Mąż odszedł..

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Lajla
Posty: 99
Rejestracja: 11 lis 2023, 18:05
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Mąż odszedł..

Post autor: Lajla »

Witam, jesteśmy małżeństwem sakramentalnym, w sierpniu minęło 10 lat, 12 lat wspólnych. Dwójka dzieci.

Od dłuższego czasu nie układało się nam. Ciągłe kłótnie, brak rozmów o problemach (mąż mało wylewny, milczący, budujący mur). Mąż ciągle w pracy, w rozjazdach, nie angażujący się w obowiązki domowe, wychowanie dzieci. Do tego ciagłe kłamstwa z jego strony nawet w błahych sprawach, brak komunikacji, otwartości, bliskości i szacunku. Wiem już i widzę, że sporo w tym wszystkim mojej winy. Po latach takich huśtawek zbudowałam wokół siebie mur. Nie próbowałam niczego już zmieniać, ratować, bałam się kolejnego odrzucenia i irytującego mnie jego milczenia i „olewania” moich potrzeb, próśb i prób kontaktu. Częste awantury z mojej strony, wynikały z mojej nerwowości, frustracji wynikającej z jego podejścia do życia, szeregu obowiązków tylko na mojej głowie choć oprócz dzieci i domu pracuję także zawodowo. Od kilku lat mówiłam o rozwodzie..zaciełam się jak zdarta płyta, choć nigdy tego tak naprawę nie chciałam..miałam nadzieję, że się otrząśnie.
2,5 miesiąca temu kiedy po raz kolejny zawiódł moje zaufanie, okłamał, nie dotrzymał słowa i właściwie wciągnął w to też nasze dziecko, nie wytrzymałam i spakowłam mu walizki. Wyszedł i nie wrocił. Mówi, że nie kocha od dawna, nie tęskni i nie wróci, bo nie chce. Będzie składał pozew o rozwód.

Dodam jeszcze, że nasze małżeństwo zniszczył mój brak zaufania spowodowany „incydentem” z pierwszych miesięcy naszego małżeństwa kiedy pisał do swojej byłej dziewczyny jednoznaczne wiadomości..Niby wybaczyłam i dałam mu szansę, ale Zostało to ze mną po dziś dzień..wracało cyklicznie i nie mogłam o tym zapomnieć.
Mąż nie chce rozmawiać, terapia odpada byliśmy na jednym spotkaniu, na drugim się już nie pojawił. Kontaktuje się tylko w sprawie dzieci. Nie ma żadnej rozmowy między nami. Na każda moją próbę słyszę, „masz co chciałaś” „namówiłas mnie na rozwód” „za późno, nie ma sensu przeciągać”..
Al la
Posty: 2761
Rejestracja: 07 lut 2017, 23:36
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Mąż odszedł..

Post autor: Al la »

Witaj Lajla.

Nic nie jest ostateczne w życiu. Dopóki żyję, jestem, myślę, czuję, mogę wszystko zmienić. A już na pewno siebie i swoje podejście do rozumienia różnych spraw.
Tak właśnie mówimy, chcesz zmiany, zmień siebie.
W tym celu też istnieje nasza wspólnota, aby zmieniać to, co wydaje się niemożliwe.
brak komunikacji, otwartości, bliskości i szacunku
Nie próbowałam niczego już zmieniać, ratować, bałam się kolejnego odrzucenia i irytującego mnie jego milczenia i „olewania” moich potrzeb, próśb i prób kontaktu.

Dużo w Twoim poście oskarżania siebie. To naturalne, to etap wracania do siebie, do prawdy o sobie. I nie chodzi o to, aby sobie dowalać tym, co się powiedziało, co się zrobiło, ale aby ponazywać te wszystkie rzeczy w prawdzie.
Bo nie miałaś wiedzy, kierowały Tobą emocje, własne braki, niezrealizowane potrzeby życiowe.

Wiedza i prawda, to jest to, czego teraz potrzebujesz. Możesz zajrzeć tutaj: to nasza strona pomocowa http://sychar.org/pomoc/, znajdziesz tam konferencje ze wspólnotowych rekolekcji http://www.rekolekcje.sychar.org/, również polecane lektury viewtopic.php?f=10&t=383
Od kilku lat mówiłam o rozwodzie..zaciełam się jak zdarta płyta, choć nigdy tego tak naprawę nie chciałam..miałam nadzieję, że się otrząśnie.
To jest Twoja prawda, zajrzyj na dno swojego serca i zmierz się z tym, co tam jest ukryte.

