Jak żyć...

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Pogodna95
Posty: 19
Rejestracja: 19 lut 2024, 13:31
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Jak żyć...

Post autor: Pogodna95 »

No chyba w sumie nie jest tak super jak pisałam... Dziś dzień kobiet a mój mąż spędził większości dnia niewiadomo gdzie.. podejrzewam że z nią.. Zdenerwowałam się że tak olewa to wszystko, mamy 3 synów i powinien uczyć ich jak się zachować w tym dniu, wygarnęłam mu to przez smsa.. później wrócił z kwiatami od niego i od dzieci i też pojechał z nimi do babć żeby dali prezenty ale kurcze nie mogę patrzeć na ten bukiet... Jak dla mnie jest fałszywy i to taki troche "ochłap" żebym się nie czepiała... Pokłóciliśmy się o to że mąż znowu wyjezdza na weekend, wziął swoje rzeczy i niedawno pojechał.. nie wiem czy do niej czy do mamy czy gdzie...wróci w niedzielę wieczorem jak dzieci będą spać i od razu jedzie w delegację więc chłopcy widzieli go łącznie może 4 godziny? Ja już nie rozumiem jego zachowania. Są dni że jest do rany przyłóż, dzwoni, pisze a jak jest w domu to zagaduje ciągle i widać że szuka kontaktu ale są dni szczególnie po tym jak się z nią spotka że coś w niego wstępuje. Wtedy się rozwodzi, wtedy ja jestem najgorsza i dzieci też go średnio interesują. Wiem że dalej ma kontakt z tą dziewczyną, sam mi się przyznał do tego ale twierdzi że nie jest tak jak ja myślę no ale kurcze przecież tak się nie da żyć.. chciałam o to walczyć, jesteśmy młodzi, mamy małe dzieci ale chyba pomału brakuje mi sił. Bardzo boli mnie rola "tej drugiej" i jego teksty "nie muszę Ci się spowiadać" albo "to nie Twoja sprawa". Nie wiem jak to ugryźć, staram się nie interesowac jego życiem, nie pytać no ale ja znam go jak własną kieszeń i widzę po nim ciągle jak coś kręci.. Modlę się, chodzę do kościoła na tyle na ile mogę, trochę mnie to uspokaja no ale żal mi chłopaków, oni tak bardzo czekają na ojca a on woli wyjeżdżać sam bo potrzebuje odpocząć 😑
Bławatek
Posty: 1685
Rejestracja: 09 maja 2020, 13:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Jak żyć...

Post autor: Bławatek »

Pogodna przytulam Cię mocno.

Nie ma nic gorszego jak ciągle huśtawki i niewiadome. Ja w pewnym momencie miałam dość tych zmiennych zachowań i się wycofałam. Jestem jak ten lisek z Małego Księcia - trzeba mnie oswoić bym mogła zaufać, jak ufam to na całego, ale jak mnie zrani ktoś to przestaję ufać i znów musi mnie ktoś lub ja sama się oswoić.

Mój mąż nigdy nie uczył syna że należy świętować urodziny, Dzień Kobiet, Dzień Matki i wręczać np. kwiaty, upominki - to zawsze ja musiałam przypominać i wskazywać co powinni zrobić. Ostatnio przypomniałam synowi o urodzinach taty - zadzwonił do niego z życzeniami. Ale nie sugerowałam synowi by coś tacie kupił, czy sam np. czekoladki ze swojej szafki mu podarował. Jakoś mi się już nie chce wszystkiego ogarniać i za wszystkich myśleć. Kwiatki dla kobiet z rodziny synowi kupiłam i wręczył, ale dla mnie sam kupił kwiatka więc, może sam się powoli nauczy by o innych pamiętać, obdarowywac kogoś.

Niestety, kowalskie często kradną czas, który ojcowie mogliby spędzać z dziećmi. A nas matki to przecież tak bardzo boli. Mój mąż potrafi syna widzieć 2 x po 1 godzinie w tygodniu - cóż to jest? NIC.

