Moje strasznie trudne małżeństwo

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Bławatek
Posty: 1685
Rejestracja: 09 maja 2020, 13:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Moje strasznie trudne małżeństwo

Post autor: Bławatek »

Chwile zwatpienia czy warto trwać w małżeństwie pojawiać się będą stale, często pod wpływem złych zachowań naszych małżonków. A zły działa i działać będzie. Czasami mam wrażenie, że im ja więcej zwracam się do Boga tym więcej szatan miesza. Ale Bóg daje potrzebne siły by nie upaść.

Dunia jak Cię terapeutą zapyta jak soe czujesz to nie mów tylko, że źle - warto wyrzucić z siebie wszystko: złość, gniew. Od tego jest terapia. Tak, jak tu możesz pozwolić sobie ma wyrzucenie negatywnych emocji. A męża unikać, nie wchodzić w dyskusje, nie brać do siebie jego słów i czynów. Bo to słaby człowiek, być może pełen kompleksów, zranień, mający złą bazę danych, a dodatkowo gdy widzi, że cię tym dotyka to to stosuje, więc warto nie pokazywać mu że cię to dotyka, boli.

Pamiętaj, że jesteś wartościową osobą, możesz być szczęśliwa bez męża - jak mu nie zależy na kontakcie, to nich siedzi w samotności. Ty siedzsj czas z dxudcmi, że znajomymi.
Dunia
Posty: 29
Rejestracja: 01 gru 2019, 20:59
Płeć: Kobieta

Re: Moje strasznie trudne małżeństwo

Post autor: Dunia »

