Kryzys przyszedł podstępnie
Moderator: Moderatorzy
Kryzys przyszedł podstępnie
Witam wszystkich
Opiszę swoją sytuację. Otóż jesteśmy z żoną od prawie 20 lat małżeństwem sakramentalnym, 2 nastoletnich dzieci. Jak w każdym małżeństwie były wzloty i upadki ale zawsze podnosiliśmy się. Od około 2 lat żona zaprzestała mówić kocham Cię, jak ją dopytywałem dlaczego mówiła, że te słowa nie wypowiada się ot tak. Oddaliliśmy się też od Boga, brak chodzenia do kościoła, tylko od święta, totalne lenistwo. Żona czasami chodziła do cerkwii, jak ją pytałem dlaczego to odpowiadała, że wszystko jest podobnie.
4 lata temu zbudowaliśmy domek letniskowy, ja do reszty byłem pochłonięty tym działaniem, teraz widzę, że nie słuchałem żony i nie opiekowałem się nią tak jakby tego oczekiwała. I tak to trwało. Praca, dom, praca, dom. Wspólne wakacje spędzaliśmy razem z dziećmi. Sami raczej nie wyjeżdżaliśmy choć żona prosiła aby się oderwać, dzieci do dziadków. Ja raczej patrzyłem przez pryzmat rodziny, chciałem aby razem zawsze być z całą rodziną.
Teraz wiem też, że nie stałem za żoną kiedy byliśmy np. u moich rodziców, byłem zawsze neutralny, nie umiałem za nią stanąć. Wiele razy mi to mówiła.
Sfera uczuciowa była kiedyś bdb. Z biegiem czasu jakoś wszystko wyschło. Żona teraz mówi, że była ze mną w tych sprawach z obowiązku.
Od kilku lat żona chodzi do psychoterapeuty, zaczęła około 2 lata po urodzeniu córki i w tym samym czasie zdiagnozowano u niej nie złośliwy guz w głowie. Wiedziałem, że sobie nie radzi ja jej też zbytnio nie pomagałem, nie byłem z nią zawsze i we wszystkim. O tym, że chodzi sam się domyśliłem, ale dopytując mówiła, że nie jesteś moim przyjacielem i nie będę Ci mówić.
Kryzys pojawił się kiedy żona wróciła ze szkolenia 2 tyg w służbach mundurowych. Było to jesienią 2023. Poszła tam aby się realizować a jednocześnie dla dodatkowych pieniędzy. Wiele razy w połowie miesiąca już narzekałem że nie ma kasy i po co wydajesz. Ona wzięła to na klatę i poszła do służb.
Po powrocie już był inna, odmieniona, myślami gdzieś indziej. Nie chciała mnie pocałować, każdy mój dotyk odpychała, myślała, że chcę tylko jednego.
Życie intymne zanikło. Czasami się przytuliła, w listopadzie pocałowała w policzek i przytuliła, zapytałem co ją do tego skłoniło, odpowiedziała, że pewnie tego oczekiwałem i że szkoda jej się zrobiło, że jestem taki zbity.
Święta Bożego Narodzenia spędziliśmy w domu. Pamiętam, jak podczas łamania opłatkiem powiedziała, że ma nadzieję, że to ostatnie takie święta i tyle. Ja ją potem w żartach dopytałem co to znaczyło, że nie będziemy już razem??? Nie pamiętam co odpowiedziała.
Sylwester spędziliśmy w domu a w zasadzie żona, dzieci i przyjaciółka zza ściany, ja byłem w oddzielnym pokoju jakoś na fochu.
Styczeń 2024 kulminacja. Sytuacja robiła się dość napięta, nie umiałem dotrzeć do żony. Ona w tablecie komórce, ja przed tv. Coś mi nie grało. Pamiętam jak wspomniałem, że córka ma koleżankę co chyba jej rodzice nie są razem, a ona bez zastanowienia odparła, że może tak lepiej jak dzieci nie widzą rodziców kłócących się i lepiej się zostać. Temat pociągnąłem, żona stwierdziła, że już nic do mnie nie czuje i mnie nie kocha i musimy pomyśleć jak to formalnie zrobić. Już snuła plany, że mieszkanie wspólne będzie dla niej i dzieci a ja sobie czegoś poszukam. Ja jestem bardzo naiwny, ufam żonie i w pewnym momencie pomyślałem może i tak trzeba zrobić. Bo jak się nie klei to jakie wyjście. Żona stwierdziła, że teraz już wie czego chce, choćby miała być sama do końca życia.
