Będę walczył do końca...

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Lukas
Posty: 180
Rejestracja: 06 maja 2023, 21:52
Płeć: Mężczyzna

Re: Będę walczył do końca...

Post autor: Lukas »

Astro dzięki.
Jakby to napisać...bo to w końcu forum katolickie, więc pewnych określeń nie wypada używać.
"Babie" odbilo po tym rozwodzie doszczętnie. Jeszcze logiczne było by takie zachowanie przed rozprawą, by pokazać zanik więzi...ale po? Studenta na sublokatorce lepiej się traktuje. Nie mówi mi część jak przychodzę do domu, nie odzywa się do mnie, traktuje jak powietrze. Rozpieszcza dzieci, kupuje drogie buty, daje kasę, ona i jej rodzina. O co chodzi, chcą kupić miłość dzieci? Chciałem zabrać najmłodszą do kina to nie chciała ze mną iść. Na drugi dzień żona zaproponowała córce kino to poszły.
A w piątek to przegięła na maksa. Wracam wieczorem po pracy do domu a tam kartka w kuchni, że pojechała do teściowej z dziećmi na weekend. Nic mnie wcześniej nie informując. No jakby mi odebrali władzę rodzicielską albo jakby była samotną matką. Nie wiem czemu tak się zachowuje, ale jej nienawiść do mnie przekracza już wszelkie granice. Czy takie działanie ma na celu bym ja też ja znienawidzil i się wyprowadził. Bo ona mówi że nie po to się rozwodziła by ze mną razem mieszkać. Zastanawiam się czy takie zachowanie, jak nie informowanie ojca o tym gdzie dzieci spędzą weekend warto by zgłosić do sądu? Moja nadzieja że żona się opamięta maleje z dnia na dzień. A teraz gdy ma już ten rozwód to tylko ją utwierdziło że nie ma co ratować i już nie wróci.
Zresztą spójrzmy prawdzie w oczy, ile jest tych powrotów? Procent dwa?
Astro
Posty: 1210
Rejestracja: 17 mar 2018, 15:41
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Będę walczył do końca...

Post autor: Astro »

Lukas
Myślę a wręcz jestem pewien , że takie rozmyślania o żonie , ani ci nie pomogą , ani nie sa ci potrzebne.
Rozmyślanie o tym co robi żona jeszcze w kwestii logiczności nie ma najmniejszego sensu. To twoje myślenie i do tego , bynajmniej na tą chwilę życzeniowe.
Co do dzieci tylko swoją stałą , spójną , konsekwentna postawa możesz nie stracić z nimi relacji. To co ci przesłałem kiedyś napisałem do innych dwóch kolegów tu na forum. To moje doświadczenia.
Dopóki będziesz tak rozkminial co dlaczego, po co , że tak nie powinno być , będziesz się rozmieniał na drobne. A także prawdopodobnie relacje z córkami. Jak z żoną nie wiem. Tracił bardzo cenna i potrzebna energię i zasoby , które są potrzebne tobie szczególnie teraz .
Twoja żona miała prawo zabrać dziewczynki. Fakt na zasadzie faktów dokonanych , bo mogła poinformować cię szybciej . Tylko tego nie zrobiła . I co w związku z tym ? Ty sam możesz zrobić inaczej w takiej sytuacji i nie licz na wdzięczność. Ogólnie odpuszczenie oczekiwań , powoduje ,że nie ma tak dużych rozczarowań. Możesz to zgłaszać do sądu , tylko co napiszesz , że nie wiesz co twoje córki robiły u dziadków? Bo to, że tam pojechały wiesz. I przy okazji tego znowu się zastanawiasz po co to zrobiła żona. Jaki miała cel . A zwróć uwagę jak reagujesz , jakie emocje się u ciebie pojawiają . Czy aby cel nie został pośrednio osiągnięty? Nie martw się , nie jesteś sam . To samo dotyczy mnie i staram się nad tym pracować . Z lepszym lub gorszym skutkiem. Zapewne dotyczy także większej liczby osób i na forum i w życiu wogole.
Pojawiłeś się tu na forum . Chciałeś ratować małżeństwo . Chwalebne w dzisiejszych czasach. I dobrze. Celem jest też praca nad sobą . Przemyślenie ,zrozumienie , akceptacja tego co jest dobre , zmiana tego co zle . Oczywiście indywidualnie , bo każdy jest sobą , jedyny i niepowtarzalny. Jednak pośrednim celem jest to , abyś umiał i sobie poradził z tą sytuacją , bardzo trudna . Abyś umiał żyć czy z żoną , czy sam.
Pamiętaj też , że w życiu nic nie jest dane nam na zawsze i jakbyśmy nie musieli się już starać. Duży błąd. Wszystko też jest po coś . Także te bardzo trudne sytuacje , ludzie którzy stają na naszej drodze życiowej . To od ciebie zależy czy będziesz to zauważać, co będziesz z tym robić.
To lata , które będą przemijać widzą i często pokazują to , czego nie pokazywały, bo nie widziały dni.
Pogody Ducha.
" Każdy z was , młodzi przyjaciele , znajduje też w życiu jakieś swoje Westerplatte.Jakis wymiar zadań , które musi podjąć i wypełnić ... Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można zdezerterować. " Ojciec Święty Jan Paweł II
Lukas
Posty: 180
Rejestracja: 06 maja 2023, 21:52
Płeć: Mężczyzna

