Brak nadziei

Powrót to dopiero początek trudnej drogi...

Moderator: Moderatorzy

Zagubiona2107
Posty: 2
Rejestracja: 22 sty 2024, 18:33
Płeć: Kobieta

Brak nadziei

Post autor: Zagubiona2107 »

Witajcie. Jestem tutaj nowa. Chociaż od kilku lat czytam o waszych problemach i często utożsamiam się z niektórymi historiami to nigdy nie odważyłam się nic napisać.

Jestem w trakcie stwierdzania nieważności małżeństwa. Po kilku latach wszystko wraca na nowo.
Z mężem znaliśmy się ponad 10 lat. Dwa lata po ślubie - rozwód. Jestem winna rozpadowi tego małżeństwa.

Mąż wyjeżdżał za granicę, praktycznie od początku naszego związku. Wracał na weekendy po 6-8 tygodniach i spowrotem wyjeżdżał. Zawsze kiedy się żegnaliśmy miałam łzy w oczach i zawsze się modliłam, żeby wrócił szczęśliwie do mnie. Brakowało mi go bardzo. Każda uroczystość, każde wesele, imprezy, zawsze byłam sama. Często mówiłam, prosiłam by został dłużej w domu, żebyśmy spędzali więcej czasu razem jednak według niego nigdy nie rozumiałam jego pracy, że tak się nie da, że musi. Starałam się zrozumieć i pomagałam we wszystkim jak tylko mogłam. Kiedy wracał na weekend często poświęcał sie kolegom, z których to spotkań wracał pijany (był dzieckiem dda bardzo zawładnięty przez tego rodzica ). Miałam wrażenie, że nie czuję potrzeby bycia przy mnie a tylko szuka pretekstu by wyjść do znajomych. Pierwszy mój kryzys był jeszcze przed ślubem, poznałam kogoś z kim mogłam porozmawiać, wyjść wieczorem i po jakimś czasie pękłam..
Zdradziłam.

Czułam się okropnie. Ale ktoś w końcu był obok. Wtedy kiedy potrzebowałam po prostu był. Po kilku spotkaniach zerwałam tą znajomość. Potem zbliżał się nasz ślub i czułam się tak szczęśliwa, że może w końcu w małżeństwie nam się będzie lepiej wiodło, będziemy razem, będzie dobrze. Przed ślubem mąż utrzymywał bliski kontakt ze swoją koleżanką, rozmawiali pisali, zwierzali się sobie. Rok po ślubie zauważyłam że kontakt męża z "koleżanka" jest bliższy. Nigdy nie przyłapałam go na zdradzie ale czułam, że ona jest bliższa jemu niż ja. Miałam problemy ze zdrowiem, nie mogłam na niego liczyć bo miał swoje problemy. W tym czasie znowu poznałam kogoś kto poświęcał mi swój czas. Tak jakby ktoś wyczuwał moment w którym czułam się samotna.

Znowu zdradziłam.

Pomagał mi psychicznie, wysłuchiwał, rozmawiał, poświęcał czas. Czułam jego bliskość. Znowu ktoś obcy był wtedy kiedy potrzebowałam pomocy. Mój mąż się dowiedział, rozwiedliśmy się. Mimo że próbowałam ratować małżeństwo, on nie chciał o tym słyszeć.
Byłam u spowiedzi u księdza który powiedział mi że popełniłam wielki błąd, ale Pan Bóg kocha nawet największych grzeszników a najważniejsze jest by stać się lepszym człowiekiem. By nigdy nie powielać tych błędów. Wiem, że mąż po rozstaniu ze mną był z kobietą, z którą się przyjaźnił jednak im nie wyszło.

A ja? Zmieniłam się. Nie szukałam pocieszenia w nikim. Bardzo długo byłam sama, często chodziłam do kościoła modliłam się by Pan Bóg mi pomógł to przetrwać. Mam ochotę zapaść się pod ziemię kiedy myślę o tym co zrobiłam. Bardzo tęsknię za mężem, kocham Go. Ale wiem, że to już nigdy nie wróci.... Nie u niego. Kiedyś czułam do niego żal, że nie dawał mi tego czego potrzebowałam, a do siebie że nie odeszłam wcześniej. Mimo tego co zrobiłam zawsze był dla mnie najważniejszy. A teraz?
Co wieczór modlę się by Pan Bóg miał Go w opiece, co wieczór mówię mu "dobranoc" ... Nie potrafię bez niego...
Al la
Posty: 2761
Rejestracja: 07 lut 2017, 23:36
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Brak nadziei

Post autor: Al la »

Witaj Zagubiona 2107.

