W którą stronę........
Moderator: Moderatorzy
W którą stronę........
Witam
Na wstępie tylko podkreślę że dopadł mnie bardzo duży kryzys wiary stąd rady na zasadzie "zaufaj Bogu" raczej nie pomogą. Jak każdy na forum borykam się z kryzysem w małżeństwie, który prowadzi nieuchronnie do rozkładu. Kryzys trwa od jakiegoś czasu i niestety upływ czasu nie wpływa na polepszenie relacji. Jesteśmy z żoną w sakramentalnym związku małżeńskim i mamy dwoje małych dzieci............małżeństwo chyba nigdy nie było zgodne. Od zawsze pojawiały się jakieś kłótnie i pretensje (zwykle ze strony mojej żony pomimo tego że ogarniałem dom, rodzinę i pracę). Zacząłem się odsuwać...................mam świadomość że nie kocham swojej żony ale jestem z Nią z uwagi na dzieci i chyba strach przed samotnością. Nie wiem czy jest sens ratowania tego związku.............zawsze będę miał z tyłu głowy wszystkie złe rzeczy, które się wydarzyły. Żona interpretuje wiarę tylko na swój znany sposób.....zrobię źle wyspowiadam się i wszystko jest w porządku - nieistotne że skrzywdziłam/krzywdzę drugą osobę. Kryzys wiary podyktowany jest właśnie takim zachowaniem.
BYCIE DOBRYM CZŁOWIEKIEM NIE POPŁACA.
Na wstępie tylko podkreślę że dopadł mnie bardzo duży kryzys wiary stąd rady na zasadzie "zaufaj Bogu" raczej nie pomogą. Jak każdy na forum borykam się z kryzysem w małżeństwie, który prowadzi nieuchronnie do rozkładu. Kryzys trwa od jakiegoś czasu i niestety upływ czasu nie wpływa na polepszenie relacji. Jesteśmy z żoną w sakramentalnym związku małżeńskim i mamy dwoje małych dzieci............małżeństwo chyba nigdy nie było zgodne. Od zawsze pojawiały się jakieś kłótnie i pretensje (zwykle ze strony mojej żony pomimo tego że ogarniałem dom, rodzinę i pracę). Zacząłem się odsuwać...................mam świadomość że nie kocham swojej żony ale jestem z Nią z uwagi na dzieci i chyba strach przed samotnością. Nie wiem czy jest sens ratowania tego związku.............zawsze będę miał z tyłu głowy wszystkie złe rzeczy, które się wydarzyły. Żona interpretuje wiarę tylko na swój znany sposób.....zrobię źle wyspowiadam się i wszystko jest w porządku - nieistotne że skrzywdziłam/krzywdzę drugą osobę. Kryzys wiary podyktowany jest właśnie takim zachowaniem.
BYCIE DOBRYM CZŁOWIEKIEM NIE POPŁACA.
Re: W którą stronę........
Witaj Oleg.
Zawarłeś w poście kilka kategorycznych tez:
Może to nie kryzys wiary, a kryzys tożsamości? Wiesz kim jesteś i po co żyjesz?
To fundamentalne pytania do człowieka myślącego.
A jeżeli myślisz tak, jak piszesz, to czy chcesz ten stan zmienić?
Jeżeli tak, to zacznij od siebie, bo tylko na to masz wpływ, nie zmienisz drugiej osoby.
Zapraszam Cię do zapoznania się z naszą stroną pomocową http://sychar.org/pomoc/, znajdziesz tam konferencje z naszych rekolekcji wspólnotowych, a tutaj listę polecanych lektur viewtopic.php?f=10&t=383
Pozdrawiam, pewnie odezwą się tutaj nasi forumowicze.
