Zdrada emocjonalna Żony

Post autor: town78 »

Witajcie po małej przerwie.
Trochę mnie tu nie było.

Właśnie wróciłem do pracy. Czas w domu minął niestety bardzo szybko, zbyt szybko. Tego czasu w domu, z żoną, rodziną zawsze będzie mi mało. Myślę już poważnie o zmianie pracy z krótszymi wyjazdami. Może Pan Bóg pomoże..

Udało nam się z żoną porozmawiać kilka razy o nas. Podczas wcześniejszych naszych rozmów żona unikała za wszelką cenę stwierdzenia "tak, zdradziłam Cię". Chyba brakowało mi tego, tego stanięcia przez nią w prawdzie. Żeby mogła siebie usłyszeć. Do tej pory określała to w ten sposób, że ja czuję się zdradzony, co jakby dla mnie było sygnałem, że w pewien sposób unika odpowiedzialności. Powiedziałem o tym żonie. Trochę jakby wyciągnąłem to z niej. Nie wiem czy w końcu do tego dotarła. Nie wiem czy wciąż brakowało jej odwagi żeby to przyznać czy jest jakiś inny powód. Jeżeli chodzi o skruchę, której nie potrafi w sobie wzbudzić to mówi, że wszystko to co się wydarzyło stało się początkiem naszych zmian, zmiany naszego małżeństwa. Że gdyby się to nie wydarzyło to za jakiś czas mogłoby stać się coś gorszego, z rozstaniem włącznie. Dlatego nie czuje skruchy. Myślę sobie, że może żona traktuje całą tę sytuację jako łaskę daną od Boga, żebyśmy przejrzeli na oczy. Nie wiem. Z pewnością Bóg miał na to swój plan.

W każdym razie z rozmowy na rozmowę idzie nam trochę lepiej. Moja żona wciąż jest zaskoczona i dziwnie się czuje kiedy naciskam na wspólną rozmowę o nas, na wspólne spędzanie czasu, bliskość. Kiedyś to żona naciskała a ja unikałem rozmów bo czułem się atakowany, kiedy chciała żebyśmy coś zmienili. Potem żona odpuściła, coraz więcej czasu spędzając w internecie. I teraz wciąż idzie już utartym schematem - ja już od dawna z nią poważnie nie rozmawiam więc ucieka w internet.
U mnie się to zmieniło praktycznie z dnia na dzień. Podjąłem decyzję, że muszę postawić wszystko na jedną kartę - chcę ratować, odbudować nasze małżeństwo. Za każdym razem kiedy widzę żonę z telefonem, mniej lub bardziej mnie to denerwuje. Momentami wychodzę nawet do innego pokoju. Na pytanie żony, czemu siedzę sam odpowiadam, że i tak mnie z nią nie ma bo jest wtedy z internetem. Ustaliliśmy, że będę jej mówił o tym , że chcę właśnie teraz być z nią. Sporo jeszcze w naszej wspólnej małżeńskiej komunikacji jest do zrobienia. Widzę, że żonie trudno jest się znowu przestawić na to, że jestem, że chcę być dla niej, z nią..

Pisałem o tym - ostatecznie nie pojechałem z żoną do jej dawnej pracy. Żona nalegała, ale uznałem, że muszę jakoś zacząć pracować nad kontrolą. Nie zaglądam do jej telefonu, nie pytam z kim pisze i z kim rozmawia (sama mi o tym mówi a ja trochę dziwnie się z tym czuję).
Kilka dni temu moja żona znowu była w swojej dawnej pracy. No i traf chciał, że przechodząc spotkali się z kowalskim na korytarzu. Powiedzieli sobie dzień dobry i to wszystko. Zapytałem żonę potem czy się do niej odezwał - nie odezwał się. Myślę o tym czy zapytać jak się czuła z tym, że się widzieli...