Nic mi nie pasowało, coś mnie tknęło, sprawdziłem billing. Od czerwca 2023 roku smsy z jednym numerem. Po kilkaset miesięcznie, do tego rozmowy tel – rzadko ale długie po 40 - 50 min. Pisała jak byliśmy razem na wczasach, na wyjeździe itd. Dzwoniła jak mnie nie było, jak naprawiałem jej auto.
Napisałem do tego gościa z prośbą o spotkanie – nic nie odpisał, żonie powiedziałem o tym. Ona mówi, że to nie romans ani zdrada, jak ja zapytałem czy zauroczenie to się zmieszała. Mówi, że to ktoś ważny ale nie na tyle aby postawić małżeństwo na szali. Mówiła, że dajemy sobie czas i zobaczymy. Kilka dni potem powiedziała, że tylko tak na odczepnego mówiła.
Zadzwoniłem do swojej siostry i wybuchłem płaczem, opisałem co i jak, bo już nie umiałem dusić tego w sobie. Powiedziałem też dla swoich rodziców. Żona o tym wiedziała. Dalej rozmawialiśmy ona kategorycznie stała na stanowisku, że jedyne co to będziemy rozmawiać o formalnych sprawach. Nie wytrzymałem. Powiedziałem, że jadę do jej rodziców powiedzieć co i jak. Nim zajechałem już oni wiedzieli od niej. Jej mama rozmawiała z nią, zapewniała, że nie ma nikogo trzeciego.
Po powrocie stwierdziła, iż dziękuję mi że ja wyręczyłem i powiedziałem, a potem że jak, dziecko się zachowałem. Ja potrzebowałem pomocy, tylko pomocy, sam nie dźwignąłem tego.
Aktualna sytuacja jest taka. Wracam do Boga, modlę się aby Bóg dał rozpoznać co robić, wiem już, że będę trwał do końca póki sił mi nie braknie. Czuję, że ten kryzys to już naprawdę ostatni dzwonek aby się wsiąść za siebie bo na to mam realny wpływ. Żona powiedziała, że skoro nie mamy szans na podział mieszkania itp. to możemy być małżeństwem na papierze, nic poza tym.
Wczoraj mi powiedziała, jak ją zapytałem czy jest ze mną szczera, odpowiedziała, że tak, na tyle ile sumienie jej pozwala.
Wiem, że nadal pisze z tym kimś i mi nie mówi całej prawdy, to bardzo mnie boli, mówi, że nie mogę jej zabronić niczego. Mówi, że nie ma zaufania do mnie, że ją inwigiluję. Nie patrzę już w billingi bo bym zwariował, sama z resztą przeniosła fv na swój mail. Strasznie się wnerwiała skąd ja wiem itd. W oczach widziałem taką złość jak nigdy dotąd.
Obrałem drogę, że będę zawsze stał przy rodzinie, dla dobra dzieci i wierzę, że żona się opamięta i coś drgnie.
Opiszę swoją sytuację. Otóż jesteśmy z żoną od prawie 20 lat małżeństwem sakramentalnym, 2 nastoletnich dzieci. Jak w każdym małżeństwie były wzloty i upadki ale zawsze podnosiliśmy się. Od około 2 lat żona zaprzestała mówić kocham Cię, jak ją dopytywałem dlaczego mówiła, że te słowa nie wypowiada się ot tak. Oddaliliśmy się też od Boga, brak chodzenia do kościoła, tylko od święta, totalne lenistwo. Żona czasami chodziła do cerkwii, jak ją pytałem dlaczego to odpowiadała, że wszystko jest podobnie.
