Zdrada i rozwalenie małżeństwa

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

nałóg
Posty: 3374
Rejestracja: 30 sty 2017, 10:30
Jestem: szczęśliwym mężem
Płeć: Mężczyzna

Re: Zdrada i rozwalenie małżeństwa

Post autor: nałóg »

Rawek? czy Ty wiesz czym są granice? granice w relacjach?
Co prawda kiedyś nielegalne przekroczenie granic było przestępstwem (granica z Białorusią) i było karane a teraz to już nie wiem bo ta światła część populacji lansuje inne znaczenie granicy.
Wracając do twoich granic......chłopie ,masz nawet obowiązek postawienia granicy żonie-przestępczyni gdy wyciąga łapy , gdy ubliża i poniża.
Że to "niemęskie"? a męskie jest być wycieraczką? szmatą? ofiara przemocy ze strony rozbestwionej i agresywnej zołzy?
PD
Bławatek
Posty: 1685
Rejestracja: 09 maja 2020, 13:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Zdrada i rozwalenie małżeństwa

Post autor: Bławatek »

Rawek pisze: 26 gru 2023, 21:23 Sytuacja u mnie bardzo się zaognia. Czy ktoś z was w ramach stawiania granic wzywał policję gdy współmałżonek stosował przemoc słowną i fizyczną?
Czy to już może być jakaś przesada? Nie chodzi o to że się boję czy sobie z nią nie poradzę (chociaż mam tego serdecznie dość) ale chodzi o to że świadkami tego są dzieci. Może żona jak zobaczy że żarty się skończyły to się trochę uspokoi. Rozważam też założenie niebieskiej karty. Wydaje mi się to trochę niemęskie ale nie wiem ile jeszcze dam rady tkwić w takiej sytuacji.
Nigdy tego nie zastosowałam.

Jeśli do żony nic nie dociera a swoim postępowaniem i słowami wyrządza krzywdę nie tylko tobie ale i waszym dzieciom to może to być jakiś sposób na pokazanie żonie, że może za daleko się posunęła. Ale z drugiej strony wezwanie policji może mieć konsekwencje w przyszłości - żona jeszcze bardziej będzie wściekła.

Może dobrym sposobem na ataki żony byłoby wychodzenie z pokoju, albo najlepiej z domu. Oczywiście z dziećmi, tak by złość żony na nich się nie odbijała.
Awatar użytkownika
Niepozorny
Posty: 1588
Rejestracja: 24 maja 2019, 23:50
Jestem: w separacji
Płeć: Mężczyzna

Re: Zdrada i rozwalenie małżeństwa

Post autor: Niepozorny »

Bławatek pisze: 27 gru 2023, 10:34 Ale z drugiej strony wezwanie policji może mieć konsekwencje w przyszłości - żona jeszcze bardziej będzie wściekła.
Jak dla mnie nierobienie czegoś, co jest w danej sytuacji koniecznością, bo to może pogorszyć już kiepskie relacje, może świadczyć o byciu "uzależnionym" od drugiej osoby.
Z braku rodzi się lepsze!
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Zdrada i rozwalenie małżeństwa

Post autor: Ruta »

Rawek pisze: 26 gru 2023, 21:23 Sytuacja u mnie bardzo się zaognia. Czy ktoś z was w ramach stawiania granic wzywał policję gdy współmałżonek stosował przemoc słowną i fizyczną?
Czy to już może być jakaś przesada? Nie chodzi o to że się boję czy sobie z nią nie poradzę (chociaż mam tego serdecznie dość) ale chodzi o to że świadkami tego są dzieci. Może żona jak zobaczy że żarty się skończyły to się trochę uspokoi. Rozważam też założenie niebieskiej karty. Wydaje mi się to trochę niemęskie ale nie wiem ile jeszcze dam rady tkwić w takiej sytuacji.
Nie ma nic niemęskiego w ochronie siebie i rodziny przed przemocą. Założenie niebieskiej karty jak najbardziej ma sens. Znam mężczyzn, którzy takie karty żonom pozakładali. Nic to z ich męskości nie ujęło.
Tak samo wezwanie policji do agresywnej osoby z rodziny (męża, żony, syna, córki, ojca brata, teściowej) - jak najbardziej ma sens.

Ważna jest spójność działań. Podjęcie wewnętrznej decyzji, że od dziś nie zgadzam się na przemoc, na agresję w mojej rodzinie. To wymaga konsekwencji i dyscypliny - i reagowania na każdy kolejny incydent.
***

Wzywałam policję do agresywnego wyzywającego mnie męża. Patrole bywały różne, czasem podejmowały interwencję ale miałam i żartujących sobie panów, biorących stronę agresywnego męża. Nie ma to takiego znaczenia - ale warto wiedzieć, że tak też może się zdarzyć. Ważne jest co innego - każde przybycie policji przerywało agresję.