Pozdrawiam, na pewno wesprą Cię nasi forumowicze.

Pamiętaj też, że internet nie jest anonimowy, zwróć uwagę na niepodawanie charakterystycznych szczegółów.
Ty umiesz to, czego ja nie umiem. Ja mogę zrobić to, czego ty nie potrafisz - Razem możemy uczynić coś pięknego dla Boga.
Matka Teresa
LvnWthHpe20
Posty: 123
Rejestracja: 09 lip 2019, 6:41
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Mąż odszedł..

Post autor: LvnWthHpe20 »

Witaj Lajla,

Za każde obwinianie siebie daj sobie 5 pozytywów. To naprawdę działa, mąż mężem, nie zmienimy małżonków. Ale zaczynajac od siebie, z Sychariwskim wsparciem się zmienisz na lepsze. Gliwa do góry, różaniec w ręce, i do przodu. Fajnie ze jesteś, i dasz radę, podołasz i jeszcze może wrócicie do siebie.

Ja tez tak wieże choć żona odeszła odemnie 5.5 roku temu.
Szczęśliwy mąż, który nie idzie za rada występnych, nie wchodzi na drogę grzeszników i nie siada w kole szyderców, lecz ma upodobanie w Prawie Pana, nad Jego Prawem rozmyśla dniem i nocą”(Ps 1, 1-2)
Bławatek
Posty: 1685
Rejestracja: 09 maja 2020, 13:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Mąż odszedł..

Post autor: Bławatek »

Witaj Lajla,

Przykro czytać o sytuacji, w której znalazło się Wasze małżeństwo.

Moj mąż bardzo podobnie działa i funkcjonuje jak Twój i choć obecnie mieszkamy osobno i on wie co mnie w jego zachowaniu denerwowało to nic nie zmienia, bo mu tak łatwiej żyć, bo mu lepiej, bo inaczej nie umie a nawet może nie chce. Mój mąż też nie potrafi rozmawiać, często uciekał i dalej ucieka w pracę i hobby - nie interesują go obowiązki związane z dzieckiem. A mnie to boli. Tym bardziej że nawet gdy rodzice nie mieszkają razem to dzieci potrzebują na codzień zainteresowania ze strony każdego rodzica.

Mój mąż też próbował zwalić na mnie całą winę za swoją decyzję o odejściu. Teraz mnie to śmieszy bo przecież ja przez wszystkie wspólne lata wiele robiłam by nam było lepiej - próbowałam męża wciągnąć w współdziałanie, dbanie o siebie nawzajem, ale mąż chętniej brał niż dawał - dobre słowo, zainteresowanie, podziękowanie... A ja czułam się nikim. Ciągle analizowałam swoje zachowanie i co mogłabym zmienić. Ale pewnego dnia mając dość lekceważenia męża i bycia odpowiedzialną za wszystko powiedziałam "nie mogę doczekać się gdy syn będzie pelnoletni bo będę w końcu mogła pomyśleć o sobie, jak ty mężu, a nie ciągle o obowiązkach ". Myślałam, że męża w końcu olśni, że źle mnie traktuje i coś zmieni. Tak, zmienił - poszukał sobie przyjaciółkę czyli kowalską i odszedł od rodziny. Jego oficjalna wersja - już nie kocha, chce być sam, ma prawo do szczęścia, do kowalskiej prawie 2 latasięnie przyznawał. No i przecież sama o tym wcześniej gadałam. Typowe przerzucanie odpowiedzialności za brak umiejętności bycia w relacji i rodzinie.

Więcej możesz poczytać w moim wątku - "Mąż odszedł- nie wiem jak go traktować, co robic".

Byłam na 3 terapiach dzięki którym udało mi się pozbierać i wzmocnić swoje poczucie wartości. I choć się bardzo obwiniałam to teraz wiem, że mój mąż jeśli nie w tamtym momencie to w innym zrobiłby podobnie.

Warto byś zadbała o siebie i dzieci. Choć wiem jakie to trudne - bo przecież mąż miał być na całe życie, w zdrowiu i chorobie, dopóki śmierć nas nie rozdzieli. Zapewne miałaś/mieliście wiele planów. Teraz też możesz mieć szczęśliwe życie i wiele planów - na tą chwilę bez męża.

