Moje strasznie trudne małżeństwo

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Moje strasznie trudne małżeństwo

Post autor: Ruta »

Dunia,

Na razie, jak sama zauważasz, funkcjonujecie z mężem w przemocowych cyklach.

Pisałaś, że w twoim rodzinnym domu było dużo emigracji zarobkowej rodzica. Dziś ty powtarzasz ten schemat. Zapewne każde z was powiela więcej takich schematów.

Pytanie, jak te schematy opuścić?

Dokąd będziesz skoncentrowana na mężu, na tym, by on się zmienił, dotąd nic się zmieniać nie będzie. Na pracy nad tym, by mąż się zmienił, by przestał mnie ranić, by nie wybuchał, pracowałam wiele lat. To nie działa.

Posłuchałam w końcu mądrzejszych od siebie, tu na forum. Usłyszałam takie wskazówki: pracuj nad sobą, odwieś się od męża, buduj relację z Bogiem.

Teraz ja ci piszę to samo: pracuj nad sobą, odwieś się od męża, buduj relację z Bogiem. Piszę, bo sprawdziłam to na sobie. Pomogło.

Nie trzeba na początku wielkich zmian. Nawet te malutkie przynoszą ulgę, pomoc. A potem są kolejne i kolejne. Powoli uczymy się współpracować z Bożą Łaską, odkrywamy Jego prowadzenie.

Co mi pomogło na początek?

1. Stała modlitwa. Zanim jeszcze trafiłam na forum, codziennie w drodze do pracy słuchałam rozważań ojca Szustaka o wezwaniach Litanii do Najświętszego Serca Pana Jezusa. To był nowy dla mnie rodzaj modlitwy, takiej w której słuchałam - i otwierałam się na inne spojrzenie, niż moje.
2. Potem moje pierwsze szczere rozmowy z Bogiem. Zaczęłam Mu opowiadać o sobie podczas Adoracji. Mówiłam i mówiłam, o tym co czuję, czego się boję, czego pragnę.
3. Potem przyszła Nowenna Pompejańska.

Potem trafiłam na forum. No i tu dostałam konkret. Bardzo jasne wskazówki, by zająć się sobą. I zmądrzeć. Te konkrety na początek to:

1. Lista Zerty - czy już wiesz co to jest i czy ją stosujesz?
2. Granice - co to jest według ciebie granica?
3. Grupa wsparcia - jesli masz w okolicy ognisko Sychar, to warto zacząć uczęszczać na spotkania. Jeśli nie, sprawdza się też Al-Anon. Nawet jeśli nie ma u was problemu alkoholu, to mechanizmy dysfunkcji rodzinnych są podobne.
Dunia
Posty: 29
Rejestracja: 01 gru 2019, 20:59
Płeć: Kobieta

Re: Moje strasznie trudne małżeństwo

Post autor: Dunia »

Dziękuję Ruto,
Wzruszyłam się czytając twoje słowa.
Chyba zaczynam zdawać sobie sprawę,że to nie chwilowy kryzys,tylko,że tak będzie wyglądało moje życie z mężem i trzeba zacząć ..no właśnie.. się z tym godzić??
1.stosuje niektóre punkty instynktownie,nie sądziłam ,że mnie też to będzie dotyczyć skoro u nas zdrady nie ma
2.trudno to opisać.Pewne nieprzyjemne konsekwencje działań męża.Np.mój dystans fizyczny i emocjonalny wobec złego traktowania.Nieukrywanie jego wyskoków przed rodziną( to akurat działa na chwilę tylko i powoduje jego złość na mnie)
Założenie oddzielnego konta by mieć niezależność.
3.to jeszcze przede mną..
Jestem w trakcie odmawiania nowenny Pompejańskiej,daje mi to pokój w tym zamęcie.
Dziękuję za wsparcie
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Moje strasznie trudne małżeństwo

Post autor: Ruta »

Dunia pisze: 25 paź 2023, 21:52 Dziękuję Ruto,
Wzruszyłam się czytając twoje słowa.
Chyba zaczynam zdawać sobie sprawę,że to nie chwilowy kryzys,tylko,że tak będzie wyglądało moje życie z mężem i trzeba zacząć ..no właśnie.. się z tym godzić??
1.stosuje niektóre punkty instynktownie,nie sądziłam ,że mnie też to będzie dotyczyć skoro u nas zdrady nie ma
2.trudno to opisać.Pewne nieprzyjemne konsekwencje działań męża.Np.mój dystans fizyczny i emocjonalny wobec złego traktowania.Nieukrywanie jego wyskoków przed rodziną( to akurat działa na chwilę tylko i powoduje jego złość na mnie)
Założenie oddzielnego konta by mieć niezależność.
3.to jeszcze przede mną..
Jestem w trakcie odmawiania nowenny Pompejańskiej,daje mi to pokój w tym zamęcie.
Dziękuję za wsparcie
Kryzysy zwykle nie są chwilowe. Akceptacja kryzysu, nazwanie go, pomogły mi się zatrzymać i przestać działać w chaosie.