Re: Będę walczył do końca...

Post autor: Lukas »

Astro, nie da się, tak po ludzku nie rozmyślać o tym co robi żona, choć to w ogóle mija się z logiką. Jest to mi bliska osoba, kocham ją nadal i jakby nie było spędziliśmy razem ponad 20lat życia. Dla mnie w większości to są dobre wspomnienia, cieszę się że tyle razem mogliśmy przeżyć. Tak ja uważam.
Próbuję teraz żyć własnym życiem, wróciłem do biegania, dużo spaceruję, staram się gdzieś wyskoczyć ze znajomymi, chodzę na spotkania ogniska. Nadal uczęszczam na terapię. Nowy terapeuta. Dostałem się na terapię z funduszu, w sumie dobrze, bo prywatnie już powoli nie wyrabiałem finansowo. Alimenty, wszystkie opłaty za media i czynsz po mojej stronie, żona nadal nie płaci za utrzymanie mieszkania. Dowiedziałem się że wszystkie jej wyciągi z banku przychodzą na adres jej siostry. Czyżby dalej coś ukrywała, kolejne chwilówki, kredyty?
Martwi mnie ta jej rosnąca z dnia na dzień nienawiść do mnie. W sumie to nie znosi wszystkiego co związane ze mną, mojej mamy, rodziny. Bogu też się obrywa. Najgorsze, że na to wszystko patrzą dzieci. Jaki będą miały wzór rodziny, matki. Matki, która potrafi w oczy powiedzieć, że mnie nie nawidzi, że jestem nikim, żebym się od niej od.....ł. Ostatnio miała urodziny. Wręczyłem jej rano kwiaty i coś słodkiego. Przyjęła. Po czym wieczorem w furii pogniotla go i na oczach dzieci wywaliła do śmieci. Powiedziala że wcale go nie przyjęla, tylko wstawiła go do wody by nie zwiędł.😳
To że dzieci tak się teraz zachowują (pisałem o tym wcześniej) to skwitowała, że całe życie pracowałem na takie relacje.
Martwi mnie też to jej rozpieszczanie córek. Mikołajki mają prawie codziennie. I to też ze strony jej rodziny. Najmłodszej założyła żona konto z kartą płatniczą bez mojej wiedzy. Mała szczesliwa. Dowiedziałem się od niej. Jak powiedziałem żonie że ja również chcę mieć wgląd w rachunek dziecka to powiedziała że jest powiązane z jej kontem i nie mogę.
Generalnie żona od czasu rozwodu traktuje mnie jak śmiecia, nie zwraca na mnie uwagi, jakby mnie nie było w domu. Taka wojna psychologiczna. Kto dłużej wytrzyma. Pewnie jest wściekła, bo wyrok nieprawomocny. Będę składał apelacje. Są ku temu poważne przesłanki.Tylko że ona traktuje to jako robienie jej na złość, że nie potrafie się pogodzić że ona chce odejść. Nie dociera do niej że mam prawo nie zgodzić się na rozwód, że to nie zgodne z moimi przekonaniami i wartościami. Jestem narcyzem i psychopatą który nie chce wypuścić swojej ofiary. A wszystkie jej koleżanki, riawodki już nie mieszkaja ze swoimi mężami, mają nowe związki, są już "szczęśliwe" Żaden mąż nie stawał też "okoniem" i są wszystkie wolne. Tylko nie ona.
Cała najblizsza rodzina żony, matka, siostra, szwagier wspierają ją, polecają różnych adwokatów. Ich nienawiść do mnie jest, czasami mam wrażenie jeszcze wiejsza od niej. Albo nakręcają się wzajemnie. I jak tu żyć w takiej rodzinie? Pojednanie jest po ludzku wręcz niemożliwe. Żona ma tak wpajane od dzieciństwa, że najważniejsze dla niej mają być więzy krwi. Mąż to obcy...
Ja, jako mąż, ojciec, nie mogę pozwolić by opuścić dom, rodzinę wyprowadzić się. Ale z drugiej strony jak tu żyć w takim środowisku? Dzieci na to patrzą. I tak już pewnie mają uraz na psychice, boję się że nieodwracalny...
Ale serce, wnętrze, mówi mi by się nie poddawać. Chociaż coraz częściej przychodzą mi takie myśli że to...utopia...
ale....tak jak w tytule....z Bożą pomocą, bo tylko w Nim nadzieja...
Będę walczył do końca.
Lukas
Posty: 180
Rejestracja: 06 maja 2023, 21:52
Płeć: Mężczyzna

