Terapia a rozwód

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Lajla
Posty: 99
Rejestracja: 11 lis 2023, 18:05
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Terapia a rozwód

Post autor: Lajla »

Fasolka pisze: 24 sty 2024, 10:33 Drodzy,
Dzisiaj dowiedziałam się,że mój mąż mnie zdradza.
Nie ma żadnej terapii wszystko było kłamstwem.
Okazało się, że mieszka już z inną kobietą. Kochani nie mogę się otrząsnąć. Cały czas kłamał o terapii o wszystkim . Serce mi pękło na milion kawałków.
Jak to przetrwać Kochani?
Droga,

Bardzo mi przykro..gdybym mogła to bym Cię teraz przytuliła. Twoja historia pokazuje, że decyzje mężów jednak zawsze są spowodowane osobą trzecią. Ciekawe kiedy ja dowiem się prawdy o moim. Wypiera się, ale ja wiem, że nikt nie odchodzi w próżnię. Mój tez złożył pozew szybko, bo po pół roku. W sierpniu świętowaliśmy naszą 10 rocznicę ślubu i wtedy nawet do głowy by mi nie przyszło, że po kilku miesiącach będzie pozew w sądzie..


Nigdy nie pomyślałabym, że znajdę się na tym forum. Że tak potoczy się moje życie, nasza historia. Chciałabym wierzyć, że Bóg ma plan na nasze dalsze życie, że to wszystko dzieje się po coś..
Nie znam jednak odpowiedzi na pytanie „po co?”.
Nie wiem też jak to przetrwać..bo sama jestem na emocjonalnym dnie..Wylałam tyle łez, że nie wiem czy przez całe życie tyle płakałam.
Na pewno wesprą Cię inni użytkownicy. Ode mnie masz dzisiejszą modlitwę.
Bławatek
Posty: 1685
Rejestracja: 09 maja 2020, 13:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Terapia a rozwód

Post autor: Bławatek »

Przytulam mocno,

Niestety takie wieści zawsze bardzo bolą. Mój mąż ponad rok szedł w zaparte. A ja czułam, że jest inna kobieta. Z tą z którą ma dziecko się rozstał, a ja po jego sposobie działania (unikania nas) czuję, że znów kogoś ma. Boli tak samo jak 4 lata temu, jak 3 lata temu. Dla zdradzającego to nic takiego, a zdradzany cierpi.

Mi pomaga większe skupienie się na Bogu, modlitwie. I nawet teraz ciągle w głowie mi się kręci zdanie "albo Bóg, albo mąż" a ja chciałabym mieć i to i to razem. Nie chcę wybierać. A trzeba.
agni_sagram
Posty: 41
Rejestracja: 10 sty 2024, 11:36
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Terapia a rozwód

Post autor: agni_sagram »

Fasolka pisze: 24 sty 2024, 10:33 Drodzy,
Dzisiaj dowiedziałam się,że mój mąż mnie zdradza.
Nie ma żadnej terapii wszystko było kłamstwem.
Okazało się, że mieszka już z inną kobietą. Kochani nie mogę się otrząsnąć. Cały czas kłamał o terapii o wszystkim . Serce mi pękło na milion kawałków.
Jak to przetrwać Kochani?
Fasolko, mój mąż w zeszłym tygodniu pojechał na noc do kochanki. Wrócił na drugi dzień i 6 rano mi oznajmił, że z nią spał. Pośród wielu innych nieprzyjemnych rzeczy, które od niego usłyszałam... Kiedyś myślałam, że zdrada fizyczna męża mnie zabije, całe życie się tego bałam. Porzucenia. Tego, że mimo mojej nieudolnej ale jednak szczerej miłości na zabój, ktoś się okaże ciekawszy, lepszy. I tak się stało.

I chociaż serce mi pękło w tamtej chwili na milion kawałków, nie uroniłam nawet jednej łzy. Myślę, chyba mam nawet przekonanie, że Bóg mnie obdarzył taką łaską. Modlę się nieustannie do Ducha Świętego o pokój (i spokój) i o siłę na przetrwanie. I chyba ją dostaję.