Życzę Ci wielu radości i zmian ku lepszemu.
Lajla
Posty: 99
Rejestracja: 11 lis 2023, 18:05
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Mąż odszedł..

Post autor: Lajla »

Bardzo dziękuję wszystkim za odzew..

Muszę przyznać, że od Boga też odeszłam, właściwie oboje odeszliśmy..Czytam to forum od kilku tygodni i postanowiłam wreszcie się odezwać, bo czytanie Was daje mi nadzieję, którą traciłam. Nie na powrót męża..bo sądzę, że jest jakaś kobieta, do której do czasu rozwodu zapewne się nie przyzna..

Przez ostatnie 2 miesiące byłam wrakiem człowieka. Dzieci widziały mamę smutną, zalaną łzami. Choć są moim całym światem..i kocham je nad życie Schudłam 6 kg w 6 tygodni..Obwiniałam siebie za wszystko, bo wiem, że dużo w tym mojej winy. Ktoś powinien wyciągnąć rękę i pociągnąć ten wózek..
Wtedy tak nie myślałam, wtedy chciałam tylko świetego spokoju..

Kocham męża, dzieci cierpią..wiem, że mimo młodego wieku będę już sama, to mój wybór. W końcu Bogu i jemu przysięgałam.
Akante
Posty: 25
Rejestracja: 26 lip 2023, 19:11
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Mąż odszedł..

Post autor: Akante »

Witaj Lajla,
czytam Twoją historię i odnajduję w niej siebie i swoje małżeństwo, jakby analogiczna sytuacja...
6 lat po ślubie, jedno dziecko.
Moje zachowania identyczne jak opisujesz, bezsilność, frustracje, lęki, emocje... Ze strony męża brak wsparcia, komunikacji, brak bliskości i więzi, ucieczka w pracę, karierę... Nałogi, alkohol i pornografia. Odwrócił się od Boga.
Zostawił nas z dnia na dzień, pisząc sms, że już nie wróci... I tak trwamy w zawieszeniu 4 miesiące.
Sporadycznie widuje się z dzieckiem, twierdzi, że chce rozwodu, kilka razy straszył pozwem...
Obwinia mnie o wszystko, siebie wybielając... Bo nie dało się ze mną wytrzymać itd.
Podejrzewam, że jest jakaś "pocieszycielka", czyli klasyka - on biedny skrzywdzony misio, zła żona I nieudane małżeństwo, ona go docenia i "rozumie"
Wiem, że dużo pije...
Jest mi bardzo ciężko, boleśnie to przeżywam ale oddałam go Bogu... Po ludzku nie mam na niego żadnego wpływu... Bardzo go kocham ale wiem, że jeśli z jego strony nie ma żadnej chęci przemiany, naprawy, nawrócenia, to wszystko, co robię w jego kierunku, odbija się od ściany...
Życzę Ci dużo sił i wytrwałości, skup się na dzieciach i na sobie, staraj się żyć najlepiej jak potrafisz... A w trudnych chwilach "Jezu ufam Tobie"
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Mąż odszedł..

Post autor: Ruta »