Zawarłeś w poście kilka kategorycznych tez:
rady na zasadzie "zaufaj Bogu" raczej nie pomogą
borykam się z kryzysem w małżeństwie, który prowadzi nieuchronnie do rozkładu
upływ czasu nie wpływa na polepszenie relacji.
mam świadomość że nie kocham swojej żony
To właściwie czego oczekujesz po tym forum?Nie wiem czy jest sens ratowania tego związku
Może to nie kryzys wiary, a kryzys tożsamości? Wiesz kim jesteś i po co żyjesz?
To fundamentalne pytania do człowieka myślącego.
A jeżeli myślisz tak, jak piszesz, to czy chcesz ten stan zmienić?
Jeżeli tak, to zacznij od siebie, bo tylko na to masz wpływ, nie zmienisz drugiej osoby.
Zapraszam Cię do zapoznania się z naszą stroną pomocową http://sychar.org/pomoc/, znajdziesz tam konferencje z naszych rekolekcji wspólnotowych, a tutaj listę polecanych lektur viewtopic.php?f=10&t=383
A tego nie rozumiem, masz jakiś wybór? Wolisz być złym człowiekiem?BYCIE DOBRYM CZŁOWIEKIEM NIE POPŁACA
Pozdrawiam, pewnie odezwą się tutaj nasi forumowicze.
Ty umiesz to, czego ja nie umiem. Ja mogę zrobić to, czego ty nie potrafisz - Razem możemy uczynić coś pięknego dla Boga.
Matka Teresa
Matka Teresa
- Mała Księżniczka
- Posty: 66
- Rejestracja: 03 mar 2023, 22:04
- Jestem: w kryzysie małżeńskim
- Płeć: Kobieta
Re: W którą stronę........
Witaj Oleg!
Dobrze, że tutaj trafiłeś!
Mam nadzieję I życzę Ci tego z całego serca, żebys znalazł siłę i nadzieję na odrodzenie się waszego małżeństwa. Pytasz czy jest sens ratowania tego związku - OCZYWIŚCIE że jest sens!
Napiszę Ci dlaczego :
1.Jesteście małżeństwem sakramentalnym
2. Macie 2 małych dzieci które potrzebują obojga rodziców, mamy i taty aby ich osobowość była scalona i w życiu dorosłym dawały sobie radę
3. Wnioskuję z tego, że jesteście prawdopodobnie stosunkowo młodym małżeństwem z kilkuletnim stażem małżeńskim, a więc przed wami jeszcze całe życie!
Ponieważ przeżywasz obecnie kryzys wiary i trudno jest Ci Bogu zaufać, chciałabym Ci zaproponować małe ćwiczenie. Spróbuj w wolnej chwili napisać sobie na kartce, co DOBREGO wydarzyło się w Twoim życiu? Co DOBREGO w Twoje życie wniosła Twoja żona? Jakie momenty z dziećmi były dla Ciebie szczególnie radosne?
A potem spróbuj popatrzeć z perspektywy Twoich dzieci i pomyśleć : Gdybyś był w sytuacji twojego syna lub córki, jakiego tatę chciałbyś mieć?
Jaką atmosferę w domu chciałbyś mieć?
Jak chciałbyś z twoim tatą spędzać czas?
A potem podziękuj Bogu za wszystkie dobro, które już się w Twoim /Waszym życiu dokonało.
Ja wiem, że w sytuacji kryzysu trudno jest zobaczyć dobro, kiedy wszystko wydaje się trudne, ale postaraj się zrobić eksperyment i napisać to, co Ci zaproponowałam. Mnie osobiście taka zmiana perspektywy pozwala wyjść z ciężkiego nastroju i wpuszcza kilka promyków słońca, które budzą nadzieję!
Kiedy mój mąż odszedł, byłam tak zaabsorbowana własnym bólem, że nie zauważyłam jak moje dziecko zaczelo wpadać w coraz większą depresję.
Ten ból mojego dziecka był jeszcze gorszy od mojego bólu, ale nic już nie mogłam zrobić.
Życzę Ci, abyś otworzył swój umysł i swoje serce na DOBRE myśli i pomyślał raczej o tym, co DOBREGO chciałbyś zrobić dla Was, dla waszego małżeństwa i dla Waszych dzieci!