Wiem, że to po ludzku boli. Bolą kłamstwa i świadomość, że coś się skończyło. Boli zdrada, jako krzywda. Boli złamanie przysięgi. Wiele rzeczy boli. Przytulam. Ale nie pozwól, żeby ten ból cię przejął, zdominował. Oddaj go Bogu, módl się, by przekuł go na coś dobrego. Gwarantuję, że jak ja, w końcu poczujesz się spokojniejsza.
agni_sagram
Posty: 41
Rejestracja: 10 sty 2024, 11:36
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Terapia a rozwód

Post autor: agni_sagram »

Lajla pisze: 24 sty 2024, 11:46 Droga,

Bardzo mi przykro..gdybym mogła to bym Cię teraz przytuliła. Twoja historia pokazuje, że decyzje mężów jednak zawsze są spowodowane osobą trzecią. Ciekawe kiedy ja dowiem się prawdy o moim. Wypiera się, ale ja wiem, że nikt nie odchodzi w próżnię. Mój tez złożył pozew szybko, bo po pół roku. W sierpniu świętowaliśmy naszą 10 rocznicę ślubu i wtedy nawet do głowy by mi nie przyszło, że po kilku miesiącach będzie pozew w sądzie..


Nigdy nie pomyślałabym, że znajdę się na tym forum. Że tak potoczy się moje życie, nasza historia. Chciałabym wierzyć, że Bóg ma plan na nasze dalsze życie, że to wszystko dzieje się po coś..
Nie znam jednak odpowiedzi na pytanie „po co?”.
Nie wiem też jak to przetrwać..bo sama jestem na emocjonalnym dnie..Wylałam tyle łez, że nie wiem czy przez całe życie tyle płakałam.
Na pewno wesprą Cię inni użytkownicy. Ode mnie masz dzisiejszą modlitwę.
Lajla,

Myślę, że nikt z nas nie zakładał, że się na tym forum znajdzie. Ja podobnie, bo 1,5msc temu miałam - wydawało mi się - całkiem udane małżeństwo. Górki i dołki były od zawsze, ale dawaliśmy radę.
I ja też nie spodziewałam się, że można tyle płakać. I tak mocno, tak z głębi. W sierpniu zeszłego roku świętowałam 11 rocznicę ślubu, a 4 miesiące później usłyszałam, że mój mąż od zawsze jest nieszczęśliwy, że małżeństwo to był błąd i że jest ktoś inny. Nie wiem co się czuje spadając w przepaść, ale myślę że coś podobnego, jak ja wtedy.

Nikt nie zna odpowiedzi na pytania "dlaczego" i "po co". Może po prostu Bóg się o nas upomina, bo nasze małżeństwa nie były oparte na NIM jako fundamencie? Może gdzieś po drodze budowania związku zapomnieliśmy o nim? Może nasze życie przejęły inne bożki i zapomnieliśmy przez to, o odpowiednim wypełnianiu przysięgi małżeńskiej? Odpowiedzi może być wiele, ale myślę że najważniejsze jest, żebyśmy w sobie odnaleźli to, co wymaga naprawy. Ja cały czas szukam. Cały czas myślę. Cały czas zwracam się ku Bogu, choć minie pewnie wiele czasu, nim nauczę się wszystko robić zgodnie z JEGO wolą.

Ale w obecnej sytuacji mnie - i wielu innym osobom tutaj - nie pozostaje nic innego, jak oddać życie w ręce Boga. On sam będzie działał, znajdzie czas i miejsce by wyprowadzić z tego dobro. Bez naszego udziału, bo od nas nie zależy już nic.
Fasolka
Posty: 21
Rejestracja: 14 paź 2023, 22:02
Płeć: Kobieta

Re: Terapia a rozwód

Post autor: Fasolka »

