Konfetti ja często na to co ktoś do mnie złego powiedział reagowałam emocjonalnie. Albo wycofaniem albo agresją. Przykład: Proszę męża żeby mi pomógł wykopać ziemię pod nową rabatę. Mąż zaczyna a po co Ci, a na co?! No to ja jak to po co?! Mamy przecież ładny ogródek. Cała wieś będzie nam zazdrościć, a Tobie się nie chce wykopać jednego dołka?! Mąż ma to gdzieś. Idę kopać. Wściekła macham tym szpadlem. Udaję, że mdleję. Mój mąż niewzruszony dalej sobie dłubie coś w aucie. Aż w końcu moja frustracja daje znać. Wybucham i krzyczę. Ja kobieta macham szpadlem , a Ty bawisz się w aucie zamiast mi pomóc. Nie kochasz mnie! Nie dbasz o mnie! Mogłabym tu umrzeć i byś nie zauważył! Mąż oczywiście w odwecie zaczyna mi dojeżdżać. Sama chciałaś tego ogrodu! Ja chciałem same tuje! Po co Ci te badyle! Ja na to: jak śmiesz nazywać mój ogród badylami?! Zaczynam się dołować. Mam beznadziejny ogród. Nikt mi nie pomaga. Dość tego. Zamówię koparkę i zrównam z błotem. Mąż i tak nie widzi ile się staram.Konfetti pisze: ↑06 gru 2023, 22:44No właśnie. Czyli ja mam nie oczekiwać od męża że przestanie być opresyjny tylko nauczyć się to olewać.. I tu jest pytanie kluczowe, czy da się osiągnąć taki stan, że wyżej wymienione sposoby opresji kompletnie człowieka nie dotykają, nie stresują, nie wyprowadzają z równowagi? Jeśli ktoś doszedł do takiego stanu niech mi napisze JAK??Firekeeper pisze: ↑To jest obszar do pracy nad sobą.Boje się awantur, podniesionego głosu, cmokania, wzdychania, to mnie totalnie niszczy, sprawia że jestem ciągle w napięciu.
Będę absolutnie wdzięczna.. marzę o takim błogostanie... że jestem w takiej szklanej kuli, uśmiechnięta i zrelaksowana, ktoś wali do mnie jak z armaty a mi to lotto...
To powyżej to schemat w jakim ja tkwiłam w małżeństwie przez wiele lat.
Brałam się za coś i oczekiwałam z góry, że mąż będzie mi w tym pomagał. Jak tego nie robił to ja robiłam w swoim zamyśle za niego. Potem się tym frustrowalam. Czasami zmuszałam go żeby mi pomógł. Albo wpadałam w czarną rozpacz i obwinianie wzajemne.
W powyższym przykładzie. Ogród jest nasz wspólny. Tworząc go nie brałam zdania mojego męża pod uwagę. Wymyślałam co i rusz kolejne rabaty, które miały sprawiać, że to ja poczuję się lepiej. Zachwyty sąsiadów miały mnie podbudować. Nakręcać. Miałam niskie poczucie wartości więc szukałam takich obszarów gdzie mogłam się realizować. Mój mąż kompletnie ma gdzieś ogrodnicze sprawy. Ale ja żyłam przeświadczeniem, że z miłości do drugiej osoby to i w ogrodnictwie można się zakochać. Dlatego często, ja próbowałam wchodzić w zainteresowania męża. Z tym, że kończyło się to moim przejmowaniem kontroli. Bo przecież ja lepiej wiem czy ta turbina w aucie wymaga wymiany czy nie. Bo ja się naczytałam na ten temat. Mąż miał przez to kobietę, która nie daje mu spokojnie oddać się pasji grzebania w aucie bo albo mu wchodziłam w paradę albo narzekałam, że się bawi w mechanika, a tu tyle spraw na głowie.
Biorąc bardzo mocno do siebie odmowy męża próbowałam manipulować nim. Stąd udawanie, że mdleję. Nakręcałam się w głowie. Snułam czarne scenariusze. Ale to wszystko to brak własnej pewności siebie. Zrozumienia po co mi ta kolejna rabata. Próba wpływania na męża.