Z czasem zaczęło wystarczać, że mąż wiedział, że jeśli przesadzi, to ja z całą pewnością policję wezwę. Kontrolowanie agresji zaczęło być więc dla nas bardziej opłacalne, niż jej niekontrolowanie.

W ramach budowania spójnej postawy wobec agresji potrzebowałam wykonać też sporo pracy ze sobą.

1. Na agresję odpowiadałam niespójnie: silnym lękiem i zamrożeniem, brakiem reakcji, bagatelizowaniem, reagowaniem po czasie, próbami wpływania na męża lub swoją własną agresją. Wszystkie te reakcje stanowiły moje przyzwolenie na agresję.

2. Nauka granic stawianych sobie, tu i teraz, wobec agresywnej osoby - jako właściwej odpowiedzi na agresję. To może być na przykład moje wyjście z domu, przerwanie rozmowy, wezwanie policji.

3. Opanowanie własnej skłonności do zachowań agresywnych wobec wszystkich członków rodziny. To obejmuje także ton jakim się zwracam do innych, szanowanie ich granic, zrezygnowanie z wulgaryzmów.

4. Każdy odpowiada za to jak się zachowuje. Koniec z mitem wzajemnego "prowokowania się" do agresji i z jej usprawiedliwianiem.

Konsekwentna zmiana postawy wobec agresji prowadzi do zmian w całej rodzinie. Nie od razu. Ale jeśli jedna osoba zaczyna stawiać granice, reszta też się tego uczy.

W ubiegłym roku każde z nas miało jakiś swój wyskok, ja też. Tyle, że teraz zdrowe reakcje i granice stawiane przez pozostałe osoby są natychmiastowe. Nie ma eskalacji.

Z początku stawianie granic i reagowanie na agresję kosztują wiele. Jest stres, niepewnosć, poczucie winy. Osoba która napotyka granice zwykle nie przyjmuje ich łatwo, czasem broni się przez atak, obwinianie, przerzucanie winy, większą agresję. Trzeba to przejść i się nie poddać. Z czasem przychodzi to łatwiej. Gdy widać efekty i poziom agresji w rodzinie spada - jest ulga. Warto.

Polecam książkę "Porozumienie bez przemocy" Rosenbrega. Dużo się z niej nauczylam.
Bławatek
Posty: 1685
Rejestracja: 09 maja 2020, 13:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Zdrada i rozwalenie małżeństwa

Post autor: Bławatek »

Niepozorny pisze: 27 gru 2023, 13:04
Bławatek pisze: 27 gru 2023, 10:34 Ale z drugiej strony wezwanie policji może mieć konsekwencje w przyszłości - żona jeszcze bardziej będzie wściekła.
Jak dla mnie nierobienie czegoś, co jest w danej sytuacji koniecznością, bo to może pogorszyć już kiepskie relacje, może świadczyć o byciu "uzależnionym" od drugiej osoby.
Chodziło mi o to, żeby Rawek nie brał wezwania policji do agresywnej żony jako lekarstwa na tą agresję, bo może się okazać, że żona jeszcze dodatkowo za to będzie na Rawku się odgrywać. Aczkolwiek może po pierszym razie cos do niej dotrze. Moze dopiero po kolejnym. Jak najbardziej wskazane jest chronienie siebie i dzieci, nawet gdy wiąże się to z wezwaniem policji.

Równie dobrze można pomyśleć, że żona swoją
agresją prowokuje męża by pokazać innym, że to on jest oprawcą bo np. w odpowiednim momencie nagra jego złość, wzburzenie. Bo przecież to głównie mężczyźni są agresywni (slogan - nie moje przekonania).

I dlatego warto od razu się chronić. A wstydem nie jest wezwanie pomocy z zewnątrz.