Re: Będę walczył do końca...

Post autor: Lukas »

I jeszcze odnośnie apelacji. Cały czas mam z tyłu głowy, czy jest sens...? Chociaż szansa jest. Będę składał. Ale czy warto? Czy to coś zmieni? Na pewno nie zmieni że żona, załóżmy po pozytywnym rozpatrzeniu, że rozwodu nie ma, nie rzuci mi się na szyję... i będą żyli długo i szczęśliwie...
Wręcz przeciwnie, jestem bardziej niż pewien że to będzie kij włożony w mrowisko. Znienawidzi mnie jeszcze bardziej. Że się uparłem, robię to z premedytacją i po złości. Że nie pozwolę jej odejść. Taki pies ogrodnika.
Do miłości nikogo nie można zmusić, może lepiej pozwolić jej odejść. A jak kiedyś się opamięta to sama wróci. ( chociaż co do powrotu po rozwodzie, to jakie będą komentarze jej rodziny, koleżanek, znajomych łatwo się domyślić, żona jest podatna na to co mówią jej przychylne osoby) Wiocha, obciach, wstyd, nie wchodzi dwa razy do tej samej rzeki.
A po tym jak robię jej "pod górę" to szanse jeszcze maleją... chociaż sąd, zakładajmy, że orzekł by że małżeństwo jednak nadal istnieje.
Cud_1988
Posty: 54
Rejestracja: 09 lip 2022, 13:54
Płeć: Kobieta

Re: Będę walczył do końca...