4 lata temu zbudowaliśmy domek letniskowy, ja do reszty byłem pochłonięty tym działaniem, teraz widzę, że nie słuchałem żony i nie opiekowałem się nią tak jakby tego oczekiwała. I tak to trwało. Praca, dom, praca, dom. Wspólne wakacje spędzaliśmy razem z dziećmi. Sami raczej nie wyjeżdżaliśmy choć żona prosiła aby się oderwać, dzieci do dziadków. Ja raczej patrzyłem przez pryzmat rodziny, chciałem aby razem zawsze być z całą rodziną.
Teraz wiem też, że nie stałem za żoną kiedy byliśmy np. u moich rodziców, byłem zawsze neutralny, nie umiałem za nią stanąć. Wiele razy mi to mówiła.
Sfera uczuciowa była kiedyś bdb. Z biegiem czasu jakoś wszystko wyschło. Żona teraz mówi, że była ze mną w tych sprawach z obowiązku.
Od kilku lat żona chodzi do psychoterapeuty, zaczęła około 2 lata po urodzeniu córki i w tym samym czasie zdiagnozowano u niej nie złośliwy guz w głowie. Wiedziałem, że sobie nie radzi ja jej też zbytnio nie pomagałem, nie byłem z nią zawsze i we wszystkim. O tym, że chodzi sam się domyśliłem, ale dopytując mówiła, że nie jesteś moim przyjacielem i nie będę Ci mówić.
Kryzys pojawił się kiedy żona wróciła ze szkolenia 2 tyg w służbach mundurowych. Było to jesienią 2023. Poszła tam aby się realizować a jednocześnie dla dodatkowych pieniędzy. Wiele razy w połowie miesiąca już narzekałem że nie ma kasy i po co wydajesz. Ona wzięła to na klatę i poszła do służb.
Po powrocie już był inna, odmieniona, myślami gdzieś indziej. Nie chciała mnie pocałować, każdy mój dotyk odpychała, myślała, że chcę tylko jednego.
Życie intymne zanikło. Czasami się przytuliła, w listopadzie pocałowała w policzek i przytuliła, zapytałem co ją do tego skłoniło, odpowiedziała, że pewnie tego oczekiwałem i że szkoda jej się zrobiło, że jestem taki zbity.
Święta Bożego Narodzenia spędziliśmy w domu. Pamiętam, jak podczas łamania opłatkiem powiedziała, że ma nadzieję, że to ostatnie takie święta i tyle. Ja ją potem w żartach dopytałem co to znaczyło, że nie będziemy już razem??? Nie pamiętam co odpowiedziała.
Sylwester spędziliśmy w domu a w zasadzie żona, dzieci i przyjaciółka zza ściany, ja byłem w oddzielnym pokoju jakoś na fochu.
Styczeń 2024 kulminacja. Sytuacja robiła się dość napięta, nie umiałem dotrzeć do żony. Ona w tablecie komórce, ja przed tv. Coś mi nie grało. Pamiętam jak wspomniałem, że córka ma koleżankę co chyba jej rodzice nie są razem, a ona bez zastanowienia odparła, że może tak lepiej jak dzieci nie widzą rodziców kłócących się i lepiej się zostać. Temat pociągnąłem, żona stwierdziła, że już nic do mnie nie czuje i mnie nie kocha i musimy pomyśleć jak to formalnie zrobić. Już snuła plany, że mieszkanie wspólne będzie dla niej i dzieci a ja sobie czegoś poszukam. Ja jestem bardzo naiwny, ufam żonie i w pewnym momencie pomyślałem może i tak trzeba zrobić. Bo jak się nie klei to jakie wyjście. Żona stwierdziła, że teraz już wie czego chce, choćby miała być sama do końca życia.
Nic mi nie pasowało, coś mnie tknęło, sprawdziłem billing. Od czerwca 2023 roku smsy z jednym numerem. Po kilkaset miesięcznie, do tego rozmowy tel – rzadko ale długie po 40 - 50 min. Pisała jak byliśmy razem na wczasach, na wyjeździe itd. Dzwoniła jak mnie nie było, jak naprawiałem jej auto.