Od mojego powrotu do domu "zarządziłem" wspólną modlitwę rano i przed pójściem spać. Udaje nam się praktycznie codziennie.
Zapytałem żonę co sądzi o naszym tu i teraz, o naszej przyszłości, czy myślała o tym co możemy zmienić. bez naciskania, jako propozycje. Zaproponowałem też żonie podczas niedawnej rozmowy kilka rzeczy. Rekolekcje małżeńskie, może spotkanie z terapeutą, słuchanie konferencji, kupiłem sporo książek (w pracy będzie czas żeby to wszystko przeczytać), sycharowski skype. Trochę się niepokoję bo żona z rezerwą podeszła do moich propozycji. Do terapeuty nie, chyba że to jakas osoba z katolickimi wartościami (też jestem tego zdania). Żona uważa, że wiele z naszych problemów możemy załatwić bez tych "pomocy naukowych", jeśli tylko będziemy mówić sobie o swoich potrzebach i z miłością próbować je zaspokoić, jeśli popracujemy nad komunikacją. I pewnie po części ma rację.
Ja nie odważyłbym się stwierdzić, że możemy to ogarnąć zupełnie bez pomocy. Jestem zdania, że wiedzy nigdy zbyt wiele, ale nie będę żony do niczego zmuszał.. na pewno chciałbym odwiedzić ognisko sycharowskie (sam lub z żoną) i spotkać się z wami na Skype...

Wciąż z moim zaufaniem do żony jest tak sobie. Jest lepiej niż jakiś czas temu, ale to wciąż nie to.
Jeśli chodzi o naszą relację, o okazywanie przeze mnie miłości (głównie słowami, gestami) to wciąż chyba jestem jeszcze trochę wycofany, jakby w formie samoobrony, żeby nie dać się zranić kolejny raz (choć wierzę, że się już tak nie stanie). Tak czy inaczej chcę to zmienić. Bardzo kocham moją żonę i chcę znowu się na nią otworzyć.
Przystąpiłem do spowiedzi generalnej a od mniej więcej początku roku jestem też w męskiej grupie formacyjnej. Buduję też na nowo moją więź z Bogiem, wiem że bez fundamentów opartych na Bogu nic nie zbudujemy.

Niezmiennie jestem wam wdzięczny za to, że jesteście i proszę o modlitwę.

Z Panem Bogiem.
Awatar użytkownika
Mała Księżniczka
Posty: 66
Rejestracja: 03 mar 2023, 22:04
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Zdrada emocjonalna Żony

Post autor: Mała Księżniczka »

town78 pisze: 05 lip 2023, 11:43 Zapytałem żonę co sądzi o naszym tu i teraz, o naszej przyszłości, czy myślała o tym co możemy zmienić. bez naciskania, jako propozycje. Zaproponowałem też żonie podczas niedawnej rozmowy kilka rzeczy. Rekolekcje małżeńskie, może spotkanie z terapeutą, słuchanie konferencji, kupiłem sporo książek (w pracy będzie czas żeby to wszystko przeczytać), sycharowski skype. Trochę się niepokoję bo żona z rezerwą podeszła do moich propozycji.
town78 pisze: 05 lip 2023, 11:43 Od mojego powrotu do domu "zarządziłem" wspólną modlitwę rano i przed pójściem spać.
Witaj town78!
Wiesz, jak tak piszesz, przypominasz mi mnie samą, jak starałam się "gonić" męża do modlitwy lub czytania książek. Po naszym rozstaniu stwierdził, że cały czas czuł się do pewnych rzeczy zmuszany, chociaż kiedy byliśmy razem nigdy mi tego nie powiedział. Więc sobie myślę, czy przypadkiem nie narzucasz żonie zbyt szybkiego tempa? 😉
Może dobrze byłoby zapytać żony, czy jej taka forma odpowiada, zamiast "zarządzać", czyli podejmować decyzję za dwoje? Pomyśl o tym.
Pozdrawiam serdecznie i życzę dobrego czasu w pracy! 😊
"Nikt z nas nie żyje dla siebie i nikt nie umiera dla siebie: jeżeli bowiem żyjemy, żyjemy dla Pana; jeżeli zaś umieramy, umieramy dla Pana." (Rz, 14.7-8)
town78
Posty: 34
Rejestracja: 05 kwie 2023, 9:33
Płeć: Mężczyzna

Re: Zdrada emocjonalna Żony

Post autor: town78 »

Witaj Mała Księżniczko,
Jeżeli chodzi o modlitwę to nie zmuszałem żony, sama jeszcze kiedyś proponowała mi wspólną modlitwę, ale ja wtedy jakoś nie mogłem się przekonać.
O książkach i reszcie przydatnych narzędzi tylko wspomniałem, zaproponowałem. Nie zmuszam żony do niczego. Jeśli zdecyduje, że chce to z radością to przyjmę.
Awatar użytkownika
Mała Księżniczka
Posty: 66
Rejestracja: 03 mar 2023, 22:04
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Zdrada emocjonalna Żony