Akante pisze: 12 lis 2023, 20:36 Witaj Lajla,
czytam Twoją historię i odnajduję w niej siebie i swoje małżeństwo, jakby analogiczna sytuacja...
6 lat po ślubie, jedno dziecko.
Moje zachowania identyczne jak opisujesz, bezsilność, frustracje, lęki, emocje... Ze strony męża brak wsparcia, komunikacji, brak bliskości i więzi, ucieczka w pracę, karierę... Nałogi, alkohol i pornografia. Odwrócił się od Boga.
Zostawił nas z dnia na dzień, pisząc sms, że już nie wróci... I tak trwamy w zawieszeniu 4 miesiące.
Sporadycznie widuje się z dzieckiem, twierdzi, że chce rozwodu, kilka razy straszył pozwem...
Obwinia mnie o wszystko, siebie wybielając... Bo nie dało się ze mną wytrzymać itd.
Podejrzewam, że jest jakaś "pocieszycielka", czyli klasyka - on biedny skrzywdzony misio, zła żona I nieudane małżeństwo, ona go docenia i "rozumie"
Wiem, że dużo pije...
Jest mi bardzo ciężko, boleśnie to przeżywam ale oddałam go Bogu... Po ludzku nie mam na niego żadnego wpływu... Bardzo go kocham ale wiem, że jeśli z jego strony nie ma żadnej chęci przemiany, naprawy, nawrócenia, to wszystko, co robię w jego kierunku, odbija się od ściany...
Życzę Ci dużo sił i wytrwałości, skup się na dzieciach i na sobie, staraj się żyć najlepiej jak potrafisz... A w trudnych chwilach "Jezu ufam Tobie"
To także moja historia małżeńska. Nałogi męża, alkohol, pornografia. Coraz więcej na mojej głowie, moje frustracje, złość. Coraz głębsze dołki i coraz rzadsze górki, gdy mąż robił sobie przerwy. Potem mój narastający sprzeciw wobec nałogów... i pocieszycielka, przy której mąż mógł pić i brać do woli. Mąż się nie przyznawał. Ale czułam, że jest inna kobieta. No i w tym wszystkim moja miłość do męża. To jest okej kochać męża nawet w takiej sytuacji, tylko trzeba się nauczyć kochać go mądrze. Najpierw Boga, potem siebie, potem męża.

Z perspektwy 5 lat wychodzenia z tego wszystkiego. Podstawą ogarnięcia się jest mocno złapać się Boga. Pomoże, poprowadzi, jak trzeba będzie robił cuda i te malutkie i te większe też. Gdy postanowiłam zostać wierna przysiędze małżeńskiej, zbliżyłam się do Boga. Czuję Jego opiekę, troskę, miłość. Bóg opiekuje się żonami i dziećmi, gdy ojcowie i mężowie zawalają. Ale Bóg pragnie też uzdrawiać małżeństwa - i uzdrawia, leczy, pomaga.

1. Kluczowa jest terapia współuzależnienia (na NFZ są bezpłatne i od razu z grupą wsparcia, co jest bardzo ważne, sieć poradni uzależnień jest w całej Polsce).
2. Zero poczucia winy za zdradę. Za zdradę odpowiada zdradzający. Zdrada małżeńska (w opracowaniach piszą zwykle delikatniej: "rozpad więzi rodzinnych") w przypadku osób przelekle uzależnionych to kolejny etap choroby.
3. Zadbanie o finanse (czyli alimenty jak najszybciej i w odpowiedniej kwocie, nie spłacanie samej wspólnych kredytów i tak dalej) - ja się długo tu dawałam wodzić za nos i zastraszać. Niepotrzebnie.
4. Męża można kochać. Mi miłość nie przeszła. Ale powoli warto się uczyć co to twarda (ja wolę: mądra) miłość. Moja miłość jeszcze nie zmądrzała do końca, no ale jest znacznie lepiej niż było.
5. Ksiądz Marek Dziewiecki, psycholog i specjalista uzależnień i współuzależnień. Konferencje, książki. Wszystko. Dużo siły z nich czerpałam. I czerpię.

Osobny temat to dzieci. W kryzysie łatwo je zaniedbać, przegapić ich emocje, wchodząc w swój ból, w rozpacz. Dzieci jak widzą mamę w rozsypce, boją się bardziej. Im dłużej to trwa, tym dzieci bardziej poranione. Trzeba więc o siebie zadbać jak najszybciej także dla dobra dzieci. Spokojna stabilna mama to spokojne i stabilne dzieci.
Lajla
Posty: 99
Rejestracja: 11 lis 2023, 18:05
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Mąż odszedł..

Post autor: Lajla »

Nie wiem czy będę umiała tak żyć…
Serce mi pęknie na milion kawałków kiedy przyjdzie pozew, kiedy zobaczę go z inną kobietą, kiedy będzie zabierał dzieci do niej..

Nie tak wyglądać miało nasze życie, tak planów było mnóstwo, wreszcie stabilizacja finansowa, dzieci coraz starsze, to miał być czas dla nas..nigdy już go nie będzie…

Są dni kiedy budzę się wściekła na niego, są dni kiedy zaczynam lub kończę płaczem z żalu i rozpaczy…
Niesakramentalny3
Posty: 242
Rejestracja: 18 mar 2022, 23:38
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Mąż odszedł..