Post autor: Cud_1988 »

Lukas pisze: 04 mar 2024, 14:07 Będę walczył do końca.
Nie chcę szafować mądrościami i innymi frazesami ale wydaje mi się, że Twoja Żona jest bardzo mocno chwiejna emocjonalnie. Przepraszam ale nie pamiętam już, czy tam pojawiła się jakaś historia DDA w tle? Akcja z bukietem kwiatów dobitnie mi pokazuje, że Ona sobie a czymś ewidentnie nie radzi. Ten brak pochamowania z uwagi nawet na dzieci też jest martwiący i zastanawiający.

Czy Ty masz jakieś wsparcie w swojej rodzinie? Czy zamierzasz w jakiś sposób postawić granice ekonomiczne w tym wszystkim? Myślę, że obrót nastąpi w momencie kiedy przestaniesz być przewidywalny. Masz dobre intencje ale to działa chyba głównie na szkodę zarówno Żony jak i Córek. One mogą wynieść taki obraz, że wobec drugiego człowieka można odnosić się w sposób wulgarny, można go poniżać i wyrzucać prezenty do kosza, a druga strona - będzie pokornie to znosić w imię miłości. I albo mogą być ta stroną krzywdzącą albo dawać się krzywdzić.

Myślę, że przytoczone przez Ciebie sytuacje powinny Cię skierować na stronę stawiania granic w celu ochrony siebie i dzieci. To zaczyna wymykać się już lekko spod kontroli… Dbaj o siebie!
Pogodna95
Posty: 19
Rejestracja: 19 lut 2024, 13:31
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Będę walczył do końca...

Post autor: Pogodna95 »

Lukas może warto zacząć nowennę pompejańska w intencji nawrócenia żony? Poczytaj świadectwa, wielu ludziom to pomogło i ja też w to wierzę... Mój mąż jeszcze niedawno miał nienawiśc w oczach jak na mnie patrzył... Byłam jego największym błędem życiowym i porażka. Podjęłam się nowenny, zaczynałam kilka razy bo ciągle coś mi przeszkadzało, jestem prawie w połowę a mój mąż w cudowny sposób się zmienil.. Wczoraj była wspólna kolacja, drinki, film i nawet trochę się poprzytulalismy, naprawdę był zupełnie inny. Cały dzień mnie zaczepiał i szukał rozmowy.. Dla mnie to cud bo naprawdę byliśmy bardzo blisko końca.. Dzieje się w naszym życiu wiele bardzo dziwnych rzeczy, wiem że nie jest jeszcze tak jak powinno ale Maryja działa i jesteśmy tego najlepszym dowodem 🥹
Lukas
Posty: 180
Rejestracja: 06 maja 2023, 21:52
Płeć: Mężczyzna

Re: Będę walczył do końca...

Post autor: Lukas »