"Nikt z nas nie żyje dla siebie i nikt nie umiera dla siebie: jeżeli bowiem żyjemy, żyjemy dla Pana; jeżeli zaś umieramy, umieramy dla Pana." (Rz, 14.7-8)
Re: W którą stronę........
Oleg, ja też pozwolę sobie wyciągnąć kilka cytatów z Twojej wypowiedzi.
To podejście, o którym piszesz, jest częste u osób młodych, ew. nie do końca dojrzałych. Wg mnie właśnie dostałeś zaproszenie ku dojrzałości. Dojrzałość zawiera w sobie przejście (czasem wielokrotne) przez proces przebaczenia, który w efekcie oznacza pamięć o faktach, ale nie życie tymi faktami, nie obciążanie się nimi emocjonalne. Tu warto wejść we współpracę z Bogiem, ponieważ przebaczenie to nie tylko ludzkie zaangażowanie, ale też Boża łaska. Tu wybrzmiewa też temat granic, stawianych złu w swoim życiu.
" Lepiej bowiem - jeżeli taka wola Boża - cierpieć dobrze czyniąc, aniżeli czyniąc źle." (1 P 3, 17)
Inaczej mówiąc, warto zgodzić się na to, że życie jest związane z cierpieniem nierozłącznie. Nie ma życia bez cierpienia. Jest cierpienie rozwojowe i cierpienie neurotyczne. Cierpienie rozwojowe związane jest z życiem i szczęściem, cierpienie neurotyczne związane jest z ucieczką przed cierpieniem i ładowaniem się w coraz większe i/lub coraz to inne cierpienie.
Bardzo ładnie pisze o tym książka M.M. Gajdów "Rozwój : jak współpracować z łaską". Bardzo polecam
Kryzys w swoim znaczeniu zawiera dwie rzeczy - rozpad oraz szansę. Od Ciebie zależy, jak zechcesz podejść do swojego kryzysu. A w zasadzie dwóch, tj. kryzysu wiary i kryzysu relacji. Warto wybrać szansę - na zmianę i lepsze życie. Samo z siebie będzie rzeczywiście zmierzało do rozkładu. "Patrz! Kładę dziś przed tobą życie i szczęście, śmierć i nieszczęście." (Pwt 30, 15)
Rzeczywiście, sam upływ czasu bez mądrej aktywności ludzkiej - relacji nie polepszy. Potrzebne jest Twoje zaangażowanie. Jednak najpierw dowiedz się - jak. Jesteś w dobrym miejscu, tu można się tego nauczyć.
Teraz zabrzmię jak osoba równa wiekiem z piramidami egipskimi
To podejście, o którym piszesz, jest częste u osób młodych, ew. nie do końca dojrzałych. Wg mnie właśnie dostałeś zaproszenie ku dojrzałości. Dojrzałość zawiera w sobie przejście (czasem wielokrotne) przez proces przebaczenia, który w efekcie oznacza pamięć o faktach, ale nie życie tymi faktami, nie obciążanie się nimi emocjonalne. Tu warto wejść we współpracę z Bogiem, ponieważ przebaczenie to nie tylko ludzkie zaangażowanie, ale też Boża łaska. Tu wybrzmiewa też temat granic, stawianych złu w swoim życiu.
Super. Masz więc szansę zacząć budować wiarę w oparciu o Boga prawdziwego, a nie w oparciu o obserwację zachowań bliskich osób. Masz szansę na rozdzielenie odpowiedzialności. Budowanie swojej wiary jest Twoją odpowiedzialnością. Wiara Twojej żony jest jej odpowiedzialnością. Nie sklejaj tego, to jest rozdzielne.
Doprawdy? Może warto poszerzyć swoją perspektywę.