Tak straszne jest poczucie, ze zostało się tak łatwo zastąpioną inną kobietą. Tak straszne jest poczucie ,że mężczyzna któremu się ufało odcięli miesięcy zwodził udawał przewalał winę na mnie.
Nie mogę darować sobie ze w to wierzyłam, ze go prosiłam o ratowanie małżeństwa ze zabiegałam o kawałek czasu dla nas.
Mimo ze wiem o zdradzie i mieszkaniu z kochanka mąż się nie przyznaje do tego ani do pozwu. Pomieszkuje w domu, potrafi zainicjować wspólny basen itd . Tłumaczy się se długo pracuje chodzi na terapie podczas gdy wiem ze nie pracuje długo i terapii tez nie ma.
Zastanawiam się czy to perfidia i chęć zakończenia małżeństwa rozwodem bez orzekania o winie czy wyrzuty sumienia które w ten sposób stara się zatrzeć.
Mam natłok myśli i olbrzymie niezrozumienie dlaczego niee można w takiej sytuacji poprostu przyjść do żony i powiedzieć jaka jest prawda. Dlaczego takie mataczenie i kłamanie ?
Zapiera mi się w twarz ze nie ma nikogo ze jest sam i ze cierpi. A Ja wiem ze mieszka z kochanka a nam rodzinie poświęca minimum swojego czasu.
Wiecie ze on nawet po kilkudniowej nieobecności w domu tłumacząc się spaniem u brata przywozi do domu swoje brudne ubrania i rzuca mi je do prania? Będąc już z kochanka zrobił całej mojej rodzinie prezenty na święta i upiekł ciasto.
Ostatnio kupił do domu nowa mikrofalówkę i odmalował dziecku pokój.
Ja patrze na to i zastanawiam się o co w tym wszystkim chodzi nie mogę tego pojąć …
Lajla
Posty: 99
Rejestracja: 11 lis 2023, 18:05
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Terapia a rozwód

Post autor: Lajla »

Fasolka pisze: 24 sty 2024, 20:50 Tak straszne jest poczucie, ze zostało się tak łatwo zastąpioną inną kobietą. Tak straszne jest poczucie ,że mężczyzna któremu się ufało odcięli miesięcy zwodził udawał przewalał winę na mnie.
Nie mogę darować sobie ze w to wierzyłam, ze go prosiłam o ratowanie małżeństwa ze zabiegałam o kawałek czasu dla nas.
Mimo ze wiem o zdradzie i mieszkaniu z kochanka mąż się nie przyznaje do tego ani do pozwu. Pomieszkuje w domu, potrafi zainicjować wspólny basen itd . Tłumaczy się se długo pracuje chodzi na terapie podczas gdy wiem ze nie pracuje długo i terapii tez nie ma.
Zastanawiam się czy to perfidia i chęć zakończenia małżeństwa rozwodem bez orzekania o winie czy wyrzuty sumienia które w ten sposób stara się zatrzeć.
Mam natłok myśli i olbrzymie niezrozumienie dlaczego niee można w takiej sytuacji poprostu przyjść do żony i powiedzieć jaka jest prawda. Dlaczego takie mataczenie i kłamanie ?
Zapiera mi się w twarz ze nie ma nikogo ze jest sam i ze cierpi. A Ja wiem ze mieszka z kochanka a nam rodzinie poświęca minimum swojego czasu.
Wiecie ze on nawet po kilkudniowej nieobecności w domu tłumacząc się spaniem u brata przywozi do domu swoje brudne ubrania i rzuca mi je do prania? Będąc już z kochanka zrobił całej mojej rodzinie prezenty na święta i upiekł ciasto.
Ostatnio kupił do domu nowa mikrofalówkę i odmalował dziecku pokój.
Ja patrze na to i zastanawiam się o co w tym wszystkim chodzi nie mogę tego pojąć …
Zachowanie Twojego męża..dziwne. Jeśli chodzi o te ostatnie zdania. Co do wypierania się kochanki, to raczej norma. Taki typ. Mój dokładnie to samo. Ile ja miesięcy przepłakałam szukając winy w sobie, bo on ciagle powtarzał mi „masz co chciałaś” „twoja zasługa” itp, a okazuje się, że już dawno była kochanka, najprawdopodobniej jeszcze za czasów wspólnego życia. Tyle, że tak dobrze się z tym maskował i maskuje dalej, że nie mam żadnych dowodów. Czekam na pozew rozwodowy, który już złożył.