Rzeczywiście niełatwe były relacje w Waszym małżeństwie.
Potem zbliżał się nasz ślub i czułam się tak szczęśliwa, że może w końcu w małżeństwie nam się będzie lepiej wiodło, będziemy razem, będzie dobrze.
Czy rozmawialiście o tym, na jakim fundamencie budujecie Waszą przyszłość? Czy mieliście wspólne zainteresowania?
Jestem w trakcie stwierdzania nieważności małżeństwa.
Kto złożył o stwierdzenie ważności?
Byłam u spowiedzi u księdza który powiedział mi że popełniłam wielki błąd, ale Pan Bóg kocha nawet największych grzeszników a najważniejsze jest by stać się lepszym człowiekiem
Myślę, że spotkałaś mądrego księdza, zawsze jest czas na zmianę, i to dotyczy zarówno Ciebie, jak i Twojego męża. Każdy może się zmienić, a nic tak nie pobudza do zmiany jak własne cierpienie i ból.
Nie potrafię bez niego...
Masz to w sercu, tęsknotę za mężem, może jednak jest nadzieja...

Pozdrawiam, życzę Ci nadziei mimo wszystko.

Dla Boga nie ma bowiem nic niemożliwego (Łk 1,37).

Pamiętaj, że internet nie jest anonimowy, pisząc na forum nie podawaj charakterystycznych szczegółów.
Ty umiesz to, czego ja nie umiem. Ja mogę zrobić to, czego ty nie potrafisz - Razem możemy uczynić coś pięknego dla Boga.
Matka Teresa
Zagubiona2107
Posty: 2
Rejestracja: 22 sty 2024, 18:33
Płeć: Kobieta

Re: Brak nadziei

Post autor: Zagubiona2107 »

Wielokrotnie próbowałam mu wytłumaczyć, że sama nie jestem w stanie wszystkiego zrobić. Kiedy zakładasz rodzinę, nową rodzinę z żoną to wydawało mi się, że ona powinna być najważniejsza. Owszem rodzina w której się wychowaliśmy również, ale dla męża pomoc ojcu alkolikowi była priorytetem. Stawiał go ponad wszystko. Starałam się go wspierać ale ile można, każdego miesiąca odwyku, szpitale i wszystko było na głowie męża gdyż pozostałe rodzeństwo nie miało najmniejszych chęci w pomocy.

Ja złożyłam wniosek o stwierdzenie nieważności. Poczułam, że jeśli ja zawiniłam to chce mu dać "wolność ". Że jeśli kiedyś któreś z nas pozna kogoś to będzie miało "czystą kartę" by zacząć od nowa, od nowa z Bogiem.

Cały czas mam nadzieję, chociaż nie sądzę żebyśmy kiedykolwiek mogli być razem.
Dziewczynazzapalkami
Posty: 72
Rejestracja: 07 mar 2023, 0:03
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Brak nadziei

Post autor: Dziewczynazzapalkami »

Witaj,
Czytając twoje posty mam wrażenie jakbym rozmawiała z własnym M. On też mówi o samotności, uciekaniu od problemów do innych, zgadzanie się na wszystko (w twoim przypadku mam na myśli głównie pomoc teściowi), brak bliskości i totalna ruina jeżeli chodzi o samoocenę.
Z tych treści wybrzmiewa nie tylko żal, ale i przede wszystkim totalny brak własnej wartości. Mojemu M pomaga terapia i motywacja do tego by w końcu pokochać najważniejszego człowieka w swoim życiu, czyli samego siebie. Polecam.

A nadzieję znajdziesz wtedy, gdy uda ci się znaleźć miłość w swoim sercu. Nie u kogoś innego, rodziców, męża czy innych ludzi.
Dobrze że jesteś z Bogiem blisko. Polecam modlić się o pogodę ducha.
Pozdrawiam ciepło;)
ODPOWIEDZ