Akceptacja jako uznanie swojej bezsilności. To pierwszy krok. Potem są kolejne. Długo myślałam, że akceptacja oznacza, że tak już zostanie. Na szczęście się myliłam.

1. Lista Zerty pomaga chronić się przed destrukcyjnymi zachowaniami małżonka, niezależnie od powodu jego destrukcyjnych zachowań. Ma też ten plus, że pomaga samej nie wchodzić w zachowania destrukcyjne.

2. Granice. Dobra granica nie ma w sobie elementu odwetu lub kary. Nie jest sposobem na zmianę zachowania drugiej osoby. Miałam duży problem by to zrozumieć.

By postawić granicę, najpierw potrzebuję dowiedzieć się, gdzie ją mam.

Swojego czasu pisaliśmy do siebie z mężem smsy, nieprzyjemne, pełne wzajemnych zarzutów. Nieraz przez kilka dni i nocy z rzędu, w dużych emocjach. Wyczerpywało mnie to, ale nie umiałam przestać.

Dostawałam różne propozycje, by to zakończyć. Na przykład by zablokować męża. Nie chciałam. Czułam, że chcę mieć z nim kontakt w sprawie dzieci. Albo by nie czytać wiadomości od męża, lub czytać raz na tydzien. Wiedziałam, że nie dam rady.
Znalazłam inne rozwiązanie. Postanowiłam nie odpisywać na emocjonalne wiadomości. I tak wyczerpująca korespondencja się zakończyła.

Pierwsza cecha dobrej granicy jest taka, że jest ona w zgodzie ze mną. Płynie ze mnie. Mam na nią swoją pełną zgodę.

Druga cecha dobrej granicy, to że stawiam ją sama sobie. To mi mieszało w głowie. Wcześniej stawiałam "granice" mężowi: "nie pisz do mnie więcej takim tonem...". Oczywiście pisał dalej. Granica postawiona sobie opiera się nie na tym, by wpływać na kogoś, ale by oprzeć się na sobie. To ja przestałam odpisywać mężowi.

Stawiając granicę sobie, chronię się skutecznie i odzyskuję kontrolę, nie jestem zdana na innych. Jestem sprawcza.

Trzecia cecha dobrej granicy to szacunek do drugiej osoby. Nie robię niczego, czego sama nie chciałabym doswiadczyć. Nie manipuluję. Nie próbuję wpływać, kontrolować, zmieniać.

Czwarta cecha - raczej działam i reaguję na bieżąco, niż gadam. "Jeśli jeszcze raz tak się do mnie odezwiesz, to ja wyjdę" nie jest granicą. To groźba. Zamiast tego po prostu wychodzę lub kończę rozmowę za każdym razem, gdy druga osoba zaczyna odnosić się do mnie bez szacunku.
Zobacz - nie mówię drugiej osobie, że ma przestać. Sprawczość jest moja - to ja wychodzę, ja kończę rozmowę.

3. Grupa wsparcia bardzo pomaga. Warto z tym nie czekać.

Pomyśl sobie, jakie zachowanie męża jest dla ciebie trudne. Jak możesz postawić wobec niego granicę - sobie? Warto ćwiczyć się w znajdowaniu rozwiązań. Z początku idzie zwykle słabo. Potem coraz lepiej.

Załóżmy, że twój mąż w niektórych rozmowach używa wulgaryzmów. Nie chcesz w taki sposób rozmawiać. Co możesz zrobić, by siebie ochronić? Jaką tu granicę możesz postawić sobie, by więcej nie doświadczać wulgaryzmów w rozmowach?

Owocnej Nowenny Pompejańskiej, i ja wspomnę o tobie w modlitwie 😇
Bławatek
Posty: 1685
Rejestracja: 09 maja 2020, 13:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Moje strasznie trudne małżeństwo

Post autor: Bławatek »

Witaj,

Dunia, niespokojna atmosfera i nieprzewidywalne zachowania męża nie służą nikomu - waszemu małżeństwu, Tobie, dzieciom... Ty to wiesz i chcesz coś zmienić by było lepiej. Niestety samodzielnie może być trudno, aczkolwiek może po jakimś czasie mąż dostrzeże swoje złe zachowania i na podstawie Twojego przykładu zacznie siebie zmieniać.