Rozumiem co czujesz, co przeżywasz, to jest ból, który zostanie z nami na zawsze..
Awatar użytkownika
Niepozorny
Posty: 1588
Rejestracja: 24 maja 2019, 23:50
Jestem: w separacji
Płeć: Mężczyzna

Re: Terapia a rozwód

Post autor: Niepozorny »

Lajla pisze: 08 lut 2024, 20:05 ...to jest ból, który zostanie z nami na zawsze..
Mam inne doświadczenie. Wiem, co to znaczy być zdradzonym i porzuconym, jaki ból się wtedy przeżywa. Po latach mogę powiedzieć, że ten ból przemija. Oczywiście blizna pozostała, ale życie po tym wszytkim może być lepsze, szczęśliwsze.
Z braku rodzi się lepsze!
Lajla
Posty: 99
Rejestracja: 11 lis 2023, 18:05
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Terapia a rozwód

Post autor: Lajla »

Niepozorny pisze: 08 lut 2024, 20:25
Lajla pisze: 08 lut 2024, 20:05 ...to jest ból, który zostanie z nami na zawsze..
Mam inne doświadczenie. Wiem, co to znaczy być zdradzonym i porzuconym, jaki ból się wtedy przeżywa. Po latach mogę powiedzieć, że ten ból przemija. Oczywiście blizna pozostała, ale życie po tym wszytkim może być lepsze, szczęśliwsze.
Witaj, Niepozorny

A jest to życie w samotności czy jednak wciąż z żoną?
Awatar użytkownika
Niepozorny
Posty: 1588
Rejestracja: 24 maja 2019, 23:50
Jestem: w separacji
Płeć: Mężczyzna

Re: Terapia a rozwód

Post autor: Niepozorny »

Lajla pisze: 08 lut 2024, 20:47 A jest to życie w samotności czy jednak wciąż z żoną?
Bez żony, ale nie nazwał bym tego życiem w samotności, gdyż:
  • dzieci mieszkają ze mną,
  • co miesiąc staram się być na spotkaniach Ogniska Sychar,
  • jeżdżę na rekolekcje,
  • jestem na forum,
  • dołączyłem do grupy, z którą raz w tygodniu wspólnie biegam
Z braku rodzi się lepsze!
Lajla
Posty: 99
Rejestracja: 11 lis 2023, 18:05
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Terapia a rozwód

Post autor: Lajla »

Niepozorny pisze: 08 lut 2024, 21:16
Lajla pisze: 08 lut 2024, 20:47 A jest to życie w samotności czy jednak wciąż z żoną?
Bez żony, ale nie nazwał bym tego życiem w samotności, gdyż:
  • dzieci mieszkają ze mną,
  • co miesiąc staram się być na spotkaniach Ogniska Sychar,
  • jeżdżę na rekolekcje,
  • jestem na forum,
  • dołączyłem do grupy, z którą raz w tygodniu wspólnie biegam
Faktycznie na nudę i brak zajęć nie narzekasz..i wierzę, że jest dobrze i jesteś szczęśliwy. Ciężko mi dziś natomiast uwierzyć, że ja i będę tak umiała. Bo jestem po 30, mężowi poświęciłam najlepsze lata życia, młodość. Już będąc w małżeństwie brakowało mi wielu rzeczy, było tego za mało, teraz nie mam ich wcale. I wizja takiego życia do końca mnie przeraża..Chciałabym jeszcze coś przeżyć w tym życiu, poczuć się kochana, szanowana, by ktoś się o mnie troszczył, pomógł, ciepłym słowem przywitał o poranku. Ale to niemożliwe..
Awatar użytkownika
Niepozorny
Posty: 1588
Rejestracja: 24 maja 2019, 23:50
Jestem: w separacji
Płeć: Mężczyzna

Re: Terapia a rozwód

Post autor: Niepozorny »