Post autor: Mała Księżniczka »

town78 pisze: 06 lip 2023, 4:07 Nie zmuszam żony do niczego. Jeśli zdecyduje, że chce to z radością to przyjmę.
Rozumiem i życzę Wam wytrwałości w modlitwie!
To słowo "zarządziłem" zabrzmiało w Twoim poście autorytatywnie, dlatego o tym wspomniałam! 😉
Pozdrawiam i życzę miłego dnia!
"Nikt z nas nie żyje dla siebie i nikt nie umiera dla siebie: jeżeli bowiem żyjemy, żyjemy dla Pana; jeżeli zaś umieramy, umieramy dla Pana." (Rz, 14.7-8)
town78
Posty: 34
Rejestracja: 05 kwie 2023, 9:33
Płeć: Mężczyzna

Re: Zdrada emocjonalna Żony

Post autor: town78 »

Dzień dobry kochani,

Czy możecie opisać co wg was oznacza uwieszenie się na małżonku?

I jak stawialiście sobie granice w małżeństwie?


Dobrego dnia,
Z Panem Bogiem.
Firekeeper
Posty: 807
Rejestracja: 24 maja 2021, 19:46
Płeć: Kobieta

Re: Zdrada emocjonalna Żony

Post autor: Firekeeper »

U mnie było już patologiczne uwieszenie. W skrócie to kontrolowanie męża. Od prostych spraw. Co zrobi w ciągu dnia, gdzie pojedzie, z kim się będzie widział. Chciałam wszystko wiedzieć. Gdzie przebywa. A najlepiej wszędzie być z nim i wszystko wiedzieć.

Zwracanie uwagi na jego nastrój. Patrzyłam w ciągu dnia czy jest wesoły, smutny, zły, wkurzony.

Cały czas o nim myślałam. Co on myśli, co zrobi, gdzie jest, jaki ma humor.

Ciągle go o coś pytałam. Co myśli, jak się czuje. Chciałam z nim rozmawiać nawet kiedy on na to nie miał ochoty.

Moja granica to zero sprawdzania telefonu męża. Ma swoje zainteresowania i je realizuje. Ja się w to nie wtrącam. Chce jeździć na siłownię nie ma problemu niech jedzie. Odkąd nie pytam gdzie jedzie i po co sam zaczął mi o tym mówić i nawet zabierać mnie ze sobą.

Nie wkurzam się jak chce spędzić wieczór sam po swojemu. Kiedyś chciałam żeby był tylko ze mną. Nawet oglądałam filmy których nie lubię, a on tak byle z nim siedzieć.

W ciągu dnia staram się myśleć o sobie. O tym w jakim ja jestem nastroju, a nie mój mąż.

Sama mam własne zainteresowania i je realizuję.

Mówię o swoich potrzebach. Realizuję swoje potrzeby. Jak mam ochotę przejechać się rowerem to nie czekam, aż mi zaproponuje to mój mąż albo chodzę i proszę żeby ze mną się przejechał tylko jadę sobie sama. Ale najczęściej to on sam z siebie dołącza do mnie.

Więcej słucham, mniej mówię.

Mamy wolność. Nie zmuszamy się wzajemnie to bycia razem. Czasami potrzebujemy od siebie odpocząć i to też jest dobre.
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Zdrada emocjonalna Żony

Post autor: Ruta »

town78 pisze: 17 lip 2023, 4:12 Dzień dobry kochani,

Czy możecie opisać co wg was oznacza uwieszenie się na małżonku?

I jak stawialiście sobie granice w małżeństwie?


Dobrego dnia,
Z Panem Bogiem.
Mąż stał się centrum mojego życia. Gdy miał zły nastrój, ja się przejmowałam i zastanawiałam co złego zrobiłam. Poddawałam się jego pomysłom i bałam się mówić co myślę i czuję. Zgadzałam się na coraz więcej rzeczy wbrew sobie. Starałam się, by mąż miał dobry humor. Cieszyłam się życiem, tylko kiedy na mnie zwracał uwagę. Nie wyobrażałam sobie życia bez niego. Bałam się go stracić. Gdy znikał w nocy bez słowa, a jego telefon milkł, byłam pewna, że coś mu się stało. I siedziałam z zaciśniętym żołądkiem, nie mogłam spać. No bo przecież mąż mnie kocha, więc by mnie zawiadomił, gdyby miał zamiar się bawić. Na pewno miał wypadek. Nie chciałam dostrzec, że mąż mnie ma gdzieś i kompletnie mnie nie szanuje. Jeśli byłam źle traktowana, odrzucana uważałam, że to moja wina. I ciągle myślalam o tym, jak pomóc mojemu mężowi. I jak się zmienić, by mnie kochał, akceptował, żebym mu się podobała. Nie widziałam siebie i swoich potrzeb. Ganiałam męża.