Pogodna95 pisze: 04 mar 2024, 20:08 Lukas może warto zacząć nowennę pompejańska w intencji nawrócenia żony? Poczytaj świadectwa, wielu ludziom to pomogło i ja też w to wierzę... Mój mąż jeszcze niedawno miał nienawiśc w oczach jak na mnie patrzył... Byłam jego największym błędem życiowym i porażka. Podjęłam się nowenny, zaczynałam kilka razy bo ciągle coś mi przeszkadzało, jestem prawie w połowę a mój mąż w cudowny sposób się zmienil.. Wczoraj była wspólna kolacja, drinki, film i nawet trochę się poprzytulalismy, naprawdę był zupełnie inny. Cały dzień mnie zaczepiał i szukał rozmowy.. Dla mnie to cud bo naprawdę byliśmy bardzo blisko końca.. Dzieje się w naszym życiu wiele bardzo dziwnych rzeczy, wiem że nie jest jeszcze tak jak powinno ale Maryja działa i jesteśmy tego najlepszym dowodem 🥹
Cześć, super że idzie ku dobremu. Chwała Panu.
Swoją przygodę z Nowenną Pompejańska rozpocząłem ok marca w ubiegłym roku. Udało mi się odprawić trzy nowenny. Kilka razy przerywałem bo np zasnąłem podczas modlitwy. I zaczynałem od nowa, bo gdzieś przeczytałem że nie można przerwać. Podchodziłem do soeawy bardzo restrykcyjnie. Później usłyszałem od koleżanki w ognisku że Matka Bożą to nie księgowa i ważne że chcemy nadal się modlić tą modlitwą. Pokładałem wielkie nadzieje i wierzyłem że jak odmówię Nowennę to Maryja od razu mnie wysłucha i stanie się cud pojednania naszego małżeństwa. Tak się jednak nie stało. To nie czary mary, czarodziejska różdżką. Doznałem kilku małych cudzików, ale rozwód nastąpił. Może te małe cudziki doprowadzą do tego że małżeństwo ulegnie naprawieniu, ale...to jeszcze nie czas, nie teraz, Pan wie lepiej...ma plan.
Jak nastąpił rozwód to powiem Wam szczerze, że zbuntowałem się, obraziłem się na Niego, dlaczego mnie nie wysłuchał..? Jak to? Czy źle się modliłem? Za mało? bez głębokiej wiary? Bez przekonania? Przestałem odmawiać Nowennę Pompejańska, przestałem odmawiać rózaniec. Byłem zły, zawiedziony, zniechęcony.
Ale wiecie co? Nasz Bóg jest wspaniały. Jestem pewien że to zrozumiał, nie obrazil się na mnie, wybaczył moją słabość, zwątpienie. On jest miłosierny.
Dalej nie odmawiam Nowenny. Nie wiem w jakiej intencji mam ją odmawiać. Za naprawę małżeństwa, za opamiętanie żony, za to byśmy byli razem już się modliłem.
Jednak po kilku dniach wróciłem do różańca. Staram się codziennie odmówić choć całą jedną tajemnicę, czasami dwie. Chcę wrócić do Nowenny Pompejańskiej, jeszcze nie wiem w jakiej intencji, ale chcę.
Lukas
Posty: 180
Rejestracja: 06 maja 2023, 21:52
Płeć: Mężczyzna

Re: Będę walczył do końca...

Post autor: Lukas »

Cud_1988 pisze: 04 mar 2024, 16:48 Przepraszam ale nie pamiętam już, czy tam pojawiła się jakaś historia DDA w tle?
Cudzie, ani żona, ani ja nie jesteśmy DDA. Ale DDD to już na pewno. Swoje dysfunkcje zrozumiałem, i uświadomiłem sobie po przeczytaniu "Dorosłych dzieci prawnie i emocjonalnie rozwiedzionych rodziców". Moi rodzice, jeśli czytałaś mój wątek to wiesz, ale przypomnę, rozwiedli się gdy byłem już dorosłym facetem, na drugim lub trzecim roku studiów. Był to dla mnie szok. Świat mi się wówczas zawalił, wszystkie ideały legły w gruzy. Czytając tą książkę, czytałem jakby swoją historię. Nie zdawalem sobie wcześniej sprawy że rozwód moich rodziców tak namieszał i popaprał moje życie. Szczęście że trafiłem na tą pozycję, dzięki temu próbuję to przepracować, poznałem źrodło mojego popaprania, pracuję nad tym też podczas swojej terapii. A uwież mi, dotychczas nie wiedziałem czemu tak ciężko mi komuś zaufać, czemu wszystko co robię musi być robione z aptekarską dokładnością, perfekcjonizm mnie męczył. Od nikogo nie potrzebowałem otrzymywać pomocy, nie potrafiłem o nią prosić. To tylko część mnie, będący następstwem rozwodu moich staruszków. I dzięki temu wiem jakim "złem" jest rozwód ( sorki poprawnie politycznie moderatorzy, ale innego słowa nie znajduję, mam nadzieję że cenzor nie wytnie😉)
I zrobię wszystko by moje córki tego nie doświadczyły...