Może warto porozmawiać z mężem i ustalić chociaż jeden dzień cały z chłopcami. Bo takie przyzwalanie na nieobecność męża coraz bardziej może popychać go w ramiona kowalskiej. Ale też wiem, że to jest atrakcyjniejsze niż zabawa z dziećmi, bycie w domu. Mój mąż jak nie ma nikogo to bywa u nas codziennie, proponuje różne rzeczy, a wystarczy, że w jego życiu pojawia się jakaś pani to zapomina całkowicie o swoim dziecku. I tak co jakiś czas. Nie mam do niego zaufania, a on nie robi nic bym je choć trochę odzyskała. Już sama nie wiem co o nim myśleć.

Siłę mi daje dobry kontakt z synem, nasza relacja. Mąż niech żałuje, że tego nie ma. Tobie też tego życzę.
Pogodna95
Posty: 19
Rejestracja: 19 lut 2024, 13:31
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Jak żyć...

Post autor: Pogodna95 »

Moja sytuacja jest conajmiej patowa... Przez 2-3 tygodnie było między nami super, no dawno się tak nie dogadywaliśmy aż do piątku.. mieliśmy lekka sprzeczke i on wtedy znowu wyskoczył z tekstem że "nie jesteśmy razem" i zniknął na całą noc.. tej nocy też go nie było, wypielęgnowal się przed lustrem, wypryskal perfumami i z głupim uśmiechem wyszedł. Wrócił rano i całe przedpołudnie spał bo był zmęczony... Nie wytrzymałam, zrobiłam awanturę, wygarnęłam mu wszystko.. niestety przy dzieciach ale to było silniejsze ode mnie, myślałam że wybuchnę jak widziałam jak on śpi a chłopcy po nim skaczą bo szukają jego uwagi. Kłótnia była ostra z obu stron, on to nagrał (oczywiście tylko moja kwestie) i pojechał się poskarżyć do mamusi.. Mam dość i nie wiem co robić .. chciałabym żeby się wyprowadził i dał nam żyć w spokoju bez tych huśtawek emocjonalnych ale on w ogole takiego zamiaru nie ma... Siedzi tu i mnie gnębi, swoimi cudownym humorem i znikaniem na noce.. przecież to jest nieludzkie😑 moja mama naciska żebym wzięła dzieci i się do niej przeprowadzila ale ja nie chcę im tego robić, oni są bardzo przywiązani do tego mieszkania, u babci jest fajnie ale tak max 3 dni, później już chcą wracać do domu no i stąd mam 300 m do przedszkola a nie 12km tak jak od mamy.. Zauważyłam tez że im bardziej ja go ignoruje tym bardziej on szuka ze mną kontaktu, po kilku dniach za mną chodzi, zaczepia, dzwoni i szuka niewiadomo czego a jak tylko coś jest nie tak jak on chce to od razu się wycofuje i stawia kontrę.. już myślałam że może on ma jakąś dwubiegunowke bo przecież to jestem nieracjonalne😑 przepraszam że tak chaotycznie to opisałam ale jestem cala w nerwach
Sefie
Posty: 638
Rejestracja: 23 paź 2021, 23:01
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Jak żyć...

Post autor: Sefie »

Pogodna95 pisze: 24 mar 2024, 14:46 Zauważyłam tez że im bardziej ja go ignoruje tym bardziej on szuka ze mną kontaktu, po kilku dniach za mną chodzi, zaczepia, dzwoni i szuka niewiadomo czego a jak tylko coś jest nie tak jak on chce to od razu się wycofuje i stawia kontrę.. już myślałam że może on ma jakąś dwubiegunowke bo przecież to jestem nieracjonalne😑
To żadne zaburzenie, w zasadzie "normalne" zachowanie. Faceci to łowcy, zwierzyna ucieka, trzeba zacząć polować albo co najmniej węszyć.
Dasz mężowi przestrzeń, nieco się odizolujesz, zadbasz o siebie to zacznie dostawać fioła :)
Miłości bez krzyża nie znajdziecie, a krzyża bez miłości nie uniesiecie.
Jan Paweł II
Bławatek
Posty: 1685
Rejestracja: 09 maja 2020, 13:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Jak żyć...