Rawek pisze: 25 lut 2024, 10:53
Dunia pisze: 24 lut 2024, 21:35 Drodzy forumowicze,
Czy w imię przysięgi małżeńskiej warto być w takim małżeństwie ze względu na dzieci?
Jak trwacie w postanowieniu pracy nad związkiem kiedy jest tak źle? Kiedy nie ma miłości, przyjaźni.Kiedy dzieci patrzą na chłód, niechęć, docinki, wyzywanie się?
Czy nie lepiej jest mieszkać oddzielnie, odzyskać radość, spokój i nadzieję?
Dla dzieci rozstanie to dramat, wiem.Ale patrzenie na to, stres z powodu kłótni rodziców to im niszczy psychikę.Zaburza obraz tego jak powinno wyglądać małżeństwo.
Moje małżeństwo jest takie od początku z lepszymi momentami.Ale to były momenty.Mąż jest zatwardziały, brak mu refleksji i widocznie nie ma wyrzutów sumienia kiedy mnie zwyzywa.Kiedyś w kościele nie podał mi ręki na znak pokoju.Dzieciom tak, mi demonstracyjnie nie..
Niestety płacę za swoje głupie wybory, naiwność..
Uważam, że popełniłam straszny błąd wychodząc za niego, nie poznając jego charakteru dobrze.
Czasem go pouczam, że to jest pogardliwe mówić o innych np :idiotka.Bardzo mnie to razi, że z taką pogardą wyraża się tak o tej czy innej osobie.Bywało, że i mi się oberwało. Gdybym znała ten jego pogardliwy stosunek do ludzi, to bym nigdy się z nim nie związała.
Teraz próbuję go uświadamiać, że jako wierzącemu człowiekowi, wykształconemu nie przystoi. Boli mnie jego chamowate zachowanie, wulgaryzmy.. Obracamy się wśród ludzi wierzących,tam trzyma się w ryzach.. w domu jest sobą i nie jest to obraz wierzącego, porządnego człowieka..tylko popędliwego, przeklinającego przy byle powodzie człowieka..
Może on czuje, że go nie akceptuję, chcę zmienić..
Stąd ra agresja i złość..
Jestem pogrążona w beznadziei. Nie modlę się już,nie mam siły. Nic mnie już dobrego nie spotka.
Bliscy nie chcą ze mną o tym rozmawiać, to za trudne dla nich.Jedni podpowiadali separację inni, że mam wyluzować i niczego nie oczekiwać od męża. Teraz nie mam z kim rozmawiać, rozsadza mi to głowę. Mam terapeutę raz w tygodniu. Zapyta mnie jak się z tym czuję, powiem, że źle. I tyle. Nic nie mogę zrobić jeśli nie chcę horroru rozstania dla dzieci. Mąż mnie nie kocha. Wszyscy to wiedzą w rodzinie.Nie da się ukryć. Kilka lepszych dni nic nie zmienia.Nie kocha i nie kochał.Też się pomylił..Muszę się pogodzić z tym, że jest jak jest.
Boże dopomóż!
Duniu wiem co czujesz. Przeżywałem i przeżywam to samo ze swoją żoną. Ma taki sam charakter i takie same zachowania jak twój mąż. Ciągłe kłótnie zakończyły się w momencie kiedy przestałem reagować na zaczepki żony. Przestałem naciskać na budowanie relacji. Zacząłem się od niej odwieszać i pracować nad sobą. Jest to bardzo trudne i jest to proces wiążący się z upadkami. Staram się uśmiechać, nie okazywać zdenerwowania, być pewnym siebie. Czy warto trwać w takim małżeństwie ? Myślę że tak, ale na dystans. Odsuwam się od ciebie, ale kocham cię nadal. Dużo o tym mówi ks. Dziewiecki. Prawdziwa miłość to decyzja, trwanie, czasem jak w naszym przypadku aż po krzyż.
Na ten moment zmagam się z uczuciem nienawiści do mojej żony. Czytałem tu na forum że jest to naturalny etap po zdradzie, w drodze do uzdrowienia. Pracuję nad tym aby tego nie okazywać. A wręcz przeciwnie - odpowiadać z miłością. Również mam takie okresy (aktualnie w chwili obecnej) że nie mam ochoty się modlić. Ważne jest żeby mimo wszystko trwać przy Bogu. Kiedy przychodzi takie zniechęcenie i nie chce mi się odmawiać pacierza, nowenn itp, to modlę się poprostu w sercu krótkimi westchnieniami często w ciągu dnia. Np krótkie Jezu ufam Tobie, Jezu Ty się tym zajmij, Maryjo Twojemu niepokalanemu sercu oddaję siebie, żonę, swoje małżeństwo, dzieci. Kiedy zdarzy się że żona kolejny raz mnie zwyzywa, zrani, oszuka, oskarży o coś to swoje cierpienie ofiaruję za jej nawrócenie albo jako wynagrodzenie za grzechy naszego małżeństwa, czasem za dusze czyśćsowe.
W tych samych intencjach ofiarowuję Msze święte.
Czasem w czasie totalnego zniechęcenia zwyczajnie włączam sobie jakieś konferencje na YT albo oglądam serial The Chosen (3 sezony dostępne za darmo w aplikacji pod tym samym tytułem). Na czas Wielkiego Postu zrezygnowałem z przeglądania fb i innych zabijaczy czasu, szukam w internecie Bożych treści. Robię cokolwiek żeby nie zwątpić w Jego obecność i w to że On cały czas jest ze mną.
Duniu nie myśl o sobie pesymistycznie, że nic dobrego cię nie spotka. Bóg cię kocha i chce twojego szczęścia. Masz teraz możliwość zbliżenia się do niego, możliwość pracy nad sobą. Spójż na to tak: nie wiem jak było do tej pory u ciebie z wiarą ale być może właśnie teraz masz możliwość zbudowania prawdziwej relacji Bogiem.
I na koniec powiem ci że też miewam takie myśli że moje małżeństwo to pomyłka. Ale zaraz uświadamiam sobie że pomyłką było nasze trwanie w egoiźmie, brak natychmiastowego przebaczenia, zaniedbania dobra, czasu dla żony, starań o zacieśniane relacji, brak zwracania się do Boga w trudnych chwilach itd. Bo były też dobre chwile, były też niewykorzystane chwile kiedy moja żona się starała, albo kiedy ja się starałem.

