Terapia a rozwód

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

agni_sagram
Posty: 41
Rejestracja: 10 sty 2024, 11:36
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Terapia a rozwód

Post autor: agni_sagram »

Lajla pisze: 12 lut 2024, 17:06 U mnie pozew ze strony męża już przygotowany. Do tego coraz więcej dowodów, że ma kochankę. Ja nie liczę już na cud..nie wybaczę mu tego nigdy.
W sensie poinformował cię, że przygotował pozew? Ech, z doświadczenia powiem, że dla mnie w wyobrażeniach kochanka była traumą nie do przejścia, zdrada fizyczna - kaplica.. Doszło do jednego i drugiego, przeżyłam, chociaż boli niewyobrażalnie. Jeśli chodzi o wybaczenie - dziś jeszcze chyba bym potrafiła. Przynajmniej tak mi się wydaje. A - co dla mnie zaskakujące - nikt dookoła mnie nie potrafi tego zrozumieć, jakim cudem kocham i jakim cudem byłabym gotowa przebaczyć.

Ja wiem - to łaska. O taką łaskę powinnaś się Lajla modlić. Wszystko przychodzi z czasem. Jest takie hasełko, że Pan Bóg nie zdejmuje ciężarów, tylko wzmacnia plecy - kiedyś mnie wkurzało, dziś dużo z niego rozumiem. Swoje musimy przejść, po coś, nawet jesli nie wiemy po co.
Lajla
Posty: 99
Rejestracja: 11 lis 2023, 18:05
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Terapia a rozwód

Post autor: Lajla »

agni_sagram pisze: 13 lut 2024, 15:44
Lajla pisze: 12 lut 2024, 17:06 U mnie pozew ze strony męża już przygotowany. Do tego coraz więcej dowodów, że ma kochankę. Ja nie liczę już na cud..nie wybaczę mu tego nigdy.
W sensie poinformował cię, że przygotował pozew? Ech, z doświadczenia powiem, że dla mnie w wyobrażeniach kochanka była traumą nie do przejścia, zdrada fizyczna - kaplica.. Doszło do jednego i drugiego, przeżyłam, chociaż boli niewyobrażalnie. Jeśli chodzi o wybaczenie - dziś jeszcze chyba bym potrafiła. Przynajmniej tak mi się wydaje. A - co dla mnie zaskakujące - nikt dookoła mnie nie potrafi tego zrozumieć, jakim cudem kocham i jakim cudem byłabym gotowa przebaczyć.

Ja wiem - to łaska. O taką łaskę powinnaś się Lajla modlić. Wszystko przychodzi z czasem. Jest takie hasełko, że Pan Bóg nie zdejmuje ciężarów, tylko wzmacnia plecy - kiedyś mnie wkurzało, dziś dużo z niego rozumiem. Swoje musimy przejść, po coś, nawet jesli nie wiemy po co.
Tak u prawnika był, dokumenty już skompletował kwestia tygodnia może dwóch..Kochanka jest, ale wypiera się dalej. Ja już nie mam siły, nie mam chęci ani nadzieji. Przyjmuję co życie dało, choć serce pękło mi na milion kawałków, ale nie jestem w stanie nic już zrobić. Codziennie nowe wieści, które mnie łamią.
Bławatek
Posty: 1685
Rejestracja: 09 maja 2020, 13:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Terapia a rozwód

Post autor: Bławatek »

Lajlo potrafię sobie wyobrazić jak Ci ciężko. Każda "nowinka" powoduje rozrywanie serca, a ból taki jakby się umierało.

4 lata temu przez podobne sytuacje przechodziłam. W ostatnich miesiącach też łatwo nie było. Mój mąż jest tak pokręcony w swoich działaniach, że praktycznie co miesiąc, dwa moje życie nie miało sensu. Ale przecież moje życie nie zależy tylko od niego, moje szczęście też nie zależy od niego. Każdy dzień zależy ode mnie.

Każdy człowiek ma wolną wolę i ciężko wpłynąć na niego. Nieraz jest tak, że żeby zobaczyć swoje błędy, grzechy, trzeba osiągnąć dna. Choć nie każdy nawet wtedy uznaje swoje winy.

Mój mąż do dziś nie wyraził skruchy, żalu. Dalej błądzi. Ale ja wolę w to wszystko nie wchodzić bo mnie to wyniszcza. Staram się żyć spokojnie i szczęśliwie. Co, nawet po 4 latach, nie jest łatwe.