Napisałem do tego gościa z prośbą o spotkanie – nic nie odpisał, żonie powiedziałem o tym. Ona mówi, że to nie romans ani zdrada, jak ja zapytałem czy zauroczenie to się zmieszała. Mówi, że to ktoś ważny ale nie na tyle aby postawić małżeństwo na szali. Mówiła, że dajemy sobie czas i zobaczymy. Kilka dni potem powiedziała, że tylko tak na odczepnego mówiła.
Zadzwoniłem do swojej siostry i wybuchłem płaczem, opisałem co i jak, bo już nie umiałem dusić tego w sobie. Powiedziałem też dla swoich rodziców. Żona o tym wiedziała. Dalej rozmawialiśmy ona kategorycznie stała na stanowisku, że jedyne co to będziemy rozmawiać o formalnych sprawach. Nie wytrzymałem. Powiedziałem, że jadę do jej rodziców powiedzieć co i jak. Nim zajechałem już oni wiedzieli od niej. Jej mama rozmawiała z nią, zapewniała, że nie ma nikogo trzeciego.
Po powrocie stwierdziła, iż dziękuję mi że ja wyręczyłem i powiedziałem, a potem że jak, dziecko się zachowałem. Ja potrzebowałem pomocy, tylko pomocy, sam nie dźwignąłem tego.
Aktualna sytuacja jest taka. Wracam do Boga, modlę się aby Bóg dał rozpoznać co robić, wiem już, że będę trwał do końca póki sił mi nie braknie. Czuję, że ten kryzys to już naprawdę ostatni dzwonek aby się wsiąść za siebie bo na to mam realny wpływ. Żona powiedziała, że skoro nie mamy szans na podział mieszkania itp. to możemy być małżeństwem na papierze, nic poza tym.
Wczoraj mi powiedziała, jak ją zapytałem czy jest ze mną szczera, odpowiedziała, że tak, na tyle ile sumienie jej pozwala.
Wiem, że nadal pisze z tym kimś i mi nie mówi całej prawdy, to bardzo mnie boli, mówi, że nie mogę jej zabronić niczego. Mówi, że nie ma zaufania do mnie, że ją inwigiluję. Nie patrzę już w billingi bo bym zwariował, sama z resztą przeniosła fv na swój mail. Strasznie się wnerwiała skąd ja wiem itd. W oczach widziałem taką złość jak nigdy dotąd.
Obrałem drogę, że będę zawsze stał przy rodzinie, dla dobra dzieci i wierzę, że żona się opamięta i coś drgnie.
Ostatnio zmieniony 12 lut 2024, 15:45 przez Al la, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód: poprawiono szczegółowe dane
Powód: poprawiono szczegółowe dane
Re: Kryzys przyszedł podstępnie
Witaj r0ck.
Napisałeś dosyć jasno jak przychodził kryzys w Wasze małżeństwo, i to wcale nie podstępnie, bo sami oddalaliście się od siebie.
Mówi o tym ks. Marek Dziewiecki w konferencjach z rekolekcji wspólnotowych "Pokonywanie trudności w małżeństwie i rodzinie" https://www.youtube.com/watch?v=Zqz4LLs ... XQqsf-vt2c
Dlatego warto szukać, aby odzyskać siebie, znaleźć też wspólnotę, tu mapa ognisk sycharowskich https://sychar.org/mapa-ognisk/ i lista polecanych lektur viewtopic.php?f=10&t=383
Powtarzamy tu, na forum, że zmianę zaczynamy od siebie.
Pozdrawiam i pamiętaj, że internet nie jest anonimowy, zwróć uwagę na niepodawanie charakterystycznych szczegółów.
Napisałeś dosyć jasno jak przychodził kryzys w Wasze małżeństwo, i to wcale nie podstępnie, bo sami oddalaliście się od siebie.