P.S.
Tak z innej beczki - zauważyliście że w ostatnim czasie bardzo wzrosła na forum liczba Nowych osób w kryzysie ?
Też uważam, że należy się odsunąć.
W tym utwierdzał mnie też mój terapeuta.Chodziło głównie o zbliżenia: dopóki będziesz mnie ranił, nie podejmiesz pracy bad sobą, nie chcę być z tobą blisko.
Mąż wpadał we wściekłość, że go ignoruję, straszył rozwodem, zdradami.
W końcu zapisał się na terapię a ja go przyjęłam z powrotem do sypialni.Dawało to jakąś nadzieję, że będzie pracował nad sobą.To są początki.
Jednak zmiana jego zachowania w stosunku do mnie odstręcza mnie od niego.Wiem, że za jakiś czas znowu zacznie się złościć, że między nami nic nie ma.
Ale nie ma też: czułości, życzliwości i rozmowy na ten moment.Więc co on sobie wyobraża, że będzie intymność i namiętność??
Dostał ode mnie "5 języków miłości".
Nie przeczytał i stwierdził, że go indoktrynuję.
Nie zależy mu na relacji.. taki mój wniosek. Mógłby sobie tak żyć jak ze wspólokatorką,byleby fizyczność była😅
Dunia
Posty: 29
Rejestracja: 01 gru 2019, 20:59
Płeć: Kobieta

Re: Moje strasznie trudne małżeństwo

Post autor: Dunia »

Wyjechałam służbowo.Mąż się nie odzywa prawie.Tylko w sprawach organizacyjnych.Jeśli dzwoni, to jest gdzieś w tle rozmawiają ze mną dzieci.
Czuję się jakby chciał zakończyć to małżeństwo.
Ja jestem rozdarta.Chyba już nigdy nie będzie między nami lepiej..kilka prób było, po miesiącu wracało stare.Przy próbie terapii wciąż mówił jak ma dość mnie, jaka jestem nienormalna i lepiej między nami nie będzie.
To co terapeuta mówił do niego nie docierało.
O tym, że trzeba się przyjrzeć źródłom gniewu, frustracji..wsłuchać w to co mówi żona, mąż..przyjąć drugi punkt widzenia..
To była katastrofa, po każdej sesji kłóciliśmy się bardziej, bo ja chciałam z tej wiedzy korzystać i wcielać w życie, mąż mnie obrażał, wyśmiewał i doprowadzał do płaczu.Co potwierdzało jego tezę , że ze mną jest coś nie tak.
Potem były 3 okropne miesiące.
Pogodzenie się na Boże Narodzenie i 3 względnie dobre tygodnie.Teraz znów samotność, wrogość..
Wiecie co?..Chciałabym być kochana i kochać.Zaczynam myśleć o sympatycznych , milych kolegach z pracy co mają fajne związki i małżeństwa i porównywać ich z moim mężem.Wypada on słabo w tych porównaniach...Jest pokusa by pozwolić sobie na zakochanie się w kimś innym.Zostawić go, odciąć się.

Najbardziej mnie boli, że mąż brzydko do mnie przy dzieciach mówi.Jawnie mi okazuje pogardę.Serce mi pęka jaki one mają okropny przykład jak wygląda małżeństwo.
Czuję, że zmarnowałam sobie życie.Dzieci mi żal..
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13390
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Moje strasznie trudne małżeństwo

Post autor: Nirwanna »

Duniu, doświadczenie sycharków pokazuje, że gdy nie wypali terapia wspólna, warto zmienić koleinę i zająć się sobą, np. na terapii indywidualnej lub warsztatach rozwojowych w obszarze, w którym diagnozujesz u siebie braki.
Np. tu, zobacz:
Dunia pisze: 26 lut 2024, 22:31 Najbardziej mnie boli, że mąż brzydko do mnie przy dzieciach mówi.Jawnie mi okazuje pogardę.Serce mi pęka jaki one mają okropny przykład jak wygląda małżeństwo.
Czuję, że zmarnowałam sobie życie.Dzieci mi żal..
Dzieci jest Ci żal, to naturalne. A siebie? Czy jest Ci żal siebie? Czy kochasz siebie? Jak reagujesz, gdy mąż Cię obraża i okazuje pogardę?
Bo jeśli się nie bronisz, jeśli nie reagujesz konstruktywnie - to dajesz dzieciom tak samo zły przykład. Uczą się, że przed pogardą nie należy/nie warto się bronić.
Może na tym teraz warto się skupić?
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
Dunia
Posty: 29
Rejestracja: 01 gru 2019, 20:59
Płeć: Kobieta