" Lepiej bowiem - jeżeli taka wola Boża - cierpieć dobrze czyniąc, aniżeli czyniąc źle." (1 P 3, 17)
Inaczej mówiąc, warto zgodzić się na to, że życie jest związane z cierpieniem nierozłącznie. Nie ma życia bez cierpienia. Jest cierpienie rozwojowe i cierpienie neurotyczne. Cierpienie rozwojowe związane jest z życiem i szczęściem, cierpienie neurotyczne związane jest z ucieczką przed cierpieniem i ładowaniem się w coraz większe i/lub coraz to inne cierpienie.
Bardzo ładnie pisze o tym książka M.M. Gajdów "Rozwój : jak współpracować z łaską". Bardzo polecam
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
Jan Paweł II
Re: W którą stronę........
Cześć
Napisałeś ,że nie kochasz swojej żony, od kiedy tak czujesz ? Czy składając przysiegę też Jej nie kochałeś ? Kłótnie, problemy w najlepszych małżeństwach się zdrarzają ,najważniejsze żeby ze sobą o tym rozmawiać, rozwiązywać wspólnie problemy, nie zamiatać pod dywan, Jeśli żona ma do Ciebie o coś pretensje to przyjmujesz to do siebie ? co z tym robisz?. Czy Twoja żona dostaje od Ciebie wsparcie, zainteresowanie, miłe słowo, przytulenie -małe gesty a na prawdę robią dużą robotę, Poczytaj sobie świadectwa uratowanych małżeństw- warto. Rozwalić małżeństwo można bardzo szybko, ale wyzwaniem jest jego naprawianie .
Napisałeś ,że nie kochasz swojej żony, od kiedy tak czujesz ? Czy składając przysiegę też Jej nie kochałeś ? Kłótnie, problemy w najlepszych małżeństwach się zdrarzają ,najważniejsze żeby ze sobą o tym rozmawiać, rozwiązywać wspólnie problemy, nie zamiatać pod dywan, Jeśli żona ma do Ciebie o coś pretensje to przyjmujesz to do siebie ? co z tym robisz?. Czy Twoja żona dostaje od Ciebie wsparcie, zainteresowanie, miłe słowo, przytulenie -małe gesty a na prawdę robią dużą robotę, Poczytaj sobie świadectwa uratowanych małżeństw- warto. Rozwalić małżeństwo można bardzo szybko, ale wyzwaniem jest jego naprawianie .
Re: W którą stronę........
Dzięki za odpowiedzi/propozycje wyjścia z kryzysu......Generalnie sam kryzys wziął się stąd że wyszły na jaw pewne kwestie, z którymi nie mogę sobie poradzić.Nie dotyczą one naszego małżeństwa a czegoś co się działo kawał czasu przed poznaniem a nie zostało o tym powiedziane.....może głupie, ale tak jest. Poprostu coś bardzo zabolało i boli i zaprząta głowę (ciężko jest pozbyć się złych myśli ale one są). Mieszkamy w małej miejscowości [...] tutaj jest problem nawet z psychologiem. Dzieciaki już nie są takie małe ale obserwują cała sytuację i niestety nie wpływa to na ich komfort psychiczny.
Ostatnio zmieniony 14 cze 2023, 14:40 przez Al la, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód: usunięto nazwę miejscowości
Powód: usunięto nazwę miejscowości
- Mała Księżniczka
- Posty: 66
- Rejestracja: 03 mar 2023, 22:04
- Jestem: w kryzysie małżeńskim
- Płeć: Kobieta
Re: W którą stronę........
Witaj Oleg!Oleg pisze: ↑14 cze 2023, 13:20 Generalnie sam kryzys wziął się stąd że wyszły na jaw pewne kwestie, z którymi nie mogę sobie poradzić.Nie dotyczą one naszego małżeństwa a czegoś co się działo kawał czasu przed poznaniem a nie zostało o tym powiedziane.....może głupie, ale tak jest. Poprostu coś bardzo zabolało i boli i zaprząta głowę (ciężko jest pozbyć się złych myśli ale one są).