Mąż wzbrania się przed terapią a może Ty byś samodzielnie na terapii pomoc znalazła - jak funkcjonować z mężem, jak chronić siebie i dzieci, jak się wzmocnić. Bo niestety życie na takim rollcosterze wcale nie jest przyjemne ani zdrowe. Sama tak miałam i choć mnie zachowanie męża uwierało i rozwalało (zresztą do dzisiaj mój mąż tak funkcjonuje, jednak mieszkamy teraz osobno i aż tak bardzo nie dotyka mnie to wszystko, mam więcej spokoju i uporządkowania w życiu), to dopiero gdy mąż odszedł i zaczęłam terapię to nauczyłam się chronić siebie i nie brać tego wszystkiego tak bardzo do siebie.
Panienkazokienka
Posty: 12
Rejestracja: 19 paź 2023, 19:30
Płeć: Kobieta

Re: Moje strasznie trudne małżeństwo

Post autor: Panienkazokienka »

Bławatek pisze: 27 paź 2023, 7:59
Mąż wzbrania się przed terapią a może Ty byś samodzielnie na terapii pomoc znalazła - jak funkcjonować z mężem, jak chronić siebie i dzieci, jak się wzmocnić. Bo niestety życie na takim rollcosterze wcale nie jest przyjemne ani zdrowe. Sama tak miałam i choć mnie zachowanie męża uwierało i rozwalało (zresztą do dzisiaj mój mąż tak funkcjonuje, jednak mieszkamy teraz osobno i aż tak bardzo nie dotyka mnie to wszystko, mam więcej spokoju i uporządkowania w życiu), to dopiero gdy mąż odszedł i zaczęłam terapię to nauczyłam się chronić siebie i nie brać tego wszystkiego tak bardzo do siebie.
Blawatku, Dunia napisała w pierwszym poście w wątku, że od lat uczęszcza na terapię indywidualną 😌
Dunia
Posty: 29
Rejestracja: 01 gru 2019, 20:59
Płeć: Kobieta

Re: Moje strasznie trudne małżeństwo

Post autor: Dunia »

Znów dałam się wciągnąć w słowne przepychanki.
Po kilku dniach od awantury i milczenia mąż zaczął się przymilać.Pyta czy go lubię.Powiedziałam,że po tym co było ostatnio to nie.Zaczął głośno przy dzieciach pytać czy go lubię,potem stwierdzać,że nie lubię.Potem przeprosił:no przecież wiesz,że przepraszam.Ale ty..ect.
Ja swoją mantrę o terapii,on,że nie zamierza iść prywatnie. Na pytanie czy wie,że krzywdzisz,czy ma świadomość powiedział,że w danej chwili się nie zastanawia nad tym.Po chwili wpadł w gniew,przerwał rozmowę i mamrotał przy dzieciach,że jestem przenądrzała i ciężkie jest że mną życie.
Wyszłam z domu.
Sms: czy zamierzam się rozstać.Ja swoje,że chcę tylko by dotrzymał obietnicy i poszedł natychmiast na terapię.
On na to ,że nas zostawi by wyjechać za granicę i nigdy go więcej nie zobaczymy.I takie tam groźby.
Chwilą później,że dzieci nie zostawi.

Mam wrażenie, że gadam z osobą chorą lub z zaburzeniem.Zachowuje się jak Narcyz.Klasyka gatunku.
Przed chwilą chciał się przytulić,pocałować,ale broń Boże bez zadośćuczynienia,refleksji,naprawienia.
Kiedy trafia na mój sprzeciw i konieczność rozmowy o tym co zaszło,czy rozumie co się dzieje,jaki mechanizm,to robi woltę i odrzuca mnie Już! Wyprowadzi się,ma mnie dosyć,ect.Do poniżania I całej śpiewki nie doszło bo sobie wyszłam z domu.
No nie udało się dziś z listą Zerty😳

No, ja też jestem wredna.Było się przytulić i zamieść to całe guano pod dywan,a nuż to ostatni raz był ,-)

Czuję się jak żona alkoholika.☹️
Na grupę wsparcia się wybiorę..czuję,że to ten moment.
Dzięki za wsparcie
Bławatek
Posty: 1685
Rejestracja: 09 maja 2020, 13:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Moje strasznie trudne małżeństwo

Post autor: Bławatek »