Re: Moje strasznie trudne małżeństwo

Post autor: Dunia »

Tak, jest mi siebie żal.Żal, że wybrałam człowieka na męża, który nie chce mieć bliskiej relacji ze mną.
Staram się też stawiać na swoim, wyrażać swoje zdanie.Niezgoda na złe traktowanie, przykre zachowania.Kilka prób wyjaśnienia różnych sytuacji zakończyły się jego wściekłością , wyzwiskami i unikaniem mnie.
Konsekwencje są takie, że mąż od 3 tygodni właściwie ze mną nie rozmawia.Nie odzywa się.

Jestem na wyjeździe i mąż sam z siebie nigdy do mnie nie dzwoni.Krótkie wiadomości w sprawach dzieci.
Czuję się jakbym nie miała męża.On się odseparował ode mnie.
Kiedy było między nami lepiej to zawsze obiecywał, że już tak nie będzie się zachowywał.. od lat czuję się regularnie odrzucana.Potem zdobywana..i tak w koło.
Coraz częściej myślę o formalnej separacji..
To są jakieś tortury to co przeżywam.Widzę szczęśliwe małżeństwa, związki .Ludzie chodzący za ręce, uśmiechający się do siebie, przytulający się..płaczę, bo mi to nie jest dane.
Jest za to niechęć, żale, mnóstwo przykrych wspomnień..jest ich więcej niż tych dobrych..to jest moja życiowa porażka.
Zaczynam mieć myśli, że mąż jest po prostu złym, toksycznym człowiekiem..zadaje mi cierpienie i nic go to nie rusza..
r0ck
Posty: 64
Rejestracja: 09 lut 2024, 11:11
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Moje strasznie trudne małżeństwo

Post autor: r0ck »

Dunia pisze: 06 mar 2024, 23:07 To są jakieś tortury to co przeżywam.Widzę szczęśliwe małżeństwa, związki .Ludzie chodzący za ręce, uśmiechający się do siebie, przytulający się..płaczę, bo mi to nie jest dane.
Wiem co czujesz, jestem w podobnej sytuacji. Żona "odstawiła" mnie na boczny tor i nic poza formalnościmi na daną chwilę nie ma. Także mi jest bardzo źle jak widzę takich ludzi, którzy się kochają, przynajmniej tak wyglądają, nie mają jadu, nienawiści w oczach. Płacz też mnie dopada praktycznie każdego dnia, nie wstydzę się tego, jest lżej. Ufam lub próbuję ufać Panu i wierzyć na tyle ile umiem, że będzie dobrze i jakoś się wszystko poukłada. Życzę Ci wiary i optymizmu.
Bławatek
Posty: 1685
Rejestracja: 09 maja 2020, 13:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Moje strasznie trudne małżeństwo

Post autor: Bławatek »

Dunia pisze: 06 mar 2024, 23:07
Kiedy było między nami lepiej to zawsze obiecywał, że już tak nie będzie się zachowywał.. od lat czuję się regularnie odrzucana.Potem zdobywana..i tak w koło.
Coraz częściej myślę o formalnej separacji..
To są jakieś tortury to co przeżywam.Widzę szczęśliwe małżeństwa, związki .Ludzie chodzący za ręce, uśmiechający się do siebie, przytulający się..płaczę, bo mi to nie jest dane.
Jest za to niechęć, żale, mnóstwo przykrych wspomnień..jest ich więcej niż tych dobrych..to jest moja życiowa porażka.
Zaczynam mieć myśli, że mąż jest po prostu złym, toksycznym człowiekiem..zadaje mi cierpienie i nic go to nie rusza..
Dunia, przechodziłam, przez podobne cykle jak ty. Mąż raz miły, zaangażowany, za chwilę stosujacy ciche dni, a ja nie wiedziałam dlaczego, choć pytałam - nigdy nie chciał mi wyjaśnić, wolał mnie karać milczeniem. Tu na forum wiele osób mi pisało, że to nie jest dobre, że mam w te zachowania męża, w te cykle nie wchodzić. Łatwo się mówi, trudniej wykonać.