Post autor: Niesakramentalny3 »

Przepłakanie i przeżycie żałoby jest bardzo ważne.
Możne nawet najważniejsze. Poczucie straty i jej opłakanie.

To bardzo trudny etap. U mnie trwał zbyt długo - ale w końcu minął.
Dziś jestem w innym punkcie życia - i mimo, że moje życie nie wygląda tak, jak to sobie zaplanowałem powiedzmy - 20 lat temu, to na pewno wygląda dużo lepiej i ja się dużo lepiej czyje sam ze sobą (jako mężczyzna i jako ojciec dzieci) - niż wcześniej w małżeństwie (zwłaszcza pod jego koniec).

Więc mimo, że to jest trudny czas - to na pewno jest impulsem do zmian i pracy nad sobą, a w konsekwencji, do lepszej jakości życia.
Polecam niezmiennie: https://www.12krokow.com.pl/ oraz do czytania wątków i lektur polecanych tu na forum.

Trzymaj się :)
Akante
Posty: 25
Rejestracja: 26 lip 2023, 19:11
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Mąż odszedł..

Post autor: Akante »

Trzeba popłakać, przeboleć, bo jak zależy tak jest, ale żyć trzeba dalej, dobrze żyć i nie tracić nadziei...
Wiem, że mój mąż nigdy nie będzie naprawdę szczęśliwy, będzie zapychał swoje życiowe dziury i pustkę nałogami... Zamiast zawalczyć o rodzinę i małżeństwo...
Ja ze swojej strony robiłam i robię wszystko aby uratować rodzinę i cokolwiek on zrobi, będzie to już jego wyłączna odpowiedzialność...
Dopóki sam nie będzie chciał i nie będzie przekonany do postawienia na rodzinę, wszystkie najbardziej trafne i logiczne argumenty nie będą trafiały, gdyż na razie nie chce ich widzieć.
Tu potrzeba cudu nawrócenia.
A swoje cierpienie oddawaj Panu...On da pocieszenie i siły
LvnWthHpe20
Posty: 123
Rejestracja: 09 lip 2019, 6:41
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Mąż odszedł..

Post autor: LvnWthHpe20 »

Lajlo,

Nie patrz na całokształt tego ogromnego bólu i rozczarowania, nie zakładaj tak. Powiedz, Boże w twe ręce oddaje to malzenstwo, ten ból i ten kryzys. Poproś tez by Bóg wskazał ci drogę. Pamiętaj, powinnismy przebaczać 77 razy, nie poddaj się lecz z miłością Boża podchodź do tego.

Moja żona już 5.5 roku temu mnie zostawiała, poszła w wielki świat amerykański. To Bog przezemnie jej umożliwił wyjazd do stanow, to ja byłem czysty bez długów, z dobra kariera pilota, jej wybór to odejście odemnie. Czuje się zdradzony ale przebaczam. Czy będziemy razem nie wiem, ale wiem ze będę szedł z Bogiem. Jak do walizki wkładałem Pismo Sw. Żeby sobie czytać w czasie wolnym to mi mówiła ze na księdza mogłem iść. My wszyscy tutaj mamy podobny problem, każdy natomiast jest w innym punkcie danej sytuacji, jedni już maja to zabliźniona innym te rany dopiero się goja. Ale musimy znaleźć rozwiązanie w Bogu, w jego nauce i przykazaniach. To jest piękne ze nasz rodak JPII za namiastek wstawia tam w domu Ojca. Ja wiem i wieże mocno ze Bóg nie chce tego nam dawać ale nasi małżonkowie nie dorośli by wypełnić małżeńska przysięgę. Natomiast myśmy ich sobie wybrali. Często szlocham, ze po dwóch latach, to wszystko co odłożyłem by dzielić się z żona nie mam komu dać. Nie mam dzieci, rodziny, itp. Ale mam wiare, i Boga i to mi wystarczy.

Fajnie ze jesteś tu z nami, my wszyscy chcemy sobie pomoc .
Szczęśliwy mąż, który nie idzie za rada występnych, nie wchodzi na drogę grzeszników i nie siada w kole szyderców, lecz ma upodobanie w Prawie Pana, nad Jego Prawem rozmyśla dniem i nocą”(Ps 1, 1-2)
LvnWthHpe20
Posty: 123
Rejestracja: 09 lip 2019, 6:41
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Mąż odszedł..