PS. Mój mąż który palcem nie kiwnął by u nas posprzątać, swoich brudnych rzeczy nie odnosił do prania, przed odejściem zrobił zdjęcia "dokumentujace" moje bałaganiarstwo. Moja adwokat go wyśmiała, bo jeśli on ma większą potrzebę porządków to czemu sam ich nie robił.
Rawek
Posty: 79
Rejestracja: 06 sie 2023, 14:47
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Zdrada i rozwalenie małżeństwa

Post autor: Rawek »

Bławatek pisze: 27 gru 2023, 10:34 Może dobrym sposobem na ataki żony byłoby wychodzenie z pokoju, albo najlepiej z domu. Oczywiście z dziećmi, tak by złość żony na nich się nie odbijała.
Wychodzenie z pokoju działa rzadko. A jak się dobrze uruchomi to potrafi za mną chodzić, wyzywać jak się ubieram i nawet jak wyjde z domu to jeszcze ją słychać. Dzieci są już doś duże (nastolatki, najstarsze pełnoletnie) więc nie uchronie ich już przez zabranie ze sobą.
Raz zagroziłem żonie że wezę policję to tylko powiedziała że na to czeka. Przyznam że też mam trochę za uszami ale nigdy nie stosowałem przemocy.
Po zdradzie, zapewne jak i niektórzy na tym forum zachowywałem się irracjonalnie i w akcie desperacji np. powiedziałem coś chamskiego, zagroziłem pewnymi działaniami ale nie bezpośrednio w stosunku do niej, grzebałem w jej rzeczach i telefonie poszukując prawdy (no i ją znalazłem). Wiem że bez wachania to wykorzysta. Wiem że będzie się mściła w każdy, najbardziej wyszukany sposób. Powiedziała mi nawet raz w jaki i do tej pory niedowierzam że tak nisko można upaść. Boje się też że popsuję relacje z dziećmi bo w tej chwili żona sprytnie je nastawiła przeciwko mnie (mam na to dowody). Spodziewam się że jak wezwę policję to będzie już albo eksterminacja mnie z jej strony albo wojna na noże. Żona twierdzi że woli umrzeć niż dać wygrać. A wygrał bym bo mam duży arsenał i nawet "atomówkę". Ale co mi ze spalonej ziemi w której pogrzebani będziemy wszyscy. Nie chcę tego ani dla dzieci, ani dla siebie.
Jeżeli chodzi o prowokacje to ewidętnie tak. Niemiłosiernie mnie wyzywała, nastawiała się i liczyła na to że ją uderzę albo będę poniżał lub groził czymś. Nie daję się sprowokować.
Od miesięcy praktycznie nie sprząta, nie zajmuje się dziećmi i domem jak należy i przestała się dokładać do utrzymania.
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Zdrada i rozwalenie małżeństwa

Post autor: Ruta »

Bławatek pisze: 27 gru 2023, 13:38
Niepozorny pisze: 27 gru 2023, 13:04
Bławatek pisze: 27 gru 2023, 10:34 Ale z drugiej strony wezwanie policji może mieć konsekwencje w przyszłości - żona jeszcze bardziej będzie wściekła.
Jak dla mnie nierobienie czegoś, co jest w danej sytuacji koniecznością, bo to może pogorszyć już kiepskie relacje, może świadczyć o byciu "uzależnionym" od drugiej osoby.
Chodziło mi o to, żeby Rawek nie brał wezwania policji do agresywnej żony jako lekarstwa na tą agresję, bo może się okazać, że żona jeszcze dodatkowo za to będzie na Rawku się odgrywać.
W przypadku mojej rodziny wzywanie policji przyniosło wiele konsekwencji. Przerobiłam to dwukrotnie, wobec męża i innej bliskiej osoby. Najważniejszym skutkiem było i pozostaje zatrzymanie zachowań agresywnych. Samo wzywanie policji pomaga doraźnie i tak jak pisze Bławatek, nie jest lekarstwem na agresję. Bez dodatkowej pracy agresja z relacji od samych przyjazdów policji raczej nie znika.

Trudną dla mnie konsekwencją jest żal i uraza osób, których agresja była przyczyną interwencji. Bławatek ma rację - taki żal występuje. Nie tyle jednak pogarsza on relację, co pokazuje pewną prawdę o niej.
Dokąd osoby agresywne się zakłamują i usprawiedliwiają swoją agresję, uważają się za "sprowokowanych" lub poszkodowanych,
dotąd taki żal okazują. I tak zostanie, dokąd nie wezmą odpowiedzialności za swoje zachowania. Rok, pięć lat, może nigdy... Potrzeba wewnętrznej spójności i przekonania do tego, co się robi - łatwiej się wtedy nie dać wpędzić w poczucie winy.

Zdarza się, że znajomi stają po stronie agresorów. Straciłam praktycznie wszystkich wspólnych znajomych. W wersji męża policję wzywałam bezzasadnie, z zemsty, by nie miał kontaktu z synem. Zostawiłam to, nie tłumaczyłam się. Potraktowałam jak rodzaj sita na znajomości. Zostały te wartościowe.