Mówi o tym ks. Marek Dziewiecki w konferencjach z rekolekcji wspólnotowych "Pokonywanie trudności w małżeństwie i rodzinie" https://www.youtube.com/watch?v=Zqz4LLs ... XQqsf-vt2c
Słuszne wnioski, dobrze przeżyty kryzys pozwala spojrzeć z innej perspektywy na przeszłość, ale też ważna jest wiedza, której się naturalnie zaczyna szukać, aby zrozumieć, to cię się przydarzyło.Wracam do Boga, modlę się aby Bóg dał rozpoznać co robić, wiem już, że będę trwał do końca póki sił mi nie braknie. Czuję, że ten kryzys to już naprawdę ostatni dzwonek aby się wsiąść za siebie bo na to mam realny wpływ.
Dlatego warto szukać, aby odzyskać siebie, znaleźć też wspólnotę, tu mapa ognisk sycharowskich https://sychar.org/mapa-ognisk/ i lista polecanych lektur viewtopic.php?f=10&t=383
Powtarzamy tu, na forum, że zmianę zaczynamy od siebie.
Na pewno dostaniesz w tej kwestii wsparcie od naszych forumowiczów.Obrałem drogę, że będę zawsze stał przy rodzinie, dla dobra dzieci i wierzę, że żona się opamięta i coś drgnie.
Pozdrawiam i pamiętaj, że internet nie jest anonimowy, zwróć uwagę na niepodawanie charakterystycznych szczegółów.
Ty umiesz to, czego ja nie umiem. Ja mogę zrobić to, czego ty nie potrafisz - Razem możemy uczynić coś pięknego dla Boga.
Matka Teresa
Matka Teresa
Re: Kryzys przyszedł podstępnie
Dziękuję za wsparcie, bardzo mi jest potrzebne, sam nie dam rady
-
- Posty: 242
- Rejestracja: 18 mar 2022, 23:38
- Jestem: po rozwodzie
- Płeć: Mężczyzna
Re: Kryzys przyszedł podstępnie
Nie wiem, czy znasz już tzw. listę Zerty - warto przeczytać i wziąć do serca.
Jeden z punktów mówi o ile pamiętam: nie wierz w nic co usłyszysz i tylko w połowę tego co widzisz...
Więc nie bierz specjalnie do serca wywodów małżonki. Często te argumenty są tworzone nieco na siłę, aby poprzeć i utwierdzić się w podjętej decyzji.
Trudna to droga, zwłaszcza teraz na początku kiedy wygląda na to, że "wszystko runęło i marny koniec nadchodzi".
I wiem, że ciężko Ci w to teraz będzie uwierzyć, ale i ja i wiele innych Sycharków pewnie potwierdzi, że ciężki kryzys jakiego doświadczyliśmy był jednocześnie błogosławieństwem i punktem zwrotnym - od którego można było zacząć nowe życie ze znacznie lepszą jakością i wartością tego życia.
Na razie nie liczyłbym na szybkie opamiętywanie i "drganie".
To raczej maraton niż sprint, więc dobrze rozłóż siły - to miesiące i lata odbudowywania siebie i relacji (ale w pierwszej kolejności siebie). Zadbaj o zdrowie - sen, dieta, sport. (wiem wiem, banały, ale naprawdę nie można o tym zapominać)
Nie nadskakuj żonie, nie prowokuj rozmów (zwłaszcza o wspólnej przyszłości).
Zajmij się w 100% sobą i dziećmi. Zwłaszcza pielęgnuj relację z dziećmi - dla nich to też trudny czas. Bądź blisko, czytaj, pomagaj w lekcjach, rozmawiaj.
A - i nie kamienuj się za bardzo - to też taka faza na początku, gdzie ten odtrącony chętnie bierze wszystko na swoje barki, winy swoje i nie swoje... jak leci. Nie ma co - na kryzys zawsze pracują dwie strony (może nie zawsze idealnie po 50%) ale jednak każda ze stron ma swoje "za uszami".
Poczytaj inne wątki - a - i nie szukaj pocieszenia w alkoholu jakby Ci taki niemądry pomysł przyszedł do głowy - to marny i podstępy "pocieszyciel".
