Będę walczył do końca...

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Lukas
Posty: 180
Rejestracja: 06 maja 2023, 21:52
Płeć: Mężczyzna

Re: Będę walczył do końca...

Post autor: Lukas »

Bławatek pisze: 15 lut 2024, 21:24 Lukas, twarda miłość jest często pomocna, ale druga strona nie zawsze to rozumie, więc często konflikt się zaostrza lub nawet druga strona odchodzi. Mój mąż odszedł. Musisz się zastanowić na ile stanowczy w danym momencie możesz być. Konsekwencje będziesz ponosić ty i dzieci.

Może jednak mediacje na początek?
Bławatku, o żadnych mediacjach nie ma nawet mowy. Nie raz proponowałem żonie. Ona chce odejść po trupach. Tylko na dzień dzisiejszy jak to ona mówi, nie ma gdzie. I dlatego chce podzielić jak najszybciej majątek by sobie i dzieciom kupić mieszkanie. Już nawet ogląda o ogłoszenia...
A za tym wszystkim stoi sztab rozwódek. Ostatnio policzyłem, 5 takich doradców i siostra która dąży do rozpadu naszej rodziny chyba bardziej niż ona sama. Żona ma tylko jedną koleżankę która ma pełną rodzinę. Smutne ale prawdziwe.
krzychforum
Posty: 330
Rejestracja: 06 gru 2017, 22:52
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Będę walczył do końca...

Post autor: krzychforum »

Lukas pisze: 15 lut 2024, 19:39 Słuchajcie, teraz to dopiero doszczętne zglupiałem. Sporo forumowiczów zaleca stosowanie tzw "twardej" miłości i niech odchodzący ponosi wszelkie konsekwencje swoich wyborów. Nie raz słyszałem, że żona musi odczuć konsekwencje rozstania, nawet te finansowe. A tymczasem to ja płacę alimenty więc jest to na utrzymanie dzieci, czyli też na opłaty za media, mieszkaniem. Po opłaceniu alimentów, prądu, wody, gazu i czynszu, obiadów dzieci w szkole już nie starcza mi z pensji na wyżywienie siebie. A żona bezczelnie mi się śmieje w twarz, traktuje jak powietrze, gotuje tylko sobie i dzieciom. Mnie jakby nie było w domu. Toż to przeciez przemoc psychiczna jest. Kompletnie jej odbilo po tej rozprawie. Już dziś złożyła zeznanie podatkowe byle być pierwsza z odpisem ulgi na dzieci.
Może ona tak postępuje bym ją znienawidził i sam się wyniósł, bo ile można wytrzymać. Czy ona już nie pamięta ile to pomocy doświadczyła?
Jest też na mnie zła, bo wyrok jest nieprawomocny bo złożyłem wniosek o uzasadnienie.
Lukas,
nie może być tak, że pracując nie starcza Ci na jedzenie. Masz też zadbać o siebie. Kolejność w kryzysie się zmienia, Bóg, Ty, dzieci, żona. A gdzie Twoja godność? Jak jej nie odzyskasz nie będziesz atrakcyjny dla nikogo. Ani dla żony, ani dla dzieci, ani dla siebie. Czy Ty jesteś niewolnikiem?
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13390
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Będę walczył do końca...

Post autor: Nirwanna »

krzychforum pisze: 16 lut 2024, 10:57 Kolejność w kryzysie się zmienia, Bóg, Ty, dzieci, żona.
Nie to, że polemizuję, tylko inaczej bym zjawisko nazwała :-)

Kolejność jest cały czas ta sama, jak poza kryzysem (Bóg, Ty, żona, dzieci, reszta świata), tylko w kryzysie miłość do żony z reguły zamienia się/powinna się zamienić w wersję "twarda miłość". Czyli taką miłość, która daje wolność włącznie z wolnością w doświadczaniu konsekwencji. Również tych trudnych konsekwencji.
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
krzychforum
Posty: 330
Rejestracja: 06 gru 2017, 22:52
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Będę walczył do końca...