Post autor: LvnWthHpe20 »

Szczęśliwy mąż, który nie idzie za rada występnych, nie wchodzi na drogę grzeszników i nie siada w kole szyderców, lecz ma upodobanie w Prawie Pana, nad Jego Prawem rozmyśla dniem i nocą”(Ps 1, 1-2)
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13390
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Mąż odszedł..

Post autor: Nirwanna »

Niesakramentalny3 pisze: 13 lis 2023, 13:57
Polecam niezmiennie: https://www.12krokow.com.pl/ oraz do czytania wątków i lektur polecanych tu na forum.

Trzymaj się :)
Doprecyzuję tylko, że powyższe Kroki, które linkuje Niesakramentalny i 12 Kroków, które są prowadzone w Sycharze, to w obu przypadkach formuła 12 Kroków dla chrześcijan - Wreszcie żyć, jednak są między nimi różnice.

Podlinkowane wyżej warsztaty 12 Kroków są płatne oraz przyjmowane na nie są osoby w różnych sytuacjach życiowych oraz cywilnych.
Warsztaty prowadzone w Sycharze są bezpłatne, a kwalifikowane na nie są tylko osoby w związkach sakramentalnych (ew. osoby konsekrowane). Osoby w związkach niesakramentalnych oraz w trakcie czy też po stwierdzonej nieważności małżeństwa odsyłamy właśnie na takie niesycharowskie 12 Kroków.
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
Lajla
Posty: 99
Rejestracja: 11 lis 2023, 18:05
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Mąż odszedł..

Post autor: Lajla »

Tu potrzeba cudu nawrócenia.
Akante

Nie wierzę aby mój mąż kiedykolwiek się nawrócił..od Boga zawsze był daleko. Z resztą widzę dziś jaka negatywna zmiana w nim nastąpiła. Nie tylko w stosunku do mnie, choć tu chyba jednak całe życie grał i oszukiwał mnie i samego siebie. Ale były te dobre momenty kiedy dawał coś od siebie, drobne gesty ale były. Ostatni rok zajęłam się pracą zawodową. Do tego doszła okropna chorowitości dzieci, Komunia dziecka..spraw było tyle, że nie zauważyłam kiedy się tak oddalił, do tego myślę że klasyczny kryzys wieku średniego go dopadł, a swoje odejście myślę planował już dawno, ja nieświadomie chcąc by się ogarnął dałam mu bilet do wolności..

I też były u niego nałogi, są dalej, obawiam się, że przy życiu jakie wybrał będą się tylko nasilać.
Ostatnio zmieniony 14 lis 2023, 19:43 przez Nirwanna, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód: poprawiono cytowanie
Akante
Posty: 25
Rejestracja: 26 lip 2023, 19:11
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Mąż odszedł..

Post autor: Akante »

To jest na pewno trudne, wymaga wglądu w samego siebie, dużej samoświadomości, pracy nad sobą i wysiłku... A oni nie lubią się wysilać... Nie lubią jeszcze bardziej gdy ktoś stawia im wymagania...
Też myślę, że mój mąż cały czas, dopóki mu zależało, grał kogoś, kim nie jest... Dla potrzeb sytuacji życiowej. Gdy przestało mu zależeć, maska powoli opadała... Aż coś definitywnie pękło z chwilą jego nieoczekiwanej wyprowadzki.
Też w nerwach dałam mu bilet do wolności, z którego skorzystał. Jest mu, jak twierdzi, dobrze, żyje wygodnie, ma czas na swoje pasje i na pracę, która go pochłania - nikt się nie czepia, że zostaje po godzinach, że pracuje w weekendy itd. Że jest wiecznie nieobecny w domu lub zbyt przemęczony.
Osiągnął po trupach swój cel - duży awans zawodowy, poświęcając rodzinę.
Ma czas na nałogi, na kolegów...
Tylko dla własnego dziecka nie ma czasu, ja się już w ogóle nie liczę...
Strasznie to przykre.
Żyję dalej, najlepiej jak potrafię, upadam i wstaję mam lepsze i gorsze momenty... Ale staram się żyć godnie i dobrze.
A on - niech bierze odpowiedzialność za swoje czyny i ponosi ich konsekwencje.
Cokolwiek zrobi - to jest jego.
ODPOWIEDZ