Panienkazokienka pisze: 27 paź 2023, 10:09
Bławatek pisze: 27 paź 2023, 7:59
Mąż wzbrania się przed terapią a może Ty byś samodzielnie na terapii pomoc znalazła - jak funkcjonować z mężem, jak chronić siebie i dzieci, jak się wzmocnić. Bo niestety życie na takim rollcosterze wcale nie jest przyjemne ani zdrowe. Sama tak miałam i choć mnie zachowanie męża uwierało i rozwalało (zresztą do dzisiaj mój mąż tak funkcjonuje, jednak mieszkamy teraz osobno i aż tak bardzo nie dotyka mnie to wszystko, mam więcej spokoju i uporządkowania w życiu), to dopiero gdy mąż odszedł i zaczęłam terapię to nauczyłam się chronić siebie i nie brać tego wszystkiego tak bardzo do siebie.
Blawatku, Dunia napisała w pierwszym poście w wątku, że od lat uczęszcza na terapię indywidualną 😌
Dziękuję. Jakoś ta informacja zaginęła mi w toku czytania wątku
Firekeeper
Posty: 807
Rejestracja: 24 maja 2021, 19:46
Płeć: Kobieta

Re: Moje strasznie trudne małżeństwo

Post autor: Firekeeper »

Dunia pisze: 27 paź 2023, 19:12
Wyszłam z domu.
Sms: czy zamierzam się rozstać.Ja swoje,że chcę tylko by dotrzymał obietnicy i poszedł natychmiast na terapię.
On na to ,że nas zostawi by wyjechać za granicę i nigdy go więcej nie zobaczymy.I takie tam groźby.
Chwilą później,że dzieci nie zostawi.
Jeśli wychodzisz z domu, żeby stworzyć dystans to nie odpisujesz na smsy. Też tak działałam. To bez sensu.

Druga sprawa nie można zmuszać kogoś do terapii. Ja też tworzyłam sytuację i manipulacje, żeby mąż w końcu poszedł na terapię. Pomogła mu ostatnia terapeutka ale dlatego, że sam ją sobie wybrał, sam poszedł i była między nami umowa zero pytań o terapię.
Przed chwilą chciał się przytulić,pocałować,ale broń Boże bez zadośćuczynienia,refleksji,naprawienia
Kiedy trafia na mój sprzeciw i konieczność rozmowy o tym co zaszło,czy rozumie co się dzieje,jaki mechanizm,to robi woltę i odrzuca mnie Już! Wyprowadzi się,ma mnie dosyć,ect.Do poniżania I całej śpiewki nie doszło bo sobie wyszłam z domu.
A może właśnie to przytulenie i pocałowanie to jego sposób na rozładowanie napięcia między Wami i właśnie to jest jego taki krok do naprawienia?

Mój mąż nie cierpi rozmawiać. A w emocjach to już w ogóle wyrzucaliśmy z siebie najgorsze obelgi. Ja też miałam tego dość. Ale ciągle na te rozmowy naciskałam i naciskałam jakby bez nich nie dało się już iść do przodu.

Nauczyłam się, że kiedy emocje są silne, jest konflikt najpierw trzeba zadbać o samopoczucie, o swoje potrzeby. Na trudne tematy z mężem rozmawiamy kiedy jesteśmy w dobrym nastroju. To jest bardzo krótka rozmowa. Komunikat i prośba o znalezienie rozwiązania.
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Moje strasznie trudne małżeństwo

Post autor: Ruta »

Potwierdzam to, co napisała Firekeeper. W dobrej woli nakłaniałam męża na terapię. Nie jest to winą, robimy tak, bo nie widzimy innych sposobów poprawy relacji, funkcjonowania rodziny. Tak też podpowiada świat: nakłoń męża do terapii. Tyle, że to nie pomaga. To znaczy sama terapia owszem pomaga. Ale naciskanie na jej podjęcie nie pomaga.

Zamiast tego lepiej pracować nad sobą. Nie ma takiej możliwości, by nasze zmiany nie pociągnęły zmian w otoczeniu, w naszych relacjach, w rodzinach i małżeństwach.

Dunia, czy ty krzyczysz w domu? Na męża, na dzieci? To jedna ze zmian, które przyszły do mnie w rozmowie z Jezusem, bym przestała krzyczeć. A krzyczałam. Nie kontrolowałam tego, tak nauczyłam się od swojej mamy.

Praca nad tym pociągnęła ze sobą wiele innych zmian, sięgających głęboko.
Wydaje się to proste: nie krzyczeć. Ale żeby nie krzyczeć, potrzeba uporządkować się wewnętrznie, widzieć swoje reakcje, zacząć brac odpowiedzialność ze swoje reakcje, uporać się z lękami, nauczyć się komunikować. Za prostym: nie krzycz, stoi ogrom pracy do wykonania. "Nie krzycz" to jeden najpiękniejszych drogowskazów, jakie otrzymałam.