Granice. Zaczęłam patrzeć gdzie je mam. Nie wiedziałam. Czego chcę. Czego nie chcę. Jak się dowiedziałam, uczyłam się działać tak, by siebie chronić. Nie działać przeciw sobie i aktywnie chronić się, gdy inni mi szkodzą. Coraz lepiej mi to wychodzi. Choć wciąż mam w sobie dużo niepewności.
town78
Posty: 34
Rejestracja: 05 kwie 2023, 9:33
Płeć: Mężczyzna

Re: Zdrada emocjonalna Żony

Post autor: town78 »

Dzień dobry kochani,
Nie było mnie tutaj kilka ładnych miesięcy. To znaczy byłem, ale nie pisałem a raczej tylko czytałem zawartość. I próbowałem poskładać wszystko do tzw. kupy.

Sytuacja na dziś wygląda mniej więcej tak.
Byliśmy z Żoną na dwóch rekolekcjach. Po pierwszych pojawiło się nawet dość mocne światełko w tunelu. Po dialogach małżeńskich zaczęliśmy w końcu rozmawiać. Zarysowaliśmy mniej więcej obszar, w którym każde z nas często czuje się niekomfortowo, kiedy sprawiamy sobie przykrość i ranimy siebie (często nawet bez takiej intencji, po prostu działają stare schematy). Światełko, w mojej opinii niestety nie świeciło zbyt długo. Po niedługim czasie euforii związanej z rekolekcjami, gdzieś znikła chęć i odwaga do rozmów, do poruszania drażliwych tematów, do mówienia o swoich emocjach. Żona niezmiennie uciekała w telefon a ja zacząłem podejrzewać uzależnienie od tego wirtualnego świata.. Broniła się twierdząc, że ja też przez nie wiadomo ile czasu znikałem w internecie, że to praca, że nauczyła się tam spędzać czas i że często jest to reakcja obronna na próbę podjęcia przeze rozmowy. Nie cisnąłem zbyt mocno, w pewnym momencie chyba się poddałem. Wychodziłem do innego pomieszczenia skoro i tak nie spędzała czasu ze mną będąc razem, tylko z telefonem. Przed moim kolejnym wyjazdem do pracy, widziała się przelotnie, przypadkiem z tamtym człowiekiem.
Potem przyszedł czas mojego ponownego wyjazdu. Tu w pracy wszystko do mnie wraca. Mimo modlitwy i formacji, skupieniu się na mojej relacji z Bogiem i codziennej Eucharystii kiedy jestem w domu. Będąc w pracy jest mi trudniej. Bardziej nękają mnie pytania pojawiające się w głowie a dotyczące temtej relacji. Przed kolejnym powrotem do domu, pod koniec wakacji, zapisałem nas na następne rekolekcje, bardziej skupione na modlitwie. Mimo tego, że po raz kolejny bardziej się na siebie otworzyliśmy, to ja przez skórę czułem, że tam nie wszystko zostało powiedziane, że coś gdzieś się jeszcze chowa. Uważam, że mąż i żona są tak mocno połączeni, że rzadko kiedy udaje się coś zataić. I tak to kiedyś wyjdzie na jaw. Ale starałem się nie drążyć. Po powrocie z rekolekcji, było widać, że nasze drogi nie chcą się zejść. Mimo naszych ogromnych chęci i deklaracji. Znowu wirtualny świat, znowu ja w innym pokoju. Tym razem jednak coraz częściej sygnalizowałem, że mi się to nie podoba, że chyba ma z tym problem. I znowu próba wyparcia. Bliskość między nami zaczęła zanikać.