A moja żona? Myślę, że nie miała jeszcze tyle szczęścia by zdać sobie sprawy ze swoich dysfunkcji, zwłaszcza tych wyniesionych z rodziny pierwotnej. A popapranie było tam jeszcze większe, choć rozwodu prawnego jej rodziców nie było. Ale to jak zachowuje się moja żona, jakie wartości teraz wyznaje, jest wynikiem tego co działo się u niej w dzieciństwie, między nią, jej siostrą i ich rodzicami. Nie chcę tu publicznie o tym dokładnie pisać, bo to nie o mnie, ale może opiszę Ci to na priv. Bo wiele to może tłumaczyć, co dzieje się z moją żoną. A i chętnie poznam opinię kobiecym okiem pisaną 😀
Ostatnio zmieniony 05 mar 2024, 21:39 przez Al la, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód: usunięto wulgaryzm i zastąpiono podkreślonym słowem
Bławatek
Posty: 1685
Rejestracja: 09 maja 2020, 13:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Będę walczył do końca...

Post autor: Bławatek »

Lukas przechodzisz prawdziwe piekło, a im bardziej ty jesteś spokojny i działasz dobrze to twoja żona jeszcze bardziej wkurzona bywa. To bardzo zniechęca. Nie dziwię się, że masz dużo chwil zwatpienia. W małżeństwo, wspólne życie, szczęście a i w Boga. Ale jak sam zauważyłeś Bóg się nie gniewa, nie obraża, zawsze jest gotów pomóc. Ale nie działa siłą, na przekór innym. W tym momencie twoja żona jest raczej zamknięta na jego działanie, a Bóg niestety nie ma czarodziejskiej różdżki. Szanuje wolną wolę człowieka. Może jeszcze wiele dni upłynie zanim do żony coś dotrze. Ty rób swoje. Jak to mówi się na forum "trzeba dać czas czasowi". Twoja żona wyrosła w takim a nie innym środowisku, do tego jest łatwowierna i szybko ulego wpływom innych. Szkoda, że tym którzy ciągną ją w stronę złych zachowań i decyzji. Ale tak działają ludzie niedojrzali. Mój mąż też zawsze był niedojrzały, łatwo dawał sobie wmówić różne rzeczy - w zależności kto stawał się dla niego "guru" tak działał. Szkoda, że mnie nigdy tak poważnie nie traktował - wszystkie moje sugestie, dobre rady, płynące przecież z dobrego serca żony, która chce dla niego i rodziny dobra wrzucał do kosza, za to inni "doradcy" byli ważniejsi. Mój mąż to typowy narcyz ukryty - przez zranienia wyniesione z domu rodzinnego jest jaki jest- nie godzę się na jego toksyczbw działania, czyny, złe traktowanie mnie i syna, ale nie mam na to wpływu, po ludzku, chrześcijańsku jest mi go żal. Bo w swoim zaburzonym widzeniu dąży do szczęścia a tak naprawdę szczęśliwy nigdy nie będzie. Na niego wpływu niestety nie mam.

Lukas nie wiem, czy wyprowadzka nie byłaby dobrym pomysłem dla ciebie - zaznałbys spokoju, ale może to jeszcze nie ten czas. Może warto złożyć apelację i dążyć do separacji i dopiero później ustalić z żoną osobne mieszkanie. Przy czym wtedy sama by mogła/musiała ogarniać wszystkie sprawy finansowe. Tylko, że takie osobne mieszkanie powoduje zanik relacji i daje przyzwolenie na "panieńskie/kawalerskie" życie.

Lukas a może kolejną Pompejankę odmówiłbyś za siebie - o siły, dobre działanie, nie tracenie wiary, lepsze kontakty z dziećmi? Nie wiem jak ty, ale ja często dużo modlę się za innych, polecam Bogu innych, a siebie gdzieś tam mimochodem wtrącam, albo gdy czeka mnie coś ważnego, a tak na codzień to inni są w moich myślach.

Lukas sił życzę.
renta11
Posty: 846
Rejestracja: 05 lut 2017, 19:20
Płeć: Kobieta

Re: Będę walczył do końca...