Po śmierci świętej pamięci Pani Wandy Półtawskiej pojawia się w sieci wiele jej wypowiedzi, nagrań. Warto jej posłuchać. Jednym z przekazów, jakie kieruje do kobiet jest: nie krzycz.

Jeśli myślisz, jakie zmiany wprowadzić w sobie, to "nie krzycz" jest dobrym kierunkiem.
Dunia
Posty: 29
Rejestracja: 01 gru 2019, 20:59
Płeć: Kobieta

Re: Moje strasznie trudne małżeństwo

Post autor: Dunia »

Miesiąc miodowy minął.Mój mąż nie rozmawia ze mną, jest wrogo nastawiony i narobil mi dużo przykrości.
Na próbę rozmowy o tym i moje wygarnięcie żali, które nosiłam w sobie długo zareagował jeszcze gorszymi obelgami i mnie wepchnął siłą do pokoju bym mu dała spokój.Mówi, że ma o mnie wyrobione zdanie( złe), jestem dziwna i nadaję się na leki. I do psychiatryka.
Nie ma rozmowy konkretnym problemie i jak go rozwiązać.Od razu poniżanie mnie.Nawet przy dzieciach na próbę moją nawiązania do problemu mówi do mnie :zamnknij się, Idź stąd, lecz się.
Strasznie się z tym czuję. Z jednej strony czułam złość i wreszcie pokazałam granice, pokazałam,że nie pozwolę spychać na mnie za wiele spraw, którymi on miał się zająć.Że brzydko zachował się w moje urodziny, robiąc focha, że chcę zrobić sobie drobne przyjęcie.Nie pomagał tylko zrzędził, że przyjdzie do domu jak będzie po.W walentynki dał mi kwiaty( chciałam drobny upominek, chyba trochę go przymusiłam): "Masz! " I zaczął zrzędzić i mnie strofować , że coś postawiłam gdzie nie powinnam.Kwiaty położyłam na stole, sam sobie je wkładał do wazonu.Powiedziałam mu ,że to było jak obelga, całe to zajście..
Z drugiej strony..Może trzeba było siedzieć cicho, chwalić, przełykać frustrację spowodowaną tym, że on przeciąga linę w swoją stronę nie patrząc na to co ja chcę, potrzebuję .
Teraz jest jawna niechęć, wręcz nienawiść.Ignorowanie.
Ciężko to znoszę.Czasem marzę by umrzeć.By to cierpienie się skończyło.A mam dzieci..to mnie trzyma..Nie mam wsparcia w rodzinie.Nie mam z kim pogadać..
Bławatek
Posty: 1685
Rejestracja: 09 maja 2020, 13:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Moje strasznie trudne małżeństwo

Post autor: Bławatek »

Dunia pisze: 24 lut 2024, 17:13 Miesiąc miodowy minął.Mój mąż nie rozmawia ze mną, jest wrogo nastawiony i narobil mi dużo przykrości.
Na próbę rozmowy o tym i moje wygarnięcie żali, które nosiłam w sobie długo zareagował jeszcze gorszymi obelgami i mnie wepchnął siłą do pokoju bym mu dała spokój.Mówi, że ma o mnie wyrobione zdanie( złe), jestem dziwna i nadaję się na leki. I do psychiatryka.
Nie ma rozmowy konkretnym problemie i jak go rozwiązać.Od razu poniżanie mnie.Nawet przy dzieciach na próbę moją nawiązania do problemu mówi do mnie :zamnknij się, Idź stąd, lecz się.

Ciężko to znoszę.Czasem marzę by umrzeć.By to cierpienie się skończyło.A mam dzieci..to mnie trzyma..Nie mam wsparcia w rodzinie.Nie mam z kim pogadać..
Dunia nie jesteś sama. Możesz pisać na forum. Wygadać się, a nawet wykrzyczeć swój ból. Rodzina zazwyczaj nie potrafi nam pomóc, bo albo mają swoje wizje naszego szczęścia, albo dają rady które nie przystają do naszego systemu wartości. Chodzisz na terapię, więc tam też masz szanse się wygadać.

A jeśli mąż tak alergicznie reaguję na ciebie i wszelkie próby nawiązania przez ciebie z nim relacji, porozumienia, to może przestań na niego zwracać uwagę, stan się obojętna - czasami u nas moja obojętność sprawiała, że mąż się mną interesował. A z drugiej strony - gdy niczego nie oczekujesz to zachowanie męża mniej rani. Zajmij się sobą i dziećmi. Jeśli mąż nie chce miło z wami spędzać czasu to jego strata. Ty nie trać szans na szczęśliwe dni i radosne chwile z dziećmi.