Kolejny mój wyjazd. I tutaj w pewnym momencie, podczas którejś z rozmów tel. stwierdziłem, że nasze małżeństwo umiera i nie potrafimy rozpocząć reanimacji. Żona przyznała w końcu, że zamknęła się, że nie potrafi wrócić, mimo że bardzo chce. Bardzo to doceniam i jestem jej wdzięczny, bo wiem, że nie było jej łatwo to wyznać. Stanąć w prawdzie z samą sobą. Powiedziałem, że w takim razie będę czekał. Że jeśli potrzebuje czasu to ja będę czekał. Zaproponowałem Żonie, żeby jeśli może, odpowiedziała na pytania, które chciałem jej zadać. Po kilku dniach otrzymałem odpowiedź. Bardzo osobistą, taką chyba nawet w formie spowiedzi. Wstrząsnęło mną to. I dało prawdziwy obraz tamtej relacji, która emocjonalnie była bardzo bliska. Żadne granice, poza którymi nie ma powrotu nie zostały przekroczone, mimo że nie zostały owe ustalone. Doceniłem tą szczerość. Uznałem, że jest to początek szczerej chęci pójścia do przodu. I tak chyba jest..Moja Żona bardzo chce. I ja też bardzo chcę. Zadałem jeszcze jedno pytanie i niestety okazało się, że kilka tygodni temu (kiedy byłem jeszcze w domu) on zadzwonil do mojej Żony, po tym jak znowu gdzieś przypadkowo się widzieli (przy osobach trzecich). Żona odebrała. Rozmawiali z tego co wiem chwilę. Pytał czy potwierdza to co napisała w "pożegnalnym" SMSie - potwierdziła. Przeprosili się i rozlaczyli. A mnie po tej informacji zagotowało. Tym bardziej, że Żona próbowała go jeszcze w jakiś sposób usprawiedliwiać. I tak jak staram się od dłuższego czasu pilnować żeby nie wybuchnąć i nie powiedzieć czegoś przykrego, tak teraz nie wytrzymałem. Jakim prawem pozwolił sobie na ten telefon??? Miał na coś nadzieję?
Pojawił się we mnie zawód. Bo przecież ustaliliśmy, że te kontakty mają się skończyć, a tu po kilku miesiącach telefon z pytaniem czy wszystko u Ciebie ok?
Przegadaliśmy to przez telefon, najpierw "rzucając w siebie potłuczonym szkłem", potem już bardziej spokojnie. Przecież kochamy się i chcemy do siebie wrócić, więc dlaczego to takie trudne? Póki co, wydaje mi się, że funkcjonujemy w jakimś sensie w zawieszeniu. Zadziwiające jest to, choć tylko z jednej strony, że o trudnych sytuacjach rozmawiamy głównie na odległość. To z jednej strony łatwiejsze a z drugiej niestety niczego nie ułatwia. Bo przecież prościej i z lepszym efektem porozmawiać mogąc sobie spojrzeć w oczy, dotknąć się czy przytulić.

Tak więc, póki co wygląda to tak. Ja stwierdziłem,.że mam dość. Postarzałem się o kilka lat od stycznia tego roku. Nie mam siły się z tym kopać. Nie chcę już nic wiedzieć, o nic pytać. Szkoda mi zdrowia i życia. Niech robią co chcą. Ja zobowiązałem się przed sobą i Bogiem (oraz moją Żoną), że zrobię wszystko żebyśmy się odbudowali. I tego się trzymam. Ze strony mojej Żony też jest tego ogromna chęć. Chociaż oboje wiemy, że nie będzie łatwo. Zależy mi przede wszystkim na szczerości. To dla mnie podstawa. Bez tego nic się nie zbuduje, bo i tak kiedyś coś wyjdzie (jesteśmy przecież jedno).
Także w jakiś sposób odpuściłem, choć myśli wciąż kłębią się w głowie. Wyganiam je siłą. Same dobre chęci chyba nie wystarczą... A zły krąży jak lew...

Wybaczcie jeśli zbyt długo.

Z Panem Bogiem.
niedoceniajacy
Posty: 98
Rejestracja: 03 kwie 2023, 8:27
Płeć: Mężczyzna

Re: Zdrada emocjonalna Żony

Post autor: niedoceniajacy »

hej Town,

doskonale rozumiem co czujesz po takim telefonie, bo moja żona ma (chyba) podobnie. Też się z kowalskim rozstała niby jakiś czas temu poprzez eseje napisane smsami. Też było kilka tygodni ciszy i potem ten głupi (chyba krótki i oschły) telefon. Też psuje mi to zdrowie, życie i czas - a nie umiem jej tego wytłumaczyć, żeby zrozumiała czemu to boli.