Post autor: Bławatek »

Pogodna95 nie łatwo zachować spokój gdy mąż zamiast kochać żonę i dzieci i z nimi spędzać czas zaczyna się stroić i wychodzi wieczorem, nie wracając na noc do domu. Może niekoniecznie w formie kłótni czy krzyku, ale dobrze powiedzieć drugiej stronie, że jej zachowanie nas rani, nam przeszkadza, że druga strona przekracza granice obszarów, w których dobrze sie czujemy. To jest twardą miłość - posłuchaj co na temat twardej miłości mówi ks. Marek Dziewiecki. Ale niestety druga strona, która jest w kryzysie, błądzi, oczekuje naszej pobłażliwości, potulności, tego, że bez marudzenia będziemy trwać oraz z chęcią będziemy brac na siebie konsekwencje ich czynow czyli potrzebują naiwności naszej. Niestety bywa tak, że ani twarda miłość ani ta naiwna nie działa na męża. Ja na początku nie znając nagrań ks. Dziewieckiego stosowałam twardą miłość, ale mąż myślał, że go atakuję. Gdy zmienilam nastawienie i miłością miłosierną i pokorną do jego podchodziłam to i tak do końca nie chciał zmienić swojego krzywdzącego zachowania - bo przecież ma prawo do szczęścia. Myślałam że bolesna lekcja z kowalską i dziecko z nią którego nie akceptuje jego ojciec, a i kowalska chyba za bardzo nie chce by mąż miał z nim do czynienia, nauczą mojego męża czegoś. Niestety nie. Mój mąż czekał aż bez szemrania go przyjmę i będzie tak jak dawniej - on panem, który wszystko może a ja pokorna żona czekająca i usługującą. Ale ja przez te wszystkie lata wykonałam ogrom pracy i już nie chcę być naiwna.

Pytasz co masz robić. Nie udzielamy rad, bo nie jesteśmy w twojej sytuacji, ale może skorzystasz z sugestii i dostosujesz je do waszej sytuacji. Może udałoby się z mężem na mediacjach ustalić warunki jego bytności w domu i opieki nad synami, którzy jak sama piszesz tego oczekują. Może na spokojnie byś z mężem porozmawiała i mu wytłumaczyła że jego zachowanie krzywdzi ciebie i dzieci - tu może być i opór i niezrozumienie męża. Może jakaś postronna osoba mogłaby z mężem porozmawiać i przedstawić twoje argumenty. Może napisałabyś do męża maila - na spokojnie byś w treści ujęła to czego nie potrafisz lub nie masz okazji mężowi powiedzieć i przekazać w rozmowie. Czasami bywa ciężko porozumieć się z drugą osobą, bo po jej stronie jest mur, błędy w rozumieniu albo i niechęć.

Byłam w podobnej sytuacji więc ci współczuję tych wszystkich nerwów, myśli. Pamiętaj, żeby siebie nie krzywdzić np. myśląc, że widocznie z tobą jest coś nie tak, że mąż nie chce być z tobą, że wybiera kowalską. Czasami potrafimy siebie za mocno osądzać, szukać win w siebie.

I tak jak napisał Sefie - mężczyźni lubią gonić za tym co niedostępne, czego nie mają, co tajemnicze. Gdy mój mąż się wyprowadził i po jakimś czasie gdy on przychodził do nas tj. do syna to ładnie się ubierałam i wychodziłam (czasami szlam tylko na cmentarz podlać kwiaty, ale przecież nie muszę w dresie) i po jakimś czasie mój mąż zaczął być mną zainteresowany, milszy. Taka to cecha naszych mężczyzn - dostrzegać drugą osobę, gdy jej mieć nie mogą, gdy jest tajemnicza.
Pogodna95
Posty: 19
Rejestracja: 19 lut 2024, 13:31
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Jak żyć...