Niech Bóg przytuli Cię i ukoi Cię w twoim bólu i braku nadziei. Aaa, Święty Józef chętnie się Tobą zaopiekuje. U mnie się sprawdził w ciężkich chwilach i zwatpieniach.
Dunia
Posty: 29
Rejestracja: 01 gru 2019, 20:59
Płeć: Kobieta

Re: Moje strasznie trudne małżeństwo

Post autor: Dunia »

Drodzy forumowicze,
Czy w imię przysięgi małżeńskiej warto być w takim małżeństwie ze względu na dzieci?
Jak trwacie w postanowieniu pracy nad związkiem kiedy jest tak źle? Kiedy nie ma miłości, przyjaźni.Kiedy dzieci patrzą na chłód, niechęć, docinki, wyzywanie się?
Czy nie lepiej jest mieszkać oddzielnie, odzyskać radość, spokój i nadzieję?
Dla dzieci rozstanie to dramat, wiem.Ale patrzenie na to, stres z powodu kłótni rodziców to im niszczy psychikę.Zaburza obraz tego jak powinno wyglądać małżeństwo.
Moje małżeństwo jest takie od początku z lepszymi momentami.Ale to były momenty.Mąż jest zatwardziały, brak mu refleksji i widocznie nie ma wyrzutów sumienia kiedy mnie zwyzywa.Kiedyś w kościele nie podał mi ręki na znak pokoju.Dzieciom tak, mi demonstracyjnie nie..
Niestety płacę za swoje głupie wybory, naiwność..
Uważam, że popełniłam straszny błąd wychodząc za niego, nie poznając jego charakteru dobrze.
Czasem go pouczam, że to jest pogardliwe mówić o innych np :idiotka.Bardzo mnie to razi, że z taką pogardą wyraża się tak o tej czy innej osobie.Bywało, że i mi się oberwało. Gdybym znała ten jego pogardliwy stosunek do ludzi, to bym nigdy się z nim nie związała.
Teraz próbuję go uświadamiać, że jako wierzącemu człowiekowi, wykształconemu nie przystoi. Boli mnie jego chamowate zachowanie, wulgaryzmy.. Obracamy się wśród ludzi wierzących,tam trzyma się w ryzach.. w domu jest sobą i nie jest to obraz wierzącego, porządnego człowieka..tylko popędliwego, przeklinającego przy byle powodzie człowieka..
Może on czuje, że go nie akceptuję, chcę zmienić..
Stąd ra agresja i złość..
Jestem pogrążona w beznadziei. Nie modlę się już,nie mam siły. Nic mnie już dobrego nie spotka.
Bliscy nie chcą ze mną o tym rozmawiać, to za trudne dla nich.Jedni podpowiadali separację inni, że mam wyluzować i niczego nie oczekiwać od męża. Teraz nie mam z kim rozmawiać, rozsadza mi to głowę. Mam terapeutę raz w tygodniu. Zapyta mnie jak się z tym czuję, powiem, że źle. I tyle. Nic nie mogę zrobić jeśli nie chcę horroru rozstania dla dzieci. Mąż mnie nie kocha. Wszyscy to wiedzą w rodzinie.Nie da się ukryć. Kilka lepszych dni nic nie zmienia.Nie kocha i nie kochał.Też się pomylił..Muszę się pogodzić z tym, że jest jak jest.
Boże dopomóż!
Dunia
Posty: 29
Rejestracja: 01 gru 2019, 20:59
Płeć: Kobieta

Re: Moje strasznie trudne małżeństwo

Post autor: Dunia »

Bławatek pisze: 24 lut 2024, 20:39
Dunia pisze: 24 lut 2024, 17:13 Miesiąc miodowy minął.Mój mąż nie rozmawia ze mną, jest wrogo nastawiony i narobil mi dużo przykrości.
Na próbę rozmowy o tym i moje wygarnięcie żali, które nosiłam w sobie długo zareagował jeszcze gorszymi obelgami i mnie wepchnął siłą do pokoju bym mu dała spokój.Mówi, że ma o mnie wyrobione zdanie( złe), jestem dziwna i nadaję się na leki. I do psychiatryka.
Nie ma rozmowy konkretnym problemie i jak go rozwiązać.Od razu poniżanie mnie.Nawet przy dzieciach na próbę moją nawiązania do problemu mówi do mnie :zamnknij się, Idź stąd, lecz się.