4 lata temu przed odejściem męża gdy jego zachowanie było bardziej krzywdzące a mąż po raz kolejny nie chciał porozmawiać, wyjaśnić o co mu chodzi, to pamiętam, że całą noc płacząc szukałam w necie dlaczego tak jest - wyskakiwało mi, że mąż może mieć zaburzenia osobowości np. dwubiegunowke, narcyzm, borderline itp. Teraz po analizie jego zachowań najbardziej pasuje mi narcyzm. Byłam tak psychicznie wyniszczona jego zachowaniem i traktowaniem, że oprócz terapii musiałam skorzystać z wielu spotkań z psychiatrą. Zgłębiam teraz temat narcyzmu, tym bardziej, że niestety też w pracy mam kontakt z kilkoma narcyzami, jedna osoba która była bardzo toksyczna w koncu przeszła do innego działu i mam z nią minimalny kontakt - na szczęście. Niestety wiele osób ma różne toksyczne zachowania i warto nauczyć się jak z takimi osobami postępować by chronić siebie, nie dać się krzywdzić. Ja np. byłam nauczona by być zawsze dobrą, miłą i uczynną. Do tego patrzę na innych przez swój pryzmat dobroci i jestem też łatwowierna, dlatego uczę się by jednak być ostrożniejszą, tak łatwo nie nabierać się na miłe słówka, bo potem okazuje się, że np. dyrektor pokazuje swoją toksyczną twarz, a ja juz wpadłam w jego oszukańczą sieć.

Dunia mi odwieszanie od męża zajęło aż 4 lata - fakt, pomogła nam separacja nieformalna. Choć te 4 lata nie były ani spokojne, ani łatwe, ani miłe. Dopiero niedawno po kolejnej toksycznej akcji mojego męża przyszedł do mnie spokój - tak jakby zdjęto ze mnie wszystkie emocje, urazy i oczekiwania. Oczywiście odchorowałam to jak zawsze - kilkunocną bezsennością, ale w końcu się odwiesiłam, bo ja nie mam wpływu na męża, na jego działanie. Zresztą mąż się sam odseparował - pierwszy raz tak mocno - w ogóle do mnie nie dzwoni - woli kontakt z synem. Ze mną ma znów ciche dni. I tu znów wybrzmiewa moja natura - pewnie ja coś zrobiłam złego, to moja wina, to ja jestem toksyczna itd. - nie, to mój mąż tak działa, to on źle funkcjonuje. No, ale ja przecież jestem wrażliwsza, bardziej empatyczna. Tylko dlaczego ciągle względem innych a nie siebie? Nad tym właśnie pracuję. Myślę, że Dobry Bóg w końcu pozwolił mi od męża się odciąć, choć przychodzą momenty, gdy przypominają mi się miłe wspólne chwile i żal się pojawia, że już tego nie ma i może nie będzie, to jednak wiem, że z takim mężem nie mam szans stworzyć udanego związku. A ponieważ mąż w sobie nie widzi winy i potrzeby zmian to nie będzie nad niczym pracował niczego zmieniał. Nie potrzebuje terapii, spowiedzi. To inni są źli.

Dunia, spokoju życzę i przepracowania tego wszystkiego na spokojnie. Daj czas czasowi. Niech Bóg Cię umacnia i prowadzi.
Dunia
Posty: 29
Rejestracja: 01 gru 2019, 20:59
Płeć: Kobieta

Re: Moje strasznie trudne małżeństwo

Post autor: Dunia »