Post kierujem do wszystkich, którzy czują się obecnie nieszczęśliwi.
Lajla pisze: 08 lut 2024, 21:22 Ciężko mi dziś natomiast uwierzyć, że ja i będę tak umiała. Bo jestem po 30, mężowi poświęciłam najlepsze lata życia, młodość. Już będąc w małżeństwie brakowało mi wielu rzeczy, było tego za mało, teraz nie mam ich wcale. I wizja takiego życia do końca mnie przeraża..Chciałabym jeszcze coś przeżyć w tym życiu, poczuć się kochana, szanowana, by ktoś się o mnie troszczył, pomógł, ciepłym słowem przywitał o poranku. Ale to niemożliwe..
Też jestem po trzydziestce (pewnie jak większość osób na forum ;) ). Najlepsze lata życia ciągle przede mną. Liczba lat rośnie, ale nadal czuję się młodo. W małżeństwie też brakowało mi wielu rzeczy. Nie czułem się kochany przez żonę. Wtedy nie wiedziałem dlaczego, ale teraz już wiem. Mimo wszystko byłem szczęśliwym człowiekiem.
W Sycharze mam znajomych, których spotykam raz w roku podczas rekolekcji. Widzę wtedy w ich oczach prawdziwą radość, że ponownie mogliśmy się spotkać. Czuję się kochany, bo wiem, że są osoby, którym na mnie zależy. Moim zdaniem to od każdego człowieka zależy czy jest szczęśliwy czy nie. Wystarczy pomyśleć o tym, co dobre w naszym życiu i to docenić. Nie skupiać się na tym, czego się nie ma.

Poprosiłem mojego internetowego "przyjaciela" (czyt. ChatGPT) o pomoc w znalezieniu cytatów związanych ze szczęściem. Podpowiedział m.in. takie:
Bolesław Prus pisze:Największa klątwa w życiu ludzi to nieświadomość, że są szczęśliwi.
Nieznany pisze:Największe źródło szczęścia to umiejętność doceniania tego, co się ma, zamiast zawsze dążyć do tego, czego jeszcze brakuje.
Nieznany pisze:Być szczęśliwym nie znaczy mieć wszystko, ale umieć cieszyć się każdym chwilą, która się zdarza.
Dla tych, co czytają do końca (albo od końca), mam ciekawostkę. Gdy zakładałem konto na forum to miałem nick Nieszczęśliwy, który później zmieniłem.
Z braku rodzi się lepsze!
agni_sagram
Posty: 41
Rejestracja: 10 sty 2024, 11:36
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Terapia a rozwód

Post autor: agni_sagram »

Lajla pisze: 08 lut 2024, 21:22 Faktycznie na nudę i brak zajęć nie narzekasz..i wierzę, że jest dobrze i jesteś szczęśliwy. Ciężko mi dziś natomiast uwierzyć, że ja i będę tak umiała. Bo jestem po 30, mężowi poświęciłam najlepsze lata życia, młodość. Już będąc w małżeństwie brakowało mi wielu rzeczy, było tego za mało, teraz nie mam ich wcale. I wizja takiego życia do końca mnie przeraża..Chciałabym jeszcze coś przeżyć w tym życiu, poczuć się kochana, szanowana, by ktoś się o mnie troszczył, pomógł, ciepłym słowem przywitał o poranku. Ale to niemożliwe..
Oj Lajla, doskonale Cię rozumiem, mam podobne przemyślenia. Bardzo się boję tej samotności do końca życia, jeśli mój mąż dostanie rozwód i odejdzie. Wiem, że przy Bogu będę się czuła spokojna, może radosna, jednak - nie oszukujmy się - nie zostaliśmy tu na ziemi stworzeni do życia w pojedynkę. I ta myśl przytłacza, nawet jeśli się znajdzie wspolnotę, przyjaciół, nowe hobby..

Trzeba się modlić o siłę, wytrwałość i o cud nawrócenia i uratowania małżeństwa - ja tak robię i wierzę, że moja modlitwa nie pozostanie bez odpowiedzi.
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Terapia a rozwód

Post autor: Ruta »

agni_sagram pisze: 12 lut 2024, 13:13 Oj Lajla, doskonale Cię rozumiem, mam podobne przemyślenia. Bardzo się boję tej samotności do końca życia, jeśli mój mąż dostanie rozwód i odejdzie. Wiem, że przy Bogu będę się czuła spokojna, może radosna, jednak - nie oszukujmy się - nie zostaliśmy tu na ziemi stworzeni do życia w pojedynkę. I ta myśl przytłacza, nawet jeśli się znajdzie wspolnotę, przyjaciół, nowe hobby..