Dotyczy to też osób z rodziny. Rodzina męża się ode mnie odwróciła. Kiedy mam z mężem lepszą relację, teściowa nie omieszka zaraz wyciągać tego, że mąż nie może mi zaufać, bo znowu wezwę policję "za nic".

Do trudnych konsekwencji należała też atmosfera w sąsiedztwie. Awantury budziły współczucie, a z powodu przyjazdów policji trafiliśmy na listę z napisem "patologia". Syn potrzebował wsparcia i przegadania tematu na terapii i w domu, by poradzić sobie z pytaniami kolegów. Za to gdy sytuacja się uspokoiła, atmosfera w sąsiedztwie też, a my awansowaliśmy na listę "trudny rozwód".

Tak więc są i trudne konsekwencje stawiania granic, w tym wzywania policji. Jednak konsekwencje nie stawiania granic bolą bardziej. Tu zgadzam się z Niepozornym: obawa przed konsekwencjami w postaci pogorszenia relacji może świadczyć o uzależnieniu od drugiej osoby. A to prowadzi do bierności wobec agresji i do jej eskalacji. Przerobiłam to w swoim małżeństwie i nie polecam. Znacznie bardziej wolę znosić trudne konsekwencje postawionych granic, ale i cieszyć się ich dobrymi owocami: spokojem i brakiem agresji.
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Zdrada i rozwalenie małżeństwa

Post autor: Ruta »

Rawek pisze: 27 gru 2023, 17:27 Boje się też że popsuję relacje z dziećmi bo w tej chwili żona sprytnie je nastawiła przeciwko mnie (mam na to dowody).

Spodziewam się że jak wezwę policję to będzie już albo eksterminacja mnie z jej strony albo wojna na noże. Żona twierdzi że woli umrzeć niż dać wygrać. A wygrał bym bo mam duży arsenał i nawet "atomówkę".
Rawek, macie konflikt, oboje się zbroicie, zbieracie haki. Wtedy eskalacja jest na rękę, bo są nowe "dowody". Może czas odłożyć miecz, przestać udowadniać, kto jest czarnym charkaterem i zamiast tego przyłożyć się do nauki stawiania granic?
To coś z zupełnie innej bajki. Zwłaszcza, że granice stawia się sobie. To w nich lubię najbardziej, bo nie ma znaczenia, co akurat myśli i planuje mój mąż. Odpowiedzialność jest moja - w całości. Świetna sprawa.

Co to znaczy, że żona nastawiła dzieci przeciwko tobie? Piszesz, że to już nie maluchy, nie potrzebujesz więc udziału żony, by gdzies dzieci zabrać, rozmawiac z nimi, ustalić ich potrzeby. Sam możesz zadbać o to, by mieć z nimi dobrą relację.

Nie twierdzę, że "nastawianie dzieci" zupełnie nie istnieje. Bywa, że i moje dzieci najeżone chodzą - na mnie. Bywa, że mąż chcąc mi dokopać, coś tam im "objawia". Jest w tym dobry i wie, co dzieci "nastawi". Ale jeśli to zostawiam i dbam tylko, by być jako mama w porządku, to im przechodzi. Czasem szybciej, czasem wolniej. Poza wrażliwością na sugestie, dzieci mają też swój rozum.
renta11
Posty: 846
Rejestracja: 05 lut 2017, 19:20
Płeć: Kobieta

Re: Zdrada i rozwalenie małżeństwa

Post autor: renta11 »

Ruta pisze: 27 gru 2023, 19:55 ...
Co to znaczy, że żona nastawiła dzieci przeciwko tobie? Piszesz, że to już nie maluchy, nie potrzebujesz więc udziału żony, by gdzies dzieci zabrać, rozmawiac z nimi, ustalić ich potrzeby. Sam możesz zadbać o to, by mieć z nimi dobrą relację.