Re: Kryzys przyszedł podstępnie
Tak listę Zerty znam i staram się stosować, teraz widzę braki z kontaktem z dziećmi, wiem gdzie nawaliłem, ale też chcę odbudować relację. Staram się nie nadskakiwać żonie, ale to jest trudne. Pomagam w prowadzeniu domu, robię to co do tej pory, jestem sobą. Normalnie rozmawiamy, nawet z szacunkiem itd. Nie zaczepiam tematu drażliwego. Żona w tej chwili jest chora - jakieś przeziębienie. Wczoraj wykupiłem jej leki bo tak czułem, że muszę, że chcę.
Nie obwiniam się w 100% za to co się stało. Wiem, gdzie mam pole do poprawy. Kiedyś po rozmowach z żoną olewałem te sprawy, teraz tego żałuję. Zabrakło komunikacji, wysłuchania itp.
Wytłumaczcie mi proszę co znaczy nie wierzyć w to co mówi żona i tylko połowę co widzisz? Czyli wszystko co powie traktować jak kłamstwo?
Nie obwiniam się w 100% za to co się stało. Wiem, gdzie mam pole do poprawy. Kiedyś po rozmowach z żoną olewałem te sprawy, teraz tego żałuję. Zabrakło komunikacji, wysłuchania itp.
Wytłumaczcie mi proszę co znaczy nie wierzyć w to co mówi żona i tylko połowę co widzisz? Czyli wszystko co powie traktować jak kłamstwo?
Re: Kryzys przyszedł podstępnie
wg mnie nie jest kłamstwem to co mówi aktualnie żona bo to sa jej interpretacje istniejących faktów i jej werbalizowania tego co wydaje się jej że czuje.
"Amok " w kryzysie to stan emocjonalny który ja mogę porównać do "stanu ograniczonej świadomości". Wszystko co wiąze się z obiektem "amoku" jest idealizowane a to co dotyczy współmałżonka jawi się jak jedno pasmo nieszczęść i zranień.
Przepraszam Panie za pewne uogólnienie, lecz często w przekazie werbalnym u kobiet "nie" wcale nie znaczy "nie". Wielokrotnie same kobiety-a szczególnie te "w amoku" -(z resztą mężczyźni też) mówiły że czasami to one same siebie nie są w stanie zrozumieć.
Może rozeznaj gdzie w Twojej okolicy jest ognisko Sychar i idź na spotkanie.
To forum jest mocna grupą wsparcia , z ogromnym zasobem doświadczeń. Pisz tu, pytaj, czerp ze zbiorowej mądrości forum. Są tu osoby w różnych stadiach kryzysu.....sa tacy co piszą o sobie "po kryzysie"..... w trwale rozwalonych związkach.....i po spektakularnych powrotach do współmałżonków..
Jest lista specjalistycznych lektur.....
To forum jest takim miejscem gdzie dość bezpiecznie możesz "zwentylować" swoje buzujące emocje, a te uwolnione, nazwane ju ztak mocno nie "rozsadzają" emocjonalności.
Pogody Ducha .....mimo wszystko
Re: Kryzys przyszedł podstępnie
Dziękuję Bogu, że tak szybko mnie nakierował na to forum - poleciła mi je moja koleżanka z pracy, która trochę wie o moich problemach.
Dokładnie tak odbieram teraz swoją żonę - żyje jak w amoku. Nic do niej nie dociera, czuje się tak jakbym dobił do ściany/muru. Choć muszę powiedzieć, że w rzeczach przyziemnych jak dom, dzieci itd teraz się dogadujemy jakby lepiej. Ostatnio wyzwała mnie od chama, powiedziałem, że nie życzę sobie aby mnie tak obrażała - wyszedłem do piwnicy - jak wróciłem powiedziała przepraszam. Potraktowałem to jako dobrą kartę. Kiedyś dość często mnie tak wyzywała od debili, chamów itd. Nie postawiłem granicy, nic nie mówiłem myślałem, że tak będzie lepiej. Teraz wiem, że nie tędy była droga a małżeństwo to nie bajka i samo się nie przeżyje. Może dopiero teraz dojrzałem do bycia prawdziwym mężem?