Piszesz o czymś, co miało miejsce "kawał czasu przed poznaniem się". W takim wypadku jest to sprawa pojedynczej osoby a nie Waszego małżeństwa. To czy Ty lub twoja żona będziecie chcieli dzielić się przeszłością, jest dobrowolnym Waszym wyborem. A jeżeli to już nastąpiło i teraz Cię rani, spróbuj to wszystko zapakować do paczki, związać ją mocno i wysłać do Pana Boga!
Nie wracaj do raniącej przeszłości tylko staraj się żyć dniem dzisiejszym! Życzę Ci wytrwałości i pogody ducha! Próbuj koncentrować się na dobru i na tym co dobrego możesz zrobić dla żony i dzieci!
Wczoraj już minęło i już nie możesz tego zmienić, jutro jeszcze się nie zaczęło i nie masz na nie wpływu, jedyne na co możesz wpłynąć, to DZISIAJ!
A więc, uszy do góry i staraj się być dobrym dla żony i dzieci!
"Nikt z nas nie żyje dla siebie i nikt nie umiera dla siebie: jeżeli bowiem żyjemy, żyjemy dla Pana; jeżeli zaś umieramy, umieramy dla Pana." (Rz, 14.7-8)
Re: W którą stronę........
Tak kawał czasu temu........ale to co było dla mnie ważne okazało się być kłamstwem. Najgorzej boli gdy rani osoba, której zaufałeś, którą prosiłeś o szczerość. Nie jestem w stanie uporać się z tym...........Wiem też że bardzo bym się zastanowił nad wejściem w tę relacje ( a raczej bym w to nie wszedł). Potrzebuje pomocy, wygadania, osób, które pozwolą mi pewne rzeczy zrozumieć, ale przetłumaczą/wytłumaczą to wszystko. Szkoda mi tych lat, w czasie których były chwile bardzo dobre i bardzo złe. Oddaliliśmy się od siebie i było nam z tym dobrze. Szkoda dzieci.......czasami zastanawiam się czy nie jesteśmy razem z uwagi na nie czy też jest to strach przed samotnością. Są dni kiedy nie mogę patrzeć na swoją żonę a wręcz czuję dużą niechęć, są chwile gdy się to zmienia i relacje są w miarę ok. Wiem że jej chyba zależy na nas ale też czuje się niepewnie...................Wiem również że żałuje wielu rzeczy i nie do końca jest w stanie wytłumaczyć dlaczego tak się zachowała a nie inaczej, żałuje tego co zrobiła kiedyś (a nawet bardzo żałuje).
Re: W którą stronę........
Oleg... jeśli masz siły to walcz o swoje małżeństwo. Nie poddawaj się proszę!
Módl się o odrodzenie w Was miłości małżeńskiej. Czasem nie warto rozdrapywać, czegoś co już było.
Będę dzisiaj modlić się za Was na wieczorze uwielbienia.
Módl się o odrodzenie w Was miłości małżeńskiej. Czasem nie warto rozdrapywać, czegoś co już było.
Będę dzisiaj modlić się za Was na wieczorze uwielbienia.
Re: W którą stronę........
No cóż dziękuję za dotychczasowe "doradztwo". Rozstania nadszedł czas.Nie buduje się niczego na kłamstwie (piasku) i nie odbudowuje domu po trzęsieniu ziemi.
Re: W którą stronę........
Oleg,
Przyszedłeś tutaj z założeniem, że chcesz porzucić rodzinę i bajką, która ma to uzasadnić. Nikt ci tutaj tego nie przyklepie.
"Doradztwa" żadnego nie dostałeś. Więc za co dziękować nie masz.