Post autor: Pogodna95 »

Bławatku.. ja już przeprowadziłam z nim mnóstwo rozmów, on doskonale wie jakie mam podejście do tego i że nie akceptuje jego głupich zachowań. No ale nic mu to nie robi. Jak jestem obojętna, odpowiadam tylko wtedy kiedy muszę i nawet nie patrzę w jego stronę to po czasie zaczyna być miły i zabiegać o kontakt. Na jeden weekend zostawiłam go z dziećmi to pisał i wydzwaniał że jak chce mogę wrócić itd a dzisiaj jak jesteśmy po kłótni to on znowu jest na etapie rozwodu, tekstów że on nie chce mieć ze mną nic wspólnego i ogólnie traktuje mnie jak powietrze. Spakował się i pojechał w delegację i cyrk zaczyna się od nowa. Nie będzie się odzywal a później z czasem będzie coraz milszy i tak do kolejnej kłótni. To jest strasznie obciążające psychicznie 😑 boje się świat bo podejrzewam że będzie robił jakieś roszady że zabiera dzieci do swojej rodziny a ja zostanę sama w domu .. to jest bardzo przykre bo dla mnie zawsze dom teściow był takim moim drugim domem i naprawdę miałam super kontakt ze wszystkimi a teraz on sieje ferment i robi ze mnie żonę wariatkę od której musi uciekać.. nie da się z nim dojść do porozumienia bo romansu się wypiera i ma prawo tutaj mieszkać i koło się zamyka🙈 modlę się dużo szczególnie wieczorami, to mnie uspokaja i daje jakaś taka wewnetrzna sile no ale nie powiem czasami wątpię w to wszystko jak widzę jego takie dziwne wściekłe oczy😕
Astro
Posty: 1210
Rejestracja: 17 mar 2018, 15:41
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Jak żyć...

Post autor: Astro »

Sefie pisze: 24 mar 2024, 17:07
Pogodna95 pisze: 24 mar 2024, 14:46 Zauważyłam tez że im bardziej ja go ignoruje tym bardziej on szuka ze mną kontaktu, po kilku dniach za mną chodzi, zaczepia, dzwoni i szuka niewiadomo czego a jak tylko coś jest nie tak jak on chce to od razu się wycofuje i stawia kontrę.. już myślałam że może on ma jakąś dwubiegunowke bo przecież to jestem nieracjonalne😑
To żadne zaburzenie, w zasadzie "normalne" zachowanie. Faceci to łowcy, zwierzyna ucieka, trzeba zacząć polować albo co najmniej węszyć.
Dasz mężowi przestrzeń, nieco się odizolujesz, zadbasz o siebie to zacznie dostawać fioła :)
Bez wątpienia Sefie ma rację.
To jest to odwieszenie i zajęcie się sobą .
Przestaniesz się tak interesować mężem , a bardziej zaczniesz sobą . Gdzieś wyjdziesz , nowa fryzura. Jak to nie raz kobiety określają fajna kiecka.
Ciekawe co zrobił by twój mąż gdyby tak wrócił w piątek po pracy ,a ty wyszykowana i oznajmiasz ,że wychodzisz 😅😅. Dzieci potrzebują to i to , poradzisz sobie😂. I tyle - wyjscie.
Aż mnie ten obraz rozśmieszył i zaciekawił zarazem 😅.
I była tu na forum dziewczyna , która się w takiej sytuacji nie szczypała . Bardzo ją lubię i pozdrawiam 😅👍.
Jeśli to przeczyta to myślę ,że będzie wiedziała o kim pisze.
" Każdy z was , młodzi przyjaciele , znajduje też w życiu jakieś swoje Westerplatte.Jakis wymiar zadań , które musi podjąć i wypełnić ... Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można zdezerterować. " Ojciec Święty Jan Paweł II
Astro
Posty: 1210
Rejestracja: 17 mar 2018, 15:41
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Jak żyć...