Post autor: krzychforum »

Nirwanna pisze: 16 lut 2024, 11:20
krzychforum pisze: 16 lut 2024, 10:57 Kolejność w kryzysie się zmienia, Bóg, Ty, dzieci, żona.
Nie to, że polemizuję, tylko inaczej bym zjawisko nazwała :-)

Kolejność jest cały czas ta sama, jak poza kryzysem (Bóg, Ty, żona, dzieci, reszta świata), tylko w kryzysie miłość do żony z reguły zamienia się/powinna się zamienić w wersję "twarda miłość". Czyli taką miłość, która daje wolność włącznie z wolnością w doświadczaniu konsekwencji. Również tych trudnych konsekwencji.
No cóż, ja jestem otwarty na dyskusję :) i na zmiany.... :) jak dobrze wiesz ;)

Co do kolejności, to w moim przypadku pozostaję przy swojej.
renta11
Posty: 846
Rejestracja: 05 lut 2017, 19:20
Płeć: Kobieta

Re: Będę walczył do końca...

Post autor: renta11 »

Lukas pisze: 15 lut 2024, 19:39 Słuchajcie, teraz to dopiero doszczętne zglupiałem. Sporo forumowiczów zaleca stosowanie tzw "twardej" miłości i niech odchodzący ponosi wszelkie konsekwencje swoich wyborów. Nie raz słyszałem, że żona musi odczuć konsekwencje rozstania, nawet te finansowe. A tymczasem to ja płacę alimenty więc jest to na utrzymanie dzieci, czyli też na opłaty za media, mieszkaniem. Po opłaceniu alimentów, prądu, wody, gazu i czynszu, obiadów dzieci w szkole już nie starcza mi z pensji na wyżywienie siebie. A żona bezczelnie mi się śmieje w twarz, traktuje jak powietrze, gotuje tylko sobie i dzieciom. Mnie jakby nie było w domu. Toż to przeciez przemoc psychiczna jest. Kompletnie jej odbilo po tej rozprawie. Już dziś złożyła zeznanie podatkowe byle być pierwsza z odpisem ulgi na dzieci.
Może ona tak postępuje bym ją znienawidził i sam się wyniósł, bo ile można wytrzymać. Czy ona już nie pamięta ile to pomocy doświadczyła?
Jest też na mnie zła, bo wyrok jest nieprawomocny bo złożyłem wniosek o uzasadnienie.
Lukasie

Myślę, że obiady dzieci w szkole mogłaby opłacać żona z alimentów, bo przecież Ty także musisz jeść. Powiedz jej po prostu prawdę. Od tego mógłbyś zacząć.
św. Augustyn
"W zasadach jedność, w szczegółach wolność, we wszystkim miłosierdzie".
Lukas
Posty: 180
Rejestracja: 06 maja 2023, 21:52
Płeć: Mężczyzna

Re: Będę walczył do końca...

Post autor: Lukas »

To jak się zachowuje żona po rozprawie, po ogloszeniu rozwodu, to się w głowie nie mieści. Totalnie mnie olewa, ignoruje, jakby mnie nie było w domu. Jeszcze bym zrozumiał takie zachowanie przed rozprawą, by wykazać, że więzi między małżonkami wygasły, ale teraz? Tu brakuje logiki. Czy już tak sfiksowała, że prawnie jestem już obcym człowiekiem? Przecież na to patrzą nasze córki. Jaki to będzie dla nich wzór? Nawet "dobranoc" nie odpowie. Nie rozmawia ze mną, nie je przy stole. Może takie zachowanie ma na celu szybkie pozbycie się mnie z domu? Ona myślała, że po rozwodzie będzie żyła już beze mnie, a tu plan bierze w łeb. Może dlatego tak się zachowuje, bo wie, że wystąpiłem z wnioskiem o uzasadnienie wyroku, a to może się wiązać z możliwością apelacji. No i plan znowu się jej wali. A żona już by chciała podzielić majątek i lecieć na swoje. To, że ja mogę wystąpić z apelacją żona nazwała że jestem nienormalnym psycholem i że jak narcyz nie mogę zostawić swojej ofiary. Że nie mogę nie zgodzić się na rozwód. Że wszystko utrudniam i nie mogę jej na siłę zmusić do miłości i nie mogę jej zatrzymać przy sobie. Jak jej mówię, że jest wolna, że nikt ją tu nie trzyma, że drzwi są otwarte, że może w każdej chwili wyjść, ona to rozumie, że chcę ją z domu wyrzucić a ona nie ma dokąd pójść. I to właśnie świadczy o mojej chorej miłości. Jak można wszystko odbierać tak na opak.
I to że żona nie chce płacić za rachunki, czynsz to też jest po złości że nadal mieszkamy razem. Nie ma na to silnych. A może jest tak, że mogę od alimentów odjąć opłaty na dzieci które to ona powinna regulować a nie reguluje? Może to by ją postawiło na ziemię? To też pewnie po to, by mnie szybko wykurzyć z domu. Muszę o tym pogadać z prawnikiem, jak również o tym co sugerował Niesakramentalny3, o opiece naprzemiennej, skoro razem mieszkamy to sensowne rozwiązanie. Ale wiem, że ona odbierze to za atak, i pogorszy to jeszcze bardziej nasze relacje. Psychicznie jestem wrakiem człowieka. Chyba wrócę do biegania, bo może to jakoś rozładuje moje negatywne emocje. Muszę teraz naprawdę odciąć się od żony, bo bycie miłym, dobrym, pomocnym nie pomogło.
Rawek
Posty: 79
Rejestracja: 06 sie 2023, 14:47
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Będę walczył do końca...