Nie twierdzę, że "nastawianie dzieci" zupełnie nie istnieje. Bywa, że i moje dzieci najeżone chodzą - na mnie. Bywa, że mąż chcąc mi dokopać, coś tam im "objawia". Jest w tym dobry i wie, co dzieci "nastawi". Ale jeśli to zostawiam i dbam tylko, by być jako mama w porządku, to im przechodzi. Czasem szybciej, czasem wolniej. Poza wrażliwością na sugestie, dzieci mają też swój rozum.
Właśnie tak. Jak zostawisz to, co robi żona, jak nastawia dzieci, a zajmiesz się tym, co w Twoim ogródku, to zbudujesz z dziećmi dobre relacje. Nawet jeśli wcześniej nie były dobre. Może w przeszłości zbyt mocno ustępowałeś, oddawałeś żonie pola, nie chroniłeś dzieci przed nią? Dzieci są dobrymi obserwatorami, wiedzą że lepiej trzymać z silniejszym, tym który ma władzę. Wzmocnij więc siebie, stań się dla dzieci podporą, spróbuj wejść w ich świat. Dopóki mieszkasz razem z dziećmi, masz te możliwości, aby zbudować dobre relacje. Na tym się skup. Na żonę wpływu nie masz, zostaw więc to. Buduj relację z dziećmi, bo dobra relacja z dziećmi może być do końca życia. Buduj codziennie od nowa, nie oczekuj szybkich efektów, bo to temat na lata. Dobry, mocny, stabilny ojciec to prezent dla dzieci na całe ich życie. Niech takiego Cię znają i noszą w swoim sercu. Postaw na siebie, na bycie dobrym człowiekiem, na dobre relacje z innymi, a reszta się sama ułoży.
św. Augustyn
"W zasadach jedność, w szczegółach wolność, we wszystkim miłosierdzie".
Rawek
Posty: 79
Rejestracja: 06 sie 2023, 14:47
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Zdrada i rozwalenie małżeństwa

Post autor: Rawek »

Ruta pisze: 27 gru 2023, 19:55 Co to znaczy, że żona nastawiła dzieci przeciwko tobie? Piszesz, że to już nie maluchy, nie potrzebujesz więc udziału żony, by gdzies dzieci zabrać, rozmawiac z nimi, ustalić ich potrzeby. Sam możesz zadbać o to, by mieć z nimi dobrą relację.
Ruto przed wybuchem kryzyzsu 2,5 roku temu miałem z dziećmi w miare dobre relacje (chociaż nie takie jak powinny być). Przez ten czas wszyscy w rodzinie powoli zaczęli się izolować. Kiedy pół roku temu odkryłem zdradę, żona się wściekła i zaczęły się z jej strony awantury. Sam słyszałem jak się wulgarnie o mnie wyrażała do dzieci, przedstawiała mnie w złym świetle, prała brudy i to wszystko było tylko z jej perspektywy, niejednokrotnie zmanipulowane. Generalnie całe 20 lat byłem zły a ona bez skazy. No i obserwowałem jak z dnia na dzień dzieci nabierają dystansu, są niechętne do rozmowy, nie bardzo chcą ze mną gdzieś jeździć jak proponuję. I zacząłem być sprowadzany wyłącznie do roli sponsora - tato kup mi to i tamto. W każdym razie przed wykryciem zdrady tego nie było. Próbuję teraz na różne sposoby więcej rozmawiać i spędzać czas, odłożyłem zupełnie inne zajęcia, ale za wyjątkiem najstarszego dziecka jest ciężko się do nich przebić.
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Zdrada i rozwalenie małżeństwa

Post autor: Ruta »

Rawek pisze: 29 gru 2023, 9:31
Ruto przed wybuchem kryzyzsu 2,5 roku temu miałem z dziećmi w miare dobre relacje (chociaż nie takie jak powinny być). Przez ten czas wszyscy w rodzinie powoli zaczęli się izolować. Kiedy pół roku temu odkryłem zdradę, żona się wściekła i zaczęły się z jej strony awantury. Sam słyszałem jak się wulgarnie o mnie wyrażała do dzieci, przedstawiała mnie w złym świetle, prała brudy i to wszystko było tylko z jej perspektywy, niejednokrotnie zmanipulowane. Generalnie całe 20 lat byłem zły a ona bez skazy. No i obserwowałem jak z dnia na dzień dzieci nabierają dystansu, są niechętne do rozmowy, nie bardzo chcą ze mną gdzieś jeździć jak proponuję. I zacząłem być sprowadzany wyłącznie do roli sponsora - tato kup mi to i tamto. W każdym razie przed wykryciem zdrady tego nie było. Próbuję teraz na różne sposoby więcej rozmawiać i spędzać czas, odłożyłem zupełnie inne zajęcia, ale za wyjątkiem najstarszego dziecka jest ciężko się do nich przebić.
Moje dzieci po odejściu męża odsunęły się ode mnie, mimo, że zostały ze mną. Były pretensje i obwinianie mnie o odejście ojca. Za ojca daliby się pokroić.

Po części reagowali na to, co słyszeli od ojca na mój temat. Jednak po części ich dystans było to pokłosie tego, co sama zawalałam w relacjach z dziećmi - i przed kryzysem i w jego trakcie. Po części była to ich samoobrona przed przerzuceniem na nich moich emocji. Mieli wystarczająco dużo swoich trudnych emocji do przeżycia. Nie pomagało też to, że na ich oczach przekształcałam się w coś w rodzaju zombie. Ani to, że byłam skupiona na swoim bólu i nie wspierałam ich w ich trudnościach tak jak tego potrzebowali.