Post autor: Astro »

" Na jeden weekend zostawiłam go z dziećmi to pisał i wydzwaniał że jak chce mogę wrócić itd ..."

Napisałaś coś takiego.

To znaczy ,że terapię szokowa trzeba powtórzyć i nie kończyć do skutecznego zaniku objawów chorobowych 😂😂😆😆.
" Każdy z was , młodzi przyjaciele , znajduje też w życiu jakieś swoje Westerplatte.Jakis wymiar zadań , które musi podjąć i wypełnić ... Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można zdezerterować. " Ojciec Święty Jan Paweł II
Pogodna95
Posty: 19
Rejestracja: 19 lut 2024, 13:31
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Jak żyć...

Post autor: Pogodna95 »

Astro.. to chyba bardzo dobry pomysł.. 😅 ewidentnie gryzie go jak widzi że ktoś do mnie napisze albo że z kimś rozmawiam, szczególnie chodzi tu o facetów 😅
Nie chce się na nim odgrywać ale w sumie może taki zimny prysznic jest mu potrzebny 🤭 staram się nim nie interesowac, coraz częściej mi się to udaje ale czasami wystarczy iskra i się odpalam, kompletnie niepotrzebnie w większości przypadkiem.. walczę z tym ale różnie bywa 🤭
Sefie
Posty: 638
Rejestracja: 23 paź 2021, 23:01
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Jak żyć...

Post autor: Sefie »

Astro pisze: 24 mar 2024, 21:17 Ciekawe co zrobił by twój mąż gdyby tak wrócił w piątek po pracy ,a ty wyszykowana i oznajmiasz ,że wychodzisz 😅😅. Dzieci potrzebują to i to , poradzisz sobie😂. I tyle - wyjscie.
Zakładam, że najpierw by nie uwierzył, później dopytał ale jak? ale gdzie? po co? z kim? i na koniec dalej nie uwierzył aż nie zaczęła by się szykować. Koniecznie w nowej kiecce a może o zgrozo z nowymi kolczykami :shock:
No w każdym razie jak ja bym był na miejscu jej męża, nawet zauroczony koleżanką to po takim strzale nieco bym przygasł :D

Pogodna95
Ja w swoim kryzysie postawiłem na dwie rzeczy, nie mówię że Ty masz tak robić bo to Twoje małżeństwo.
Raz. Zająłem się sobą, całkowicie, bez oglądania się na żonę. Przestałem się interesować jej życiem, jej sprawami. Zainwestowałem w edukację własną i budowanie relacji z dziećmi.
Dwa. Zacząłem żonie wystawiać koszty jej decyzji, jej zachowań. Czyli stosować twardą miłość.
Miłości bez krzyża nie znajdziecie, a krzyża bez miłości nie uniesiecie.
Jan Paweł II
Pogodna95
Posty: 19
Rejestracja: 19 lut 2024, 13:31
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Jak żyć...

Post autor: Pogodna95 »

No właśnie jak Wy stosujecie ta twarda miłość? Dajcie jakieś wskazówki bo ja to bym go najchętniej za drzwi wyrzuciła i zamki zmieniła ale to chyba za gruby kaliber 😂
Bławatek
Posty: 1685
Rejestracja: 09 maja 2020, 13:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Jak żyć...