Masz teraz ciężki moment, ale przyjdzie taki czas, gdy sama sobie będziesz się dziwić tj. swoim obecnym reakcjom, słowom. Wybaczyć zawsze się da, zaufać też. Zapomnieć... niekoniecznie. Ale każda sytuacja nas czegoś uczy, nieraz wzmacnia i hartuje.

Niech Bóg cię prowadzi i przyjdzie z pocieszeniem.
Lajla
Posty: 99
Rejestracja: 11 lis 2023, 18:05
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Terapia a rozwód

Post autor: Lajla »

Bławatek pisze: 13 lut 2024, 22:35 Lajlo potrafię sobie wyobrazić jak Ci ciężko. Każda "nowinka" powoduje rozrywanie serca, a ból taki jakby się umierało.

4 lata temu przez podobne sytuacje przechodziłam. W ostatnich miesiącach też łatwo nie było. Mój mąż jest tak pokręcony w swoich działaniach, że praktycznie co miesiąc, dwa moje życie nie miało sensu. Ale przecież moje życie nie zależy tylko od niego, moje szczęście też nie zależy od niego. Każdy dzień zależy ode mnie.

Każdy człowiek ma wolną wolę i ciężko wpłynąć na niego. Nieraz jest tak, że żeby zobaczyć swoje błędy, grzechy, trzeba osiągnąć dna. Choć nie każdy nawet wtedy uznaje swoje winy.

Mój mąż do dziś nie wyraził skruchy, żalu. Dalej błądzi. Ale ja wolę w to wszystko nie wchodzić bo mnie to wyniszcza. Staram się żyć spokojnie i szczęśliwie. Co, nawet po 4 latach, nie jest łatwe.

Masz teraz ciężki moment, ale przyjdzie taki czas, gdy sama sobie będziesz się dziwić tj. swoim obecnym reakcjom, słowom. Wybaczyć zawsze się da, zaufać też. Zapomnieć... niekoniecznie. Ale każda sytuacja nas czegoś uczy, nieraz wzmacnia i hartuje.

Niech Bóg cię prowadzi i przyjdzie z pocieszeniem.
Bławatku,

Dziękuję za dobre słowo. Ale żadne słowa nie przyniosą mi dziś ukojenia..Muszę to przeżyć, godzę się powoli z tym wszystkim, bo wiem, że nie mam na to wpływu. Co nie znaczy, że nie boli..Wyplakalam morze łez przez ostatnie pół roku, ale wciąż tliła się we mnie jakaś iskiereczka nadzieji. Dziś nie ma nawet tej iskierki. Dziś już wiem, że to koniec. Koniec małżeństwa (choć nie było udane), koniec rodziny. I coraz częściej uświadamiam czy raczej przypominam sobie, że mój mąż nie był dobrym mężem, ani ojcem. Jest ze mną jednakże również taka myśl, która nie daje mi spokoju..Że on teraz będzie szczęśliwy. Ze mną nie był, nie dałam mu spelnienia. Przy mnie był gburowatym, pozbawionym chęci do życia człowiekiem. Dziś kwitnie. Boli. Boli zdrada i oszustwo. Boli, że dzieci cierpią i patrzą na cierpienie matki. Boli mnie nasza nowa rzeczywistość. Jakże inna od życia, które wiodłyśmy. Boli na samą myśl o patchworku, który zafunduje mąż dzieciom, bo chcąc nie chcąc w końcu poznają jego nową życiową partnerkę. Boli, że moje największe życiowe leki właśnie się spełniły.
Boli moje zdeptane serce, moja naiwność.
Bławatek
Posty: 1685
Rejestracja: 09 maja 2020, 13:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Terapia a rozwód

Post autor: Bławatek »

Lajlo - teraz masz najgorszy czas, ale to też jest potrzebne by pójść do przody. Ja długo idealizowalam mojego męża, cały czas jak najwięcej dawałam z siebie a co miałam w zamian? Tak jak piszesz- gburowatość, niezadowolenie męża.

Czy ja wiem czy oni są tacy szczęśliwi - mój mąż na razie skacze jak uradowany skowronek, ale do czasu, bo nawet jak teraz jest szczęśliwy z kolejną kowalską to za chwilę spadną im różowe okulary zauroczenia - obojgu lub jednemu. Często właśnie osoby niedojrzałe do tworzenia związku, z jakimiś zaburzeniami, nałogami uciekają w ramiona innych bo nie widzą w sobie "ułomności" lub z wygody nie chcą widzieć.