Więc na jedną miarkę jaką do moich trudności w relacjach z dziećmi przykładał mąż, przypadały moje miarki. Na postępowanie męża nie miałam wpływu. Na swoje miałam. Gdy zaczęłam zmiany, relacje też zaczęły się poprawiać. Bywa różnie. Wiele rzeczy z naszej przeszłości raz na jakiś czas wywala. To jest proces. Ale relacje zdrowieją. Choć nie bez dołków i tąpnięć.

Potrzeba cierpliwości, czasu, pracy nad sobą. Ale też zdrowych granic, zdrowego rodzicielstwa. Tego też się uczę.

To, że dzieci zwracają się ze swoimi potrzebami materialnymi do ciebie jest na plus. Tylko chodzi o to, by mądrze tym zarządzać. Rozmawiać.
Przychodzi taki czas, gdy finanse stają się podstawowym narzędziem regulacji. Mnóstwo rodziców narzeka, że stają się bankomatami. Czy jest kryzys, czy go nie ma. Rodzinnym słowem roku staje się BLIK.

Co do zarządzania potomstwem przez pieniadze, pamiętam ze studiów, że najbardziej szalały te osoby, które dostawały pieniądze za nic i te, które nic nie dostawały. Ale byli i tacy studenci, którzy mieli jasno wytyczone przez rodziców granice - płacimy, wymagamy. Różne były te wymogi - określone cyfry w indeksie, obecność na uroczystościach rodzinnych, i takie tam. Chyba większe znaczenie miało to, ze byly jakieś wymogi, granice - to narzucało postawę szacunku wobec rodziców. Ale i zaufania. Było wiadomo na co można liczyć, a na co nie.

Proste "dam - nie dam" nie załatwia sprawy. Ale tez nie chodzi o to, by stawiać się w roli łaskawcy barona. Albo by zabiegać i żebrać uwagi, kupowac dzieci prezentami.
***

Łatwo też wpaść w myślenie, że dzieci mają problemy i sprawiają problemy, bo mąż odszedł i chce się rozwieść. Jest tu winny. I jest recepta. Mąż musi wrócić, to problemów nie będzie. Niestety tak to nie działa.

Problemy dzieci w kryzysie i w ich relacjach z rodzicami pogłębiają się, gdy dzieci nie mają odpowiedniego wsparcia. Tata chce iść do kina, a córka rozważa czy nie zacząć się ciąć. Mama chce pograć w planszówkę, a syn zatsanawia się, czy jutro nie wybuchnie w szkole i nie rzuci krzesłem w nauczycielkę, która go codziennie pyta, czy wszystko w porządku z nim przy całej klasie, a on wtedy walczy, by się nie rozpłakać przy wszystkich.
Dzieci potrzebują pomocy, czy żona mąż wraca czy nie. Nieudzielanie dzieciom pomocy, by żona czy mąż zobaczyli jak ich działanie rozwala dzieci i relacje w rodzinie, nie jest dobrym pomysłem.

Jakiej pomocy na dziś potrzebuje każde z twoich dzieci? Co możesz dla kazdego z nich zrobić? Co zawalasz - dziś, nie kiedyś - i co możesz poprawić?
Rawek
Posty: 79
Rejestracja: 06 sie 2023, 14:47
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Zdrada i rozwalenie małżeństwa

Post autor: Rawek »

Podzielę się z wami jeszcze czymś.
Im dłużej czytam różne historie na tym forum ro tym bardziej dociera do mnie że żona prawdopodobnie zdradzała mnie już z innymi przed początkiem kryzysu. Nie mam na to dowodów ale właśnie 2,5 roku temu zaraz po powrocie z delegacji zaczęła się zachowywać dziwnie, porównywać do kolegów z pracy, krytykować naszą sytuacje materialną chociaż uważam że nie jest zła, wyolbrzymiać moje wady i w ogóle czepiać się wszystkiego co ze mną związane. Ponadto, zaczeła dużo intensywniej dbać o siebie, kosmetyki, ciuchy (w tym seksowne majtki itp), zablokowała telefon, stwierdziła sobie nieważność naszego małżeństwa, no i przede wszystkim zaczęła negować nauczanie kościoła. I tak mnie właśnie ostatnio oświeciło. Dostrzegam też że przez ten czas była zagubiona i dawała mi szanse jednak ja tak tego nie odbierałem.
Co to zmienia? W sumie niewiele. Może tyle że mi jej bardziej szkoda i że sznse na uratowanie małżeństwa zarówno z jej jak i z mojej strony są mniejsze bo trudniej będzie mi z serca przebaczyć. Tak bardzo się pogubiła. Z drugiej strony im więcej nabroiła to może
tym głośniej sumienie będzie się dobijać do niej, chociaż skutecznie je zagłusza. Tak czy owak oswajam się z myślą o życiu bez niej.
nałóg
Posty: 3374
Rejestracja: 30 sty 2017, 10:30
Jestem: szczęśliwym mężem
Płeć: Mężczyzna