Post autor: Bławatek »

Pogodna95 pisze: 24 mar 2024, 20:56 Bławatku.. ja już przeprowadziłam z nim mnóstwo rozmów, on doskonale wie jakie mam podejście do tego i że nie akceptuje jego głupich zachowań. No ale nic mu to nie robi.
....
Spakował się i pojechał w delegację i cyrk zaczyna się od nowa. Nie będzie się odzywal a później z czasem będzie coraz milszy i tak do kolejnej kłótni. To jest strasznie obciążające psychicznie 😑 boje się świat bo podejrzewam że będzie robił jakieś roszady że zabiera dzieci do swojej rodziny a ja zostanę sama w domu .. to jest bardzo przykre bo dla mnie zawsze dom teściow był takim moim drugim domem i naprawdę miałam super kontakt ze wszystkimi a teraz on sieje ferment i robi ze mnie żonę wariatkę od której musi uciekać.. nie da się z nim dojść do porozumienia bo romansu się wypiera i ma prawo tutaj mieszkać i koło się zamyka🙈 modlę się dużo szczególnie wieczorami, to mnie uspokaja i daje jakaś taka wewnetrzna sile no ale nie powiem czasami wątpię w to wszystko jak widzę jego takie dziwne wściekłe oczy😕
Pogodna widzę, że twój mąż ma wiele wspólnego z moim - charakter i zorientowanie na siebie i swoje potrzeby.

Ja mając dość tego rollcostera powiedziałam "dość" i jestem sama - mąż wybrał siebie a raczej kolejną kowalską. Jego wybór, jego grzechy, konsekwencji ponosić po raz kolejny nie zamierzam - jestem sama tj. z synem, ale nie jestem nieszczęśliwa, samotna też się nie czuję. Jak zaczyna być smutno to szukam zajęć i zapełniam czymś głowę. Nawet mam lepiej bo nie muszę sprzątać po mężu, prać i prasować jego rzeczy, ani kupować takiego jedzenia jak on lubi - dużo zajęć mi odpadło i mam w końcu czas dla siebie. A syn przyzwyczaił już się do tego, że tata jest jednym wielkim nieobecnym no, ale on ma już 12 lat więc wiele widzi i potrafi sobie wyjaśnić. Nie namawiam cię do odejścia bo nigdy nie wiadomo co dobrze zrobić.

Dlaczego zamartwiasz się że mąż zabierze synów na święta do dziadków - ty nie możesz też z nimi pojechać? Ja nie mam konfliktu ani z teściami ani z rodziną męża więc często widujemy się w święta czy na urodzinach, jubileuszach, uroczystościach. Co więcej męża częściej nie ma bo ma "inne zajęcia, sprawy".

Warto pomyśleć o tym co napisał Astro - mąż przyjeżdża to ty wychodzisz i zostawiasz go z synami - powinien ogarnąć, albo pokaże swoją kolejną twarz i zostawi synów samych oskarżając cię, że jesteś złą żoną, matką. Mój mąż w piśmie do sądu udowadniał, że musiał się wyprowadzić bo byłam przemocowa względem niego i dziecka, ale o dziwo wyszedł sam, porzucając dziecko, więc pokazał swoją postawą, że to jednak jemu nie zależy na dobru dziecka. Niestety często my kobiety jesteśmy siłaczkami które mimo trudności i przeciwności zawsze ogarniamy. Nie, nie musimy, bo dziecko mamy z mężem. Wiem, wiem, łatwo się mówi - do dziś mi trudno z mężem się dogadać co do opieki nad synem - teraz jej praktycznie nie ma, bo mąż odleciał całkowicie w stronę nowego życia, ale ja mam teraz tak rewelacyjną relację z synem, że nie żałuję, że daje synowi swój czas. Mąż może kiedyś zapłacze i zapłaci samotnością, ale czasu już nie cofnie. Niestety na drugiego człowieka wpływu nie mamy a bywa, że druga strona jest strasznie trudną osobą.
Bławatek
Posty: 1685
Rejestracja: 09 maja 2020, 13:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Jak żyć...