Post autor: renta11 »

Lukas pisze: 04 mar 2024, 14:07 ...
Nowy terapeuta. Dostałem się na terapię z funduszu, w sumie dobrze, bo prywatnie już powoli nie wyrabiałem finansowo. Alimenty, wszystkie opłaty za media i czynsz po mojej stronie, żona nadal nie płaci za utrzymanie mieszkania. Dowiedziałem się że wszystkie jej wyciągi z banku przychodzą na adres jej siostry. Czyżby dalej coś ukrywała, kolejne chwilówki, kredyty?
...
W tym kontekście zastanowiłabym się nad apelacją. Może czas na to, aby żona sama ponosiła konsekwencje swoich działań?
św. Augustyn
"W zasadach jedność, w szczegółach wolność, we wszystkim miłosierdzie".
Lukas
Posty: 180
Rejestracja: 06 maja 2023, 21:52
Płeć: Mężczyzna

Re: Będę walczył do końca...

Post autor: Lukas »

renta11 pisze: 05 mar 2024, 15:06
Lukas pisze: 04 mar 2024, 14:07 ...
Nowy terapeuta. Dostałem się na terapię z funduszu, w sumie dobrze, bo prywatnie już powoli nie wyrabiałem finansowo. Alimenty, wszystkie opłaty za media i czynsz po mojej stronie, żona nadal nie płaci za utrzymanie mieszkania. Dowiedziałem się że wszystkie jej wyciągi z banku przychodzą na adres jej siostry. Czyżby dalej coś ukrywała, kolejne chwilówki, kredyty?
...
W tym kontekście zastanowiłabym się nad apelacją. Może czas na to, aby żona sama ponosiła konsekwencje swoich działań?
Apelacja daje mi również możliwość jak najdłuższego mieszkania razem z dziećmi. Każdy dzień jest dla mnie ważny. Po ewentualnym uprawomocnieniu się wyroku żona na pewno wystąpi o podział majątku a to doprowadzi do tego że będziemy mieszkać osobno. A ja chce być przy dziewczynkach jak najdłużej. Chociaż z tym podziałem to różnie może być, ona nic nie wniosła do małżeństwa, nic nie oszczędziła bo trwonila kasę na bieżąco a ja utrzymywałem dom, robiła długi w parabankach. Jakby miała się dokąd wyprowadzić to by to pewnie dawno zrobiła. Ale nie ma gdzie. A bez dzieci nigdzie nie pójdzie.
A teraz to ma swoją pensję, alimenty, 800+ x2 no i odpis z podatku też zrobiła na dzieci już pierwszego dnia, oplat nie ponosi, ma tak jak chciała. Dzieci zadowolone, obkupione pierdołami, prezenty, słodycze codziennie, pizza na telefon, chińczyk na telefon, same przyjemności. Kasa leci szeroko.
MariuszP
Posty: 12
Rejestracja: 02 sty 2024, 20:43
Płeć: Mężczyzna

Re: Będę walczył do końca...

Post autor: MariuszP »

Ponieważ przechodzę bardzo podobną sytuację, to mogę napisać tak: dopóki ona w całości nie weźmie odpowiedzialności za swoje czyny, to nie zmieni się nic. Zobacz sam Lukasie - ma Twoje alimenty, ma gdzie mieszkać, nie płaci na utrzymanie, więc ma pieniądze na rozpieszczanie córek i dalsze nastawianie ich przeciwko Tobie. Zobacz na to z drugiej strony, przynajmniej ja tak zrobiłem. Gdybym ja kogoś nie kochał, ale ten ktoś dawałby mi pieniądze tak, że jedyne o czym musiałbym myśleć, to na jakie przyjemności tym razem pieniądze wydać, to pewnie też niełatwo byłoby mi się od kogoś takiego wyprowadzić, ale też tak dalece jak to możliwe robiłbym to, co mi się podoba. Żyć nie umierać.
Lukas
Posty: 180
Rejestracja: 06 maja 2023, 21:52
Płeć: Mężczyzna

Re: Będę walczył do końca...