Żona mówi, że temat zakończony, że wie czego potrzebuje żeby jej sie w głowie poukładało. W domyśle (nie wprost) daje do zrozumienia, żeby się nie przejmować i 'żyć tu i teraz'.

Ale ja też nie wiem czy chcę tak żyć. Bo co - będą święta, on zadzwoni/napisze życzenia a ja przez to będę miał znowu miesiąc wyjęty z życiorysu?

Fajnie, że napisałeś - bo gdy się to czyta to wydaje się to z boku "śmieszne" - jednak gdy się przeżywa to już wesoło nie jest...

Tak sobie pomyślałem, że może pomodlimy się wzajemnie za siebie, żebyśmy nie denerwowali się tymi (oby) coraz rzadszymi telefonami, bo te nerwy nie pomagają nam, naszym żonom i rodzinom :)

Trzymaj się i zaufaj żonie, jej też nie jest łatwo - nie dawaj(my) się wyprowadzać z równowagi.

z Bogiem!
Koszmar
Posty: 97
Rejestracja: 28 maja 2019, 20:26
Płeć: Kobieta

Re: Zdrada emocjonalna Żony

Post autor: Koszmar »

Widzę , że coraz więcej osób zadaje sobie pytanie , czy chce tak żyć.
Ja po moich przejściach już wiem , że nie warto.
Nie rozradzam nikomu naprawiania małżeństwa, sama chciałabym mieć szczęśliwe, ale pewnego dnia , gdy po kolejnej wpadce męża zderzyłam się kolejny raz ze ścianą, już wiem , że ja tak nie chce żyć.
Nie chcę być z kimś , kto funduje mi taką huśtawkę, kto nie jest stabilny emocjonalnie, kto zamiast poczucia bezpieczeństwa daje momenty wiary , którą za chwilę odbiera z uśmiechem , mówiąc , że jednak " tamto uczucie zwyciężylo" i jeszcze uważa , że przecież ma prawo do szczęścia i więcej krzywdy wyrządza będąc ze mną niż z nią.
Temu stwierdziłam , że puszczenie wolno takiego chwiejnego małżonka jest najlepszym rozwiązaniem.
Niech on sobie żyje w grzechu,a mi już lepiej jest samej.
To jest możliwe tylko po odcięciu i odwieszeniu się , w momencie gdy świadomie wybieramy samotność by się uratować , gdy postawiliśmy sobie granicę: nie pozwolę się więcej krzywdzić.
Było naprawdę ciężko.
Długo dochodziłam do tego momentu.
Ale wiem , że warto.
Żyje we zgodzie ze sobą , nie noszę ciężaru odpowiedzialności za jego postępowanie, bez strachu czy jutro ktoś nie zrujnuje mi życia.
Może to nie jest zgodne ze słowami przysięgi " na dobre i na złe, do końca życia, ale czasem trzeba odciąć chora rękę , by nadal żyć i myślę , że Pan Bóg woli mnie widzieć inwalidką , niż wariatką, bo 5 - letnie życie z kowalską w tle prowadzi do całkowitego wyniszczenia.
niedoceniajacy
Posty: 98
Rejestracja: 03 kwie 2023, 8:27
Płeć: Mężczyzna

Re: Zdrada emocjonalna Żony

Post autor: niedoceniajacy »

Koszmar,

podnosząc się w środku po kolejnym sygnale od żony, że utrzymuje jakiś tam kontakt dochodzę do wniosków takich jak piszesz - że lepiej "odciąć rękę". Mija jakiś czas i znowu jest lepiej, dobrze lub bardzo dobrze. Tendencja z miesiąca na miesiąc bardzo pozytywna. Wydaje mi się czasami, że tworzę sobie w głowie jakiś nierzeczywisty obraz tego co ona robi i jak zrobi coś co choć trochę da się podciągnąć pod tą moją rzeczywistość, którą mam w głowie, to w momencie staje się rozchwiany emocjonalnie niekoniecznie przez to, że stało się faktycznie coś złego.
A może to jest tak, że jak robi się lepiej, to taki nawet niewinny jej kontakt po prostu mocniej boli?

Jednego co jestem pewien, to tego, że gdyby tendencja się odwróciła i kontakt z kowalskim by się ożywił to nie miałbym już wątpliwości aby zacząć żyć samemu...
ODPOWIEDZ