Post autor: Rawek »

Lukas ja mam tak samo jak ty tylko narazie nie dostałem pozwu i nie place alimentów. Nie odzywamy się do siebie, żona się nie dokłada a jak w tym miesiącu zacząłem zbierać każdy jeden paragon, pisać każdy wydatek, powiedziałem że wszystko jest do wglądu i grzecznie zasugerowałem żeby się też dokładała do życia bo to też jej dom i dzieci to mnie zwyzywała od kłamców i kazała [...] z domu :o.
Oczywiście nigdzie się nie wybieram ale zaczyna mnie to już poważnie irytować.
Ostatnio zmieniony 16 lut 2024, 21:57 przez Nirwanna, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód: jeszcze bardziej wykropkowano wulgaryzm
Lukas
Posty: 180
Rejestracja: 06 maja 2023, 21:52
Płeć: Mężczyzna

Re: Będę walczył do końca...

Post autor: Lukas »

Dzieci od dwóch tygodni nie poznaję. Młodsza ze mną nie rozmawia, cały czas słyszę, odejdź, zostaw mnie, nie dotykaj mnie. Nic nie chce ze mną robić, iść na spacer, pograć w coś, porysować. Starsza siedzi zamknięta w swoim pokoju i godzinami patrzy w telefon. Do mnie odzywają się jak chcą by gdzieś je zawieźć lub coś kupić. Oby dwie są bardzo nastawione do mnie na anty. Nie wiem już jak postępować. Żona twierdzi że całe życie pracowałem na te relacje. A to jak się teraz dzieci zachowują jest efektem tego co się dzieje w domu. Ze jestem tam na siłę zamiast odejść i już żyć spokojnie. Żona twierdzi że nie nastawia dzieci przeciw mnie. One same widzą co się dzieje. Tylko że jeszcze na feriach zachowywały się całkiem inaczej. A teraz tata i mąż jest najgorszy. Od starszej córki usłyszałem dziś że wcześniej, czyli ok 1,5 roku temu nie zajmowałem się nimi, nie pytałem co słychać, nie mówiłem że je kocham. Powiedziala mi dziś córka ze mnie nie kocha. Wiem że to nieprawda ale to jest straszne co się teraz w domu dzieje. To piekło. A żona kiwa głowa i do nie mówi..."no widzisz..." jakby to wszystko była moja wina. Nie mam pomysłu jak postępować, jak żyć w tym domu. Widzę że żonie to pasuje, ma twarde argumenty by nie być razem bo to działa destrukcyjnie na dzieci, i by dzieci były z matką a nie że znienawidzonym ojcem.
Bławatek
Posty: 1685
Rejestracja: 09 maja 2020, 13:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Będę walczył do końca...

Post autor: Bławatek »

Lukas dorośli różnie reagują na sytuacje stresowe a co dopiero dzieci. Może to być reakcja na to co się u was dzieje albo też sprawka żony - bo może nie nastawia dzieci przeciwko tobie, ale może słyszą co nieco od żony, może same sobie projektują w głowie.