Post autor: Lukas »

Odnośnie niezgody na rozwód. Dowiedziałem się dziś, że rodzina żony robi mi czarny pijar odnośnie mojej niezgody na rozwód. Opowiadają że jestem nienormalny, chory psychicznie że nie potrafię się pogodzić z faktem że żona nie chce ze mną być. Że robię to po złości. O tym że jestem narcyzem który nie chce puścić swojej ofiary to już chyba pisałem. Szwagier podobno współczuje mi że jestem tak glupi i niedojrzaly że nie potrafię przyjąć na klatę rozwodu. Zastanawiam się co będzie jak złożę apelację. Znienawidzą mnie doszczetnie. Żona i jej rodzina.
I tu zastanawiam się jak to się ma do zasad panujących w sycharze. Nie zgadzamy się na rozwód. Jesteśmy jemu przeciwni. A co w wypadku gdy ta niezgoda powoduje jeszcze większą niechęć do małżonka? Wrecz nienawiść i odrazę. Nie mówiąc już o reszcie rodziny. To może spowodować że odchodzący małżonek tak znienawidzi swojego ślubnego, że o rzadnym pojednaniu w przyszłości nie może być mowy. Czy nie lepiej faktycznie pościć wolno, bez kłótni, emocji, szarpania się? A jeśli odchodzący przejży na oczy to wróci, a chyba łatwiej wrócić jeśli rozeszli się w zgodzie.
Awatar użytkownika
Niepozorny
Posty: 1588
Rejestracja: 24 maja 2019, 23:50
Jestem: w separacji
Płeć: Mężczyzna

Re: Będę walczył do końca...

Post autor: Niepozorny »

Lukas pisze: 07 mar 2024, 23:18 I tu zastanawiam się jak to się ma do zasad panujących w sycharze. Nie zgadzamy się na rozwód. Jesteśmy jemu przeciwni. A co w wypadku gdy ta niezgoda powoduje jeszcze większą niechęć do małżonka? Wrecz nienawiść i odrazę. Nie mówiąc już o reszcie rodziny. To może spowodować że odchodzący małżonek tak znienawidzi swojego ślubnego, że o rzadnym pojednaniu w przyszłości nie może być mowy. Czy nie lepiej faktycznie pościć wolno, bez kłótni, emocji, szarpania się? A jeśli odchodzący przejży na oczy to wróci, a chyba łatwiej wrócić jeśli rozeszli się w zgodzie.
Lukasie może poczytaj o mitach, które przedstawione są w https://sychar.org/files/rozwod/katolik ... ozwodu.pdf
Z braku rodzi się lepsze!
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13390
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Będę walczył do końca...

Post autor: Nirwanna »

Lukas, takie rzeczy najlepiej rozeznawać z Panem Bogiem i z ludźmi solidnie ugruntowanymi duchowo i przygotowanymi do towarzyszenia duchowo innym. Jeśli masz stałego spowiednika lub kierownika duchowego, to warto z nim to obgadać.
Natomiast nawiązując do linku, który podał Ci niepozorny, podam Ci dwa przykłady, jak to 1. działalność Pana Jezusa komentowano «Przez Belzebuba, władcę złych duchów, wyrzuca złe duchy» (Łk 11, 15), zaś 2. ludowa mądrość ukuła powiedzenie "jak się chce psa uderzyć to kij się zawsze znajdzie", ew. współcześniej "na każdego znajdzie się jakiś paragraf".
Jeśli ktoś ma złą wolę - ze wszystkiego wyciągnie złe wnioski, aby potwierdzić własne działanie.
Warto nauczyć się odpowiadać tak, jak Pan Jezus we wzmiankowanej Ewangelii, i robić swoje.
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
ODPOWIEDZ