Trzeba się modlić o siłę, wytrwałość i o cud nawrócenia i uratowania małżeństwa - ja tak robię i wierzę, że moja modlitwa nie pozostanie bez odpowiedzi.
Agni, nie ma tu takiego przełożenia, że jak mąż nie dostanie rozwodu to nie odejdzie.
Decyzje sądów mają wpływ na wiele rzeczy. Ale nie naprawiają relacji.
Nie ma też takiego przełożenia, że jak sąd orzeknie rozwód, to już będzie koniec relacji małżeńskiej. Wiele małżeństw naprawia się po rozwodzie. Nic z tego nie zależy od sądu.

Wiele natomiast zależy od nas samych. Modlitwa jest ważna. Ale sama modlitwa nie rozwiązuje wszystkiego. To punkt wyjścia.

W modlitwie uczę się relacji z Bogiem. To czas jaki spędzamy wspólnie. Czas dla Boga. Powoli w modlitwie otwieram się na Boże prowadzenie. Na pracę nad sobą. Na nawrócenie. Modlitwa to także nauka współpracy z Bożą Łaską. W mojej historii tej współpracy są i sprawy rozwiązane od ręki, bez mojego udziału. Mocą Bożą. I takie, które czekały na rozwiązanie. I takie, które sama potrzebowałam solidnie przepracować.

Mój mąż odszedł ponad sześć lat temu. Potrzebowałam swoje odpłakać, przejść proces żałoby. Przepracować lęk przed życiem w pojedynkę. Kwestie związane z czystością. Ból związany ze stratą nie tylko ważnej dla mnie relacji, ale też moich wyobrażeń o tym, jakie ma być moje życie.

Trudno było mi pożegnać marzenia o pełnej szczęśliwej rodzinie, o większej liczbie dzieci, o spokojnym radosnym życiu, ładnym ogrodzie, miłych wakacjach, dorastających dzieciach, piesku, kotku i strumyczku. To są ładne marzenia i myślę, że Bóg je lubi. Tak jak lubi się budowle dzieci. Domki z piasku, z patyczków, szyszek. Śliczne. I kruche. Myślę, że Bóg ma dla nas znacznie więcej.

Mój terapeuta współuzależnień, od którego dużo się nauczyłam mówił: macie piękny dom, przepiękny ogród i cudowny świat, a siedzicie w piwnicy i myślicie, że to już wszystko. Zajrzyjcie chociaż do salonu :)

Natomiast nawet nie wiem kiedy upłynęło mi te sześć lat. Bo to było intensywne sześć lat: pracy nad sobą, terapii, zdrowienia. Stawania w prawdzie o sobie. Fajnie oddaje to post "W złote ramki oprawić słowa Kasi" viewtopic.php?t=233

To nie zawsze był spokojny i radosny czas. Przeszłam dużo zmagań wewnętrznych ze sobą, bólu, tęsknoty, niepokojów. Ale też słodyczy, radości, pociech. Co już myślałam, że wykonałam dobrą robotę, pokazywała mi się nowa góra. Albo sterta gruzu. Nieraz miałam wrażenie, że za szybko, za dużo.
Co dalej? Nie wiem. Ale to moje: nie wiem, teraz jest pełne radości i ufności. Jest mi na tej mojej drodze z Bogiem dobrze.

Agni, wszystko powoli się na Bożej drodze układa. Na właściwych miejscach. Będzie dobrze. Dla mnie taką szkołą ufności i otwierania się na Boże dzialanie była Modlitwa Ojca Dolindo - Jezu, Ty się tym zajmij. Znajdziesz jej nagrania na You Tubie.
Lajla
Posty: 99
Rejestracja: 11 lis 2023, 18:05
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Terapia a rozwód