Najważniejsze byś mimo wszystko trwał, byś był gotów w kazdej chwili być z dziećmi i dla dzieci- może warto powiedzieć coś w stylu "może tak myślisz lub czujesz teraz, ale ja Cię kocham i zawsze będę przy tobie, pragnę Twojego dobra, ale nie chcę nic robić na siłę czy na przekór tobie, ale zawsze będę blisko i gotów rozmawiać, ci pomagać". Dać czas i przestrzeń. I spokój, obecność. Z wyczuciem i empatią rozmawiać, choć często mamy ochotę krzyczeć ze złością.

Moj ojciec był zawsze wycofany, niezbyt interesował się mną czy moimi braćmi - owszem brał nas na grzyby, ale jak tylko marudziliśmy to odsyłał nas samych do domu a on zostawał dalej w lesie. Ale np. nigdy nam nie czytał - za to przynosił książki, komiksy z biblioteki, nigdy nas nie zabrał na lody, nie grał w planszowki. Mało czasu z sobą spędzaliśmy to i relacji żadnej nie mamy. (Za to zazdrościłam koleżankom ich ojców, bo byli bardziej zżyci z dziećmi). Do tego nigdy nie dawał zakazów ani nie karał - mój brat mu nawet wykrzyczał kiedyś że gdyby nas wychowywał, troszczył się to on może by nie wpadł w złe towarzystwo. Ja chodziłam na oazę i tam chłonelam wiedzę jak powinna wyglądać dobra rodzina, dobre relacje.

Zawsze rozważnie trzeba znaleźć równowagę między byciem łagodnym a stanowczym ponieważ i to i to dzieciom jest potrzebne.
MariuszP
Posty: 12
Rejestracja: 02 sty 2024, 20:43
Płeć: Mężczyzna

Re: Będę walczył do końca...

Post autor: MariuszP »

Straszne Lukasie jest to, co piszesz o córkach. Żona ewidentnie nimi manipuluje i "gra". Myślę, że najlepsze, co możesz z tą sytuacją zrobić, to pokonać to dobrocią. Jesteś dobrym ojcem, to powinno Ci to przyjść łatwo, pomimo tego że takie wyznania ze strony dzieci cholernie bolą. Staraj się mimo wszystko trzymać się jak najbliżej córek, może nie osaczaj ich, ale kontakt musisz mieć ciągły. Za jakiś czas one będą dorosłe i zrozumieją, że były tylko narzędziem w rękach jej matki do nieczystej gry.

U mnie chociaż pod tym względem z dziećmi jest wszystko ok, ale ja dzisiaj miałem rozmowę z małżonką, która zamiast serca ma zimny głaz. Doszło do pyskówek i wytykania mi jakiś nieciekawych historii z mojej rodziny, na które ja nie miałem wpływu. Najgorzej, że dzieci to wszystko słyszały (już są nastoletnie). Później się uspokoiliśmy i oboje je przeprosiliśmy, ale mimo wszystko to boli bardzo, ona wciąż chce rozwodu. Czuję się dzisiaj jakbym zszedł z ringu po kilku walkach. Jedyną siłę, jaką w tej chwili mam, to chyba tylko taką, żeby płakać.
Pavel
Posty: 5131
Rejestracja: 03 sty 2017, 21:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Będę walczył do końca...

Post autor: Pavel »

MariuszP pisze: 14 lut 2024, 23:45
Pavel pisze: 14 lut 2024, 22:28
Poza tym warto przyjrzeć się swoim intencjom i temu czy droga która ma do celu prowadzić na pewno jest zgodna z wyznawanymi wartościami.
Ja wyznaję zasadę, że życie ogólnie jest grą, a małżeństwo przez to jego częścią. Gdy jednak przeistacza się ono w fazę terminalną, czyli w rozwód, to gra staje się prawie zawsze intensywna i nieczysta, głównie z tego powodu, że później już takich gier nie będzie (pomijając sytuację, gdy byli małżonkowie zaczną później manipulować przy pomocy dzieci). Gdy masz partnera w biznesie i chcesz coś zrobić wbrew niemu, to się 2 razy zastanowisz, gdy jednak nie masz i tak już w planach robić później z nim żadnych interesów, to sentymenty łatwiej się kończą. Na pewno warto wyznawać wartości tak, żeby móc spojrzeć sobie w lustro, tyle że były małżonek to nie jest już osoba, z którą nadal się gra do tej samej bramki, to teraz przeciwnik, po którym musisz się spodziewać absolutnie wszystkiego i odpowiednio reagować używając w miarę potrzeb wszystkich środków, jakie są zgodne z prawem.
To twoje zasady, masz do nich prawo.
Natomiast takie myślenie jest mi mocno obce, obce jest również zasadom, wartościom propagowanym przez to forum. Tu, jako że to przestrzeń katolicka, życie jest raczej drogą do świętości niż grą.
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk
Pantop
Posty: 3199
Rejestracja: 19 lis 2017, 20:50
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Będę walczył do końca...