Post autor: Bławatek »

Pogodna95 pisze: 24 mar 2024, 22:03 No właśnie jak Wy stosujecie ta twarda miłość? Dajcie jakieś wskazówki bo ja to bym go najchętniej za drzwi wyrzuciła i zamki zmieniła ale to chyba za gruby kaliber 😂
Pogodna z twardą miłością jest tak, że jak druga strona nie jest na nią gotowa (zresztą kto jest gotowy na twarde warunki), to bywa tak, że następuje koniec relacji, wyprowadzka, większe błądzenie człowieka w kryzysie. Za każdym razem jak mąż chciał wracać to mówiłam, że OK, ale rodzina ma być najważniejsza, że powinien też coś zrobić w naszym mieszkanku by nam było lepiej a nie tylko czekać, aż ja kolejne pomieszczenia wyremontuję, kupię kolejne nowe sprzęty. On też ma się dokładać a nie tylko czerpać. Mój mąż rozumiał to tak, że chcę zrobić z niego frajera i chcę jego pieniędzy.

Zresztą zanim mąż odszedł a wtedy podobnie jak twój mąż w ogóle nie bywał w domu tylko był w pracy, na siłowni, w garażu, na basenie, u rodziców, a ja ogarniałam dziecko, dom, zakupy itp., i jak wówczas prosiłam męża abym miała 2 popołudnia dla siebie bo też potrzebowałam wyjść gdzieś bez dziecka by ochłonąć po stresującym życiu i pracy to niestety mąż odebrał to jako zapach na jego wolność i po paru dniach odszedł. Takie ryzyko zastosowania twardej miłości.
Sefie
Posty: 638
Rejestracja: 23 paź 2021, 23:01
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Jak żyć...

Post autor: Sefie »

Pogodna95 pisze: 24 mar 2024, 22:03 No właśnie jak Wy stosujecie ta twarda miłość? Dajcie jakieś wskazówki bo ja to bym go najchętniej za drzwi wyrzuciła i zamki zmieniła ale to chyba za gruby kaliber 😂
Pogodna,
tu masz w zasadzie destylat pojęcia twardej miłości:
Nirwanna pisze: 16 lut 2024, 11:20 Kolejność jest cały czas ta sama, jak poza kryzysem (Bóg, Ty, żona, dzieci, reszta świata), tylko w kryzysie miłość do żony z reguły zamienia się/powinna się zamienić w wersję "twarda miłość". Czyli taką miłość, która daje wolność włącznie z wolnością w doświadczaniu konsekwencji. Również tych trudnych konsekwencji.
Miłości bez krzyża nie znajdziecie, a krzyża bez miłości nie uniesiecie.
Jan Paweł II
Sefie
Posty: 638
Rejestracja: 23 paź 2021, 23:01
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Jak żyć...

Post autor: Sefie »

Bławatek pisze: 24 mar 2024, 22:40 Pogodna z twardą miłością jest tak, że jak druga strona nie jest na nią gotowa (zresztą kto jest gotowy na twarde warunki), to bywa tak, że następuje koniec relacji, wyprowadzka, większe błądzenie człowieka w kryzysie.
Warto zaznaczyć, że twarda miłość jest ukierunkowana na chronienie siebie przed krzywdzicielem, z reguły zdradzaczem. Bywa, że taki koniec relacji następuje ale pytanie co lepsze, dawać się krzywdzić czy postawić granicę i powiedzieć STOP.
Bławatek pisze: 24 mar 2024, 22:16 Ja mając dość tego rollcostera powiedziałam "dość" i jestem sama - mąż wybrał siebie a raczej kolejną kowalską. Jego wybór, jego grzechy, konsekwencji ponosić po raz kolejny nie zamierzam - jestem sama tj. z synem, ale nie jestem nieszczęśliwa, samotna też się nie czuję.
Jak widzisz, sama taką twardą miłość zastosowałaś. Pytanie co lepsze, przyjąć męża, który za nic ma przepracowanie osobistego kryzysu czy jednak chronić się i dać mężowi ponieść konsekwencje jego wyborów. Te konsekwencje nie muszą być odczuwane na tu i teraz ale w dłuższej perspektywie mogą.
Miłości bez krzyża nie znajdziecie, a krzyża bez miłości nie uniesiecie.
Jan Paweł II
ODPOWIEDZ