r0ck pisze: 07 mar 2024, 8:14
Dunia pisze: 06 mar 2024, 23:07 To są jakieś tortury to co przeżywam.Widzę szczęśliwe małżeństwa, związki .Ludzie chodzący za ręce, uśmiechający się do siebie, przytulający się..płaczę, bo mi to nie jest dane.
Wiem co czujesz, jestem w podobnej sytuacji. Żona "odstawiła" mnie na boczny tor i nic poza formalnościmi na daną chwilę nie ma. Także mi jest bardzo źle jak widzę takich ludzi, którzy się kochają, przynajmniej tak wyglądają, nie mają jadu, nienawiści w oczach. Płacz też mnie dopada praktycznie każdego dnia, nie wstydzę się tego, jest lżej. Ufam lub próbuję ufać Panu i wierzyć na tyle ile umiem, że będzie dobrze i jakoś się wszystko poukłada. Życzę Ci wiary i optymizmu.
Bardzo mi przykro R0ck,że jesteś w podobnej sytuacji.
Chcemy kochać i być kochani, to naturalne,prawda?
Na ten moment jest to w mojej sytuacji niemożliwe.Nie będę w szczęśliwym małżeństwie skoro mężowi ( na ten moment)nie zależy na żadnej pracy nad nami, na rozmowach, na dobrych relacjach, na bliskości i jedności.
Do tanga trzeba dwojga..
Szkoda, że taki nasz potencjał się marnuje..Szkoda, bo mamy wspaniałe dzieci, którym dajemy słaby przykład małżeństwa.

Boję się, że z czasem będzie gorzej.

R0ck, jesteś spoko gościem.Fajnie, że trwasz, kochasz i jesteś dobrym tatą.Warto być w porządku.Niech Ci Bóg błogosławi
r0ck
Posty: 64
Rejestracja: 09 lut 2024, 11:11
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Moje strasznie trudne małżeństwo

Post autor: r0ck »

Dziękuję Ci za dobre słowo, zawsze starałem się być dobrym człowiekiem, usłużnym, pomagać. Wiele razy żona mi mówiła, że taki nie jestem a jak coś robię to typowo interesownie, nie umiałem jej tego wytłumaczyć, że tak nie jest. Nawet niedawno mi opowiadała, że jak była chora to kolega z pracy zadzwonił, czy nie nie pomóc i mówi, że są na świecie jeszcze tacy ludzie. Było mi przykro, miałem wrażenie, że ona mnie postrzega jako zupełnie innego człowieka. Miłego dnia
Dunia
Posty: 29
Rejestracja: 01 gru 2019, 20:59
Płeć: Kobieta

Re: Długo nie nacieszyłam się małżeństwem

Post autor: Dunia »

Firekeeper pisze: 17 kwie 2024, 18:30
Tulipka pisze: 16 kwie 2024, 22:05 Ja nie wyobrażam sobie, że mogłabym żyć bez niego. Jednego dnia jest miły, następnego coś mu się odwidzi. A ja cały czas o nim myślę co zrobić żeby było inaczej, żeby mnie pokochał i mam nadzieję, że wszystko się ułoży i będzie inaczej. Sam powiedział, że widzi we mnie zmianę (terapia).
Tak myślę w kontekście również mojego małżeństwa. Piszesz, że nie możesz żyć bez męża. Ja też nie mogłam i miałam wiele powodów aby twierdzić, że sama nie dam rady. Jednym z nich był lęk. Potrafiłam męża przyjąć z powrotem jak tylko zaczynał być miły. Mylnie brałam to za przejaw jego zmiany. To jest takie kręcenie się w kółko. Mąż zaczyna się wydawać ok, wracasz, chcesz zaczynać od nowa. Nawet jest przez jakiś czas fajnie, a potem okazuje się, że robisz dziwne miny i nie da się z Tobą rozmawiać, bo zaczyna się ciśnienie, a skoro tak to jest to usprawiedliwienie. Jesteś taka i siaka więc muszę grać, muszę zapalić. Potem wszystko wychodzi na wierzch. Nie ma co ukrywać i zaczyna się agresja. Potem znów wyciszenie, próba poprawy i od nowa. Takie kręcenie się w koło.

Co mi pomogło to prowadzenie dziennika. Zapisywałam fakty. Kiedy były okresy dobre, kiedy zaczynało się psuć, kiedy wyszło na jaw. To pomogło mi zobaczyć tak czarno na białym, że jest schemat. Jeśli jest schemat i kręcenie się w koło, a ja czuję się co raz gorzej od kręcenia to nie jest dobrze, trzeba z tej karuzeli zejść.