Re: Zdrada i rozwalenie małżeństwa

Post autor: nałóg »

Może ten dystans wynikać z podświadomej niechęci dzieci do opowiadania się po którejś ze stron...... może wola pewien dystans z Tobą aby nie narazić się matce.
To niestety sa koszty ponoszone przez dzieci gdy dorośli nie potrafią się komunikować.
Rawek
Posty: 79
Rejestracja: 06 sie 2023, 14:47
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Zdrada i rozwalenie małżeństwa

Post autor: Rawek »

Witam wszystkich po przerwie.
Od ostatniego wpisu w moim małżeństwie wiele rzeczy się pogorszyło. Między innymi zawiodłem się na bliskich osobach do których miałem zaufanie, byłem świadkiem manipulacji mojej żony w stosunku do tych osób.
Zauważyłem też że nastąpiła zmiana we mnie. Nie wiem czy jest ona spowodowana nowymi lekami na depresję, jakimś kolejnym etapem w przeżywaniu kryzysu, brakiem nadziei, zmęczeniem materiału czy jeszcze czymś innym ale moja żona mi zupełnie zobojętniała. Może nawet gorzej niż zobojętniała. Nie potrafię już tęsknić. Moja miłość do niej jest już tylko decyzją. Nie czuję do niej nic pozytywnego. Tylko żal, ból, gniew, złość, rozczarowanie, czasem nienawiść. Kilka tygodni temu bardzo chciałem ratować małżeństwo za wszelką cenę. Wyobrażałem sobie że żona się opamięta, przeprosi, ja o wszystkim zapomnę i będziemy budować relację.
No nie. To nie jest takie proste.
Uświadomiłem sobie że nawet jak by się tak stało to i tak nie będę jej w stanie zaufać. Jeszcze nie teraz i nie przez dłuższy czas. Nie potrafię tego wszystkiego wyrzucić z głowy chociaż bardzo bym chciał. Ta jej zdrada fizyczna obudziła wszystkie uczucia związane ze zdradą emocjonalną sprzed kilkunastu lat. Do tego doszły wszystkie jej wypominania przeszłości i wyzwiska (większość przy dzieciach) uczynienie bożkami jej kolegów z pracy a mnie traktowanie jak najgorszego śmiecia, niedocenianie, ciągłe tajemnice, kłamstwa, imprezy, alkohol, nocne lub poranne powroty do domu, wyzywające ubieranie się na imprezy...  Za dużo tego. Coś we mnie pękło, po ludzku nieodwracalnie. Jakaś kolejna nieprzekraczalna granica została przekroczona. Nie chcę nawet na nią patrzeć. Nie odzywamy się do siebie.
Oglądałem sporo wykładów w intetnecie i sporo czytałem na temat zniewoleń duchowych i psychologii. Poznałem też na własnej osobie mechanizm przez który moja żona tak upadła. Ostatnio, kiedy dużo myślałem o tych zdradach, zachowaniach żony, o tym co mi zrobiła i dzieciom, zacząłem analizować to wszystko. To wracanie do tych sytuacji, powodowało ból i gniew. Im więcej o tym myślałem tym trudniej było mi przebaczyć chociaży aktem woli. Nieprzebaczenie z kolei prowadziło do nienawiści.
No i tak było z moją żoną.
Kiedyś bardzo wierząca. Najpierw był brak przebaczenia, pilęgnowanie złych wspomnień, coraz częstsze wypominania, do tego dochodził brak szacunku. Potem kontakt i ucieczka emocjonalna do byłego który akurat "przypadkiem" się odezwał po wielu latach. Potem okres coraz większego niezadowolenia ze mnie. Potem nowa praca 
w której stopniowo, powoli, jak gotowana żaba odchoddziła od wiary. Najpierw negowanie nauczania kościoła, krytykowanie i przeklinanie księży i biskupów, zaniedbanie modlitwy, przystępowania do sakramentów. Myślę że w tym miejscu zły podstawił mojej żonie kowalskiego. Żona nagle stwierdziła sobie nieważność naszego małżeństwa. Potem była już tylko coraz rzadsza Msza Święta aż w końcu nastąpiło całkowite, wrogie pożegnanie z kościołem. Potem kolejne poszlaki dotyczące zdrady aż w końcu nakrycie na zdradzie z kowalskim.
Diabeł wykorzystuje każdą sytuację, każdą słabość jeśli tylko człowiek będący blisko Boga choć trochę opuści gardę. No i tak się toczą kolejne kłamstwa i upadki mojej żony.
Wracając do mnie.
Łapie się coraz częściej na uczuciu nienawiści do mojej żony. Przychodzą mi do głowy wulgaryzmy i przekleństwa na jej temat. Taka chęć dowalenia jej, zwyzywania od najgorszych. Chęć zemsty, rozwalenia jej życia zawodowgo. Nie chcę poddawać się tym uczuciom bo wiem że w konsekwencji doprowadzą mnie do stanu w jakim znajduje się moja żona. I tylko popsuję wszystko. Staram się na przekór modlić się o błogosławieństwo dla niej. Modlę się też modlitwą "Jezu ty się tym zajmij", szczególnie kiedy jest ciężko. Noszę na szyi taki mały drewniany krzyżyk. Kiedy zasypiam i budzę się w nocy lub nad ranem, ściskam go mocno w dłoni. Trochę pomaga. Kupiliśmy sobie takie z żoną kilkanaście lat temu. Porównywaliśmy je nieraz sobie który bardziej znoszony (tak jak i obrączki ślubne). I zgubiła go jak zaczął się kryzys 2,5 roku temu. Po kilku tygodniach znalazłem go ale już go nie założyła. Po zdradzie w czasie jej agresywnych ataków kiedy mnie szarpała za koszulę zerwałała mój krzyżyk. Nie znalałem go, noszę ten jej... Nadal cały ten kryzys mnie przytłacza. Ogólnie jest tak że w moim życiu na ten moment nie ma radości. Czasami jest tylko mniejszy ból. No może za wyjątkiem kiedy dzieci pokażą mi jakiś śmieszny filmik. Ale cały czas ten ból powraca. Każdego dnia ze względu na jej pracę wiele rzeczy w internecie czy na mieście przypomina mi o zdradzie. Nie jestem w stanie się tego pozbyć. Z jednej strony mam ochotę wyrzucić ją z domu i zapomnieć o niej na zawsze. Z drugiej strony tli się gdzieś tam w sercu ta myśl że może kiedyś...
Tak czy owak modlę się też o miłość do niej. O to żebym w niej wytrwał, żebym umiał okazać jej jakieś dobro, cierpliwość. Na tym etapie bez Bożej pomocy nie jestem do tego zdolny.
No i postawiłem sobię granice.
Nie zgodzę się na odbudowywanie relacji dopóki nie odejdzie z tej pracy i nie zerwie kontaktu z ludźmi z tej pracy. Dopóki nie zrozumie jak wiele zła zrobiła i nie będzie za nie żałować. Dopóki szczerze się nie nawróci i nie zmieni swojego życia. Nie zmieni swojej hierarchi na właściwą: Bóg, mąż, dzieci, dalsza rodzina, praca itd.