Post autor: Pantop »

Pavel pisze:
MariuszP pisze:
Pavel pisze:
Poza tym warto przyjrzeć się swoim intencjom i temu czy droga która ma do celu prowadzić na pewno jest zgodna z wyznawanymi wartościami.
Ja wyznaję zasadę, że życie ogólnie jest grą, a małżeństwo przez to jego częścią. Gdy jednak przeistacza się ono w fazę terminalną, czyli w rozwód, to gra staje się prawie zawsze intensywna i nieczysta, głównie z tego powodu, że później już takich gier nie będzie (pomijając sytuację, gdy byli małżonkowie zaczną później manipulować przy pomocy dzieci). Gdy masz partnera w biznesie i chcesz coś zrobić wbrew niemu, to się 2 razy zastanowisz, gdy jednak nie masz i tak już w planach robić później z nim żadnych interesów, to sentymenty łatwiej się kończą. Na pewno warto wyznawać wartości tak, żeby móc spojrzeć sobie w lustro, tyle że były małżonek to nie jest już osoba, z którą nadal się gra do tej samej bramki, to teraz przeciwnik, po którym musisz się spodziewać absolutnie wszystkiego i odpowiednio reagować używając w miarę potrzeb wszystkich środków, jakie są zgodne z prawem.
To twoje zasady, masz do nich prawo.
Natomiast takie myślenie jest mi mocno obce, obce jest również zasadom, wartościom propagowanym przez to forum. Tu, jako że to przestrzeń katolicka, życie jest raczej drogą do świętości niż grą.

Ciekawe.

U mnie czas przedrozwodowy, rozwodowy i porozwodowy nosił znamiona początkowo próby sił dwóch stron - żony i mnie.
Później była konfrontacja tych sił.
Następnie ruina obu tych sił na skutek blitzkriegu.

(Przykład z życia:
Najlepsza z żon pojawia się przed rozprawą o podział majątku ze swym mecenasem i rozpoczynają ze mną negocjacje na ławce.
Pan mecenas jeszcze nie otworzył ust a ja już miałem jego profil na tacy.
Szkoda że nie zrobił tego samego, gdyż rozmowa mogłaby nawet coś przynieść, a tak skończyło się dla niego materiałem do obróbki z cyklu jakich błędów nie popełniać w przyszłości.)

Stan dzisiejszy - nieokreślony. Na wszelki wypadek wpiszę: ruina :|

Czy użyłbym wtedy porównania tego do gry?
Hmm...
Raczej nie.
Nie w kontekście tego, z czym kojarzy mi się gra jako taka.
Natomiast w kontekście analizy, przewidywania, planowania, wykonywania pewnych posunięć - jak najbardziej już tak!

Być może jest tak, że osoby które nie miały ,,przyjemności,, mocować się z rozwodem w sądzie, są pozbawione możliwości poszerzenia swego doświadczenia o wspomniane imponderabilia, lecz pewnym jest że one pojawiają się z automatu (jako odruch bezwarunkowy), a próba ich wyrugowania/zakwestionowania/podważenia/pominięcia/(tu wpisz swoje określenie .............) - skazana jest na zwycięstwoinaczej :mrgreen:
Niestety nie pomoże system wartości osobistych czy forumowych, nie pomoże świadomość bycia na drodze do świętości.
To zakres bycia na polu minowym, kiedy dodatkowo słyszysz warkot bombowców z góry - ot taka jedna z prób w tym przecudnym życiu na ziemi - co teraz zrobisz bidny ludziku?


ps nikomu oczywiście nie polecam ubogacenia kulturowego wynikającego z potyczek sądowych i rozwodowych w ogóle
Pavel
Posty: 5131
Rejestracja: 03 sty 2017, 21:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Będę walczył do końca...