Ciężko to znoszę.Czasem marzę by umrzeć.By to cierpienie się skończyło.A mam dzieci..to mnie trzyma..Nie mam wsparcia w rodzinie.Nie mam z kim pogadać..
Dunia nie jesteś sama. Możesz pisać na forum. Wygadać się, a nawet wykrzyczeć swój ból. Rodzina zazwyczaj nie potrafi nam pomóc, bo albo mają swoje wizje naszego szczęścia, albo dają rady które nie przystają do naszego systemu wartości. Chodzisz na terapię, więc tam też masz szanse się wygadać.

A jeśli mąż tak alergicznie reaguję na ciebie i wszelkie próby nawiązania przez ciebie z nim relacji, porozumienia, to może przestań na niego zwracać uwagę, stan się obojętna - czasami u nas moja obojętność sprawiała, że mąż się mną interesował. A z drugiej strony - gdy niczego nie oczekujesz to zachowanie męża mniej rani. Zajmij się sobą i dziećmi. Jeśli mąż nie chce miło z wami spędzać czasu to jego strata. Ty nie trać szans na szczęśliwe dni i radosne chwile z dziećmi.

Niech Bóg przytuli Cię i ukoi Cię w twoim bólu i braku nadziei. Aaa, Święty Józef chętnie się Tobą zaopiekuje. U mnie się sprawdził w ciężkich chwilach i zwatpieniach.
Dziękuję Bławatku za ciepłe słowa.
Bławatek
Posty: 1685
Rejestracja: 09 maja 2020, 13:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Moje strasznie trudne małżeństwo

Post autor: Bławatek »

Dunio,

Tak na szybko bo z rana na Mszę idziemy, więcej napiszę później.

Szukając informacji jak nie dawać się niszczyć np. narcyzowi, usłyszałam by stosować metodę "szarego kamienia" - w necie znajdziesz wyjaśnienie.

W momentach gdy mąż cię krzywdzi, obraża, warto stawać się obojętnym, nie brać do siebie jego słów i działań, nie pokazywac co cie rani. Wiem, trudne to, ale po pewnym czasie można się tego nauczyć i naprawdę działa. Nic mężowi nie zrobiłam, tylko zgodnie z prawdą w jakiej teraz jest powiedziałam z przestrogą kilka słów. Mąż się wściekł, więc zastosowałam metodę "szarego kamienia", nie odzywa się do mnie, dzwoni do syna. Jest mi w tej chwili to obojętne, nie pozwolę się krzywdzić. Jak zacznie krzywdzić syna to będę ostrzejsza.

Ta metoda pozwala uniknąć pokazania drugiej osobie tego co nas rani i wówczas nie stosuje ona tych metod, bo czasami satysfakcję, paliwo potrzebne do życia osoby zaburzone biorą właśnie z krzywdzenia innych.

Małymi kroczkami osiągniesz upragniony spokój.
Rawek
Posty: 79
Rejestracja: 06 sie 2023, 14:47
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Moje strasznie trudne małżeństwo

Post autor: Rawek »