Na wielu terapiach mi mówiono "czemu pani tak uparcie trzyma się tego męża, przecież on ciągle panią krzywdzi" - bo chciałam być kochana, bo nie chciałam być sama. A przeciez nawet jak mąż był z nami to miłości nie dawał i sama zawsze byłam, on chcial być tylko biorcą.

Wiem, że trudno w to uwierzyć ale pojawia się dobre dni, znajdziesz szczęście. Bo żaden człowiek nie jest gwarantem naszego szczęścia.
Fasolka
Posty: 21
Rejestracja: 14 paź 2023, 22:02
Płeć: Kobieta

Re: Terapia a rozwód

Post autor: Fasolka »

Droga Lajlo,
Jestem w tym samym punkcie co Ty. Pozew w drodze do mnie. Jest Kowalska. Mąż się nie przyznaje. Obydwoje chcą zniszczyć mnie , zabrać mi wszystko. Dziecko bardzo cierpi, ja wypłakuje łzy strumieniami. Piszesz ze on będzie szczęśliwy - nie Lajla nie będzie szczęśliwy dlatego Ze bez Boga nie można zaznać szczęścia. Ostatnio w internecie znalazłam modlitwę i piękne słowa które sobie czytam kilka razy dziennie : „ może kochanka przyjemniejsza jest, ale tylko na chwile…bo nie wiadomo jaką będzie dalej w życiu. Żona,mąż są na co dzień.Mogą dać wszystko to samo, nadto jeszcze - prawdziwa miłość, spokojne oddanie,bezpieczeństwo domu,troskę o potrzeby codzienne,całe swoje życie dają współmałżonkowi. Dlatego nikt i nigdy nie zastąpi męża,żony . Bo jeśli nawet zastąpi cieleśnie to przeszkodzi w dążeniu do zbawienia….. A przy tym sumienie też nie da mu spokoju.Poczucie zła, świadomość zdrady, złamanie Bożych praw- goryczą załatwi każdą inną radość.(wg o. Dominika Widera OCD). I tak” na skutek grzechu stanie się krzyżem sam dla siebie „( wg o. Lomurno OCD).
Lajla
Posty: 99
Rejestracja: 11 lis 2023, 18:05
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Terapia a rozwód

Post autor: Lajla »

Fasolka pisze: 14 lut 2024, 20:08 Droga Lajlo,
Jestem w tym samym punkcie co Ty. Pozew w drodze do mnie. Jest Kowalska. Mąż się nie przyznaje. Obydwoje chcą zniszczyć mnie , zabrać mi wszystko. Dziecko bardzo cierpi, ja wypłakuje łzy strumieniami. Piszesz ze on będzie szczęśliwy - nie Lajla nie będzie szczęśliwy dlatego Ze bez Boga nie można zaznać szczęścia. Ostatnio w internecie znalazłam modlitwę i piękne słowa które sobie czytam kilka razy dziennie : „ może kochanka przyjemniejsza jest, ale tylko na chwile…bo nie wiadomo jaką będzie dalej w życiu. Żona,mąż są na co dzień.Mogą dać wszystko to samo, nadto jeszcze - prawdziwa miłość, spokojne oddanie,bezpieczeństwo domu,troskę o potrzeby codzienne,całe swoje życie dają współmałżonkowi. Dlatego nikt i nigdy nie zastąpi męża,żony . Bo jeśli nawet zastąpi cieleśnie to przeszkodzi w dążeniu do zbawienia….. A przy tym sumienie też nie da mu spokoju.Poczucie zła, świadomość zdrady, złamanie Bożych praw- goryczą załatwi każdą inną radość.(wg o. Dominika Widera OCD). I tak” na skutek grzechu stanie się krzyżem sam dla siebie „( wg o. Lomurno OCD).
Masz racje szczęścia i spokoju oni nigdy nie zaznają. Mój mąż jest toksycznym uzależnionym człowiekiem i za krzywdę naszych dzieci sumienie kiedyś się odezwie.
Fasolka
Posty: 21
Rejestracja: 14 paź 2023, 22:02
Płeć: Kobieta

Kochanki/ kochankowie waszych mężów/żon

Post autor: Fasolka »

Kochani,
Rozpoczynam temat kochanek/kochanków Waszych mężów/żon. Interesuje mnie Wasz stosunek do tych osób trzecich, które wtargnęły do naszych małżeństw. Czy z Waszych doświadczeń wynika ,że Wasi mężowie/żony tworzą z nimi długotrwałe udane relacje? Jak się zachowujecie względem tych osób jeśli Wasze dzieci będą musiały ich/ je widywać?
Bławatek
Posty: 1685
Rejestracja: 09 maja 2020, 13:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Terapia a rozwód

Post autor: Bławatek »

Fasolko ciężki temat rozpoczynasz.