Masz rację w dwóch rzeczach. W jednej się mylisz. Nie buduje się niczego na kłamstwie. Racja. Przestań więc sam siebie oszukiwać i sobą manipulować. Bo niczego sobie na tym nie zbudujesz. Nie buduje się niczego na piasku. Racja. Zostaw więc wory z piaskiem, i zacznij szukać materiałów na fundament. Nie odbudowuje się niczego po trzęsieniu ziemi. Absurd. Trzeba by wtedy do końca życia mieszkać pod gołym niebem. Co zresztą planujesz. I kłamstwo. Nie było w waszym małżeństwie trzęsienia ziemi. Dom stoi. Masz zamiar sam go rozwalić, udając, że ci się zatrzęsła ziemia - tak to widzę.
"Argumenty", że dzieciom szkodzi sytuacja i "musisz" dla nich odejść, psychologa nie ma, za to jest jakaś przeszłosć sprzed czasów małżeństwa, która po latach odkryta powoduje, że "musisz" odejść i jeszcze, że "przez żonę" straciłeś wiarę mnie nie przekonały. Przeczytaj sam siebie i zobacz, czy sam siebie przekonałeś.
Prawdą zapewne jest w tym jedno: czujesz pogłębiającą się niechęć do żony. Pytanie, gdzie jest tej niechęci rzeczywiste źródło?
***
W którym momencie życia porzuciłeś wiarę? Co się wydarzyło, że przestało ci być po drodze do Kościoła? Piszesz, że żona grzeszy, krzywdzi i się spowiada. Jak zapewne większość z nas tutaj. Na tym z grubsza to polega.
Sama miałam w życiu taki czas, gdy nie spowiadałam się, bo chciałam pozostać w tym w czym byłam. Zamiast jednak stanąć w prawdzie, coś tam sobie w głowie układałam o "spowiadających się obłudnikach".
Nagrzeszyłeś, zapewne. Skrzywdziłeś, zapewne. Pytanie, gdzie kula u nogi, co nie daje dojść konfesjonału? Zanim ta kula zamieni się w kulę wyburzeniową, skocz jednak może pogadać do jakiegoś mądrego spowiednika. Nawet jak nie jesteś w kondycji do uzyskania rozgrzeszenia. Może niekoniecznie w parafii, gdzie może ciężko się odkryć, wstyd i obawa, że wyjdzie.
Jest sporo Kościołów gdzie są rozmównice, księża oferują czas, pogłębione spowiedzi, rozmowę. Warto poszukać i taką rozmowę odbyć. Nawet gdy na dziś wiary nie masz. Choćby i po to, by jednak przed kimś się odkryć, nie zakłamywać. To daje ulgę. A zdaje się, że tej ulgi szukasz, skoro sobie tyle trudu zadałeś by założyć wątek na katolickim forum, w którym sam z sobą prowadzisz dyskusję, by przekonać sam siebie do porzucenia rodziny. Cokolwiek dźwigasz, lekkie to raczej nie jest.
W którą stronę........
No cóż mam wrażenie że doszedłem do ściany. Dziwne ale wygląda że chyba mi bardziej zależy na związku niż żonie, która deklaruje bardzo dużą wiarę. Wiem że życie mnie skopało. Irytuje mnie, że osoba, która zawaliła sprawę nie próbuje nic w kierunku naprawienia relacji zrobić. Argumenty przetaczane są dosyć słabe i niezrozumiałe (od zawsze byłem chłopcem do bicia i brałem wszystko na przysłowiową klatę). Nie rozmawiam o moim problemach z ludźmi co najwyżej z osobami, które mają wiedzę merytoryczną (psycholodzy) i w zasadzie pada jedno stwierdzenie - syndrom sztokholmski (nie chcę opowiadać/opisywać traktowanie przez moją żonę) . Wychodzi po raz kolejny egoizm (nie pierwszy raz w naszej znajomości). Stoję przed bardzo trudnym wyborem, aczkolwiek już wiem że muszę zabezpieczyć się na przyszłość (starość). W moim przypadku wygląda to trochę tak że boję się samotności i dlatego jestem z kimś kto mnie niszczy psychicznie. Wiary już nie ma naprawienie relacji, szkoda dzieci ale jak to ktoś napisał na forum trzeba zacząć myśleć "JA" a nie " MY".