Żeby zmienić siebie próbowałam znaleźć właśnie takie moje schematy postępowania jak powyższy. Aby wiedzieć co z czego wynika i z czym się je. Było trudno to zobaczyć, a jeszcze trudniej odkręcić. Moja głowa była nastawiona na wyuczone schematy postępowania. Małymi krokami robiłam zmiany.
Od dwóch lat jak chcę zrobić nową rabatę w ogrodzie to liczę się z tym, że to mój pomysł i moja realizacja. Chcę tego to robię to sama. Robię to bo chcę, a nie bo sąsiedzi zobaczą. W tym roku moim dużym sukcesem było nie kupienie ani jednej roślinki do ogrodu. Za to mąż w pracy chwalił się zdjęciami naszego ogrodu. Byłam w szoku.
Drugi sukces to nie wtrącanie się w sprawy aut. Zrobiłam to raz przy kupnie auta od tamtej pory jak mąż o coś pyta, to odpowiadam mu, że to nie moja działka ja się nie znam. Jak on zdecyduje to będzie dobrze. Mój mąż boi się decydować, wcale mu się nie dziwię po tym jak za każdym razem co nie zrobił było źle. Robimy postępy w tym. Z zaufaniem też jest lepiej. Ja boję się jeździć autem. Wczoraj mimo śniegu na drodze pojechałam odprowadzić auto do mechanika razem z mężem. ( Kiedyś musiał brać kogoś innego) Na parkingu mąż wyskoczył ze swojego auta, bo myślał że nie będę umiała zaparkować tyłem, a ja to zrobiłam. Od razu mnie pochwalił był zdziwiony. Mnie cieszy, że się przełamuję, on też to dostrzega. Nakręcamy się tak wzajemnie do nowych kroków.
W innych sprawach zyskałam pewność siebie. Więc uwagi męża na temat tego, że coś mi nie wyszło nie biorę do siebie jak kiedyś, że się mnie czepia. Zakładam złe zamiary. Nauczyłam się przyjmować krytykę i rozmawiać o tym. Dzięki temu uczymy się wzajemnie komunikować. Mój mąż z osoby, która nie tak dawno nie mówiła nic aby nie było krzyku zaczyna się co raz bardziej otwierać.
Uczę się też mówić o swoich potrzebach.
Nie daję sobie wejść na głowę. W tym wypadku to nie z mężem mam ten problem, a z innymi. Robiłam coś chociaż tego nie chciałam robić i jeszcze udawałam, że jestem zadowolona. Odchodzę od tego. Jasno staram się przedstawiać moje stanowisko.
Miałam dużo lęku, że jak nie zrobię czegoś to ktoś nie będzie mnie lubił, stanę się niepotrzebna. Jak się postawię w szkole to będę roszczeniowa. Będą o mnie mówić.
Jak każę się wyprowadzić mężowi z domu to on już nigdy nie wróci.
Dużo słów ,, nigdy" ,,zawsze" ,,ciągle" ,, to bez sensu"
Konfetti dlatego zachęcam Cię, abyś przyjrzała się sobie. Spróbuj sobie rozpisać swoje schematy.
Np. dlaczego nie zostawiam mężowi dzieci i nie wychodzę? Czym się kieruję, czego się boję, jak mogę o tym porozmawiać z mężem? Jak mogę zmienić taką sytuację? Jakie kroki mogę podjąć?
Dlaczego mi obojętne czy pójdę do kina czy na kolację? Dlaczego nie zajmuję się swoimi zainteresowaniami? Co lubię, co sprawia mi radość. Dlaczego tego nie robię? Co mnie hamuje? Dlaczego sprzątam cały dom? Co mnie drażni w mężu i dlaczego? Co jego drażni? Czy jestem odpowiedzialna za to, że mojego męża coś drażni, czy to jest jego odpowiedzialność?... Zobaczysz, że im więcej będziesz się przyglądać sobie tym więcej pytań będziesz miała w głowie. Ale krok po kroku przyjdą odpowiedzi.
Jeśli nie masz na razie w sobie gotowości aby wyjść na terapię stacjonarnie albo poradzić się psychologa. Spróbuj poczytać książki. Zwłaszcza te w tematyce DDA, czy komunikacji.