Ja od początku przypuszczałam że mąż kogoś ma, ale on szedł w zaparte. Bałam się hipotetycznej kowalskiej bo wiedziałam, że mnie to zrani, że będzie nam później trudniej wrócić do siebie, ale męczyła mnie też myśl, że ona może być lepsza ode mnie i już mąż nie wróci. Dochodziły do mnie wiadomości, że mój mąż ciągle jest widywany z jedną kobietą, że ona w ciąży, że on u niej mieszka. A mój mąż ciągle w zaparte. Bolało. Wyobrażałam sobie że jadę do nich i robię jej awanturę, albo spotykam ich gdzieś w sklepie i z wściekłością robię wykład. Na szczęście lubię analizować i rozgryzać problemy więc po pewnym czasie stwierdziłam że to bez sensu bo się tylko ośmieszę a i tak będzie to mnie bolało a nie ich. Próbowałam oswoić się z tą myślą, nie wyrażać zgody, ale właśnie nie katować się tym, nie myśleć o sobie źle - bo ja ta przegrana, gorsza.

Mój mąż z pierwszą kowalską, o której wiem był ok 2-3 lat. On twierdzi, że poznał jej prawdziwe oblicze i wolał odejść. Raczej było odwrotnie - to ona się na nim poznała. Teraz mój mąż z dużym prawdopodobieństwem ma nową ukochaną i żyje swoim szczęściem znów zapominając o synu. Trwa to około pół roku - na razie. Bardzo bym nie chciała by mój mąż robił synowi wodę z mózgu (bo on potrafi bez uprzedzenia postawić przed faktem dokonanym - przechodziłam wielokrotnie, nic przyjemnego) i urządzał jakieś spotkania z nią i ewentualnymi jej dziećmi. Ale nawet gdybym bardzo prosiła, to raczej nic nie wskórałam, bo mój mąż zawsze działa po swojemu. Można prosić, ale nie zawsze druga strona respektuje naszą wolę I prośby.
Fasolka
Posty: 21
Rejestracja: 14 paź 2023, 22:02
Płeć: Kobieta

Re: Terapia a rozwód

Post autor: Fasolka »

U mnie sytuacja jest dość świeża bo o Kowalskiej dowiedziałam się miesiąc temu. Mimo dowodów mąż się nie przyznaje. Dziwnie się zachowuje ma tygodnie gdzie chce ciagle przyjeżdżać do dziecka a w innych milczy bez słowa. Przechodzę przez myśli żeby skonfrontować się z ta kobieta, ale stwierdzam ze byłoby to mi uwłaczające. Mąż mieszka z kochanka pokazuje się z nią mi natomiast kłamie w twarz ze jest sam. Mąż zawsze był wpływowy czuje ze Kowalska manipuluje nim skutecznie go od nas odsuwa. Czy z Waszych doświadczeń u mężów są takie momenty większego zaangażowania i wycofania zupełnego z kontaktów? Co wtedy robicie?
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13390
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Terapia a rozwód

Post autor: Nirwanna »

Fasolko - "kowalską" z małej litery.
Możemy tak?
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
Fasolka
Posty: 21
Rejestracja: 14 paź 2023, 22:02
Płeć: Kobieta

Re: Terapia a rozwód

Post autor: Fasolka »

U mnie sytuacja jest dość świeża bo o kowalskiej dowiedziałam się miesiąc temu. Mimo dowodów mąż się nie przyznaje. Dziwnie się zachowuje ma tygodnie gdzie chce ciagle przyjeżdżać do dziecka a w innych milczy bez słowa. Przechodzę przez myśli żeby skonfrontować się z ta kobieta, ale stwierdzam ze byłoby to mi uwłaczające. Mąż mieszka z kochanka pokazuje się z nią mi natomiast kłamie w twarz ze jest sam. Mąż zawsze był wpływowy czuje ze kowalska manipuluje nim skutecznie go od nas odsuwa. Czy z Waszych doświadczeń u mężów są takie momenty większego zaangażowania i wycofania zupełnego z kontaktów? Co wtedy robicie?
Ostatnio zmieniony 19 lut 2024, 17:17 przez Lawendowa, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód: Poprawiono cytowanie
Bławatek
Posty: 1685
Rejestracja: 09 maja 2020, 13:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Terapia a rozwód

Post autor: Bławatek »

Fasolko też przez to przechodziłam. Rzadko która osoba zdradzająca się do tego przyzna. Mój mąż zdradza teraz ponownie i nie ma odwagi się przyznać
- nawet do mnie nie dzwoni, woli kontaktowac się przez syna - całkowita dziecinada.