Re: W którą stronę........
W nawiązaniu do poprzedniego postu,poważny kryzys wiary i małżeństwa wziął się z kłamstw mojej żony. Nadmienię że to są duże kłamstwa, które wyszły po ślubie do którego by nie doszło gdybym o pewnych rzeczach wiedział (unieważnienie małżeństwa otrzymałbym bez problemu). Żona okazała się egoistką i kosztem mnie chciała stworzyć sobie rodzinę (zataiła pewne rzeczy, okazała się być nie tą osoba, która opisywała).........Czuję obrzydzenie do siebie i do niej........kłamstwo, które staje u podstaw małżeństwa powoduje że niszczy się wszystko dzieci, dom, rodzinne. Nie jestem w stanie sobie poradzić z tymi kłamstwami, przeszłością mojej żony......czuję jak powoli umiera we mnie wszystko. Gdyby nie dzieci nie bylibyśmy już razem od dawna.Męczę się przebywając w jej otoczeniu, nie widzę potrzeby kontaktu telefonicznego a tym bardziej fizycznego. Ciągle bije się z myślami (jak można tak krzywdzić drugiego człowieka kosztem swoich pragnień). Wiara i psycholodzy nie pomagają. Dzieci widzą że chodzę smutny..........wiem też że przenigdy nie zdecydowałbym się na małżenstwo z tą kobietą gdyby nie kłamstwo (na potrzeby znalezienia mężą został wykreowany wizerunek bogobojnej kobiety). Mieszkamy na śląskiej wsi.....nawet wstydzilbym się opowiedzieć komukolwiek co się dzieje w moim życiu. Nie jestem w stanie normalnie funkcjonować.....mam ciągle przed oczami te wszystkie kłamstwa........byłem naiwny. Zasady wartości zostały wykreowane na potrzeby zawarcia małżeństwa. I w zasadzie co z tego że zakończę to małżeństwo i unieważnie.....skoro mogło go nie być. Przez kilka lat małżeństwa dawałem się poniewierać (bardzo źle traktować) bo uważałem że dla dobra dzieci, rodziny i skoro moja żona jest tak wyjątkowa.
Re: W którą stronę........
Generalnie w odniesieniu do poprzedniego postu......od początku wiedziałem że chce spędzić życie z kimś wyjątkowym (i nie będzie to kalkulacja) albo być sam jeżeli na mojej drodze nikt taki nie stanie. Moja żona nawet nie wie jak bardzo mnie zraniła.........Brzydzę się egoizmem i kalkulacja życiową......brzydzę się takimi ludźmi.....brzydzę się moją żoną
Re: W którą stronę........
Oleg bardzo zawile piszesz. I mega tajemniczo. Dodatkowo całą winę za wszystko zwalając na żonę.Oleg pisze: ↑22 lip 2023, 8:13 Generalnie w odniesieniu do poprzedniego postu......od początku wiedziałem że chce spędzić życie z kimś wyjątkowym (i nie będzie to kalkulacja) albo być sam jeżeli na mojej drodze nikt taki nie stanie. Moja żona nawet nie wie jak bardzo mnie zraniła.........Brzydzę się egoizmem i kalkulacja życiową......brzydzę się takimi ludźmi.....brzydzę się moją żoną
Od początku wiedziałeś że chcesz spędzić życie z kimś wyjątkowym... Ale jednak żona nie okazała się wyjątkowa... Może chciała taką być bo chciała mieć kogoś takiego jak ty za męża... Ty coś planowałeś i ona coś planowała... A miłość to postawa a nie chłodna kalkulacja.
A teraz małe gdybanie - jesteście szczęśliwi, żona niczego nie zatajała, ale np. wychodzą z twojej przeszłości jakieś sprawy nieuporządkowane, jakieś kłamstwa, inny ty - twoja żona ma prawo odejść?