Z rzeczy pozytywnych to moja żona od kilku tygodni też się zmieniła. Nie wyzywa mnie i nie jest taka agresywna. Przynajmniej dzeci mają trochę spokoju.

Wybaczcie że się tak dużo, nieco chaotycznie rozpisałem i pożaliłem ale dźwigam to wszystko sam. Tylko tutaj mogę o tym opowiedzieć.
Bławatek
Posty: 1685
Rejestracja: 09 maja 2020, 13:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Zdrada i rozwalenie małżeństwa

Post autor: Bławatek »

Rawek nie przepraszaj, że piszesz. Tu jest przestrzeń do tego. Bo chyba każdy z nas jest niezrozumiały przez bliskich czy znajomych a "wygadać się" trzeba.

Idziesz w stronę twardej miłości - chcesz postawić granicę a raczej warunek by żona odeszła z pracy, zerwała kontakt ze znajomymi. O tym też mówił nieraz ks. Dziewiecki, tylko że nasi małżonkowie nie zawsze spełniają nasze prośby czy warunki. Dla nich to są wymagania i ograniczenia. Coś czego zazwyczaj nie lubią. Mój mąż nie lubi. Teraz by chronić siebie, bo rani mnie raz za razem, ograniczam z nim kontakt i rozmowy. Co dla niego też jest dziwne, bo chciałbym mieć ciastko i zjeść ciastko.

Życzę Ci dużo spokoju.
ODPOWIEDZ