Dokładnie tak odbieram teraz swoją żonę - żyje jak w amoku. Nic do niej nie dociera, czuje się tak jakbym dobił do ściany/muru. Choć muszę powiedzieć, że w rzeczach przyziemnych jak dom, dzieci itd teraz się dogadujemy jakby lepiej. Ostatnio wyzwała mnie od chama, powiedziałem, że nie życzę sobie aby mnie tak obrażała - wyszedłem do piwnicy - jak wróciłem powiedziała przepraszam. Potraktowałem to jako dobrą kartę. Kiedyś dość często mnie tak wyzywała od debili, chamów itd. Nie postawiłem granicy, nic nie mówiłem myślałem, że tak będzie lepiej. Teraz wiem, że nie tędy była droga a małżeństwo to nie bajka i samo się nie przeżyje. Może dopiero teraz dojrzałem do bycia prawdziwym mężem?
Re: Kryzys przyszedł podstępnie
nie wiem czy Cię pocieszę........ dojrzewanie do bycia mężem i tatą(nie ojcem-bo ojcem może być prawie każdy mężczyzna a na bycie TATĄ to trzeba popracować) to raczej nie kończący się maraton
Granice w relacji to jedna z niedocenianych zasad. Granice zaczyna się od siebie .Nie pozwalam sobie na krzywdzenie i nie pozwalam siebie krzywdzić.
PD
Re: Kryzys przyszedł podstępnie
Oczywiście masz rację, dopiero dociera do mnie jaki ogrom pracy przede mną, ale dzięki Bogu i Wam drodzy forumowicze ufam że, się uda.
Re: Kryzys przyszedł podstępnie
Wczoraj zacząłem słuchać konferencje ks. Drzewieckiego, szkoda, że wcześniej tego nie posłuchałem.
Re: Kryzys przyszedł podstępnie
Poprawka w kwestii formalnej - to ks. Marek Dziewiecki
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
Jan Paweł II
Re: Kryzys przyszedł podstępnie
upps, sorki
Re: Kryzys przyszedł podstępnie
Kolejna porażka, kupiłem różę dla żony, bo zawsze tak robiłem - stwierdziła, abym ją zabrał albo dał córce. Mówiła, że daje się zakochanym, ja mówię, że kocham a ona że nie. I dodała, że nie chce być nie miła. Wstawiłem do wody i wyszedłem. Wiem wiem, lista Zerty. Ale jakoś nie umiałem. W sumie nie nastawiałem się na nic większego. Żyjemy dalej. Dobrego dnia.
ps. mam wrażenie jakby ona też wdrażała listę Zerty nieświadomie. Możliwe?
ps. mam wrażenie jakby ona też wdrażała listę Zerty nieświadomie. Możliwe?
Re: Kryzys przyszedł podstępnie
aaa i jakoś mi z tym nie jest źle. Odrzuciła - miała prawo.
-
- Posty: 242
- Rejestracja: 18 mar 2022, 23:38
- Jestem: po rozwodzie
- Płeć: Mężczyzna
Re: Kryzys przyszedł podstępnie
Ej, ale nie możesz robić "JAK ZAWSZE" - to co robiłeś zawsze jak widać doprowadziło Was do punktu w którym jesteście.r0ck pisze: ↑14 lut 2024, 10:23 Kolejna porażka, kupiłem różę dla żony, bo zawsze tak robiłem - stwierdziła, abym ją zabrał albo dał córce. Mówiła, że daje się zakochanym, ja mówię, że kocham a ona że nie. I dodała, że nie chce być nie miła. Wstawiłem do wody i wyszedłem. Wiem wiem, lista Zerty. Ale jakoś nie umiałem. W sumie nie nastawiałem się na nic większego. Żyjemy dalej. Dobrego dnia.
ps. mam wrażenie jakby ona też wdrażała listę Zerty nieświadomie. Możliwe?
Trzeba teraz robić INACZEJ.
Swoją drogą, ja zawsze kupowałem równolegle kwiatka też dla córci - mojej pięknej walentyneczki
A co do żony - nie, myślę, że nie wdraża żadnej listy. Ona raczej nie musi - u niej pękło coś (odwiesiła się) wcześniej i tyle.