Post autor: Lajla »

agni_sagram pisze: 12 lut 2024, 13:13
Lajla pisze: 08 lut 2024, 21:22 Faktycznie na nudę i brak zajęć nie narzekasz..i wierzę, że jest dobrze i jesteś szczęśliwy. Ciężko mi dziś natomiast uwierzyć, że ja i będę tak umiała. Bo jestem po 30, mężowi poświęciłam najlepsze lata życia, młodość. Już będąc w małżeństwie brakowało mi wielu rzeczy, było tego za mało, teraz nie mam ich wcale. I wizja takiego życia do końca mnie przeraża..Chciałabym jeszcze coś przeżyć w tym życiu, poczuć się kochana, szanowana, by ktoś się o mnie troszczył, pomógł, ciepłym słowem przywitał o poranku. Ale to niemożliwe..
Oj Lajla, doskonale Cię rozumiem, mam podobne przemyślenia. Bardzo się boję tej samotności do końca życia, jeśli mój mąż dostanie rozwód i odejdzie. Wiem, że przy Bogu będę się czuła spokojna, może radosna, jednak - nie oszukujmy się - nie zostaliśmy tu na ziemi stworzeni do życia w pojedynkę. I ta myśl przytłacza, nawet jeśli się znajdzie wspolnotę, przyjaciół, nowe hobby..

Trzeba się modlić o siłę, wytrwałość i o cud nawrócenia i uratowania małżeństwa - ja tak robię i wierzę, że moja modlitwa nie pozostanie bez odpowiedzi.
U mnie pozew ze strony męża już przygotowany. Do tego coraz więcej dowodów, że ma kochankę. Ja nie liczę już na cud..nie wybaczę mu tego nigdy.
Bławatek
Posty: 1685
Rejestracja: 09 maja 2020, 13:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Terapia a rozwód

Post autor: Bławatek »

Lajla pisze: 08 lut 2024, 21:22
Już będąc w małżeństwie brakowało mi wielu rzeczy, było tego za mało, teraz nie mam ich wcale. I wizja takiego życia do końca mnie przeraża..Chciałabym jeszcze coś przeżyć w tym życiu, poczuć się kochana, szanowana, by ktoś się o mnie troszczył, pomógł, ciepłym słowem przywitał o poranku. Ale to niemożliwe..
Lajlo tylko od nas zależy jakie życie będziemy wieść - w radości czy smutku. Wiadomo, że decyzja męża o odejściu wnosi w nasze życie wiele konsekwencji i braków które odczuwamy - czasami do końca życia. Zawsze będziemy odczuwać brak różnych rzeczy i niespełnienie. Ale gdy brakuje jakiejś rzeczy to warto skupić się na tym co mamy i to pielęgnować, rozwijać.

Mając dzieci możemy liczyć na ich miłość, ciepłe słowa, przytulenie, a także troskę, bo gdy dzieci rosną, dojrzewają to mogą stać się dobrymi towarzyszami życia. Wiadomo, że nie zastąpią męża i nawet nie można dzieci zbytnio do siebie przywiązywać czy żądać miłości wzajemnej bo przecież nasze dzieci są nam dane na chwilę i gdy tylko dorosną to mają prawo wyfrunac z naszego gniazda i żyć po swojemu.

Zanim poznałam męża to zawsze "niańczyłam" dzieci w rodzinie i od znajomych - moim największym marzeniem było mieć męża i gromadkę dzieci. Gdyby to nie wypaliło chciałam zostać zastępczą mamą/ciocią, ewentualnie samotną osobą z wieloma pasjami (podróże, ogródek, teatr, czytanie książek, spacery, rower itd) - nigdy nie chciałam się nudzić. I teraz gdy zostałam sama też nie zamierzam się nudzić. Jeśli syn nie będzie chciał jechać w góry to poszukam dla niego opieki i pojadę sama (lub wyciągnę jakąś koleżankę lub znajdę jakiś wyjazd grupowy i do kogoś się dołączę). Nad morzem kochałam chodzić wzdłuż linii brzegowej lub po pachnących lasach - ani mąż ani syn tego nie lubili więc kiedyś jak już syn nie będzie mnie potrzebował lub nie będzie chciał to sama na parę dni wyskoczę nad morze i będę spacerować, spacerować, spacerować. Bez marudzenia towarzyszy :).

Nie zamierzam być nieszczęśliwa.
ODPOWIEDZ