Zazwyczaj najpierw się wściekałam, że mąż znikał, nie ma czasu dla dziecka, a do tego notorycznie kłamie, a potem jak gdyby nigdy nic bywał u nas nawet codziennie, często dzwonił, proponował różne rzeczy, a za chwilę znów odwrót, wiec po czasie nauczyłam się już tak tego nie przeżywać bo negatywnie to wszystko wpływa na moją psychikę i ciało. Niestety czasami nic do drugiej strony nie trafia. Często głupiałam doszczętnie bo nawet w tych dobrych momentach trzeba było obchodzić się z nim jak z jajkiem bo wystarczyło nie takie spojrzenie, zdanie zbyt rozbudowane, albo skrót myślowy, które on inaczej odczytywał i następował jego odwrót, ciche dni lub złość. Jedynie dziecko korzystało, bo miało częstszy kontakt z ojcem, no ale później następowały tygodnie bez taty bo tata zajęty swoimi sprawami, a to już powodowało smutek u syna.

Zbieram się na odwagę by mężowi wspomnieć, że jeżeli on się dobrze akurat bawi to nie oznacza że jego otoczenie też, a ponieważ żona i syn nie zniknęli tylko dalej odczuwają konsekwencje jego działania więc dobrze by było, by miał na uwadze dobro przynajmniej naszego syna. Ja jestem dojrzalsza to sobie poradzę. Jak zawsze. O syna coraz bardziej się martwię.
WTG
Posty: 34
Rejestracja: 07 wrz 2023, 13:49
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Terapia a rozwód

Post autor: WTG »

Dziewczyny, na podstawie Waszych wpisów wyłania się obraz mężów, którzy robią co chcą i żon, które się na to godzą. Cokolwiek się nie stanie, zawsze mogą do Was wrócić. Jesteście dla nich na wyciągnięcie ręki, więc dlaczego miałoby się to zmienić? Moim zdaniem, tylko jeśli Was rzeczywiście stracą możecie liczyć na jakieś 'otrzeźwienie' z ich strony.
Lajla
Posty: 99
Rejestracja: 11 lis 2023, 18:05
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Terapia a rozwód

Post autor: Lajla »

WTG pisze: 20 lut 2024, 10:14 Dziewczyny, na podstawie Waszych wpisów wyłania się obraz mężów, którzy robią co chcą i żon, które się na to godzą. Cokolwiek się nie stanie, zawsze mogą do Was wrócić. Jesteście dla nich na wyciągnięcie ręki, więc dlaczego miałoby się to zmienić? Moim zdaniem, tylko jeśli Was rzeczywiście stracą możecie liczyć na jakieś 'otrzeźwienie' z ich strony.
No niestety, ale takie rzeczy się nie wydarzą. Mój mąż odszedł szukać szczęścia gdzie indziej, kłamiąc i wypierając się, że nikogo nie ma. Wmawiając mi winę za wszystko. Porzucił mnie, dzieci, zostawił dom swoje marzenie. Dziś jest innym człowiekiem. Dba o siebie, ma siłę, czas, chęci i pieniądze na wszystko. W małżeństwie miałam lenia z wielkim brzuchem leżącego na kanapie, któremu nie chciało się nawet śmieci wyrzucić, bo zmęczony po pracy. Nie miał ochoty na seks, bo uwaga jest już stary! A ledwo po 40..Nic, że młodsza żona, której głowa nigdy nie bolała. Ewidentnie szukał czegoś lepszego.

Dziś ćwiczy, zmienił styl ubierania, a arsenał zabezpieczeń jakie znalazłam w jego mieszkaniu świadczy, że sił na harce ma dość. Do tego kino, koncerty są grane na porządku dziennym.

Do czego ma wracać? Do sfrustrowanej żony? Która robiła awantury, bo pomocy przy dzieciach i obowiązkach domowych zero?
Kiedy można wieść życie jak w Madrycie? Z kochanką? Bez żadnych zobowiązań?
ODPOWIEDZ