Dunia pisze: 24 lut 2024, 21:35 Drodzy forumowicze,
Czy w imię przysięgi małżeńskiej warto być w takim małżeństwie ze względu na dzieci?
Jak trwacie w postanowieniu pracy nad związkiem kiedy jest tak źle? Kiedy nie ma miłości, przyjaźni.Kiedy dzieci patrzą na chłód, niechęć, docinki, wyzywanie się?
Czy nie lepiej jest mieszkać oddzielnie, odzyskać radość, spokój i nadzieję?
Dla dzieci rozstanie to dramat, wiem.Ale patrzenie na to, stres z powodu kłótni rodziców to im niszczy psychikę.Zaburza obraz tego jak powinno wyglądać małżeństwo.
Moje małżeństwo jest takie od początku z lepszymi momentami.Ale to były momenty.Mąż jest zatwardziały, brak mu refleksji i widocznie nie ma wyrzutów sumienia kiedy mnie zwyzywa.Kiedyś w kościele nie podał mi ręki na znak pokoju.Dzieciom tak, mi demonstracyjnie nie..
Niestety płacę za swoje głupie wybory, naiwność..
Uważam, że popełniłam straszny błąd wychodząc za niego, nie poznając jego charakteru dobrze.
Czasem go pouczam, że to jest pogardliwe mówić o innych np :idiotka.Bardzo mnie to razi, że z taką pogardą wyraża się tak o tej czy innej osobie.Bywało, że i mi się oberwało. Gdybym znała ten jego pogardliwy stosunek do ludzi, to bym nigdy się z nim nie związała.
Teraz próbuję go uświadamiać, że jako wierzącemu człowiekowi, wykształconemu nie przystoi. Boli mnie jego chamowate zachowanie, wulgaryzmy.. Obracamy się wśród ludzi wierzących,tam trzyma się w ryzach.. w domu jest sobą i nie jest to obraz wierzącego, porządnego człowieka..tylko popędliwego, przeklinającego przy byle powodzie człowieka..
Może on czuje, że go nie akceptuję, chcę zmienić..
Stąd ra agresja i złość..
Jestem pogrążona w beznadziei. Nie modlę się już,nie mam siły. Nic mnie już dobrego nie spotka.
Bliscy nie chcą ze mną o tym rozmawiać, to za trudne dla nich.Jedni podpowiadali separację inni, że mam wyluzować i niczego nie oczekiwać od męża. Teraz nie mam z kim rozmawiać, rozsadza mi to głowę. Mam terapeutę raz w tygodniu. Zapyta mnie jak się z tym czuję, powiem, że źle. I tyle. Nic nie mogę zrobić jeśli nie chcę horroru rozstania dla dzieci. Mąż mnie nie kocha. Wszyscy to wiedzą w rodzinie.Nie da się ukryć. Kilka lepszych dni nic nie zmienia.Nie kocha i nie kochał.Też się pomylił..Muszę się pogodzić z tym, że jest jak jest.
Boże dopomóż!
Duniu wiem co czujesz. Przeżywałem i przeżywam to samo ze swoją żoną. Ma taki sam charakter i takie same zachowania jak twój mąż. Ciągłe kłótnie zakończyły się w momencie kiedy przestałem reagować na zaczepki żony. Przestałem naciskać na budowanie relacji. Zacząłem się od niej odwieszać i pracować nad sobą. Jest to bardzo trudne i jest to proces wiążący się z upadkami. Staram się uśmiechać, nie okazywać zdenerwowania, być pewnym siebie. Czy warto trwać w takim małżeństwie ? Myślę że tak, ale na dystans. Odsuwam się od ciebie, ale kocham cię nadal. Dużo o tym mówi ks. Dziewiecki. Prawdziwa miłość to decyzja, trwanie, czasem jak w naszym przypadku aż po krzyż.
Na ten moment zmagam się z uczuciem nienawiści do mojej żony. Czytałem tu na forum że jest to naturalny etap po zdradzie, w drodze do uzdrowienia. Pracuję nad tym aby tego nie okazywać. A wręcz przeciwnie - odpowiadać z miłością. Również mam takie okresy (aktualnie w chwili obecnej) że nie mam ochoty się modlić. Ważne jest żeby mimo wszystko trwać przy Bogu. Kiedy przychodzi takie zniechęcenie i nie chce mi się odmawiać pacierza, nowenn itp, to modlę się poprostu w sercu krótkimi westchnieniami często w ciągu dnia. Np krótkie Jezu ufam Tobie, Jezu Ty się tym zajmij, Maryjo Twojemu niepokalanemu sercu oddaję siebie, żonę, swoje małżeństwo, dzieci. Kiedy zdarzy się że żona kolejny raz mnie zwyzywa, zrani, oszuka, oskarży o coś to swoje cierpienie ofiaruję za jej nawrócenie albo jako wynagrodzenie za grzechy naszego małżeństwa, czasem za dusze czyśćsowe.
W tych samych intencjach ofiarowuję Msze święte.
Czasem w czasie totalnego zniechęcenia zwyczajnie włączam sobie jakieś konferencje na YT albo oglądam serial The Chosen (3 sezony dostępne za darmo w aplikacji pod tym samym tytułem). Na czas Wielkiego Postu zrezygnowałem z przeglądania fb i innych zabijaczy czasu, szukam w internecie Bożych treści. Robię cokolwiek żeby nie zwątpić w Jego obecność i w to że On cały czas jest ze mną.
Duniu nie myśl o sobie pesymistycznie, że nic dobrego cię nie spotka. Bóg cię kocha i chce twojego szczęścia. Masz teraz możliwość zbliżenia się do niego, możliwość pracy nad sobą. Spójż na to tak: nie wiem jak było do tej pory u ciebie z wiarą ale być może właśnie teraz masz możliwość zbudowania prawdziwej relacji Bogiem.
I na koniec powiem ci że też miewam takie myśli że moje małżeństwo to pomyłka. Ale zaraz uświadamiam sobie że pomyłką było nasze trwanie w egoiźmie, brak natychmiastowego przebaczenia, zaniedbania dobra, czasu dla żony, starań o zacieśniane relacji, brak zwracania się do Boga w trudnych chwilach itd. Bo były też dobre chwile, były też niewykorzystane chwile kiedy moja żona się starała, albo kiedy ja się starałem.

P.S.
Tak z innej beczki - zauważyliście że w ostatnim czasie bardzo wzrosła na forum liczba Nowych osób w kryzysie ?
ODPOWIEDZ