Nie wiem ile jesteś w terapii i jakie zmiany wprowadzasz ale warto dla siebie.
Temat karuzeli i przemocoweho cyklu mnie interesuje.
JAK Z TEGO WYJŚĆ??
U mnie po 2 tygodniach bardzo dobrych,dobrych Świętach prowokacja męża, " bo zupa była za słona".
Po tym , jak wytknęłam mu jego chamskie, uciążliwe zachowanie wzgl.mnie , doszło do wyzwisk i szarpaniny.Wezwałam policję, która pouczyła męża.Teraz jest obrażony, cięty.Z nikim o nas, o tych sytuacjach nie rozmawia, nie ma autorytetów w rodzicach a już na pewno nie w teściach..Nie wiem jak z terapeutą, czy mówi szczerze o swoim udziale..
Stosuje milczenie czasem 3 czasem 5 tyg.Blokuje mnie na telefonie, na kominikatorach.
Teraz jest już 3 tydzień.Żadnej refleksji, przeprosin.Jak próbuję rozmawiać, to mówi,że ma spokój jak jestem zbanowana.Lepiej jest beze mnie.Ma swoich znajomych i zajmuje się dziećmi.Ja,jak zło konieczne..kilka dni temu znów przy dzieciach trzasnął mi drzwiami przed nosem i powiedział[, że mam sobie iść]*.
5 tyg temu on przepraszał, uspokajał mnie i mówił, że nigdy więcej nie będzie stosował cichych dni.
A teraz robi to znów z premedytacją.
Chodzi od niedawna na terapię( to był warunek powrotu mojego do sypialni) ale wraca nabuzowany na mnie, jakby miał tam potwierdzenie,że to ja stosuję przemoc psychiczna.Zaproponowałam, że pójdę z nim, by terapeuta miał usłyszał moją mnie wersję co się dzieje.Wrzask i wulgaryzmy na ten pomysł.
Mój terapeuta radzi się odsunąć, żyć obok, swoim życiem.
Ale jak? A jak za × dni będzie znów najlepszym mężem to jak pozostać w tym "odosobnieniu"?
Marzę by żyć ..bez tego bólu brzucha..Ale mam małe dzieci, on przynajmniej się nimi zajmuje..Separacja to też cierpienie dzieci..2 domy..a mąż milszy wtedy nie będzie.
Ostatnio zmieniony 20 kwie 2024, 13:59 przez Niepozorny, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód: zastępiono wulgaryzm
Bławatek
Posty: 1685
Rejestracja: 09 maja 2020, 13:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Moje strasznie trudne małżeństwo

Post autor: Bławatek »

Duniu, ciężko jest być w takiej sinusoidzie, sama przez to przechodziłam. U nas takie okresy gdy było dobrze czasami długo trwały i mąż wtedy nawet przebąkiwał, że chciałby być razem wrócić, ale ja zawsze z tyłu głowy miałam, że to zaraz się skończy i niestety się kończyło. A potem następowały dni gdy mąż był nieobecny albo uszczypliwy i wszystko wypominający. Strasznie to męczące a nawet wyniszczające.

Najlepsza metoda to nie brać tego wszystkiego do siebie, to nie my powodujemy takie zachowania - to problem męża (oczywiście oni nigdy tego nie przyjmują do wiadomości, bo wolą zazwyczaj otoczenie oskarżać). Dobrze zająć się sobą, zadbać o siebie, co bywa trudne gdy jest tyle emocji w nas i w drugim człowieku.

Żeby nie prowokować męża stosuję metodę "szarego kamienia" - nie pokazuję mężowi emocji i wówczas nie jestem dla niego paliwem. Ale takie zachowanie może być odbierane przez druga osobę jako niechęć, obojętność.

Pamiętaj, że zazwyczaj innym, a szczególnie na terapii ludzie lubią o współmałżonki mówić źle, bo zazwyczaj wydaje się nam, że to ta druga osoba jest bardziej zła. Dobrze pamiętać o punkcie listy Zerty który mówi by nie wierzyć we wszystko co mówi małżonek.

Czasami właśnie dobrze jest żyć obok tak jak proponował Ci terapeutą - nie narzucać się mężowi obecnością - trudne, szczególnie w dobrym okresie. Ale mniej się cierpi.

Dobrze, że twój mąż zajmuje się dziećmi - gdy mój mąż ma "trudniejsze dni" to zapomina o naszym synu i nie ma czasu na spotkania z nim.
ODPOWIEDZ