Post autor: Pavel »

Nie wiem, jak na razie nie byłem.
Mam natomiast nadzieję, że w takiej sytuacji pozostałbym po prostu sobą, pozostał wierny swoim wartościom i przekonaniom.
Ale tyle wiemy o sobie na ile nas sprawdzono.
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk
Pantop
Posty: 3199
Rejestracja: 19 lis 2017, 20:50
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Będę walczył do końca...

Post autor: Pantop »

Pavel pisze:Mam natomiast nadzieję, że w takiej sytuacji pozostałbym po prostu sobą, pozostał wierny swoim wartościom i przekonaniom.
Oczywiście że swoim!
A czyim - żony???


O tym właśnie pisałem :D
Astro
Posty: 1210
Rejestracja: 17 mar 2018, 15:41
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Będę walczył do końca...

Post autor: Astro »

"MyWay
Buduj relacje z dziećmi i dbaj o nie , w każdym znaczeniu tego słowa . Słuchaj dokładnie , co mówią , nie zaprzeczaj ich emocjom, pozwalaj się wypowiedzieć.
Nie widzę u was buntowania u dzieci , ani ataków rozpaczy, histerii . To dobrze . Bardzo dobrze .
Jeśli się jednak pokażą bądź wentylem bezpieczeństwa . Pamiętaj , skoro tobie jest trudno czasami zapanować nad emocjami dzieciom o wiele jest trudniej.
Zachowuj spokój , i bądź opanowany . Mów spokojnie nie pozwalaj tylko na autodestrukcję i krzywdzenie innych .
Dużo rozmawiaj , interesuj się ich sprawami , bądź tata przyjacielem , a nie tata dyktatorem .
Nie okłamuj , dotrzymuj danego słowa , jeśli proszą o pomoc ,czy jej potrzebują nie odmawiaj tylko bądź.
Jeśli czegoś z jakiś powodów nie możesz zrobić , mów o tym otwarcie .
Masz jeszcze dość małe dzieci. W miarę dorastania tam gdzie można pozwalaj im dokonywać wyboru , przy tobie będą się uczyły , jest wybór są też konsekwencje tego wyboru .
Chwal , wspieraj , buduj poczucie wartości nawet wtedy , gdy tobie wydaje się to oczywiste .
Jeśli czegoś nie rozumieją , boją się szczególnie w trudnych sytuacjach wyjasniaj , rozmawiaj.
My dorośli jeśli czegoś nie wiemy , nie rozumiemy , to się boimy i rośnie w nas napięcie , u dzieci tak samo ,a często jeszcze bardziej . Kiedy wiedzą i rozumieją są spokojniejsze . Bądź opoka , dawaj poczucie bezpieczeństwa. Bądź kimś , na kim będą wiedziały ,że mogą się oprzeć.
Bądź wesołym , dobrym tatą . Żartuj , rozluzniaj , napięcia. Nawet odrabiając lekcje można się pośmiać i pożartować .
Jeśli czegoś wymagasz od dzieci , to sam tym bardziej tego pilnuj. Np. nie mają się spóźniać , ty sam się nie spóźniają , nie mają zapominać o lekcjach czy czegoś zabrać , sam też tak postępój . Tak żeby widziały u ciebie konsekwencje w postępowaniu.
Dzieci będą się na tobie wzorować i postępować tak jak ty postępujesz . Najlepiej jeśli słowa pokrywają się z czynami.
Te sprawy niby tak oczywiste , w czasie kryzysu jednak często musimy je w sobie poukładać , przewartościować , wielu nauczyć się stosować w życiu.
A co do dzieci . To wszystko co opisałem to moje osobiste doświadczenia i nauka tego wszystkiego , a nie raz dobre poukładanie właśnie tego co wiedziałem.
.....
Pogody ducha MyWay"

Lukas to dla ciebie możesz skorzystać.
Moi synowie także byli buntowanie przeciwko mnie.
Były różne sytuacje , czasami bardzo ostre i przykre dla mnie . A na samym początku nic nie wiedząc zawsze mówiłem im że ich kocham, zawsze będę ich kochał ,zawsze będą moimi dziećmi i zawsze będą mogli na mnie liczyć.
" Każdy z was , młodzi przyjaciele , znajduje też w życiu jakieś swoje Westerplatte.Jakis wymiar zadań , które musi podjąć i wypełnić ... Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można zdezerterować. " Ojciec Święty Jan Paweł II
ODPOWIEDZ